Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Na naszym radarze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Na naszym radarze. Pokaż wszystkie posty

26 listopada, 2013

Na naszym radarze - Ewa Juszkiewicz


Możecie się zapytać: „Co robi na "naszym radarze" artystka, która właśnie otrzymała główną nagrodę na Bielskiej Jesieni? Czy to nie trochę za późno?”. Otóż Ewa Juszkiewicz „na naszym radarze” była już od dłuższego czasu, właściwie od 2011 roku, kiedy to wspólnie z Pauliną Ołowską przygotowały wystawę „Brudna woda” w sopockim PGS, która następnie przywędrowała do Warszawy i trochę zmieniona, pod nowym tytułem „Piękna pogoda” została pokazana w Fundacji Galerii Foksal.

Ale tak naprawdę trafił do nas najnowszy projekt Ewy, który realizuje ona od ubiegłego roku. W tym projekcie Ewa, bazując na znanych powszechnie i nieznanych portretach kobiet, tworzy ich zupełnie nowe interpretacje. Obcując z tymi portretami od początku widać, że mimo że zostały namalowane w „dawny sposób” (część powie „zostały przekopiowane”), to coś z nimi jest nie tak. W miejscu twarzy wyrasta bukiet letnich kwiatów, pojawia się maska, narośl przypominająca zdegradowaną przez wodę i sól muszlę ślimaka czy też pukiel włosów. Kobiety z portretów Ewy nie mają twarzy, albo inaczej, tę twarz przed nami chowają. 

Czy bez twarzy dalej są dla nas piękne i pociągające? Czy bez twarzy możemy opowiedzieć o nich historię? Dlaczego o większości kobiet z historii nie wiemy nic, a o ich mężach, ojcach, kochankach i wujkach, wiemy dużo, dużo więcej? Co z nich zostało, oprócz pięknej twarzy? 


Wokół tych pytań Ewa Juszkiewicz buduje swoją opowieść w tym projekcie. A my niekoniecznie musimy się z nimi zmierzać. Możemy po prostu zachwycić się (bądź nie) pięknie namalowanymi obrazami. Będzie ku temu okazja, bo Ewa pokaże je na swojej pierwszej indywidualnej wystawie w Warszawie – „Pukle” w galerii lokal_30, która od niedawna reprezentuje artystkę. Już w najbliższy piątek 29 listopada będziecie się mogli przekonać, czy nasz wybór umieszczenia Ewy Juszkiewicz „Na naszym radarze” jest uzasadniony, czy nie.

Na zdjęciach obrazy i rysunki Ewy Juszkiewicz („Portret damy”, „Autoportret przed sztalugą”, „Gdzie woda czysta i trawa zielona” oraz „Pukle” ) dzięki uprzejmości artystki i galerii lokal_30.

26 kwietnia, 2011

Na naszym radarze – Mateusz Szczypiński

Zapraszamy na prezentację prac Mateusza Szczypińskiego, studenta IV roku krakowskiej ASP (pracownia prof. Bednarczyka). Jak sami zobaczycie dużo w pracach Mateusza odniesień do historii i dialogu ze znanymi ikonami malarstwa (min. Diego Velázquez, Jan van Eyck). To nie przypadek - Szczypiński jest absolwentem historii sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Malarstwo to jednak jego pierwsza miłość i tylko meandry życia sprawiły iż zanim chwycił za pędzel, zdobył wykształcenie w pokrewnej dziedzinie.


Ten dialog Szczypińskiego z historią jest bardzo pociągający. Współczesne wersje Infantki, Małżeństwa Arnolfinich są nie tylko bardzo atrakcyjne wizualnie (na żywo są przepiękne) ale te znane prace malarskie są interpretowane przez artystę na nowo. Jak w muzyce jazzowej młody adept podejmuje standard aby z jednej strony oddać hołd starym mistrzom a z drugiej wnieść element własnego kunsztu i dodać trochę współczesności w jego wykonaniu. Czy tak się dzieje w tym wypadku? Zobaczmy pracę „Tylko dla kobiet” (nowoczesna wersja „Małżeństwa Arnolfinich”). Tutaj znany motyw ślubowania został przeniesiony we współczesne wnętrza. Na obrazie widać dwie kobiety w powtórzonych z van Eycka pozach, na ścianach widać nowoczesną sztukę abstrakcyjną a całość nieodparcie przywołuje klimatem lata 50te. To z pewnością bardzo „nowoczesna” para, świetnie się czująca w tak wykreowanym otoczeniu.



Mateusz Szczypiński w wielu swoich pracach tworzy relacje ze znanymi obrazami, z tym co już było kilka czy kilkaset lat temu. Umieszczając artystę na naszym radarze z niecierpliwością czekamy na to co przed nami, na jego „własne” prace. Początek jest bardzo ciekawy.





Na zdjęciach odpowiednio – Tylko dla kobiet, Oczepiny, Madonna, Infantka, Biskup.

03 kwietnia, 2010

Na naszym radarze - Michał Chudzicki

W lutym w krakowskiej Galerii Nova miała miejsce debiutancka wystawa Michała Chudzickiego. Ten niezwykle ciekawy debiut przypomniał nam całkiem niedawną sytuację – wystawę „Człowiek bez właściwości” Tomasza Kowalskiego niespełna trzy lata temu. W Galerii Nova znów pojawiły się wytwory ze snów, nawiązanie do malarstwa dawnego, dziwne postaci, jakby żywcem wycięte z Bacona czy Wróblewskiego. Czy mamy do czynienia z nowym ciekawym artystą „zmęczonym rzeczywistością”? Chyba jeszcze za wcześnie, aby to przesądzać. My natomiast umieszczamy Michała Chudzickiego (rocznik 1983, obecnie na IV roku ASP w Krakowie) na „swoim radarze”. Będziemy się bacznie przyglądać jego dalszej twórczości. Tymczasem zapraszamy Was na krótki wywiad z Michałem.

Do liceum plastycznego chodziłeś w Zamościu… Studiujesz na ASP w Krakowie w pracowni prof. Leszka Misiaka (którą wcześniej ukończyli inni „zamojscy” malarze – Jakub Julian Ziółkowski i Tomasz Kowalski – przyp. AB)… I w końcu od początku 2009 roku zacząłeś tworzyć surrealistyczne prace. Chcesz dołączyć do „zmęczonych rzeczywistością”?
W Zamościu mieszkałem przez pięć lat w czasie nauki w liceum plastycznym, ale pochodzę z Urzędowa, na Lubelszczyźnie. Czuję się w jakiś szczególny sposób związany z tą częścią Polski. Miejsce, w którym się wychowałem dało mi możliwość bliskiego kontaktu z przyrodą, co w dużej mierze mnie ukształtowało, a także przez długi czas było inspiracją dla mojej sztuki. A jeśli chodzi o rzeczywistość… ona nas otacza, mamy ją na co dzień. Można się zmęczyć i znudzić… Naturalnie jednym ze sposobów ucieczki jest zanurzenie się w świat wyobraźni. Nie czuje potrzeby komentowania rzeczywistości. Oczywiście, rzeczywistość może być inspirująca, ale wolę ją przekształconą na swój własny język plastyczny. Pierwsze prace w duchu surrealistycznym powstawały jeszcze przed 2009, ale do szuflady. Ta zmiana nie nastąpiła nagle, trwało to jakiś czas. Najpierw musiałem się zmęczyć realizmem, który stopniowo poprzez coraz dalej idące deformacje przestawał być realizmem. W pewnym momencie twórczości przychodzi czas na pewne ‘samookreślenie się’ (co nie wyklucza dalszego rozwoju i zmian z niego wynikających). Wypisałem więc piętnastu najbardziej inspirujących mnie artystów z różnych dziedzin sztuki. Okazało się, że większość na liście stanowią artyści kojarzeni z surrealizmem i abstrakcją, m.in: Max Ernst, Pieter Breugel, Joan Miro, Pablo Picasso, Hieronimus Bosch czy Mark Rothko. Również znalazł się tam Jakub Julian Ziółkowski, który niewątpliwie miał większy wpływ na mnie, niż niektórzy z wyżej wymienionych. To wszechstronny artysta i myślę, że ograniczanie go przez wkładanie do szufladki pod nazwą ’surrealizm’ jest niewystarczające. Mimo tak młodego wieku ma już ogromny dorobek artystyczny, różnorodny i fascynujący.

Może nasze pytanie zabrzmiało mocno. Ale wybacz – nurt surrealizujący jest dziś w młodej polskiej sztuce modny, więc u kolekcjonera pojawia się pytanie, czy to nie koniunkturalny wybór?
Właśnie, mówi się o modzie na surrealizm. Podobnie o wielkim powrocie abstrakcji. Myślę, że ta sztuka była ciągle. Oczywiście, z jakiegoś powodu mniej widoczna. To samo tyczy się hiperrealizmu, który co jakiś czas pojawia się w nowych odsłonach, ale ciągle jest. Nie mówi się o modzie na hiperrealizm. Teraz nie ma dominującego kierunku w sztuce. Przez to jest ona tak fascynująca. Wiesz, kiedyś jakaś grupa czy kierunek w pewnym sensie ukierunkowywała główny nurt sztuki. Teraz artysta skazany jest na jakiś wybór i niestety szybko zostaje zaszufladkowany. W muzyce jest tak, że zamiast szufladkować, wymyślane są nowe nazwy dla tego, co już dawno zostało wymyślone i nazwane. Według mnie żaden ze sposobów nie jest dobry, ale ludzie mają wrodzoną potrzebę nazywania wszystkiego, co się wokół nich dzieje.

Skąd czerpiesz inspiracje? Mam na myśli nie tylko sztuki plastyczne, bo o artystach juz mówiłeś, ale też muzykę czy literaturę…
Najbardziej z poza sztuk plastycznych inspiruje mnie film. W zasadzie to również ruchome obrazy… Od ekspresjonizmu niemieckiego, przez animacje po twórczość Tima Burtona, którego filmy, ich warstwa wizualna trafiają w moje plastyczne upodobania. Uważam, że kino to dobre medium do kreowania nadrealnych światów i historii. Muzyka jest dla mnie ważna, towarzyszy mi, mojej pracy, ale raczej nie jest tym, co mnie inspiruje, jest obok. Traktuję ją niekiedy jako możliwość oderwania się od pracy plastycznej, a chyba najbardziej dobitnie objawia się to w mojej bardzo amatorskiej grze na instrumentach.

Silnie obecny jest u Ciebie motyw przemijania, rozkładu. Niektóre z postaci, szczególnie te z kolaży, wręcz wydają się „wycięte” z Bacona. Skąd u Ciebie zainteresowanie tym tematem?
Myślę, że jest to oswajanie się ze świadomością przemijania i ze strachem przed kalectwem i starością. Ta tematyka pojawia się także w moich rysunkach, w których postacie zostają pozbawione kończyn. Pewnie jest to jakiś sposób na zmierzenie się z głębokimi lękami. Z drugiej strony fascynuje mnie przywracanie na nowo tego, co już przeminęło. Robert Kuśmirowski robi to w genialny, dobitny sposób. Ja staram się czerpać z dawnej sztuki cytując jej fragmenty lub zupełnie ją przekształcając. W tej dziedzinie mistrzem pozostaje Pablo Picasso.
Może Ciebie to zaskoczy, ale te kolaże też wydają mi się nieodległe od prac Andrzeja Wróblewskiego, szczególnie tych „anatomizujących” ciało (choćby Portret wewnętrzny, Rozdarte plecy i inne). Jaki wpływ na Ciebie ma (lub miał) Wróblewski?
Tak, tu mnie zaskoczyłeś. Artystą, który bardziej mnie inspirował w trakcie robienia kolaży był wyżej przez Ciebie wymieniony Bacon. Świadczy to tylko o tym, jak wybitnym był artystą Andrzej Wróblewski, którego twórczość była tak niejednoznaczna. Z prac Wróblewskiego najbardziej lubię abstrakcje z końca lat czterdziestych. Stał się on ważnym artystą dla paru pokoleń twórców, także tego najmłodszego.

Nie znalazłem żadnej Twojej pracy, na której pojawiłaby się więcej niż jedna postać. Czy samotność Ciebie interesuje od strony artystycznej, oczywiście?
Tak. Poprzez ostatnią serie prac, którą zrobiłem, chciałem przedstawić istotę jako jednostkę. Samotną, czasami śmieszną i odrażającą. Chciałem pokazać dziwność psychiczną i fizyczną istoty żywej, skomplikowaną maszynerię we wnętrzu jej organizmu. Sądzę, że samotność jest przypisana malarstwu, malarz jest sam przed obrazem. Inaczej niż we wszelkich działaniach, akcjach, happeningach, gdzie nierzadko konieczna jest obecność innych ludzi.
A życiowo – jesteś osobą towarzyską czy typem samotnika?
Chyba jestem typem samotnika.

Na zdjęciach: prace Michała Chudzickiego dzięki uprzejmości Galerii Nova.

16 lipca, 2008

Na naszym radarze - Wojciech Bąkowski

W tym tygodniu kończy się wystawa Wojciecha Bąkowskiego „Idziesz ze mną? Gdzie? W dupę ciemną…” w warszawskiej galerii Leto. W karierze wielu artystów można znaleźć wydarzenie przełomowe. Naszym zdaniem w karierze Wojciecha Bąkowskiego takim wydarzeniem może być właśnie ta wystawa, szczególnie w połączeniu z prezentacja prac Wojtka na wystawie „Establishment” w Zamku Ujazdowskim.


Nie popełnijcie błędu poznawania prac Wojtka za pomocą reprodukcji (internetu czy publikacji prasowych), jego rysunki na kliszy a w szczególności filmy tworzone niebieskim markerem na taśmie filmowej, trzeba zobaczyć na żywo. Dopiero wtedy będziemy docenić jego poetyckie historie – historie konfliktów militarnych, spotkań towarzyskich czy codziennych czynności życiowych. A jak do tego dołożymy beznamiętny głos opowiadający surrealistyczne historie – to „będziemy trafieni”.Twórczość Bąkowskiego nawiązuje do najlepszych polskich tradycji awangardowego filmu animowanego, w szczególności do filmów „non-camera” Juliana Antonisza. Artysta jest liderem grupy muzycznej KOT, współtworzy też grupę artystyczną PENERSTWO. Współpracuje z Galerią Leto w Warszawie.


Na zdjęciach skany prac „"Zaczaruję cię kwiatami" i „Idę do budy"– akwarela i rysunek na taśmie filmowej 35mm. Dzięki uprzejmości Galerii Leto.

28 maja, 2008

Na naszym radarze - Sławek Pawszak

Rok temu Sławek Pawszak na tyle zaintrygował nas swoimi pracami, że pod wpływem jego twórczości stworzyliśmy stronę „Świeżo Malowane”, gdzie do dziś prezentujemy prace debiutujących artystów. Od tego czasu Sławek doskonalił swoją koncepcję fragmentaryzmu, szukał pretekstów do malowania obrazów, a także zaczął tworzyć obiekty przestrzenne i filmy wideo.

O ile w malarstwie artysta unika treści i narracji, redukując obraz do jednego lub kilku szczegółów, tak w pracach wideo i obiektach przestrzennych, ta narracja jest o wiele bogatsza. Szczególnie interesujące są makiety. Sławek pokazuje w nich miejsca, które szczególnie go zainspirowały. Mogą to być miejsca z przeszłości: jak domki letniskowe z młodzieńczych wakacji czy wszechogarniająca czerń spalonego pociągu, jak i miejsce ostatniej eskapady w białołęckie lasy. Interesujące jest to, jak obiekty prywatnych wspomnieć artysty wyzwalają u nas osobiste wspomnienia z podobnych miejsc.

Kariera Sławka Pawszaka dopiero się zaczyna, a już jego twórczość wzbudza też wiele negatywnych reakcji. Na początku roku, podczas trwającej na ASP w Warszawie wystawie prac artysty, jeden ze studentów macierzystej uczelni zniszczył kilka prac Pawszaka. Dał w ten sposób upust swojej wściekłości, że w ten sposób można malować i że tego typu malowanie jest akceptowalne w jednej z pracowni malarstwa.

Nam jednak malarstwo Pawszaka bardzo się podoba, uważamy, że to bardzo obiecujący początek jego kariery (ze skandalem w tle). Polecamy waszej uwadze tego artystę. Artystą interesowało się kilka galerii – on zdecydował się na współpracę z Galerią Czarną.
Link do wywiadu Oli Urbańskiej ze Sławkiem przeprowadzony przy okazji wystawy w Galerii Zakręt.


Wszystkie prace dzięki uprzejmości artysty.

03 września, 2007

Na naszym radarze - Paweł Śliwiński

Na wystawie na koniec roku na warszawskiej ASP zanotowaliśmy kilka nazwisk artystów, którzy zaintrygowali nas swoimi pracami. Zgodnie z obietnicą chcielibyśmy kontynuować ich prezentacje.

Paweł Śliwiński jest studentem w pracowni profesora Leona Tarasewicza. W pracach Pawła zaskoczyła nas kolorystyka, sposób malowania i stosowane przez niego zestawiania kolorów. W swoich pracach koncentruje się na elementach krajobrazu i portretach przetworzonych stworów i zwierząt. Na wielu pracach widać coś na kształt rdzewiejących pigmentów farby, łuszczących się powłok na ciałach nierealnych stworzeń. Czasami wyglądają bardziej nadrealnie – jak człowiek-choinka – a czasami już zupełnie nierealnie.


Jego prace z wyjazdu plenerowego w Andaluzji wiosną tego roku są bardziej pogodne i mają bardziej baśniowy nastrój. W końcu słońce Andaluzji od wieków oddziaływało na malarzy.


Pisząc o Pawle Śliwińskim warto wspomnieć jego wspólny projekt (performance malarski) z Tymkiem Borowskim - przygotowany dla artpolu w Krakowie. Na ścianie tej galerii wspólnie zagrali w „malarskiego kartofla” pokrywając ją różnokolorowymi (ale nigdy nie stykającymi się) liniami.

Koniecznie prosimy zapamiętać to nazwisko.

Na zdjęciach prace Pawła Śliwińksiego (dzięki uprzejmości artysty).

04 lipca, 2007

Na naszym radarze – Paweł Dunal

Na tegorocznej wystawie końcowo-rocznej na warszawskiej ASP można było odkryć kilkoro bardzo ciekawych artystów. Chcielibyśmy w najbliższym czasie ich pokazać i zaprosić do śledzenia dalszych ich losów.

Zaczynamy od pracowni profesora Jarosława Modzelewskiego i studenta 5 roku – Pawła Dunala, którego talent dostrzegła również właścicielka galerii m kwadrat, proponując mu współpracę.



Paweł w ciągu ostatniego roku z malarstwa figuratywnego „wszedł” w malarstwo „leśnego runa”. Zmienił formę i treść swoich prac. Zaczął eksperymentowanie z kolorem. W jego pracach pojawiły się treści kojarzone z „chemicznie zmienionym” postrzeganiem świata – grzyby, fantomy postaci z bajek, wszechobserwujące nas oczy.



Trochę jest tu nastroju z Twin Peaks. Chciałoby się powiedzieć -„Sowy nie są tym, czym się wydają”.



Bardzo ciekawy początek…


Zdjęcia prac dzięki uprzejmości galerii m kwadrat.

24 maja, 2007

Na naszym radarze – Łukasz Jastrubczak

Jednym z ciekawszych debiutów, jakie mogliśmy zaobserwować w tym roku był projekt „01” Łukasza Jastrubczaka w galerii Kronika w Bytomiu. Projekt 01 to była cześć przygotowywanego przez artystę tryptyku, czyli 3 projektów sześcianów nawiązujących do trzech znanych i istotnych w kulturze popularnej filmów fabularnych. Czerwony sześcian z projektu 01 to wizja wnętrza komputera Hal z filmu "2001: Odyseja Kosmiczna".



Większość z projektów Łukasza to obiekty i instalacje - artysta analizuje dzięki nim wpływy oddziaływania ikon i zjawisk kultury masowej na nasze postrzeganie rzeczywistości. Bardzo często jego instalacje czy obiekty umieszczane są w przestrzeniach publicznych i konfrontowane z reakcjami obserwujących je osób.



W swoim ostatnim projekcie ‘schował” w Bytomskim parku miejskim, rozbity statek kosmiczny, obserwując reakcję i zachowania przypadkowych „odkrywców”.

W pracach Jasturbczaka zaintrygował nas prostota i umiejętność przywrócenia dziecięcej ciekawości „co kryje się z zamkniętym pudełku”.


Na zdjęciach – czerwony sześcian z projektu 01 oraz instalacja „rozbity statek kosmiczny”. Zdjęcia dzięki uprzejmosci artysty.

01 marca, 2007

Na naszym radarze – Tomasz Kowalski

Tak powstają legendy – środek dnia, krakowski Kazimierz, dwóch mężczyzn niesie obraz. Z drugiej strony w kierunku placu Nowego idzie Wilhelm Sasnal. Mija niosących obraz, rzuca okiem na płótno, przystaje zaintrygowany przedziwną maszyną, namalowaną na tym obrazie. Nawiązuje się rozmowa – reszta jest już historią.


Autorem pracy jest Tomasz Kowalski, student 3 roku krakowskiej ASP. Skazany by zostać artystą (bo czy mogło być inaczej w rodzinie, w której nawet babcia maluje?). Skazany by walczyć ze swoimi fobiami za pomocą pędzla i płótna…


Przestrzenią malarską Tomka zawładnęły owady. Owady są przyczyną narastającego niepokoju. Atakują ludzi, ptaki i zwierzęta, poruszają maszyny, tworzą fantomy ludzkich postaci. Tuż obok pojawiają się puste krajobrazy – takie jak u starych holenderskich czy włoskich mistrzów. Zresztą w twórczości Kowalskiego pełno jest nawiązań do historii malarstwa. Podejmuje dialog ze starymi mistrzami, na swój sposób interpretując klasyczne tematy.


Jak w klasycznym zespole jazzowym - lider zaczyna temat kontynuowany przez pozostałych muzyków – tutaj artysta intonuje pierwsze ruchy pędzla, które dalej prowadzone są przez zastępy much, pająków, wijów czy postacie bez twarzy.


Na malarstwie Tomka poznał się nie tylko Wilhelm Sasnal. Tomek miał już solową wystawę w krakowskiej galerii Nova, w sobotę otwiera wystawę w berlińskiej Zak Galerie. Latem weźmie udział w wystawie zbiorowej wraz z legendarnym Takashi Murakami.



W przyszłym tygodniu zapraszamy na rozmowę z Tomkiem Kowalskim, w której opowie on między innymi o swoich inspiracjach, swoich obrazach a także o tym, dlaczego porównuje się go z Jakubem Julianem Ziółkowskim i co łączy go z tym artystą.


Na skanach prace Tomka Kowalskiego - pierwsza z nich to ta przy której zatrzymał się Wili.

10 listopada, 2006

Na naszym radarze - Przemek Matecki


Argumentem najczęściej podnoszonym, mającym świadczyć o wartości dzieła sztuki jest to, czy zmienia ono nasze zrozumienie rzeczywistości, zmusza do innego spojrzenia na pewne kwestie, inaczej niż pozostali artyści komentuje lub obrazuje określone rzeczy. Jeśli jest to prawda, a wierzymy że jest - to prace, które widzieliśmy w pracowni Przemka Mateckiego sprawiły, że to co stanowi naszą pasję, pokazało nam nową twarz.

W kontaktach z pracami Mateckiego często brakuje słów, aby opisać widziane... no właśnie - obiekty czy obrazy. „Jak śmiesznie wygląda przy tym sztuka” – pytanie/twierdzenie widniejące na ścianie pracowni Przemka sprawia, że przy każdej kolejnej, pokazywanej pracy potrzebujemy czasu, zanim zrozumiemy, co tak naprawdę przed sobą widzimy...
Ale jak już w ciszy i spokoju „wgryziemy” się w jego obraz (jednak wolimy tradycyjnie opisywać jego prace), to przyjemność obcowania z nim jest wielka...

Przemek urodził się w 1976 roku. Sam mówi o sobie, że jest dzieckiem okresu transformacji w Polsce. „Co mi to dało? Na pewno bardzo zdystansowałem się do wszelkich prawd i do systemów. Kiedy dojrzewałem okazało się, że nie ma już kopalni, o których Pani uczyła na geografii, nie ma już państw, nazw miast, ulic. Wszystko się zmieniło” – mówi. W swoich pracach Przemek miesza elementy odpadów pop kultury (wycinki z magazynów ilustrowanych, kalendarzy i plakatów ulicznych) z malarstwem. Przy czym malarstwo jest tu bardzo często tylko tłem lub konturem zatopionego w nim wycinka. Przemek wchłania w siebie dużo szumu - obrazów z telewizji, prasy, książek, albumów, reklam – rejestruje i przetwarza w formę wyjątkowych obiektów sztuki. Jak przy tym wygląda sztuka?

Naszym zdaniem znakomicie. Dlatego Przemek Matecki znalazł się „Na naszym radarze”. Dlatego właśnie trwa jego wystawa z Pawłem Susidem w poznańskiej galerii Pies. Dlatego w przyszłym tygodniu Przemek otwiera wystawę w zielonogórskiej BWA. Wreszcie pod koniec miesiąca znajdzie się w gronie 25 malarzy na bydgoskiej wystawie „Nowe tendencje w malarstwie polskim”.

Na zdjęciach - Przemysław Małecki - Condoleezza Rice, 2005/2006, olej,farba drukarska,płótno 31x30 cm oraz bez tytułu,2006,emalia ftalowa,olej,papier,płotno,27x33 cm

27 września, 2006

Na naszym radarze – Karolina Zdunek


Płaszczyzny, kontury, linie – wnikamy w przestrzenie korytarzy i labiryntów konstrukcji geometrycznych, stoimy na progu wielkich brył przestrzennych, jesteśmy tuż przed zakrętem wielkiej równiny w kolorze bordo. Malarstwo Karoliny Zdunek wymaga dużej przestrzeni wystawienniczej, jej płótna pochłaniają proste, białe płaszczyzny ścian i zamieniają je w ciągi linii prostych. Należy cofnąć się trochę do tyłu, aby to wszystko ogarnąć. Potem należy wrócić pod samo płótno, aby dotknąć ręką grafitowej czerni i poczuć strukturę koloru. W żadnym muzeum wam na to nie pozwolą, ale zapewniam, że jest to niesamowita przyjemność. Przyjemność dotykania farby olejnej wymieszanej z woskiem, struktury chropowatej, ale ciepłej w dotyku.

Mieliśmy okazje spotkać się z Karoliną kilka dni temu. Cały czas robi to, o czym marzyła od dziecka – maluje. „Już w wieku ośmiu lat wiedziałam, że będę malarką” – mówi spokojnie. Nie widać u niej napięcia związanego z zamieszaniem, jakie wokół jej osoby narasta od kilku miesięcy. Nie interesuje się Targami w Berlinie gdzie jej prace zabrała ze sobą Galeria lokal_30. Spokojnie opowiada o wizycie kuratorów z Minneapolis.
Wkrótce będziecie mogli przeczytać rozmowę z Karoliną. Pod koniec roku, zapraszamy na wystawę Karoliny w lokalu_30. Jeśli nikt was nie będzie widział – dotknijcie płótna, może zapragniecie mieć je pod ręką już na zawsze. Jeśli nie uda się wam dotrzeć do lokalu, to będzie jeszcze okazja w Zachęcie, na wystawie prezentującej przegląd polskiego malarstwa XXI wieku. Ale tam na dotykanie obrazów już nie będzie miejsca. Zbytnio pilnują.

13 września, 2006

Na naszym radarze – Jakub Julian Ziółkowski

To bardzo intymny artysta. Patrząc na obrazy i rysunki Kuby mam wrażenie oglądania ilustracji do zaginionej książki Juliusza Verne, może do Fundacji Asimova. Jesteśmy w świecie wibrujących kolorów, geometrycznych postaci i tajemniczych krajobrazów. W jednej z ostatnich serii obrazów jesteśmy świadkami zawłaszczania pracowni artysty przez pędy, korzenie i odnogi roślinności domagającej się większego terytorium, wnikającej w leżące i wiszące obrazy i rysunki Ziółkowskiego. To malarstwo, które powstaje w samotności i wymaga podobnej samotności w jej odbiorze. Nie można zostawić obrazu Ziółkowskiego gdzieś w przejściu, korytarzu przy schodach. Powinien być gdzieś niedaleko naszego oka, aby czytając książkę czy słuchając muzyki można było sprawdzić, czy ten nierealny świat pozostaje cały czas na swoim miejscu.

Prawdopodobnie o Jakubie będzie bardzo głośno w nadchodzących tygodniach. Otwarcie w przyszłym tygodniu wystawy w Hauser&Wirth w Londynie to niesamowite wydarzenie. Jest to jeden z większych sukcesów polskiej sztuki ostatnich miesięcy – miejsce, wiek artysty i renoma galerii, wszystko to zapewnia scenariusz hitchcockowski – najpierw trzęsienie ziemi, a potem….

Będzie to duża wystawa Kuby. Kuratorzy z Hauser&Wirth zabrali do Londynu ponad 30 obrazów i jeszcze więcej rysunków. Pokazane zostaną między innymi rzeczy nietypowe dla Ziółkowskiego – akty. Większość prac pochodzi z tego roku, bo Kuba maluje i rysuje dużo. I też coraz lepiej.

Hauser&Wirth London będzie też wspólnie z Fundacją Galerii Foksal reprezentował Jakuba.

Jakub był na naszym radarze od czasu wystawy w Fundacji Galerii Foksal w 2005 roku. Trochę szkoda, że był niedostępny dla publiczności i kolekcjonerów w Polsce przez cały ten czas. Ale to jeszcze jest do nadrobienia. Jakub w wywiadzie zapowiedział, że w przyszłym roku chciałby mieć dużą wystawę w Polsce.

Za kilka dni zapraszamy na rozmowę, jaką w tym tygodniu przeprowadziliśmy z Jakubem Julianem Ziółkowskim.

Na zdjeciu: Jakub Julian Ziółkowski, bez tytułu, olej na płótnie 55x46 cm

02 września, 2006

Na naszym radarze – Victor Man


Wiemy z własnego doświadczenia, że ciężko jest się przełamać i kupić pracę artysty z zagranicy. Z jednej strony nie wiadomo, jak taką pracę wpasować do istniejącej już kolekcji sztuki, z drugiej istnieje wrażenie, iż nie ma się takiej kontroli nad tym, co się dzieje z artystą, tak jak w przypadku rodzimego artysty. Jednak śledząc losy najlepszych światowych kolekcji wydaje się, że jest to ruch nie do uniknięcia.
Dla kolekcjonerów z ambicjami budowania uniwersalnej kolekcji, może kolekcji prezentującej młodą sztukę z Europy Centralnej i Wschodniej – mamy bardzo ciekawą propozycję – Victora Mana - jednego z najciekawszych artystów rumuńskich młodego pokolenia. Reprezentowany jest przez galerie plan B z Kluż w Rumunii. Tuż przed międzynarodowym sukcesem, ale już z wystawami w dobrych europejskich galeriach, takimi jak Annet Gelink z Amsterdamu oraz niemiecka Johnen + Schoettle z Kolonii (wystawiają tam też m.in.Michał Budny, Rafał Bujnowski, Wilhelm Sasnal i Robert Kuśmirowski).
Victor Man ma też za sobą udział w praskim Biennale Expanded Painting 2 (Polskę reprezentowali Wilhelm Sasnal i Zbigniew Rogalski), jego obrazy kupił znany nowojorski kolekcjoner Michael Hort (na liście 200 największych kolekcjonerów sztuki w 2006 roku według magazynu ARTNews).
Zainteresowani kolekcjonerzy powinni uzupełnić swoje zbiory o prace Mana jeszcze przed przyszłorocznymi targami LISTE w Bazylei w czerwcu. W tych targach chce uczestniczyć galeria Plan B. Jeśli się jej uda, to można się spodziewać, że prace Victora Mana będą dużo trudniej dostępne.
Więcej prac Victora Mana na stronie galerii Plan B (zobacz:. victorman )

Za kilka dni na ArtBazaar rozmowa z Mihaiem Popem, twórcą galerii Plan B. Galeria ta uczestniczyła w Willi Warszawa pod koniec sierpnia.