Czy warto wyceniać coś, czego nie można sprzedać? Może nie można sprzedać, gdyż nie jest to wycenione i nie oferowane potencjalnym kupcom? Kilkakrotnie pytając o cenę pracy wideo spotykałem się ze zdziwieniem ze strony właściciela galerii ( ktoś byłby tym zainteresowany?) lub artysty (tak słyszałem, że za granicą to się sprzedaje, ale u nas??). Tak czy inaczej odpowiedź na to pytanie zawsze i wszystkim sprawia wiele kłopotów. Dla porządku muszę zaznaczyć, że praca wideo powinna mieć takie same „opakowanie” jak każdy inny obiekt artystyczny, tzn. powinna być sygnowana z zaznaczonym tytułem i liczbą edycji (wspominam o tym w tym miejscu, gdyż spotkałem się z pracami, gdzie zwykłą pracę dvd wsadzono do pudełka dvd, co prawda z wydrukowaną okładką, ale bez sygnatury i numeru edycji). Jeśli chodzi o samą wycenę, to uważam, że nie powinna ona odbiegać od cen innych prac danego artysty tworzonych za pomocą innych mediów (np. fotografii, bo „technologicznie” jest najbliższa wideo) i powinna uwzględniać ilość sztuk w edycji (według zasady – im większa edycja tym niższa cena, przy czym liczba edycji nie powinna przekraczać 3 maksimum 5 sztuk). Jest jeszcze aspekt psychologiczny – uważam, że aby zachęcić kolekcjonerów do zakupu sztuki wideo, zachęcić do poszerzania swoich zbiorów o te nowe medium – należy zaproponować im ceny z dużym dyskontem do prac tradycyjnych (malarstwo, rzeźba) – oczywiście cały czas przy założeniu, że artysta oprócz wideo, tworzy też przy pomocy innych mediów.
Dużego sekretu pewnie nie zdradzę, jeśli powiem, że w chwili obecnej jest najlepszy moment na uzupełnienie kolekcji o obiekty sztuki wideo lub wręcz rozpoczęcie budowania takiej kolekcji. Na ostatniej aukcji Samsung Art Master, praca głównego laureata konkursu (bardzo dobra praca) Karola Radziszewskiego została sprzedana za 700 zł, na grudniowej aukcji lokalu 30 prace wideo można było wylicytować tez już od kilkuset złotych. Jeszcze rok, dwa i takich okazji już nie będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz