28 lutego, 2013

Robakowski Now już w jutro w galerii lokal_transfer

Jest taki film Józefa Robakowskiego, w którym artysta z wielkim zaangażowaniem i dziecinnym wręcz przejęciem recytuje znany nam wszystkim doskonale wierszyk z elementarza „Kto Ty jesteś? Polak mały! Jaki znak Twój? Orzeł biały!”. Film ten, naszym zdaniem, oddaje całą istotę twórczości tego artysty. Z jednej strony wielki dystans do wielkich idei, napuszonych słów i  próba rozbicia tego nadęcia humorem. Ale z drugiej strony pojawia się pytanie – może to „na poważnie”? Może to dziecięce zaangażowanie artysty jest prawdziwe? Może tak powinniśmy przeżywać sztukę? Tę wielką, przed duże „S” i tę mniejszą, zaczynającą się o „s” małego.


To dla nas bardzo ważny projekt. „Tribute to Robakowski”, bo o tym mowa – to z jednej strony nasz „trybut” wobec sztuki jednej z największych żyjących osobowości polskiej sztuki. Twórcy awangardowego, ale, tak jak pisaliśmy, posiłkującego się obficie humorem. Dodatkowo, i o tym nie zapominamy, Józef Robakowski to wybitny nauczyciel, który w Łódzkiej Szkole Filmowej wychował wielu artystów i dla wielu jest niekwestionowanym autorytetem. To jedna strona naszego projektu.


Ale jest też drugi ważny element . Po prostu bardzo lubimy i szanujemy Józefa Robakowskiego jako człowieka. Wielokrotnie był dla nas przewodnikiem po polskiej sztuce ostatnich dekad. Pokazywał, że za każdą pracą stoi ciekawa historia, a w każdej historii jest jeszcze fragment artystycznego życia, o którym powinniśmy wiedzieć i pamiętać. Ten element trybutu i nasza radość z możliwości zrealizowania tego projektu jest dla nas bardzo ważna.


Myślimy, że podobnie było dla artystek i artystów, których zaprosiliśmy do naszego projektu. Oprócz samego ciężaru pracy odniesienia się do ikony polskiej sztuki, mieli oni dodatkowy emocjonalny wysiłek zmierzenia się z osobowością Józefa Robakowskiego.


Billy Gallery, Bownik, Przemek Dzienis, Irena Kalicka, Leszek Knaflewski, Anna Orłowska, Karol Radziszewski, Mateusz Szczypiński i Rafał Wilk, często znają osobiście Józefa Robakowskiego. Dla dużej części z nich jest autorytetm w świecie sztuki i osobą, którą można prosić o pomoc.


Najlepiej oddaje to projekt Bownika, który spotkał się z Józefem Robakowskim w 1995 roku.  Z Józefem Robakowskim spotkałem się tylko raz. Przed maturą. Po pierwszych, intuicyjnych doświadczeniach z własną sztuką, odkryłem potrzebę skonfrontowania swoich prac z zawodowcem, a ponieważ znałem tylko jedno nazwisko współczesnego artysty, wybrałem bez zażenowania z książki telefonicznej numer do Robakowskiego i poprosiłem o spotkanie. Zgodził się, co wtedy wydawało mi się oczywiste. Pojechałem PEKAESEM do Łodzi. Robakowski przyjął mnie w swoim mieszkaniu w bloku i dokładnie obejrzał prace, które przywiozłem. Zatrzymał się na  przefotografowanych kompozycjach z podgrzewanej na żarówce kalki kopiującej. Wtedy otworzył szufladę i wyciągnął z niej arkusz papieru fotograficznego, na którym robił eksperymenty  kolorową chemią. Były bardzo abstrakcyjne, tak jak moje. Było to w 1995 roku. W 2013 roku postanowiłem przywołać  i zrekonstruować  ten obraz z pamięci.”


W projekcie bierze udział także obecna studentka Józefa Robakowskiego, Irena Kalicka. Profesor Robakowski zaprosił ją do udziału w kuratorowanej przez siebie wystawie „Brzuch Atlasa” w łódzkim Atlasie Sztuki dwa lata temu. „Zajęcia oraz współpraca z Profesorem są bardzo cennym doświadczeniem ze Szkoły Filmowej. Prace, które zaprezentuję noszą tytuł "limpopo". Zanim wykonałam te fotografie zaczęłam realizować kilka innych pomysłów, wszystkie były próbą nawiązania do twórczości Józefa Robakowskiego, interpretacją, trawestacją, dialogiem. Podczas pracy nad zdjęciami miałam poczucie, że to co robię jest trochę na siłę, to nigdy nie wróży nic dobrego. Ostatecznie jeśli do czegoś się odnosiłam to nie do twórczości a raczej do kilku cennych uwag, które usłyszałam w czasie wykładów. Tak powstało "limpopo". Kiedy robię zdjęcia bardzo ważne jest dla mnie to żeby niczego sobie nie narzucać. Najczęściej fotografuję u siebie w mieszkaniu . Pracuję z przyjaciółmi, w przypadku "limpopo" z ich kotami lub krokodylami. Aparat, którego używam, mieści się w kieszeni, nie dźwigam ze sobą statywu czy lamp studyjnych. W Szkole Filmowej dla wielu profesorów taka postawa była nie do przyjęcia. W pracowni Profesora Robakowskiego moje prace zostały docenione za humor czy gest. Warsztat i rozwiązania formalne były na dalszym planie. Było to dla mnie budujące i przełomowe zdarzenie w czasie studiów.”

Leszek Knaflewski przygotował pracę na materiale zatytułowaną „Kamuflaż energetyczny wzór J.R.mundur taktyczny WP”. „Od pierwszego momentu, gdy trafiłem na Kąty energetyczne Józefa Robakowskiego moje skojarzenia wracały w stronę lat sześćdziesiątych, kiedy to mieszkałem blisko koszar wojskowych. Ten specyficzny układ graficzny najwyraźniej przypominał mi kłębowisko żołnierzy ludowego wojska polskiego ubranych w mundury drelichowe z nadrukiem w tzw. deszczyk. Ten układ rozrzuconych kresek to dla mnie niezłożone kąty Robakowskiego. W swojej realizacji zadrukowałem kątami energetycznymi od spodu materiał używany do szycia mundurów Wojska polskiego. W ten sposób fragment materiału z polską flagą w wersji taktycznej (oliwkowo-czarna) odwołuję się do całego munduru i do sytuacji, w której nosiciel ubrania jest zamaskowany i chroniony”.

 





Karol Radziszewski przygotował fotografię "Dotknięcie Józefa". Przez ekran dotykam Józefa Robakowskiego, który dotyka, również przez ekran, przyjaciela leżącego na torsie swego partnera. Następuje intymny przekaz energetyczny”.

Przemek Dzienis przygotował zdjęcie nawiązujące do prac „energetycznych” Józefa Robakowskiego. „Jedyne, w co wierzę w życiu, to w energię i w jej ciągłą wymianę. Kiedy spotkałem się z pracami prof. Józefa Robakowskiego, spotkałem energię, która zapoczątkowała u mnie bardzo specyficzne myślenie o sztuce, przekazie i medium tego przekazu. Dlatego uważam, że skonfrontowanie się z jego twórczością było procesem koniecznymi bardzo dla mnie ważnym i co najważniejsze – przyjemnym.”


Rafał Wilk na wystawie pokaże 8-minutowe wideo „Czarna dziura ( ostatnia akcja dynamiczna)”, nawiązujące do „Moich wideomasochizmów” Józefa Robakowskiego. „Jest to znaleziony i zmontowany zapis dokamerowego performance anonimowego artysty. Podczas niego dochodzi do brutalnych eksperymentów i samookaleczeń”.


Anna Orłowska przygotowała fotografię krzesła nie rzucającego cień na ścianę. „Prace Józefa Robakowskiego często kojarzą mi się z rysunkami dziecięcymi albo z malowidłami z pradawnych jaskiń. Kiedy wymyślono film i fotografię - sztuka miała już swoją potężną historię. Rysunek czy rzeźba przeszły powolną ewolucję, a tymczasem nowe medium od razu musiało sprostać wymaganiom sztuki - wielkiej literaturze i malarstwu. Robakowski z niesamowitą energią i świeżością dokopuje się do podstaw, tworzy brakujący elementarz medium, które wybrał. W swoich fotografiach często mierzy się z samą fotografią.Jego prace są jak tezy, czasem zupełnie podstawowe i suche, bez zbędnych znaczeń. Stwierdza fakty: fotografia jest płaska, istnieje głębia ostrości i czas naświetlania. Moja praca stwierdza taki fakt: sfotografowany przedmiot nie rzuca cienia.”

W „Tribute to Robakowski” bierze też udział „Billy Gallery”, działająca w przestrzeni internetowej. „Wspólna praca Tymka Borowskiego i Jasia Domicza (wyprodukowana pod szyldem Billy Gallery) składa się z 2 elementów - zestawu 30 wydruków zawierających unikatowe Personal Identification Codes oraz strony internetowej. Nabywcy teczki będą mogli (korzystając z kodów) zalogować się do dzieła sztuki na wspomnianej stronie www. Strona zostanie uruchomiona w dniu wernisażu projektu”.



ROBAKOWSKI NOW!
piątek, 1 marca, godz. 19.00
lokal_30 / lokal_transfer
ul. Wilcza 29a/12

Śniadanie z artystami

sobota, 2 marca, godz. 12.00-14.00

Na zdjęciach odpowiednio prace: Ani Orłowskiej, Mateusza Szczypińskiego, Karola Radziszewskiego, Leszka Knaflewskiego, Ireny Kalickiej, Rafała WIlka, Przemka Dzienisa i Bownika.

27 lutego, 2013

Jak bezrobotna dziewczyna może sobie pozwolić na pracę Igora Przybylskiego?

To już trzeci projekt z serii „Jak bezrobotna dziewczyna może sobie pozwolić na pracę…” Tym razem Katarzyna Nalezińska „zafundowała” sobie pracę Igora Przybylskiego. Tekst i zdjęcia poniżej autorki.

Nie byli prawdziwymi podróżnikami, bo wyjeżdżali po to, żeby wrócić. A wracali z ulgą, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Wracali, żeby zebrać z komody stosy listów i rachunków. Zrobić wielkie pranie. Ziewających ukradkiem przyjaciół zanudzić na śmierć pokazywaniem zdjęć. To my w Carcassonne. A tu żona, w tle Akropol.


Punktem wyjścia do wystawy jest cytat z książki Olgi Tokarczuk „Bieguni”. Sama wystawa staje się wystawą o biegunach. Po jednej stronie staje Igor Przybylski, daleko po drugiej stronie ja. Igor wyrusza w podróż po to by być w podróży, ja wyjeżdżam tylko po to, żeby wrócić.


 „Kierunek Rzeszów” to obraz przedstawiający tablicę informacyjną z dworca głównego w Tarnowie. Został przygotowany specjalnie na indywidualną wystawę Igora w BWA[1]. Siedziba galerii znajduje się na dworcu, dlatego pokaz prac Igora był wydarciem przestrzeni, która ucieka spod jego kurateli. Był przywróceniem porządku.

 

Patrzę na ten obraz wiszący teraz w mojej galerii i wracają do mnie wszystkie moje lęki i obawy. Czuję, że czekam. I że się denerwuje. Że mam przy sobie za ciężką walizkę. Jestem tą dziewczyną z piosenki Andrzej Zauchy, która ma swój Paryż z pocztówek, cały świat z pocztówek. Cierpię na lęk przed podróżą, na lęk przed czekaniem na środki komunikacji. Świadectwem mojej odwagi są zdjęcia z podróży. Wszystkie starannie podpisane. Miejsce, miesiąc, rok. Francja, Bretania, sierpień 2009, cmentarzysko statków w Camaret-sur-Mer. A tu Nadrenia, kwiecień 2009, brama do dawnego klasztoru w Lorsch. Wiem, że nie jestem prawdziwym podróżnikiem, bo wyjeżdżam tylko po to, żeby wrócić. Przyjdź do mnie, pokażę Ci zdjęcia z wakacji. Pokażę Ci ile razy pokonywałam siebie wchodząc do pociągu.





[1] Chodzi o wystawę „Live Show”, 14.06.- 22.07.2012, BWA Tarnów.

26 lutego, 2013

„Zwiastuny Dojrzałości” Kamila Strudzińskiego w CK Zamek w Poznaniu

Zapraszamy na relację z wystawy Kamila którą do końca tygodnia można zobaczyć w CK Zamek w Poznaniu.







zdjęcia dzięki uprzejmości artysty

25 lutego, 2013

Janusz Łukowicz w Starterze

W najbliższą sobotę  2 marca o godzinie 19.00 zapraszamy na wystawę Janusza Łukowicza w galerii Starter. „Kosmogonia“ jest wystawą monograficzną, retrospektywną i traktuje o genesis artystycznego Wszechświata. W pierwszej części wystawy zaprezentowane zostaną starsze prace Janusza Łukowicza, m.in.: ying-yang – niewielka kulka wykonana z plasteliny, kolaż przedstawiający gwieździste niebo wykonane z wyciętych z gazet gwiazdek przyznawanych przez recenzentów prasowych czy rentgenowskie zdjęcie jajka-niespodzianki.
Premierową odsłonę będzie miała, przygotowana specjalnie z myślą o wystawie, spektakularna rekonstrukcja szkieletu dinozaura (o wysokości ok. 3 metrów). Instalacja zbudowana jest z ponad stu prasowanych kości dla psów, od niewielkich o wielkości od 5 cm - przeznaczonych dla piesków z kokardką, noszonych w torebkach na ramieniu - do dużych przysmaków o wielkości 30 cm, idealnych dla mocnego uścisku szczęk rottweilerów.

Janusz Łukowicz

Kosmogonia
Wernisaż: 02.03.2013, godz.: 19.00
Wystawa czynna do 02.04.2012

Galeria Starter, ul. Gen. Andersa 13, 00-159 Warszawa

22 lutego, 2013

Top 25 czyli najwybitniejsze polskie okładki komiksowe (część 3)

15. Kapitan Żbik – Ryzyko 2 – Zbigniew Sobala

 W momencie ukazania się pod koniec lat 60tych, ta okładka musiała poruszać wyobraźnie niejednego dziecka. Doczekaliśmy się polskiego komiksu kryminalnego. W stylu bardziej przypomina ilustrację znaną chociażby z okładek Gierowskiego (np – "Księgi Urwisów" Niziurskiego) niż to w jaki sposób w tym czasie rysowana komiksy na świecie ale ma to swój taki nostalgiczny chandlerowski (noir) urok.



14. Tytus, Romek i Atomek – Księga pierwsza – Henryk Chmielewski


Jeden z najważniejszych polskich komiksów, być może najważniejsza okładka w historii polskiego komiksu. Jednak zbyt zachowawcza jak na to do czego później przyzwyczaił nas artysta. Papcio Chmiel narysował kilka lepszych. Są w pierwszej dziesiątce.


13. Thorgal – Wyspa Lodowych – Grzegorz Rosinski



Grzegorz Rosiński wprowadził nową jakość w polskim komiksie. Jego thorgalowskie okładki bardziej przypominają płótna niż okładki, artysta wypracował swój własny styl opowieści graficznej za co pokochała go cała Europa. Bardzo efektowna wikingowska okladka.


12. Kapitan Żbik – Czarna Nefretete - Grzegorz Rosiński


Ponownie Rosiński, ale z jakże inną okładką. Trochę w stylu plakatów do niezliczonej ilości przygodowych produkcji filmowych klasy B i C jakie w latach 60tych powstawały na Zachodzie i dotyczyły przygód w Afryce czy starożytnym Egipcie.


11. Kapitan Kloss – Akcja Liść dębu – Mieczysław Wiśniewski


Dla wielu z nas komiksy to powrót do czasów dzieciństwa i emocji, jakie towarzyszyło oglądaniu historii obrazkowych. Te związane z Kapitanem Klossem są nadal silne u wielu z nas. Tu bajeczna okładka z Kloseem w okularach motocyklowych, w tle polskie czołgi przekraczają kluczową przeprawę na rzece. Kloss w tym mundurze miał zawsze magiczny urok. Mieczysław Wiśniewski potrafił świetnie to pokazać.


Zapraszamy za tydzień na ciąg dalszy.

20 lutego, 2013

Robakowski Now - wspólny projekt ArtBazaar oraz galerii lokal_30

Już za tydzień i dwa dni – w piątek 1 marca o godzinie 19 w galerii lokal_30 w Warszawie odbędzie się wernisaż projektu „ROBAKOWSKI NOW!” – na który składać się będą dwie wystawy: „Tribute to Robakowski” oraz „Józef Robakowski, fotografia konceptualna”. Ten projekt poświęcony Józefowi Robakowskiemu, jednemu z najwybitniejszych żyjących polskich artystów to efekt współpracy ArtBazaar oraz Agnieszki Rayzacher.

„Tribute to Robakowski” przygotowaliśmy wraz z artystami zaproszonymi do projektu. Są to Billy Gallery, Bownik, Przemek Dzienis, Irena Kalicka, Leszek Knaflewski, Anna Orłowska, Karol Radziszewski, Mateusz Szczypiński i Rafał Wilk. Każde z artystek i artystów przygotowało prace odnoszące się do twórczości Józefa Robakowskiego. Prace te będzie można zobaczyć na wystawie, jak również stać się ich właścicielem – składają się one bowiem na teczkę „Tribute to Robakowski”, która będzie do kupienia w 30 egzemplarzach.


To dla nas bardzo ważny projekt. „Tribute to Robakowski” to z jednej strony nasz „trybut” wobec sztuki jednej z największych żyjących osobowości polskiej sztuki. Ale jest też drugi ważny element naszego projektu. Po prostu bardzo lubimy i szanujemy Józefa Robakowskiego jako człowieka.

Jednak tym razem wystawa prac z projektu to nie wszystko. Artyści będą mieli szansę bezpośrednio skonfrontować się z twórczością Józefa Robakowskiego. Cześć obszernych pomieszczeń galerii lokal_30 zajmie wystawa Józefa Robakowskiego. Będzie to wystawa fotografii, ze szczególnym naciskiem na fotografię konceptualną artysty – wybór prac nie pokazywanych jeszcze nigdy w Warszawie.

 

„lokal_30 współpracuje z Józefem Robakowskim od początku swojego istnienia. Jego pierwsza wystawa („Zwykli Niemcy”) w naszej galerii na Foksal odbyła się wiosną 2006, następna „ATTENTION. LIGHT!” miała miejsce w naszej siedzibie w Londynie. Długo czekaliśmy na kolejny pokaz prac artysty w Warszawie i cieszymy się bardzo, że będzie to prezentacja jego szczególnie ważnej fotografii konceptualnej” – mówi kuratorka i właścicielka lokalu_30, Agnieszka Rayzacher.

 

To  już piąty projekt ArtBazaar, po „Tribute to Wróblewski”, „Nowa fala popierdala”, „Tribute to Krasiński” i „Tribute to Fangor”, w których polscy artyści odnoszą się do twórczości osób będących „kamieniami milowymi” polskiej sztuki drugiej połowy XX wieku. Efektem działań jest zawsze wystawa oraz limitowana edycja teczek z pracami artystów biorących udział w projekcie. Dzięki temu ostatniemu elementowi projekty ArtBazaar trafiają do kolekcjonerów, którzy często żyją później z tymi pracami na co dzień. Stosunkowo niska cena teczek ma też zachęcić do kolekcjonowania polskiej młodej sztuki.

 
Wernisaż 1 marca (piątek), godzina 19.00 w galerii lokal_transfer / lokal_30, ulica Wilcza 29A/12, Warszawa. Wystawa potrwa do 15 maja. Wystawie towarzyszy specjalna edycja 30 teczek z pracami wszystkich artystów biorących udział w projekcie. 


Zapraszamy też na śniadanie z Artystami: sobota, 2 marca 2013, godz. 12.00-14.00
Na zdjęciach odpowiednio prace Bownika, Przemka Dzienisa, Leszka Knaflewskiego, Mateusza Szczypińskiego i Ireny Kalickiej.

17 lutego, 2013

Polska scena muzyczna na okładkach kaset - część 5

Kontynuujemy naszą prezentację okładek kaset magnetofonowych z drugiego obiegu polskiej sceny alternatywnej z lat 80tych i początku 90tych. Okładek tworzonych przez anonimowych artystów, twórców, właścicieli i współpracowników „niezależnych” wytwórni muzycznych. Te „niezależne” wytwórnie takie jak PZPR Tapes, Red Culture, Atomowy Poranek nad PRL to wszystko to co się działo poza państwowym (np. Tonpress, Wifon) czy prywatnym (np. polonijne firmy Arston czy Polton) rynkiem wydawniczym. Można by je określić jako niezależne, podziemne, drugoobiegowe czy nielegalne wydawnictwa. Prowadzone przez jedną, czy też kilka osób. Od strony muzycznej były to nagrania z koncertów czy prób nagrywane na domowych magnetofonach kasetowych, często bardzo kiepskiej jakości, dystrybuowane podczas koncertów czy poprzez grupy znajomych. Jedynym nośnikiem muzycznym była wtedy kaseta magnetofonowa. Ciąg dalszy już wkrótce.


Absurd (wydawca Red Culture), technika własna



Agonia (wydawca Red Culture), technika własna



Armia (wydawca Red Culture), technika własna



Armia (wydawca Red Culture), technika własna



 Armia (wydawca PZPR Tapes), technika własna


 
Armia (wydawca Red Culture), technika własna




Atomowy Poranek (wydawca Red Culture), technika własna




Aya RL(wydawca Old Punk Tapes), technika własna



Babagaga (wydawca Red Culture), technika własna



B.A.S (wydawca Red Culture), technika własna




Bexa Lala (wydawca Red Culture), technika własna



Wszystkie zdjęcia ArtBazaar na podstawie oryginałów matryc, kolekcja prywatna.

15 lutego, 2013

Top 25 czyli najwybitniejsze polskie okładki komiksowe (część 2)

20. Rozmówki polsko-angielskie - Agata Wawryniuk


Jedno z największych objawień ubiegłego roku. Znakomity debiut ze świetną, współczesną polską powieścią graficzną. Zrobiony po godzinach, fajnie narysowany, znakomicie się czyta i ogląda. Obowiązkowy na półce obok Wilhelma Sasnala (Życie codzienne w Polsce) oraz Śledzia (Na szybko spisane). Z tych książek nasze wnuki będą się uczyć o współczesnej nam Polsce.

 19. Likwidator na Ukrainie 1920 – Ryszard Dąbrowski


Jest tu na okładce wszystko co najlepsze w komiksie przygodowo- wojennym – główny bohater, akcja, strzelanina, ogień wystrzałów i czarna bandera z trupią czaszką. A w środku bardzo dobry komiks przygodowy i kilka wybitnych planszy.

  18. Lądowanie w Andach – Bogusław Polch

Cała seria miała świetne okładki. Wybrałem tę pierwszą. Jedyny feler to zdjęcie Danikena w lewym dolnym rogu. Kiedy ukazała się po raz pierwszy rozpalała umysły współczesnych nastolatków podróżami w przestrzeni kosmicznej i stworzonymi przez Polcha wizjami z kosmosu.

 17. Wilq – wydanie zbiorcze, tom 1 - Bartosz i Tomasz Minkiewiczowie


Tę okładkę koniecznie trzeba rozłożyć, aby docenić całe jej piękno. Wszystko co najlepsze w Wilq jest tutaj – luzik i rock’n’roll, akcja, libacja, rozpierducha, inwazja potworów, impreza na dachu, trochę obsceniczności a wśród tego wszyscy bohaterowie i nadlatujący Wilq. Czy może być lepiej? Może, jak zaczniecie rozszyfrowywać różne popkulturowe smaczki jakie Bartek Minkiewicz poukrywał w tej (jak i innych okładkach) tu np. koncert na dachu.

 16. Kajko i Kokosz – Szranki i Konkury część 2 - Janusz Christa

Jedna z dwóch okładek, jakie Christa narysował do tej serii przygód. Co wyjątkowe to że kolor i kreska jest na tej samej planszy co sprawia że w oryginale okładka ta wibruje kolorami i tętni życiem. Na planszy, na pierwszym planie mamy głównych bohaterów i fragment łodzi piratów, w tle trójkąt miłosny, jaki zawiązał się w tej historii. Bardzo efektowne zebranie i przedstawienie całej treści komiksu na jednej okładce.

 Zapraszamy za tydzień na ciąg dalszy.

14 lutego, 2013

„Wrócił mi ten entuzjazm i wiara, którą miałem” o nowej warszawskiej galerii rozmawiamy z Dawidem Radziszewskim

Galeria Pies została w Poznaniu czy też w nowej formule jako Dawid Radziszewski Gallery pojawia się w Warszawie?

Galeria Pies zostaje w Poznaniu choć jej los nie jest do końca jasny. Być może jeszcze tam wrócę, w tej czy innej formie wrócę, choć wolałbym galerię komuś przekazać, zobaczymy. To jest dość trudne zgasić światło, to jednak 8 lat mojego życia. Być może jednak misja tej galerii się wypełniła. Jakiś czas temu, niemal w niezauważony sposób, zniknęła galeria ON, która swego czasu była bardzo ważnym miejscem. Na miejsce galerii, które znikają, nie pojawiają się nowe. Być może to jest powód, żeby Pies działał. Czas pokaże.

Jesteś kolejną galerią, po Starterze, która z Poznania przenosi się do Warszawy. Jak rozumiem powody są głównie rynkowe?

Powody rynkowe są bardzo ważne, ale chodzi też o to, że w Warszawie jest większa publiczność i o to, że Warszawa jest jednak lepszą platformą, żeby ruszyć w świat. U mnie zadecydowały też kwestie życiowe, nie miałem już ochoty żyć w Poznaniu, niezależnie od tego czy galeria dobrze funkcjonowała.


Dlaczego w Poznaniu jest tak mało osób kolekcjonujących sztukę najnowszą? Przecież to jedno z najzamożniejszych miast Polski z wieloma kolekcjonerkami i kolekcjonerami?


Nie wiem czy jest niewielu, myślę, że jak na warunki krajowe jest ich całkiem sporo. To nie jest tak, że jest tylko Grażyna Kulczyk. Oczywiście nie ma tam więcej tak wspaniałych kolekcji, jednak jest kilka mniejszych, które znam, bardzo dobrze poprowadzonych. Faktem jest też to, że jak na miasto z takimi możliwościami finansowymi kolekcjonerów powinno być trochę więcej. Być może w naturze Poznaniaków leży to, że nie warto wydawać pieniędzy na takie zbytki jak sztuka współczesna. Z drugiej strony, gdyby porównać to do Wrocławia (gdzie są cztery centrale Banków) czy Krakowa, to nie jest tak źle.

Byłeś osobą, która jako jedna z pierwszych pokazywała sztukę najnowszą w Poznaniu jeszcze przed Stereo i Starterem – jak byś oceniał swoje dotychczasowe doświadczenia?

W 2005 roku, kiedy Pies rozpoczynał działalność, scena artystyczna była rzeczywiście nieco inna niż teraz. Ci wszyscy artyści, którzy dziś są popularni i w dużej mierze nadają ton całej scenie plastycznej w Polsce, wtedy byli jeszcze na studiach. To był znakomity okres dla tego miasta, okres który nie prędko się powtórzy. Osiem lat doświadczeń to w sam raz, żeby założyć nową galerię, która odniesie sukces. Zrobiłem kilka kosztownych błędów, to chyba najważniejsze spośród wszystkich moich doświadczeń. Przed naszą dzisiejszą rozmową, przeczytałem tę, którą przeprowadziliśmy sześć lat temu. Trochę się zmieniło przez te sześć lat, jednak wrócił mi ten entuzjazm i wiara, którą miałem wtedy.


Jak obecnie wygląda scena artystyczna Poznania?


Nie wiem tak dokładnie, ostatnio moja uwaga nie była intensywnie skupiona na tym co dzieje się w Poznaniu. Niemniej, to co oglądam na wystawach studentów nie jest złe, choć nie jest też to, co bym chciał pokazywać w galerii. Wystawy dyplomów z roku na rok są coraz bardziej kuriozalne, w tym roku nie było chyba nic interesującego. Z pewnością brak jest takiego miejsca jak Pies sprzed ośmiu lat, jakiejś oddolnej inicjatywy, niezależnej od ASP czy innych niebezpiecznych dla młodych ludzi instytucji. Być może właśnie szykują się jacyś młodzi, inteligentni studenci, którzy zaraz założą nowe, wspaniałe miejsce i nas zjedzą. Bardzo bym tego chciał.

Opowiedz trochę o Twoich planach związanych z nowym otwarciem w Warszawie.

Zależało mi, żeby galeria była na Osiedlu Za Żelazną Bramą. Zaczynamy od wystawy Marcina Zarzeki i Birgit Megerle. Później wystawa prac Adama Rzepeckiego z lat 1978 - 89. Pierwsze pięć wystaw określa program galerii. Z jednej strony to galeria komercyjna, w takim tradycyjnym podstawowym sensie. Reprezentujemy artystów, dbamy o ich interesy i promocje, sprzedajemy prace, współpracujemy z kolekcjonerami i instytucjami. Planuje intensywny udział w targach. Z drugiej strony, chciałbym kontynuować, w pewnym stopniu, program Psa, realizować wystawy problemowe. Program jest intensywny, co miesiąc nowa wystawa, plus mniejsze wydarzenia i wystawy wyjazdowe. Trochę tak, jak w Psie w pierwszych latach działalności.

Czy chcesz być poznańską galerią w Warszawie czy też będziesz reprezentował artystów spoza tego miasta?


Pies nie interesował się nigdy środowiskiem poznańskim, przynajmniej nie było tego w warstwie deklaratywnej. Tym się różnił np. od Stereo, które eksportowało artystów, mi, zwłaszcza w pierwszych latach, zależało na pokazywaniu interesujących mnie artystów spoza Poznania. Nowa galeria reprezentuje tych samych artystów co Pies, czyli Łukasza Jastrubczaka, Adama Rzepeckiego, Krzyśka Kaczmarka, i Marcina Zarzekę, plus nowego artystę – Krzyśka Mężyka. Trójka z nich mieszka w Krakowie, dwóch w Wiedniu.

Czy chcesz kogoś pozyskać w najbliższym czasie, czy jesteś zadowolony ze swojego składu?

Jestem bardzo zadowolony, to świetni artyści. Dla mnie ważna jest odpowiedzialność i pełne zaangażowanie w to co się robi, każdy z nich to ma. Galeria, którą prowadzę nie jest duża, pięciu artystów to mniej więcej tylu iloma mogę się sensownie zająć. Oczywiście z czasem pojawią się nowe osoby. Liczę na to, że duch czasu przeniesie się teraz nad Warszawę i w tym mieście pojawi się nowa, interesująca grupa młodych artystów.


Galeria Dawid Radziszewski
ul. Krochmalna 3, Warszawa
+48 603 899 242

gallery@dawidradziszewski.com

wtorek-sobota: 12:00—18:00, niedziela: 16:00—20:00

11 lutego, 2013

"Nowy początek" lokalu_30 na ulicy Wilczej - jeszcze do zobaczenia przez dwa tygodnie

Jeszcze przez dwa tygodnie, do 26 lutego można oglądać wystawę „Nowe otwarcie. Nowy początek”, która rozpoczyna działalność galerii lokal_30 w nowym miejscu. Agnieszka Rayzacher z lokalu_30 trochę się martwi, że jeszcze nie do wszystkich dotarła wiadomość o przenosinach galerii i całkiem sporo osób trafia jeszcze na warszawską ulicę Foksal, gdzie do tej pory mieściła się galeria. Tam można już tylko zobaczyć kartkę z informacją o przenosinach – od początku roku galeria funkcjonuje w gościnnych przestrzeniach na ulicy Wilczej 29a/12. I ma nadzieję zadomowić się tam na dłużej.

Tymczasem, na otwarcie Agnieszka Rayzacher przygotowała wystawę prac artystów współpracujących z galerią, które odnoszą się do sytuacji zmiany, transferu. Zaraz na wejściu czeka na nas pierwsza powstała w Polsce praca znanego węgierskiego artysty, Attili Csorgo. Już dla tej delikatnej konstrukcji znanego z budowania „maszyn sztuki” Węgra warto wspiąć się na piąte piętro kamienicy na Wilczej (dla leniwych jest winda). A oprócz pracy Węgra są też na tej wystawie prace innych międzynarodowych artystów współpracujących z lokalem _30: rumuńskiego artysty Stefana Cosnantinescu, Bułgara Kamena Stoyanowa oraz dwóch Rosjanek: Katyi Shadkowskiej i Alexandry Galkiny. 

 
Oczywiście są też na wystawie prace polskich artystek i artystów współpracujących z lolalem_30. Od tych najmłodszych – odnoszących się do abstrakcji prac Karoliny Zdunek, Filipa Berendta i Mateusza Szczypińskigo – poprzez wczesne prace Alicji Żebrowskiej i Tomasza Kozaka, degradującą się z czasem rzeźbę z waty cukrowej Zuzanny Janin – do prac nagradzanych i często wystawianych tuzów polskiej sztuki nowoczesnej, czyli Natalię LL i Józefa Robakowskiego.
 
Zapraszamy do wjechania na piąte piętro, bo warto zobaczyć tę „transferową” wystawę. A już wkrótce w lokalu_transfer nasz wspólny projekt z galerią „Tribute to Robakowski” połączony z wystawą zdjęć Józefa Robakowskiego. Ale o tym będziemy jeszcze nie raz pisać.
 Na zdjęciach: prace Attili Csorgo, Zuzanny Janin i Mateusza Szczypińskiego. Dzięki uprzejmości galerii lokal_30 (zdjęcia Sebastian Komorowski-Nalazek).