31 stycznia, 2013

"Zbankrutowałem. Koniec rycia na przodku" - mówi Honza Zamojski

W ubiegłym tygodniu na fejsbukowym profilu Morava Books pojawił się zaskakujący wpis: „Po trzech latach, 14 książkach i 3 edycjach oraz 12 odcinkach wykładu "Jak to jest zrobione", Wydawnictwo Morava kończy działalność.”. Na początku myśleliśmy, że to żart. Ale okazało się, że niestety to prawda. Dlaczego? – zapytaliśmy Honzę Zamojskiego, twórcę „Moravy”.

Jeszcze w grudniu współorganizowałeś Rookie Festivial, na którym, obok Moravy, pojawili się wydawcy "artist book'ów" z całego świata. A teraz informacja o zamknięciu Moravy. Zupełnie nas to zaskoczyło. Co się stało?



Zbankrutowałem. Przez ostatnie kilka miesięcy tyrałem tylko po to, aby zarobić $ na prowadzenie działalności, nie mówiąc o pracy nad nowymi tytułami. A ponieważ wydawnictwo było od początku nastawione na rozwój, zwiększanie nakładów i poszerzanie oferty, wolałem je zamknąć niż ograniczać działalność do wrzucania postów na fejsie. Kryzys jest dobrym czasem na nowe ruchy. W ciągu trzech lat wydałem w Moravie 14 książek i 3 limitowane edycje prac artystów, dałem też 12 reczitali opowiadając o tym „Jak to jest zrobione”. Może czas trochę zwolnić.

Na ile na Twoją decyzję miał fakt, o czym mówiłeś w tekście w "Polityce" (zobacz tutaj), że w Polsce pozycje Morava Books były naprawdę dla koneserów i sprzedawałeś książki głównie przez dystrybutorów zagranicznych?


Ja zawsze chciałem, aby te książki, mimo swojej hermetyczności, trafiły do szerszego grona odbiorców. Wystarczyłoby, aby trafiły do tych, którzy interesują się sztuką. Wydawało mi się, że ryjąc na przodku, mając dobrą dystrybucję i promocję uda się je sprzedawać też w Polsce. Nie udało się.

 
Czy tę decyzję traktujesz również jako porażkę "pioniera" na polskim rynku "artist booków"?

Nie, ponieważ w ciągu 3 lat udało się zrobić naprawdę dużo i ta robota procentuje. Decyzja jest przemyślana i nie mam zamiaru przedłużać agonii Moravy ani reanimować wydawnictwa za miesiąc lub za rok. C’est tout.

Czy tekst w "Polityce" był trochę "mową pogrzebową"? Tak na marginesie, czy po tym tekście odezwali się do Ciebie kolekcjonerzy chcący kupić książki Moravy? Bo do nas (ArtBazaar Records) napisała JEDNA Pani i kupiła książkę Radka Szlagi...

Tak, jeden Pan kupił 5 tytułów. Długo rozmawiałem z autorem tekstu – Sebastianem Frąckiewiczem. On specjalizuje się w komiksie, jest dziennikarzem i w podobny sposób diagnozujemy aktualny stan rzeczy. Pozornie, wszystko się rozwija i co jakiś czas powstają nowe inicjatywy. Tak to wygląda w mediach. Natomiast ja widzę drugą stronę medalu. Wszyscy staliśmy się producentami, więc nie mamy już ani czasu ani ochoty na konsumowanie „kultury”. Nie ukrywam też, że dysproporcja między pozycją Moravy i sprzedażą za granicą, a sytuacją w Polsce jest frustrująca. Hype w prasie i zamówienia na poziomie kiepskiego żartu. Wiecie, gdzie się najmniej sprzedawało książek? W Poznaniu.

 
No tak… Jak widzisz szansę, że pojawią się Twoi naśladowcy? Że powstaną nowe wydawnictwa?



Szczerze? Nie ma szans. 3 lata temu byłem pewien, że wraz z rozwojem “rynku” zaczną się pojawiać podobne inicjatywy. Był przecież zin Piotrka Grabowskiego, była „Krecha”, wy też zaczęliście działać, było wydawnictwo 40 000 Malarzy. Po kilku latach część z tego nie istnieje, a reszta jest niewiele dalej niż na początku swojej drogi. Ale zajawkowicze zostaną. Szacunek dla nich.

Jakie były największe "przeboje" Moravy?



Największym bestsellerem był zbiór przepisow kucharskich „My Grandma’s Recipes” Davida Horvitza. David zebrał przepisy swojej babci, ja zaprojektowałem tekturowe pudełko. Przepisy te są wydrukowane w skali 1:1. Całość ma nostalgiczny charakter, jednocześnie doskonale charakteryzuje metodę pracy Horvitza i interesującą go refleksję nt. metod dystrybucji wiedzy. Niektorzy mogą nie zauważyć, ale jest to jedyna publikacja Moravy, która wyszła na licencji CC, przepisy można kopiować, rozdawać, kompletować samemu. Cały czas mam zapytania o tę pozycję, mimo, że od dawna jest ona niedostępna. No i David również ma ochotę na drugie wydanie. W Polsce spore zainteresowanie wzbudziły „Wazony” Roberta Maciejuka, a za granicą „Bus” Uri Arana i „The Climbing of Buildings, Fences and Other Opportunities” Jeroena Jongeleena.

 
Wydanie której książki sprawiło Ci największą radość?

Zdecydowanie pierwszej czyli „Jak jsem potkal d’abla”. Była ona trzykrotnie drukowana, ponieważ dwa razy w procesie druku pojawiły się technologiczne wpadki. Więc jak już w końcu dostałem gotową książkę do ręki to poczułem, że to jest znakomity początek, że dalej może być tylko lepiej. No i, że nie ma odwrotu, skoro jest pierwsza pozycja to musi być następna.

Czy to już koniec Twoich projektów wydawniczych?


Absolutnie nie, po prostu kończy się kolejny etap mojej pracy redaktorskiej. Zaczynałem 10 lat temu robiąc pierwszy pdf. zin w Polsce – „Pornoffiti”, potem był czas Galerii Starter w Poznaniu i kilka wystaw, które kuratorowałem, redagowałem. Potem Morava i intensywna praca z artystami. Papier, książki i, jak ja to nazywam, „redagowanie rzeczywistości”, są nadal istotne, ale chcę działać na większą skalę i chcę robić coraz lepsze książki. Z Robertem Maciejukiem robimy książkę na wystawę w Zachęcie, przy okazji wystawy w Galerii Foksal też powstanie publikacja. Oprócz tego kilka mniejszych druków na pewno w tym roku się pojawi. Zapraszam też na pożegnalną wystawę Moravy, jakoś w połowie marca w Raster Editions.

 
Czy teraz chcesz już być przede wszystkim artystą?

Mam skłonności do porządkowania i klarownych podziałów, kategorii, katalogowania. Ale nigdy nie dzieliłem własnej praktyki na wydawniczą i artystyczną. Zawsze jedno wynikało z drugiego i uzupełniało się nawzajem. Tak więc oprócz skreślenia Moravy z rejestru podmiotów prowadzących działalność gospodarczą – CEIDG, nic się nie zmieniło w mojej codziennej pracy. Mam w planach wystawy, własne książki, pracę nad książkami dla innych oraz projekty kuratorskie. Trzeba robić, żeby zrobić. 

Na zdjęciach Honza Zamojski ze swoimi projektami Moravy, kubkiem ze znakiem wydawnictwa, pierwszą książką, "Jak to jest robione" (zdjęcia dzięki uprzejmości artysty)

28 stycznia, 2013

Wystawa polskiej sztuki "Twisted Entities" w obiektywie Wernera Jerke


W miniony weekend w Mosbroich Museum w Leverkusen otwarta została wystawa polskiej sztuki pod skomplikowaną i możliwą do tłumaczenia na wiele sposobów nazwą „Twisted Entities”. Jej kuratorką jest Stefania Kreuzer, a wystawa jej plonem jej wyprawy do Polski w ubiegłym roku z inicjatywy Instytutu Polskiego Duesseldorfie. Wyszła z tego bardzo ciekawa wizja polskiej sztuki, nieźle pokręconej, czy zakręconej, jak mówi tytuł wystawy. Biorą w niej udział: Wojciech Bąkowski, Mirosław Bałka, Michał Budny, Aneta Grzeszykowska, Zuzanna Janin, Maciej Kurak, Robert Kuśmirowski, Agata Madejska, Jan Mioduszewski, Anna Molska, Marzena Nowak, Konrad Smoleński, Monika Sosnowska i Honza Zamojski. Wczoraj odbyło się otwarcie wystawy z udziałem wielu artystów. Był na nim również Werner Jerke, kolekcjoner polskiej sztuki mieszkający w Niemczech, który już nie raz przysyłał nam materiały fotograficzne z ciekawych wydarzeń związanych z polską sztuką u naszych zachodnich sąsiadów.


Dodam jeszcze, że wystawa w Leverkusen jest do obejrzenia do końca kwietnia, a ci, którzy tam nie dojadą, mogą kupić katalog wystawy, wydany – po niemiecku – na otwarcie, a nie – na zamknięcie wystawy, jak to często dzieje się w Polsce.
Na zdjęciach kolejno: Werner Jerke na tle pracy "Granice" Michała Budnego, Wojciech Bąkowski przy wejściu do swojej "nory", Jan Mioduszewski przy swojej instalacji przestrzennej oraz zgrupowanie artystów przy "Granicach".

23 stycznia, 2013

Drugie Tempo Łukasza Rodziewicza

Łukasz Rodziewicz jest prawdziwym mistrzem oprawiania wydawnictw muzycznych w przepiękne obiekty sztuki. Pisaliśmy już o poprzednich projektach Łukasza, które zachwycały formą wydawniczą, najnowszy projekt znowu zaskakuje prostotą designu i pomysłem.


Tym razem otrzymujemy kasetę magnetofonową z epką Drugie Tempo, najnowszym projektem muzycznym Łukasza. Całość jest zamknięta w brązową torebkę pozwalającą zabrać muzykę na wynos.




Zdjęcia: Łukasz Rodziewicz, Obiekt - technika własna, kaseta magnetofonowa, 2012, edycja 10

21 stycznia, 2013

Blog Artvolver

Miło nam poinformować, iż już od kilku dni można czytać autorski blog Katarzyny Nalezińskiej, kuratorki galerii „Jak bezrobotna dziewczyna może sobie pozwolić na pracę sławnego artysty?” (pisaliśmy o projekcie Katarzyny kilka dni temu). Katarzyna odwiedza pracownie artystów, rozmawia z kuratorami i właścicielami galerii, ogląda wystawy w towarzystwie znanych osób ze świata kultury - opisując to wszystko na blogu połączonym z nową platformą sprzedaży sztuki Artvolver. Na początek znajdziecie tam tekst o wystawie w nowej siedzibie Lokalu_30, wizycie w pracowni Pawła Dunala oraz relację z wieczoru poświęconego Zofii Chomętowskiej. Zapowiada się naprawdę ciekawie. Fajnie, że znowu komuś się chce – pójść na wystawę, porozmawiać no i potem ciekawie o tym napisać.


Witamy Katarzynę w blogosferze i wszystkim gorąco polecamy.

18 stycznia, 2013

Natalia LL została tegoroczną laureatką prestiżowej Nagrody im. Katarzyny Kobro

Przyznawana od 2001 roku Nagroda im. Katarzyny Kobro to wyjątkowe wyróżnienie w dziedzinie sztuki, bo jako jedyne w Polsce przyznawane artystom przez artystów. Pomysłodawcami idei dorocznego nagradzania artystów przez kolegium złożone z przedstawicieli różnych dziedzin sztuki są Józef Robakowski i nieżyjąca już Nika Strzemińska, córka Katarzyny Kobro i Władysława Strzemińskiego. Nominację do Nagrody można otrzymać tylko raz. Laureatką tegorocznej nagrody została Natalia LL

Do jednej z najbardziej znanych realizacji Natalii LL należy cykl Sztuka konsumpcyjna” z początku lat 70. i o kilka lat późniejszy Sztuka postkonsumpcyjna”. Pokazuje modelkę podczas wykonywania gestów i czynności związanych z konsumpcją. Prace tworzą fotograficzny performance, zbliżony do narracji typu filmowego. Artystkę interesuje wiele tematów, w latach 80. podejmowała zagadnienia filozoficzne, religijne czy magiczne. Często jako bohaterkę zdjęć umieszcza siebie samą. W swoich odważnych realizacjach łączy wątki erotyczne z osobistymi, feministyczne z politycznymi, czerpiąc też świadomie ze świata pop kultury. Jej późniejsze prace – z początku XXI wieku, komentują w indywidualny sposób ważne wydarzenia, w tym polityczne, ale artystka jest przy tym skupiona na własnych problemach osobistych, głównie odwołując się do tradycji body-artu. Ten właśnie kierunek, obok konceptualizmu i pytań o naturę sztuki, okazał się decydujący dla jej twórczości.

16 stycznia, 2013

Demontaż Bownika w Poznaniu

Jeszcze tylko do końca tygodnia można obejrzeć w Poznaniu projekt „Demontaż” Bownika. Wystawa "Demontaż" to prezentacja najnowszego cyklu fotograficznego Bownika pod tym samym tytułem. Projektu moim zdaniem znakomitego. Bownik dokonuje demontażu (dekonstrukcji) roślin - łodygi są oddzielone od liści, płatki od szypułki – i zaraz po tym ponownie złożone i sfotografowane. Ślady dekonstrukcji (nitki, taśmy) widać na zdjęciach. Rośliny wracają do swoich znanych kształtów, ale te ślady dekonstrukcji pozostają jak blizny, przyciągają. To naruszone piękno kwiatów, roślin jest niesamowicie urzekające. Czy w styczniu można zobaczyć najlepszą wystawę w tym roku? Sprawdźcie sami.









zdjęcia dzięki uprzejmości Galerii Starter.

15 stycznia, 2013

Ręczna robota rowerowa już dzisiaj w Kwiaciarni grafiki w Warszawie




Zapraszamy na wernisaż  pierwszego sitodrukowego zina rowerowego do pracowni KWIACIARNI GRAFIKI. Dzisiejsza wystawa będzie opowieścią o powstaniu zina. Będą sita, kalki, farby, czyli artefakty które przysłużyły się do powstania zina. Będzie makieta matka. Będą wreszcie prace, które wypełniły zina. Tour de rower ZINE to publikacja wykonana w całości ręcznie w technice sitodruku na papierach recyklingowych, tzw. spadach drukarskich w nakładzie kilkudziesięciu egzemplarzy.

 
Wernisaż: 15 stycznia, godzina 20
Lokalizacja: Kwiaciarnia Grafiki, ul. Popiełuszki 19/21 lok.33, Warszawa

11 stycznia, 2013

Konrad Smoleński pokaże swoją pracę w polskim pawilonie na Biennale w Wenecji


Kolejna bardzo radosna wiadomość w tym tygodniu – Konrad Smoleński, Daniel Muzyczuk i Agnieszka Pindera wygrali konkurs na wystawę w polskim pawilonie podczas tegorocznego 55 La Biennale di Venezia/ , które rozpoczyna się 1 czerwca tego roku. Więcej można przeczytać w komunikacie Zachęty tutaj.
Daniel Muzyczuk i Agnieszka Pindera będą kuratorami wystawy Konrada Smoleńskiego „Everything Was Forever, Until IT Was No More” – wielowątkowej instalacji dźwiękowej, nawiązującej do wizji maszynowego, futurystycznego świata. Ogromne instalacje dźwiękowe będą wypełniały niemal całkowicie wielką przecież przestrzeń polskiego pawilonu w Wenecji, tworząc, jak chcą artysta i kuratorzy, poczucie klaustrofobii, napięcia i niepokoju”.
Bardzo się cieszymy z sukcesu Konrada tym bardziej, że przecież jest on jednym z artystów, z którym współpracowaliśmy przy projekcie ArtBazaar Records (wydaliśmy płytę Smoleński/Etamski „Niuniuni Gra na Psie” ABR 003) i mamy nadzieję jeszcze współpracować. Bardzo serdecznie gratulujemy artyście, kuratorom i reprezentującej Konrada galerii LeTo.

10 stycznia, 2013

Dorota Buczkowska i Przemek Dzienis w Lookout Gallery

18 stycznia (piątek) o godz. 19:00 Lookout Gallery zaprasza na wernisaż wystawy pt. If the person breathes too little, there is a danger, duetu artystycznego – Doroty Buczkowskiej i Przemka Dzienisa. Buczkowska jest artystką, która porusza się w takich obszarach, jak rzeźba, wideo czy instalacja w przestrzeni, Dzienis jest fotografem. Projekt, który pokaże Lookout Gallery to nieprezentowany dotąd cykl fotografii Dzienisa przedstawiający wykonane przez Buczkowską instalacje rzeźbiarskie. Zapraszamy i bardzo polecamy tę wystawę. Poniżej tekst kuratorski Jakuba Śwircza jaki towarzyszy temu projektowi. 
Spotkanie dwójki artystów to sytuacja szczególna. Zwłaszcza gdy pozostaje to ich decyzją, ich chęcią i potrzebą. Impulsem, a nie przychodzącą z zewnątrz propozycją. To spotkanie może zaowocować wyjątkową rozmową, w której granice postaci się zacierają, a ich wspólna praca nie daje się sprowadzić do sumy umiejętności. Nie może ona mieć jednego autora, zawsze pozostanie przynależna tej dwójce. Spotkanie Doroty Buczkowskiej i Przemka Dzienisa bez wątpienia należy do takich rzadkich zdarzeń, których efektem jest szereg działań zrealizowanych na przestrzeni ostatnich dwóch lat. If the person breathes too little, there is a danger stanowi jeden z przykładów takiego tarcia dwóch osobowości. Tarcie, w kontekście tej pracy jest pojęciem - kluczem, to w końcu w czasie tej czynności, pojawić się mogą resztki, drobiny czy odpryski. Tarcie pojawia się również jako siła zbieżna ze zniszczeniem. Z czasem, nawet najmniejsze tarcie pozostawia ślad. Odkrywa inną powierzchnię.



If the person breathes too little, there is a danger składają się z takich właśnie pozostałości - przedmiotów, których znaczenie tak jak i formę zatarł czas i niszcząca siła. Właściwie przywodzą one na myśl drobiny, próbki z jakiegoś odległego miejsca, fantastycznego krajobrazu planety, której nazwy nie znamy. Każdy z oglądanych wyimków ujęty zostaje z pomocą badawczej pęsety, podniesiony jak najbliżej oczu. W ten sposób staje się obiektem obdukcji, jak gdyby miał w tym ruchu przybliżenia, wglądu w strukturę, odzyskać swój sens, a nam pozwolić na poznanie miejsca, z którego pochodzi. Jednakże szybko zdać możemy sobie sprawę z tego, że jest to próba skazana na założoną z góry porażkę. Za dużo w niej wzniosłej energii, gestu odwracającego hierarchię władzy. Te nieznane przedmioty emanują światłem, lewitują w próżni, której nie możemy przebyć. A gest (dostrzeżony już wcześniej przez Martę Lisok), w którym artyści schodzą na czworaka, zmieniając porządek z wertykalnego na horyzontalny, by wyszukiwać w ziemi tych pozostałości, nie przynosi im oczekiwanej wiedzy. Nie mamy więc do czynienia z pracą archeologów. Buczkowska i Dzienis nie rekonstruują przeszłości, sensu tych przedmiotów, nie chcą nazwać ziemi, w którą wtula się w jednej z prac artystka. Ta wspomniana energia i światło bijące z odkrytych przedmiotów, nasuwa nowe skojarzenia z artefaktami lub skarlałymi relikwiami niewiadomego pochodzenia.
W tym właśnie oglądzie odkrywa się splot doświadczeń Buczkowskiej i Dzienisa. Widać, że zamiast nazywać przedmioty, pozostają one, jak zwykle ma to miejsce u artystki, obdarzone zaufaniem lub raczej niemą zgodą na to, by poddawały się dotykającym je siłom – erozji, rozpadowi, powolnemu przemijaniu, zacieraniu, czy obrotowi. Przedmioty są więc tym, czym mogą być. Nie stanowią zakończonej formy. Utrwalone przez Dzienisa jako fotografie nie tracą nic z niewymuszonego rzeźbiarskiego charakteru, odkrywają swoją fakturę, a nawet poczucie masy. Zyskują jednak również coś dodatkowego - reakcję na światło - w konsekwencji nazwać może je właśnie relikwiami.


Poprzez fotograficzną obecność tych niezidentyfikowanych obiektów, które stanowią większość If the person breathes too little, there is a danger udaje się je ocalić przed ostateczną destrukcją. Patrząc na jedną z tych zachowanych drobin, piramidalną strukturę, wykonaną z pobielałej tkaniny, czuć, że jest to tylko moment, kształt przejściowy, który ulegnie zmianie, a wreszcie przestanie istnieć.

Wspomniany już wcześniej gest wtulenia w ziemię dopełnia opisanego odwrócenia porządku. W końcu nie człowiek jest tu bohaterem, a przedmioty poddane nieznanym siłom tarcia. Sfotografowane w szerokim planie, umieszczone centralnie ciało jeszcze trochę widoczne bielą skóry, już trochę niknie czernią skał, jak gdyby przytłoczone, próbowało się z nimi zjednoczyć. Gest ten może stać się zobrazowaniem konsekwencji kryjących się w samym tytule pracy Buczkowskiej i Dzienisa. Ciało odcięte od powietrza, przestaje żyć. Upada, zmuszone ulec zewnętrznym siłom.

Ta obca planeta, na którą zabierają nas Dorota Buczkowska i Przemek Dzienis jest bez wątpienia widokiem po człowieku. Przywodzi to na myśl ostatnią pracę Jeda Martina - artysty nieistniejącego, opisanego przez Michela Houellebecqa. Jego cykl skondensowanych fotografii był obrazem triumfu roślin nad cywilizacją. W pracach Buczkowskiej i Dzienisa ten triumf przypada raczej drobinom, fragmentom, ale jednak przedmiotom.

Zdjęcia dzięki uprzejmości artysty.

09 stycznia, 2013

Wystawa, której nie było. In memoriam Piotra Szuberta - Krzysztof Bednarski

Mija rok od śmierci dr. Piotra Szuberta, historyka sztuki, wykładowcy Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, wieloletniego dyrektora Muzeum im. Xawerego Dunikowskiego w Królikarni, Oddziału Muzeum Narodowego w Warszawie. Środowisko artystyczne straciło wybitnego pedagoga i historyka rzeźby, a także niezwykle ciepłego i skromnego człowieka.


Z inicjatywy Krzysztofa M. Bednarskiego, artysty i wieloletniego przyjaciela Piotra Szuberta, powstała wystawa i publikacja poświęcone Jego pamięci. Wystawa, której nie było. In memoriam Piotra Szuberta – Krzysztof Bednarski jest projektem osobistym, odwołującym się do wspólnych rozmów, doświadczeń, historii. Przyjacielskim gestem, w wyjątkowy sposób przywołującym wspomnienie o bliskim. Nazwa projektu nawiązuje do planowanej we Wrocławiu, jesienią 2012 wystawy prac Bednarskiego. Tekst do katalogu miał napisać Szubert, który od wielu lat traktował twórczość Bednarskiego jako punkt odniesienia dla swoich rozważań o sztuce. Niestety, do realizacji wspólnego projektu nigdy nie doszło. W intencji Krzysztofa M. Bednarskiego obecny pokaz ma być symbolicznym dopełnieniem tamtych zamierzeń. Zamknięciem wieloletniej rozmowy.

Kuratorka: Katarzyna Urbańska
Tekst - materiały prasowe

Otwarcie 15 stycznia 2013 g. 18
Salon Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie

Wystawa czynna do 20 stycznia 2013 ( wt – pt 12- 18, sob – nd 11 – 16)

08 stycznia, 2013

Historyczne wydarzenie - już wkrótce otwarcie Galerii Sztuki XX i XXI wieku w Muzeum Narodowym w Warszawie


Ciężko w to uwierzyć, ale to prawda. W Warszawie, stolicy prawie 40-milionowego kraju, członka Unii Europejskiej, dwudziestej którejś gospodarki świata, nie ma stałej kolekcji sztuki nowoczesnej. Na szczęście jeszcze w styczniu to się zmieni. Otóż 18 stycznia warszawskie Muzeum Narodowe otworzy stałą Galerię Sztuki XX i XXI wieku. Znajdą się w niej prace od początku XX wieku aż do dzieł stworzonych w ubiegłym roku.
Jak piszą twórcy Galerii „nie będzie to jednak, jak dotychczas praktykowano, wystawa obrazów i rzeźb nazwana galerią sztuki. Znajdują się tutaj liczne grafiki i rysunki z lat 20. i 30., dzieła filmowe polskiej awangardy, fotografie, fotomontaże. O odmienności Galerii stanowią nowe nabytki: zapisy akcji artystycznych i performance’ów z ostatniego czterdziestolecia, prezentacja twórczości tzw. kultury niezależnej lat 80. oraz wybór prac powstałych już w III Rzeczypospolitej, będących zalążkiem kolejnego rozdziału kolekcji sztuki Muzeum Narodowego w Warszawie.”
To już kolejny krok, nowego kierownictwa Muzeum Narodowego z Agnieszką Morawińską i Piotrem Rypsonem na czele. Krok powodujący, że z „zakurzonego” muzeum, MNW ma szansę stać się nowoczesną placówką na europejskim poziomie. Bardzo jesteśmy ciekawi zawartości Galerii Sztuki XX i XXI wieku, bo przecież, nie ukrywajmy, stałe kolekcje muzealne tworzą również kanony w świecie sztuki, jak również na rynku sztuki. Czy ta nietypowość Galerii ma szansę również wpłynąć na zmianę konserwatywnego nastawienia polskich kolekcjonerów do wszystkiego co nie jest malarstwem? Zobaczymy i z niecierpliwością czekamy na pokaz w Muzeum Narodowym. Otwarcie w piątek 18 stycznia o godzinie 18, a już dzień później, 19 stycznia Galeria Sztuki XX i XXI wieku będzie otwarta dla szerokiej publiczności. Mamy nadzieję, że stanie się ona punktem obowiązkowym wyjazdów do Warszawy oraz będzie żyła i zmieniała się z każdym rokiem.

04 stycznia, 2013

Samoorganizacja w BWA Warszawa

W nowym roku BWA Warszawa inauguruje nowy cykl - „Samoorganizacja”. Będzie to seria wystaw prezentujących najciekawsze artystyczne przedsięwzięcia o charakterze DIY (zrób to sam)– z Polski i nie tylko. W pierwszej edycji: młodzi artyści z Poznania. W listopadzie ubiegłego roku pokazali swe prace na dwudniowej wystawie „Nie własność”. Zorganizowali ją sami, w poznańskiej kamienicy, w której mieszkali podczas studiów. Tamta wystawa krążyła wokół idei domu, przynależności, poczucia bezpieczeństwa. Ta pokazuje twórców, którzy wchodzą w świat. Są młodzi, więc pewni siebie, ale również „pewni” w innym znaczeniu.


„Pewni”, czyli „jacyś”, jeszcze nie do końca zdefiniowani, określeni. Stąd „pewność” w tytule.

Artyści: Justyna Kisielewska, Tomasz Koszewnik, Magda Łazarczyk, Mateusz Sadowski, Łukasz Sosiński, Jan Szewczyk.

Wernisaż: 5 stycznia, 19.00, BWA Warszawa, ul. Jakubowska 16.

Wystawa czynna do 19 stycznia.

02 stycznia, 2013

"Anatomia samolotu" Włodzimierza Pawlaka wydarzeniem 2012 roku według czytelników ArtBazaar

Już w sierpniu przy okazji otwarcia wystawy „Anatomia samolotu” Włodzimierza Pawlaka w warszawskiej Propagandzie pisaliśmy, że to będzie jeden z kandydatów do wystawy roku. Okazało się, że w naszej zabawie ta wystawa zwyciężyła (69 głosów), pokonując wystawę w MoMA Aliny Szapocznikow (55 głosów). Spodziewaliśmy się, że to właśnie „Sculpture Undone” – pierwsza wystawa polskiej artystki/artysty w „świątyni” sztuki nowoczesnej wygra nasz ranking, ale okazało się, że fani Włodzimierza Pawlaka byli bardziej zdyscyplinowani. Również fani galerii Czułość wykazali się dużą mobilizacją i dzięki temu wystawa Janka Zamoyskiego zajęła w naszym rankingu trzecie miejsce z 54 głosami.
Dalej za podium mobilizacja była już dużo mniejsza. Czwarte miejsce zajęła (z 38 głosami) seria wystaw w krakowskim Muzeum Narodowym pokazująca twórczość gigantów polskiej sztuki nowoczesnej – Andrzeja Wróblewskiego,Wojciecha Fangora i Jerzego Lewczyńskiego. Dalej uplasowało się smutne wydarzenie (a raczej seria wydarzeń) – zamieszanie wokół siedziby warszawskiego MSN. Już wiadomo, że Christian Kerez nie zaprojektuje nowej siedziby tego muzeum, nie wiadomo też, czy muzeum będzie mogło zostać w tymczasowej siedzibie w pawilonie Emilia. Ważne jest, że zespół muzeum dalej robi swoją robotę i buduje prestiż tej instytucji, nawet bez spektakularnej siedziby. Mamy nadzieję, że na to również głosowały 34 osoby.

Dalej, z 29 głosami znalazły się dwie artystki nominowane w ubiegłym roku do prestiżowych międzynarodowych nagród. Ani Agnieszka Polska ani Monika Sosnowska ostatecznie tych nagród nie zdobyły, ale sam fakt nominacji stanowi duże wyróżnienie dla nich samych i polskiej sztuki.

Ubiegły rok też był rokiem udanych prezentacji dorobku niedocenianych klasyków (nie boję się użyć tego słowa) polskiej awangardy – Józefa Robakowskiego i Leszka Knaflewskiego. To wydarzenie zdobyło 24 głosy. Na następnym miejscu znalazła się pozycja, która pewnie za kilka (kilkanaście?) lat również będzie klasyką – książka „Decydujący moment” Adama Mazura. Oddano na nią 20 głosów. Tylko o jedne głos mniej zdobyła wystawa Anety Grzeszykowskiej i Jana Smagi w warszawskim Rastrze. I na koniec, wystawy Mirosława Bałki i Piotra Uklańskiego z 16 głosami. Część osób sceptycznie wypowiadała się w kwestii naszego zestawienia tych dwóch różnych przecież wystaw. Ale my uznaliśmy za wydarzenie nie tylko same wystawy, ale także fakt, że artyści praktycznie nieobecni w Polsce, a bardzo znani na świecie wrócili w ubiegłym roku również do polskiej publiczności. Być może to nasze zestawienie spowodowało, że te wystawy otrzymały tylko 16 głosów.

Łącznie oddano 218 głosów. Wszystkim bardzo na nie dziękujemy i zapraszamy do naszej zabawy za rok.

Wystawa Włodzimierza Pawlaka w Propagandzie – 69 głosów
Sculpture Undone” Aliny Szapocznikow – 55 głosów
“Czułość” Janka Zamojskiego w Czułości – 54 głosy
Wystawy Fangora, Lewczyńskiego i Wróblewskiego w Muzeum Narodowym w Krakowie – 38 głosów
Zamieszanie i skandale wokół siedziby MSN – 34 głosy
Polskie nominacje do międzynarodowych nagród: Agnieszki Polskiej do Future Generation Prize i Moniki Sosnowskiej do Hugo Boss Prize – 29 głosów
Klasycy awangardy(Knaflewski, Robakowski) na nowo odkryci – 24 głosy
Książka „Decydujący moment” Adama Mazura – 20 głosów
Wystawa duetu Grzeszykowska/Smaga w Rastrze – 19 głosów
Powrót wielkich nieobecnych (Bałka, Uklański) – 16 głosów