27 lipca, 2007

Saatchi zwiększa tempo zakupów (sztuki)

Tempo zakupów sztuki, jakie zostało narzucone przez Saatchiego sprawia, że informacje o nowych odkryciach tego kolekcjonera mogą się pojawiać u nas bardzo często. O następnych „wybrańcach” (czy jak niektórzy twierdzą, „skazańcach”) napiszemy w następnym tygodniu. W najbliższym „weekendowym” wydaniu Financial Times ukaże się wywiad Saatchiego na temat rynku sztuki współczesnej. Dzisiaj kilka słów o samym mechanizmie zakupów, który dla jednych może być imponujący, a dla drugich przerażający.
Z informacji, jakie zebraliśmy oprócz tradycyjnego zakupu z ulicy (wizyta w galerii i zakup pracy – taka „oldskulowa” metoda zakupu), kolekcjoner ten korzysta z możliwości, jakie daje mu założony przez niego portal Your Galery i kontaktów z marszandami na całym świecie. Przyjrzyjmy się bliżej każdej z nich.


W pierwszym przypadku, czyli zakup przy okazji wizyty w galerii, pozornie nie jest niczym nadzwyczajnym. Jednak nadzwyczajne jest to, że osoba tej miary co Saatchi, nadal bardzo często odwiedza wiele wystaw i galerii szukając dobrej sztuki. Tak jak często jest on krytykowany za instrumentalne podejście do sztuki i artystów, tak fakt, że sam nadal aktywnie uczestniczy w poszukiwaniu i wyszukiwaniu ciekawych artystów (zapominając na chwilę o jego intencjach), a nie na przykład korzysta z zespołu doradców, pozwala na „zmiękczenie” jego niekorzystnego wizerunku.
Portal Your Galery powstał z myślą o stworzeniu miejsca, gdzie artyści z całego świata będą zamieszczali swoje prace z nadzieją na to, że któregoś dnia zostaną przez kogoś zauważeni. Portal ten z czasem ma się stać artystycznym odpowiednikiem myspace.com czy YouTube. Trzeba przyznać, iż założenia te są całkiem realne. Podobno Saatchi skrupulatnie przegląda publikowane przez artystów prace i okazjonalnie dokonuje zakupów.
W końcu, według informacji, jakie od rzecznika Saatchiego, uzyskał brytyjski Independent, Saatchi ma umowę z marszandami z Los Angeles i Nowego Jorku, którzy wysyłają mu za pomocą poczty elektronicznej skany prac nowych, interesujących artystów. Jeśli któraś z prac spotka się z jego zainteresowaniem, wybrana praca jest wysłana do Londynu. Wtedy Saatchi ma równe 24 godziny na podjęcie decyzji, czy ją kupuje czy nie. W przypadku rezygnacji z pracy, następnego dnia jest ona zwracana marszandowi.
Te poszukiwania Saatchiego, w opinii wielu obserwatorów, służą realizacji starannie opracowanej strategii inwestycyjnej – wyszukiwania nieznanych artystów w celu ich promocji i późniejszej odsprzedaży za wielokrotnie wyższą cenę. Pytanie o ocenę tych działań, to pytanie o intencje jej autora – czy jest nią tylko czysty zysk, czy też kreowanie przyszłych gwiazd w sztuce.

Na zdjęciu: Charles Saatchi sfotografowany na wakacjach przez żonę, Nigelę Lawson

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Mówi się, że Saatchi stosunkowo rzadko kupuje w galeriach. Ze wzg. na to, że ma opinię spekulanta - niechętnie sprzedają mu prace. Jest więc zmuszony dokonywać zakupów na rynku wtórnym (aukcje). Ale domyślam się, że tego jego rzecznik pras. nie powiedział.