28 czerwca, 2012

Herge, Gościnny oraz ….Rosinski i Kasprzak na aukcji Sotheby’s w Paryżu

Bardzo ciekawe i pierwsze w takiej skali wydarzenie szykuje nam paryski oddział Sotheby’s. Już w przyszłą środę (4 lipca) odbędzie się tam pierwsza wystawa i  aukcja oryginalnych plansz, rysunków oraz pierwszych edycji wydawnictw komiksowych. Pokazanych (a później sprzedanych) zostanie około 90 pozycji z całej światowej (z naciskiem na europejską) historii komiksu, z różnych okresów jego rozwoju. To że aukcja ma miejsce w Paryżu to z jednej strony umiejscowienie wydarzenia na jednym z największych kolekcjonerskich rynków tego medium a z drugiej dobranie oferty do europejskiego (głównie francuskiego) kolekcjonera.


W ofercie znajdziemy min. plansze Herge’a (najważniejszego artysty francuskiego komiksu, twórcy min. Tintina) w cenach od 10 do 220 tys euro, okładki bądź strony tytułowe w cenach około 100 tys euro. Pojedyncze prace amerykańskiego artysty Charlsa Schulza (autora Snoopiego) w cenach 5- 8 tys euro. Rysunki słynnego autora Asterixa, Rene Gościnnego to cena 30-50 tys euro. Kolejne ważne nazwisko w świecie komiksu to Moebius – wśród oferty znajdziemy plansze oraz oryginał do jednej z jego okładek w cenie szacunkowej 45 tys euro. Plansze Enki Bilala zostały wycenione na 7-9 tys euro.

Wśród światowej elity artystów związanych z komiksem znajdziemy dwóch Polaków Grzegorza Rosińskiego i Zbigniewa Kasprzaka. W ofercie są trzy prace Rosińskiego (pojedyncze ilustracje, nie plansze komiksowe) w cenach od 6 do 35 tys euro (tam gdzie pojawia się Thorgal) oraz dwie Kasprzaka min z komiksu Halloween Blues (około 8 tys euro).

Ofertę zamykają dwa rysunki na kliszy Walta Disneya z początku lat 50tych w cenach szacunkowych 20 tys euro.
Co jest warte podkreślenia to zebranie bardzo ciekawej oferty w wielu obszarów kolekcjonerskich (pierwsze wydania, oryginalne plansze, rysunki) oraz bardzo dobry opis prezentowanych plansz tzn, przy konkretnym obiekcie nie pojawia się tylko nazwisko artysty i tytuł pracy ale informacje, kiedy została dana praca opublikowana, co zawiera scena, jak została wykonana, przybliża kontekst danej sceny w relacji do albumu w jakim się ukazała i szerszej twórczości artysty. To jest bardzo ważne gdyż poza walorami poznawczymi wpływa na wycenę plansz. Stąd tez duże rozbieżności w cenach – plansze wspominanego już Herge’a mogą kosztować 10 tys euro a mogą tez 220 tys (plansza z 1941 roku na której po raz pierwszy pojawia się Philipullus the Prophet).

To bardzo ciekawe wydarzenie gdyż po raz pierwszy komiks pojawia się na aukcjach tego domu aukcyjnego. Zobaczymy jakie będzie zainteresowanie gdyż oferta poza nielicznymi wyjątkami nie jest oszałamiająca ale pewnie wymaga czasu i kilku głośnych sukcesów finansowych aby zaktywizować i zbudować rynek.

Na zdjęciach prace klasyków polskiego komiksu odpowiednio– Tadeusza Baranowskiego, Janusza Christy, Tadeusza Raczkiewicza, Henryka Chmielewskiego – kolekcja prywatna

27 czerwca, 2012

Agnieszka Polska nominowana do Future Generation Prize

Informacja co prawda jest sprzed dwóch dni, ale nie znalazłem jej w polskich mediach. Więc piszemy – Agnieszka Polska znalazła się wśród dwudziestki młodych artystów, z wybranych z 4200 kandydatów z całego świata, nominowanych do jednej z najbardziej prestiżowych nagród dla młodych artystów – Future Generation Prize. Fundatorem tej nagrody jest znany ukraiński oligarcha i jednocześnie kolekcjoner sztuki, Wiktor Pinczuk, twórca centrum sztuki nowoczesnej w Kijowie – Pinchuk Art Centre. To już druga edycja tej nagrody – zwycięzca (bądź, mamy nadzieję, zwyciężczyni) otrzyma 100 tysięcy dolarów nagrody.



Do Future Generation Prize nominowani są młodzi artyści (do 35 roku życia) z całego świata. Wielu z nich już zdobyło sobie silną pozycję, zarówno w świecie sztuki, jak i na rynku sztuki. Do tegorocznej edycji nagrody zostali nominowani takie artystki i artyści jak: Micol Assael z Włoch (miała 2 lata temu wystawę w Fundacji Galerii Foksal w Warszawie); Iranka Tala Madani, której poważnym kolekcjonerem jest Charles Saatchi; Czeszka Eva Kotatkova (wystawa w Rastrze na otwarcie nowej siedziby w ubiegłym roku); Ahmet Ogut z Turcji czy ukraińska Grupa artystyczna R.E.P. Agnieszka Polska (rocznik 1985) jest drugą najmłodszą, po 26-letniej Chince Xing Yan, nominowaną artystką do tegorocznej Future Generation Prize.

Tworząca prace wideo, animacje oraz zdjęcia Agnieszka Polska jest reprezentowana przez berlińską galerię Żak/Branicka. Jej prace często oparte są na znalezionym materiale – może to być podręcznik gimnastyki, kalendarz z 1939 roku czy prace innych artystów. Jej najnowsze prace będziemy mieli okazję poznać wkrótce w Warszawie podczas wystawy w CSW Zamku Ujazdowskim w Warszawie.



Co ciekawe, Agnieszka Polska nie była dotąd nominowana do polskiej nagrody dla młodych artystów, czyli Spojrzeń, ani również do Paszportów Polityki. W ubiegłym roku natomiast wygrała malarski konkurs im. E. Gepperta, organizowany przez BWA we Wrocławiu. W 2008 roku zajęła 4 miejsce w głosowaniu czytelników ArtBazaar na najciekawszy debiut artystyczny roku.

Wystawa 21 artystek i artystów nominowanych do Future Generation Prize (obok wybranej 20 dołączany jest artysta ukraiński, który wygrał nagrodę ukraińskiej wersji Future Generation Prize) rozpocznie się 21 października. Decyzja międzynarodowego jury zostanie ogłoszona 7 grudnia.

Agnieszce serdecznie gratulujemy.

Na zdjęciach: Agnieszka Polska, Ćwiczenia korekcyjne, fotografia, 2008; Agnieszka Polska, O zapominaniu imion własnych, wideo, 2009.

26 czerwca, 2012

„Zakazana planeta” Łukasza Jastrubczaka

W ramach inauguracji pierwszego etapu „Przebudzenia”, w Parku Kajki w Elblągu, niedaleko formy przestrzennej Jerzego Lengiewicza, pojawił się „teleskop” Łukasza Jastrubczaka. W zasadzie fakt, że znalazł się w tym, a nie w innym miejscu Elbląga, zawdzięcza właśnie „antenie nasłuchowej wrogiego wywiadu” – jak żartobliwie od momentu pojawienia się w 1965r. ochrzczona została przez mieszkańców rzeźba.

Łukasz Jastrubczak, przeprowadzając rekonesans w Elblągu, poszukiwał takiego miejsca, w którym „teleskop” miałby szansę podjąć dialog z przemyślaną wcześniej przez niego fabułą filmu, nawiązującą do gatunku klasycznego amerykańskiego science-fiction z lat 50-tych. „Antena nasłuchowa” Lengiewicza ostatecznie najlepiej się do tego nadawała. Kilkanaście rzeźb wybranych przez Łukasza Jastrubczaka i Małgorzatę Mazur (operatorkę), zostało przez nich pieczołowicie sfilmowanych. Zebrany w ten sposób materiał filmowy posłuży artyście do montażu videoart, w formie specyficznej dokumentacji działań elbląskich, nawiązującej w klimacie do science-fiction, ale film ten zobaczymy dopiero pod koniec listopada br., w trakcie uroczystego podsumowania całości tegorocznej edycji „Przebudzenia”, mającej miejsce w Elblągu.


Sam „Teleskop” miał być też (i był, ale zaledwie parę dni, bo istniał w niezniszczonej formie tylko od niedzieli do wtorku) prostym narzędziem, udostępnionym mieszkańcom Elbląga do obserwacji planet – przy odpowiednich porach dnia można byłoby zobaczyć: Uran, Ziemię, Mars, Merkurego. W zamyśle artystycznym „teleskop” miał samoistnie, „ładnie” niszczeć.


Tekst: Karina Dzieweczyńska, kuratorka „Przebudzenia”
Galeria zdjęć autorstwa Miłosza Kulawiaka



Projekt „Przebudzenie” realizowany w Świeciu w latach 2008-2009, w tym roku ma swoją pierwszą edycję w Elblągu, która przebiegać będzie pod nazwą „Przebudzenie – przed końcem świata”.
Organizator „Przebudzenia – przed końcem świata”: Centrum Sztuki Galeria EL
Projekt „Przebudzenie – przed końcem świata” dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.


http://www.facebook.com/pages/Przebudzenie/330872436953826

25 czerwca, 2012

„Wsiąkanie” Anny Orłowskiej w Lookout Gallery w Warszawie

Serdecznie zapraszamy w dniu jutrzejszym na otwarcie wystawy jednej z najciekawszych artystek młodego pokolenia fotografików – Anny Orłowskiej. Kuratorem wystawy jest Kuba Śwircz, który specjalnie dla nas przygotował tekst wprowadzający do twórczości Orłowskiej.


Anna Orłowska, rocznik'86 w swoich pracach wykorzystuje nasze konformistyczne nastawienie do obrazu fotograficznego. Nie wymagamy od niego zbyt wiele, traktując jako płaszczyznę, po której wzrok łatwo i szybko się prześlizguje. Tu, w precyzyjnie przygotowanych obrazach, łatwo o upadek, zwichnięcie wynikające właśnie z braku uwagi. W jej fotografiach, co już dwa lata temu przykuło uwagę kuratorów prestiżowej wystawy Regeneration przygotowywanej przez Musee d'Elysee, rozwijana jest strategia niewielkich przesunięć, redukowania wizualnych punktów, które  pozwalałyby nam na określenie czy mamy do czynienia z czymś prawdziwym, możliwym do zaistnienia w naszej rzeczywistości. Strategia ta prowadzi do zaburzenia symetrii pomiędzy tym, na co patrzymy, a tym co widoczne. Stąd luka, niewielkie pęknięcie, na którym możemy się wywrócić. Wprowadzane przez Orłowską przesunięcia obu płaszczyzn są skromne, przypominają mechanizm obecny w klasycznych baśniach, w nich też niewielkie zmiany w krajobrazie, pojedynczy element prowadził do dziwności, poczucia dezorientacji. W efekcie gubi się nasz racjonalizujący kompas.

Fotografie Orłowskiej, która niedawno w związku z Fotofestiwalem w Łodzi prezentowała świetnie przyjęty dyplomowy cykl Przeciek łączy z baśnią nie tylko sam mechanizm, ale również zdolność kumulacji w niewielkiej formie wielu znaczeń. Jej obrazy zatrzymują widza na dłużej, wyzwalają wiele skojarzeń, jak gdyby były wręcz stworzone do tego, by wyrastały z nich kolejne konfabulacje i hipotezy. W finale więc działania Orłowskiej prowadzą do stworzenia obrazów pełnych napięć, wieloznaczności. Z kolejnymi jej pracami widać coraz bardziej, że reguła umiaru w doborze kolejnych środków wyrazu, eliminacji zbędnych atrybutów wzmacnia ten efekt zgubienia pewności, przekonania, że wiemy na co patrzymy. Prezentowane w cyklach, jak choćby wspomniany Przeciek, czy w wydanej własnym sumptem książce My bone will knit in 30 days nie tworzą prostej linii odbioru. Zahaczają o siebie nawzajem podobną energią, jednakże każdy z nich daje się czytać oddzielnie. Prace Orłowskiej również tym sposobem wymykają się dominującej formie fotografii, nie budują liniowej narracji, nie są też patchworkiem młodzieńczej ekspresji, są za to dojrzałą konstrukcją, przemyśleniem tego jak obraz fotograficzny może gubić naszą pewność i pobudzać wyobraźnię.


WSIĄKANIE


w wtorek 26 czerwca o godz. 19.00
w Lookout Gallery przy ul. Puławskiej 41/22 (I piętro) w Warszawie.
Kurator: Jakub Śwircz

Wystawa czynna w dniach 27.06 - 31.07.2012

20 czerwca, 2012

Artbook Uli Tarasewicz "Nowe legendy miejskie"

 
Ukazał się kolejny ciekawy artbook polskiej fotografki. Do końca czerwca można kupić specjalną edycję albumu fotograficznego ze zdjęciami Uli Tarasewcz z serii „Nowe Legendy Miejskie”, wydanego przez Art Galerie w Siegen w Niemczech. Oprócz samego albumu (48 stron w formacie 21x21 cm) dostaniemy jedno z 4 zdjęć z tego albumu (edycja każdego z tych zdjęć to 25+3AP). Dodatkowo na zdjęciu artystka przygotuje specjalną dedykację dla kupującego.

Wydanie tego albumu to efekt udziału Uli Tarasewicz, łódzkiej fotografki w konkursie Network Selection 2012, zorganizowanym przez Thomasa Kellera. Fotografie Tarasewicz bardzo się spodobały jurorom konkursu. Artystka pokaże swoje fotografie w czerwcowym fotMAGAZINIE z Hamburga, będzie miała indywidualną wystawę w Art Galerie w Siegen, a także album. Jedynym warunkiem wydania albumu jest sprzedaż co najmniej 100 egzemplarzy tej książki do końca tego miesiąca. Edycja specjalna tej książki (z fotografią i dedykacją) kosztuje 149,80 euro. Książkę można zamówić mejlowo info@artgalerie-siegen.de Zachęcamy!

18 czerwca, 2012

Polskie wędrówki po Art Basel, czyli ostatnia relacja z targów


Targi Art Basel już się skończyły, ale ja jeszcze jestem winien Wam krótki przegląd tego, co można było zobaczyć na stoiskach polskich galerii (zarówno na Art Basel, jak i na stoisku Stereo na LISTE), a także polskich artystów, których prace pokazywały inne galerie. Nie byłem przez cały czas targów w Bazylei, a stoiska galerie zmieniały dość często, więc na pewno nie jest to przegląd pełny. Na początek stoisko Fundacji Galerii Foksal, która obok prac artystów współpracujących z galerią przywiozła wczesne instalacje przestrzenne z połowy lat 60. Edwarda Krasińskiego. Rzeźby te (na zdjęciu 1 widać jedną rzeźbę z drutu oraz fragment instalacji drugiej rzeźby widocznej na zdjęciu 2) wzbudziły sensację. Przychodziło wiele osób specjalnie je oglądać i oczywiście zostały one kupione. Cena - 90 tysięcy euro za każdą z nich nie odstraszyła kupujących. 
Poza tym na stoisku FGF można było znaleźć prace malarskie Wilhelma Sasnala (o olbrzymim rysunku tuszem, sprzedanym za 75 tysięcy euro już pisałem, ale były też obrazy w cenach od 40 tysięcy euro), Piotra Janasa oraz Jakuba Juliana Ziółkowskiego (w cenach 10-18 tysięcy euro). Był też film Anny Molskiej z jej ostatniego pokazu w Warszawie oraz rzeźby Moniki Sosnowskiej, Pawła Althamera i Cezarego Bodzianowskiego.









Raster, tak jak już pisałem, pokazał prace polsko-irańskiego kolektywu Slavs&Tatars, które zostały bardzo dobrze przyjętę w Bazylei. Wiele osób fotografowało się w lustrach z napisami "Slavs'ów". Część z nich też pojedzie do nowych kolekcjonerów (lustra były w edycji 3 w cenie 7 tysięcy euro za pierwszy egzemplarz i później cena rośnie). Jedno z nich "From Lvov with Lvove" sprzedało się całkowicie.








 
Andrzej Starmach, jak już pisaliśmy przywiózł do Bazylei niezwykle ciekawe (i pożądane teraz przez kolekcjonerów) rzeźby Aliny Szapocznikow, z których najdroższa (usta na pierwszym planie) kosztowały 360 tysięcy euro. Ale nie była to najdroższa praca na jego stoisku - jeszcze droższy było obraz liczony Romana Opałki, który kosztował 650 tysięcy euro. Dla tych, którzy nie mają tyle, były też dwa autoportrety artysty w cenie 25 tysięcy euro każdy - jeden z wczesnego okresu projektu, drugi z końcowego okresu.


 
Galeria Stereo z Poznania po raz drugi pokazała się na targach młodej sztuki LISTE i tym razem był to pokaz solowy prac Wojciecha Bąkowskiego zatytułowany "Suchy pion"("Dry Standpipe"). Prawie wszystkie prace tego artysty dotyczyły dźwięku i jego odczuwania, szczególnie z efektowną instalacją złożoną z pięciu głośników w kształcie mieszkania Wojtka w cenie 9,5 tysiąca euro (unikat). Z każdego głośnika dochodził inny dźwięk. Sprzedały się dwie żarówki (w edycji 1+1 egz.) z których słychać było dźwięki mlaskania i żucia gumy (w cenie 4 tysiące euro każda).









Ten obraz Wilhelma Sasnala znalazłem na stoisku galerii Hauser&Wirth. Inny obraz Sasnala był też na stoisku londyńskiej Sadie Coles.



Na stoiskach dwóch galerii - niemieckie Rudigger Schoettle oraz amerykańskiej Andrew Kreps Gallery znalazłem "Antykolaże" Goshki Macugi, pokazywane ostatnio w Zachęcie - jeden z "wyciętym" Piotrem Uklańskim, a drugi z Andą Rottenberg.






O pracach Pauliny Ołowskiej w Simon Lee już wspominałem w pierwszej relacji - prace tej artystki były też dostępne w innych galeriach, jak choćby w Metro Pictures.







Również eksponowane były rzeźby Moniki Sosnowskiej. Ta pierwsza na stoisku Modern Institute z Glasgow, a druga - w kurimanzutto z Meksyku.






Na stoisku Carlier Gebauer z Berlina można było zobaczyć duży obraz Tomasza Kowalskiego w cenia 26 tysięcy euro. Obecnie w tej berlińskiej galerii trwa wystawa prac Tomka.



A na stoisku izraelskiej Dvir znalazłem szkice Mirosława Bałki na fragmentach popalonych papierów z początku lat 90. Cena - 12 tysięcy euro za każdy.



To koniec przeglądu, niepełnego, jak już pisałem polskiej sztuki w Bazylei. I koniec naszych relacji. Do Bazylei zapraszamy za rok!

15 czerwca, 2012

Pożytki z wędrowania bez składu i ładu, czyli kolejna relacja z Art Basel

Są różne strategie "poruszania się" po targach, szczególnie tak dużych jak Art Basel. Jedni najpierw przez pół godziny studiują mapkę z rozkładem targów i miejscami poszczególnych galerii i później ruszają w ściśle określoną trasę. Inni przemierzają przestrzeń targową systematycznie według "południków" i "równoleżników", tak, by niczego nie przegapić. Jeszcze inni dają się ponieść oczom i wędrują od stoiska do stoiska bez specjalnego planu. Ta metoda ma dużą wadę, gdy masz mało czasu - zdarza się, że po jednej alejce wędrujesz trzy, cztery razy. Ale ma też dużą zaletę - wędrując za pierwszym razem możesz ominąć ciekawe i wartościowe rzeczy tylko dlatego, że akurat spojrzałeś w inną stronę, bądź też zaciekawiła cię bardziej kolorowa sztuka na sąsiednim stoisku. Ja stosuję metodę "mieszaną" - najpierw z mapką w ręku "zaliczam" obowiązkowe dla mnie galerie, a później daję się ponieść targom wędrując bez składu i ładu. Dzięki temu właśnie kolejnego dnia "odkrywam" stoiska galeryjne, które za pierwszym razem ominąłem. Dlaczego? Często nie wiem. Ale na pewno te odkrycia, ponowne odkrycia warte są uwagi. Tak też było wczoraj, podczas kolejnego dnia targów - w czasie "wędrówki" po parterze znalazłem dwa niewielkie, ale znakomite stoiska wiedeńskich galerii. Pierwsze z nich poniżej - to Krotbath, który pokazał prace Jirziego Kolara i Beli Kolarovej. Ciągle niedostatecznie wiele wiemy o wpływie tego artystycznego małżeństwa na sztukę czeską (czy raczej czechosłowacką), czy na sztukę Europy Środkowo-Wschodniej. Oboje lubili eksperymenty - Bela z fotografią (serie fotogramów), a Jirzi ze słowem (oklejanie przedmiotów codziennego użytku kolażami złożonymi ze słów). Mam prace Jirziego Kolara (Beli niestety nie), ale ich jakość nie jest tak dobra, jak tych, które przywiozła do Bazylei galeria Krobath. Ale w końcu to najważniejsze tagi sztuki w roku. Mistrzostwa świata rynku sztuki, jak napisał o Art Basel jeden z krytyków. Poniżej stoisko Krobath i prace Kolarów.



Drugie stoisko, które przegapiłem i które "odnalazłem" ponownie to galeria Hubert Winter. Galerzyści z Wiednia pokazali świetne fotografie Franceski Woodman i Birgit Jurgenssen - znakomitych artystek i równocześnie tragicznych, przedwcześnie zmarłych postaci.

 








Takie właśnie są pożytki z włóczenia się po stoiskach targowych. Zapraszam na kolejne relacje!