Może najpierw warto zadać sobie pytanie – czy takie targi są nam potrzebne? Ideą targów jest zebranie w jednym miejscu sprzedawców (galerzystów) i kupujących (kolekcjonerów, kuratorów, osób decydujących o zakupach w kolekcjach publicznych) w celu stworzenia im maksymalnie sprzyjających okoliczności do osiągnięcia porozumienia handlowego. Ewentualnie targi to też miejsce poznania oferty poszczególnych oferentów, nawiązania kontaktów, współpracy, wymiana informacji w ramach środowiska. Elementem wyróżniającym Targi powinna być ich wyjątkowość – zebranie w jednym miejscu i czasie oferty, która w „normalnych” warunkach jest trudno dostępna, a także zebranie potencjalnych nabywców, którzy normalnie rozproszeni w kraju i za granicą, w danym momencie mają szansę skoncentrować się na ofercie im zaprezentowanej.
Aby odpowiedzieć na postawione na początku pytanie, musimy najpierw zastanowić się, kiedy byśmy uznali Targi za udane. Oto kilka z przesłanek, które o takim sukcesie mogłyby stanowić:
Duża sprzedaż – w końcu jest to główna przesłanka targów. Czy jest szansa na istotną sprzedaż dla galerii podczas targów? Moim zdaniem tylko pod jednym warunkiem – jeśli udałoby się zgromadzić osoby do tej pory nie interesujące się rynkiem sztuki, czyli tzw. nowych klientów, nowych kolekcjonerów z kraju i zagranicy. Moim zdaniem jest to mało prawdopodobne – zagraniczni kolekcjonerzy mają możliwość zapoznania się z najlepszą ofertą z Polski podczas targów w Berlinie, Wiedniu czy też Art Basel. Czy jest szansa że zobaczą coś innego w Polsce – raczej mało prawdopodobne. Kolekcjonerzy z Polski, doskonale znają ofertę galeryjną, wiedzą gdzie szukać interesujących ich obiektów. Poza tym, jak widać z naszego rankingu na OBIEG-u, naprawdę interesujących galerii nie jest znowu aż tak wiele, by kolekcjonerzy „trzymający oko i ucho na pulsie” nie byli w stanie utrzymać z nimi bieżącego kontaktu. Dodatkowo zakupy polskich kolekcjonerów są z reguły dość „mocno” przemyślane i zaplanowane (często ze względów finansowych) – chyba mała jest szansa na „impulsywne” zakupy podczas targów. Czy można liczyć na „nowe twarze”, nowych kolekcjonerów? Tak – z jednej strony świadczą o tym zwiększające się zakupy w galeriach komercyjnych i powoli rosnący obrót na aukcjach ale…. czy to wystarczy aby „zbudować” duży obrót podczas Targów?
Duża frekwencja – to może stanowić o sukcesie imprezy jako takiej. Może być uznane jako sukces dla promocji miasta czy regionu. Jest to sukces całkiem realny do osiągnięcia, przyjmując oczywiście dobrze przygotowany program uzupełniający same Targi (o tym poniżej). Tylko, jeśli będzie to jedyny sukces, czy będzie to wystarczający argument dla galerii aby wróciły w to same miejsce w przyszłym roku?
Istotne wydarzenie artystyczne – program towarzyszący Targom może sam w sobie sprawić, iż same Targi zostaną uznane za sukces. Wyjątkowa wystawa zorganizowana wspólnie z Targami może sprawić, iż pojawią się dodatkowe impulsy do zgromadzenia publiczności, kolekcjonerów czy też krytyków. Takim wydarzeniem mogłoby być pokazanie np. sztuki polskiej w kolekcji Mery i Dona Rubellów, wielka retrospektywa Gruppy, czy inny (jaki?) atrakcyjny projekt.
Czy jest zatem szansa na sukces polskich targów sztuki? Tak, ale aby tak się stało musi być spełnionych wiele warunków:
- powinny to być Targi międzynarodowe, tzn. prezentujące ofertę z innych krajów z regionu. Takim miejscem, skupiającym sztukę z Europy Centralnej i Wschodniej, chce być również Wiedeń, tak więc konkurencja będzie duża;
- powinny to być targi tanie – (może generalnie pomysł Międzynarodowych Targów Taniej Sztuki to dobry pomysł?). Targi powinny być przede wszystkim tanie dla biorących w nich udział galerii (dla niektórych może wręcz darmowe). Po to aby umożliwić przyjazd wszystkim naprawdę interesującym galeriom z Europy. Po to, aby koszt udziału nie dyskredytował ciekawych projektów.
- udział w targach powinien być aprobowany przez specjalną komisję (to akurat wszędzie indziej jest normą) – aby zadbać o jakość imprezy;
- targom powinien towarzyszyć bogaty program towarzyszący – wystawy, dyskusje, panele;
- należałoby pamiętać o właściwej strategii promocji takiej imprezy.
Kiedy możemy się spodziewać takich targów? Zakładając obecne tempo rozwoju rynku sztuki w Polsce, chyba najwcześniej w okolicach Euro 2012, chociaż bardziej realna jest perspektywa dekady. Tylko czy wtedy będziemy mieli szansę na zmierzenie się z Wiedniem...
Na zdjęciu największa impreza targowa - Art Basel
22 komentarze:
"Kiedy możemy się spodziewać takich targów? Zakładając obecne tempo rozwoju rynku sztuki w Polsce, chyba najwcześniej w okolicach Euro 2012, chociaż bardziej realna jest perspektywa dekady." Ważniejszym pytaniem jest to, kto byłby w stanie zorganizować taką imprezę na wysokim poziomie - przeprowadzić właściwą selekcję, ocenić jakość aplikujących galerii, zgłaszanych prac. Akurat obecne tempo rozwoju rynku sztuki w Polsce ma niemal szybkość światła, tyle że masa instytucji (np. organizujący targi sztuki w Wawie - Rempex)pozostała daleko w tyle - i kompletnie nie rozumieją, dlaczego jedno uważa się za dobre, a drugie nie - oraz czym różni się np. galeria Raster od Napiórkowskiej.
Pisząc o tempie rozwoju rynku sztuki miałem na myśli wszystkich jego uczestników w tym i instytucje je wspierające. Zresztą jeśli chodzi o organizatorów to mam wrażenie że to co zrobiono w Poznaniu dwa czy trzy lata temu to był niezły początek.
o tym jak trudno zrobić dobre targi świadczy niewypał targów poznańskich. moim zdaniem to, czego brakuje w polsce - i o tym nie piszecie! - to ktos taki jak ludzie organizujacy art basel, frieze czy inni wizjonerzy z jajami, galerzyści czy aukcjonerzy to już obojętne, moze wy byscie sie za to wzieli zamiast nęcic czytelnikow perspektywa planu dziesiecioletniego
To by się Bernatowicz z Izą Kowalską ucieszyli :-)
Tylko czy "wizjonerzy z jajami" wystarczą? Inne pytanie - skoro handel sztuką wywołuje tyle negatywnych emocji (przykład Bernatowicza jak ktoś tu podał jest dobry) i skoro mamy tak płytki rynek - czy naprawdę potrzebujemy takich targów? Może bardziej na miejscu byłoby jakieś sensowne bienale? Impreza o charakterze nie komercyjnym...
skoro bardziej sensowne było by niekomercyjne biennale niż targi, czemu jest tekst właśnie o targach?
Bo Targi to impreza znacznie nam bliższa ...
takie pieprzenie..dobrych artystow niestarczylo by na taka impreze jak targi i wszyscy by chandlowali szkicami Sasnala..heh..wizjonerskie bicie piany-to racja.łudzenie mlodych ze u nas niedlugo bedzie zachod.heee.najpierw niech bedzie sto takich galeri jak Raster a nie jakies gówna Rempexowe.jak ktos im niepowie co to sztuka to beda sprzedawali Ejsmonda-Slusarczyka jako wspolczesne malarstwo.ja sie nieludze.jest zle i bedzie gorzej mimo ze wydaje sie ze bedzie lepiej.pozdrawiam
ile kolekcjonerow kupilo cos na targach poznanskich ? 2 czy 5 ?i były to pewnie obrazy Nowosielskiego..
Zobaczcie, ile osób (często nowych, którzy wcześniej nic nie kupowali!!!) kupuje na aukcjach charytatywnych. Może jednak problem nie leży do końca (choć tu oczywiście też!) w popycie? Ale również, a może przede wszystkim w podaży? Ludziom, którzy mają pieniądze wmawia się, że coś jest dobre, podczas gdy w rzeczywistości za 5, góra 10 lat o większości tych artystów nikt nie będzie pamiętał...
to potwierdza moje przypuszczenia ze dobrych artystow niestarczylo by takie targi..zkolei to co piszesz o ich karierach za 10 lat..hmm zobaczymy co bdzie za 5 lat ze Swiezo Malowanymi ?!koło sie zamyka-przestana tworzyc bo nikt ich kupowac niebedzie,bo niema powaznych targow..he he a na targach w polsce dik fagazine i nieznalska.media by zjadly takie targi..
No dobra, ale przecież targi nie sa nam potrzebne do kupowania dzieł sztuki, prawda? Miałyby wtedy sens gdyby tam było coś wyjątkowego jak np. młodzi artyści z kazachstanu...
potrzebne sa dobre galerie i dobrzy inwestorzy.koniec kropka.artysci sa i to nawet za duzo.
...i dobre domy aukcyjne - w rempexie jest najnowsza oferta sztuki współczesnej. po kilka kiczów siudmaka, olbińskiego, sętowskiego(te ostatnie za ponad 30 tys zł) - podobno sętowski to ulubiony artysta wielu zamożnych 40latków. domy aukcyjne na zachodzie są jednym z ważnych graczy na rynku, bo mają jakieś kryteria, dokonują selekcji, dlatego uważamy, że udział naszych artystów w zachodnich aukcjach nobilituje. to one uświadamiają wstawiającym - że obrazy z zachodnich odpowiedników napiórkowskiej czy SD gallery - sytuują się poza zainteresowaniem rasowych kolekcjonerów. U nas stara się pozyskać prace, które schlebiają najmniej wyrobionym gustom. Jeszcze kilka lat temu oferta "Rempexu" była znacznie bardziej ambitna. A to i tak jeden z dwóch domów aukcyjnych umieszczonych na liście 100 na Obiegu. Czy to znaczy, że gdzie indziej jest jeszcze gorzej? Jakie są kryteria odróżniania dobrych domów aukcyjnych od złych -bo jednocześnie słyszę opinie, że oferta poprawia się a obroty domów aukcyjnych rosną?
młodzi artyści z kazachstanu... to już było w zamku ujazdowskim ze dwa lata temu...
przypomniałem sobie - WIlla Warszawa - to była impreza i targi nie z tej ziemi - tego nam trzeba!
ale to nie były targi - bardziej rodzaj imprezy + wystawy.
A propos domów aukcyjnych.. Szanowni Piszący komentarze - zważcie, że na aukcjach sprzedaje się to, co ma szansę się sprzedać... żaden dom aukcyjny nie bedzie dokłądał do interesu i inwestował w "promocję"artystow z Kazachstanu ani "wychowywał" swoich klientów , mówiąc im co jest dobre , a co nie. ( a niby co jest dobre ?? wie ktoś ?? a może wie dlaczego ??)
Czas uświadomic sobie ,że pieniądz (kolekcjonerów) rynkiem sztuki rządzi, stety, czy niestety...
I jak się Setowskiego, czy yerki prace sprzedają za 30 tys ++ to to jest FAKT !/Transakcja/ Wymiana Dóbr/. Kropka. Widac tego ludzie chcą, tego oczekują i to im się podoba.
Ciekawe, ze na swiecie istotne domy aukcyjne nie sprzedaja zenady.
Jest bardzo ostra selekcja. Czy to dlatego, ze wszyscy na zachodzie maja swietnie wyrobiony gust i nie kupuja kiczow? Nie sadze.
bardzo dobrze, zo o tym mowa. Najpierw trzeba stworzyc rynek = zapotrzebowanie. Jest juz duzo zamoznych obywateli, ktorzy boja sie wejsc do galerii na 5 pietrach obszarpanych kamienic,i nie wiedza co kupic, nie wiedza, ze maja ufac sobie i kupowac co im sie podoba. Jak bedzie zapotrzebowanie, mozna robic targi. Nad tym trzeba popracować - moze galerzysci powinni usiasc wspolnie i obmyslic marketing plan i strategie komunikacji, zdefiniowac target group, media plan itd. Normalnie, marketingowo-sprzedazowo. Ile jest ludzi co ma Jaguary, Lexusy, lodowki Miele, wille za pare milionow czy apartamenty po 25 000 / m2 ? Duzo. To wszystko potencjalni klienci. Moze trzeba zaczac tak samo jak zaczynala gielda po 50 latach przerwy - docierajac do inwestorow, pielegnujac ich. Potencjal rynku sztuki w Polsce jest duuuuzy. A bredniami o komercji nie trzeba sie przejmowac.
Mata Hari - uważaj z takim słownictwem (strategia, plan, target group) gdyż jest ono bardzo niepopularne w kregach Zakonu Czystości Sztuki. A tak na powaznie, to niestety nie ma prostego przełożenia "bogaty obywatel" = "kolekcjoner sztuki". Nie z braku pieniędzy mamy rynek taki jak mamy (a przynajmniej nie jest to główny powód).
OK, uwazam. Alez oczywiscie, ze to nie takie proste, ale chodzi glownie o ta "pielegnacje" wartosci, ktora za komuny zostala doszczetnie zniszczona. Obym dozyla czasow, kiedy bede spacerowac po polskim miescie i z ulicy zobacze na scianach w mieszkaniach obrazy i rysunki.
Zakony czystosci mam gdzies. Uzywam Persil by Henkel.
Prześlij komentarz