Swój projekt pokazujący młodą polską sztukę nazwałaś Alfabet polski. Czy to oznacza, że masz ambicje pokazania, jak dziś wygląda młoda polska sztuka?
Mam ambicje zainteresowania sztuką współczesną mieszkańców Tarnowa. Denerwuje mnie centralizacja świata sztuki, nie prowadzi do niczego dobrego. W Małopolsce poza Krakowem, nie znam miasta, w którym funkcjonuje galeria konsekwentnie prezentująca sztukę współczesną, to kuriozalne. Z drugiej strony odczuwam dotkliwy brak w dziedzinie edukacji wizualnej. Powszechna jest niechęć do sztuki najnowszej. Od kilku lat spotykam się ciągle z tymi samymi hasłami, że albo niezrozumiała albo banalna i „ja też tak potrafię”. To brzmi żałośnie. Chcąc wprowadzić do programu BWA w Tarnowie stały program pokazujący sztukę najnowszą, nie chciałam, żeby było to ciało obce, które nagle pojawia się niewiadomo skąd, nie przypominając nic, do czego widzowie byli przyzwyczajeni. Stąd wziął się pomysł na serię wykładów „Alfabet polski” , którą rozpoczęłam w październiku zeszłego roku, cały cykl miał mieć rytm akademicki i trwać do wakacji. Wtedy rzeczywiście chciałam pokazać jak dziś wygląda młoda polska sztuka. Miało to być kompendium prezentujące najciekawszych polskich artystów ostatnich lat, z nastawieniem na tych debiutujących po roku 2000. Potem dostaliśmy dofinansowanie ministerstwa kultury i Marszałka Województwa Małopolskiego i bazą projektu stały się spotkania z artystami.
Jaki jest klucz doboru artystów?
Z długiej listy artystów, o których chciałam opowiedzieć na wykładach, musiałam wybrać piętnastkę, bo tyle spotkań odbędzie się do końca czerwca. Wybrałam tych, którzy fascynowali mnie najbardziej, tak że nie chciałam zwlekać z prezentacją ich prac. Większość to artyści już dobrze znani, choć ciągle bardzo młodzi, urodzeni w latach 80., tacy jak Szymon Kobylarz, Tomasz Kowalski, Łukasz Jastrubczak czy Agnieszka Polska.
Chyba nie, skoro nikt poza Wojciechem Bąkowskim i Radkiem Szlagą mi nie odmówił. Artyści z Poznania bardzo przychylnie odnieśli się do projektu, jednak wcześniejsze zobowiązania nie pozwoliły im na udział, obaj jednak wyrazili chęć przyjazdu przy okazji kolejnych działań (Wojciechowi Bąkowskiemu z racji wystawy „Younger Than Jesus”, którą był wtedy zajęty, chyba mogę wybaczyć). Wszyscy dotychczasowi goście Alfabetu, poza Łukaszem Jastrubczakiem (którego z resztą przywiózł tutaj rok wcześniej Dawid Radziszewski), nigdy wcześniej nie byli w Tarnowie. Cieszę się, że przyjechali, bo to ładne i warte odwiedzenia miasto.
Każde spotkanie składa się z trzech części: pokazu prac artystki/ ty, pytań publiczności i otwarcia małej wystawy. Na każde spotkanie przygotowujemy druk z opisem działań artystki/ ty i reprodukcjami. Zależało mi na szerokiej prezentacji prac. Pomysł dyskusji albo debaty odpadał z racji tego, że jest to pierwszy w Tarnowie projekt prezentujący sztukę współczesną. Sięgnęliśmy po taką formę, że to artyści opowiadają o swoich pracach w oparciu o pokaz slajdów. Trzy lata temu Ewa Tatar i Dominik Kuryłek zrealizowali świetny projekt „Przewodnik” w Muzeum Narodowym w Krakowie, przy okazji otwarcia Galerii Sztuki Polskiej XX w. Jedną z jego części były spotkania z artystami, którzy sami opowiadali o swoich projektach. W przypadku, kiedy historycy sztuki opowiadają o działaniach artystów zaraz wkładają je w odpowiednie dyskursy i szufladkują. Jesteśmy skażonym środowiskiem Brakuje dokładnych opisów prac, po realizacji funkcjonują najczęściej na zasadzie odniesień. Dużym plusem takich spotkań jest to, że artyści, emocjonalnie związani ze swoimi dziełami, dokładnie je opisują, często wplatając różne historyjki, co tworzy bardzo przystępną i atrakcyjną całość. Słuchając takiej opowieści ciekawe jest śledzenie toku myśli artysty. Jeżeli poznajemy, o co chodziło w danym projekcie, to jest go łatwiej zinterpretować, artysta nie funkcjonuje już na zasadzie powtarzania pustych skojarzeń: Rajkowska – palma, Kobylarz – makiety. Sprawa się intensyfikuje, nabiera gęstości.
Celem tego projektu, było również zaproszenie do Galerii nowych osób, które do tej pory tutaj nie przychodziły, głównie ludzi młodych, ale nie tylko. I to się udało, już na pierwsze spotkanie z Basią Bańdą przyszło bardzo dużo ludzi, których widziałam w Galerii pierwszy raz. Uformował się już pewien trzon stałych bywalców, ale zawsze pojawiają się jakieś nowe twarze. Nie wiem na ile jest to sprawa przypadku, na ile wybierają spotkanie, które ich interesuje. Zdarzają się też pojedyncze osoby, które przyjeżdżają z okolic: z Dębicy, Nowego Wiśnicza, Krakowa, Rzeszowa, a nawet Katowic. Średnio przychodzi około 60 osób. Głównymi odbiorcami są tutejsi uczniowie liceum plastycznego i innych szkół średnich oraz studenci uniwersytetu trzeciego wieku, którzy są bardzo aktywnym środowiskiem w Tarnowie. Najtrudniej jest z udziałem 30-latków. Wiadomo… praca, dzieci, dom.
Zdarza się, że spotkanie przybiera formę otwartą, pytania występują w trakcie, jako bezpośredni komentarz. Bardzo żywe było spotkanie z Mikołajem Grospierrem, na wyraźne życzenie publiczności przedłużył swój pokaz, prezentując projekt o bankach. nad którym wtedy pracował (pamiętam, że potem przyszedł do nas Notes na 6 tygodni, który kolportujemy w Galerii, w którym znalazł się obszerny wywiad z Mikołajem właśnie o tych bankach, które uczestnicy Alfabetu już dawno znaliJ. To było bardzo miłe). Ogólnie jest duże zainteresowanie, nawet jeżeli młodsza część widowni nie zawsze ma śmiałość zapytać. Niektórzy notują, np. nazwiska innych artystów, którzy pojawiają się w prezentacji. Zdarzają się pytania natury technicznej, jak coś jest zrobione etc. (wtedy przypomina mi się wywiad z Dominikiem Lejmanem, który miał taką refleksję, że Polacy najczęściej zastanawiają się jak artysta coś zrobił, zamiast dlaczego i po co, przywołał wystawę Turrella w Zamku Ujazdowskim, że wszyscy zaglądali jak to działa, zamiast dać się porwać zjawisku). Najbardziej abstrakcyjne pytanie jakie pamiętam, to na spotkaniu z Basią Bańdą, jeden pan zapytał, jakie włóczki wybiera do wyszywania na obrazach i czy sama je farbuje.
Jak wyglądają wystawy towarzyszące spotkaniom?
Głównym punktem projektu są wtorkowe spotkania z artystami, które kończą się otwarciem małych wystaw. W zamyśle chodziło nam o taką fizyczną obecność przedmiotu bardziej, niż solidną wystawę, która planowana jest na podsumowanie Alfabetu. Niemniej, zdarzają się wystawy więcej niż szkicowe. Świetna była wystawa Łukasza Jastrubczaka. Ten pomysł z małymi wystawami był bardzo trafiony, bo po spotkaniu, które jest oficjalną częścią, następuje luźniejsza, wernisażowa atmosfera i dużo osób nabiera śmiałości, żeby porozmawiać z artystką/ tą. Na cele wystaw wydzieliliśmy część galerii tzw. Galerię Sekcji i całe sklepione wnętrze pomalowaliśmy na pomarańczowo. To był fajny gest, wyszedł z tego rażący, energetyczny orange cube i muszę przyznać, że jak dotąd, wszystkie wystawy świetnie się prezentują na tym tle.
Czy ma dla mieszkańców Tarnowa znaczenie, że stąd wywodzi się Wilhelm Sasnal?
Tak, duże. Myślę, że są z tego dumni. Wszyscy wiedzą kim jest Wilhelm Sasnal, nawet jeżeli nie do końca wiedzą, jak wygląda jego sztuka.
Czyj udział, oprócz tych zapowiedzianych, planujesz w ramach Alfabetu Polskiego?
Bartosza Muchy, Małgorzaty Markiewicz, Agnieszki Polskiej, Joanny Rajkowskiej, Tomasza Kowalskiego, Normana Leto, Zorki Wollny, Julity Wójcik. 30 czerwca na zakończenie projektu odbędzie się wykład Magdy Ujmy na temat specyfiki najnowszej polskiej sztuki. Projekt zakończy się wystawą otwartą pod koniec września, którą będzie można oglądać przez cały październik. Przy okazji wystawy odbędzie się gościnny wykład Bogny Świątkowskiej i promocja publikacji na finisażu.
Jak będzie wyglądała wystawa zbiorowa oraz publikacja? Czy widzisz tematy, które interesują młodych polskich artystów i które będziesz chciała pokazać w tej publikacji?
Wystawa z racji tego, że będzie prezentować artystów, którzy niewiele mają ze sobą wspólnego, poza tym, że współtworzą pokolenie młodej polskiej sztuki, będzie pewnie wpisywała się w ciąg takich wystaw, jak „Establishment (jako źródło cierpień)” czy „Nie ma sorry”. Dokładna koncepcja się klaruje, na co duży wpływ mają spotkania z kolejnymi artystami. W związku z alfabetem w tytule kusi mnie, żeby pobawić się literami, indeksowaniem, wprowadzeniem mikrostruktur, stworzyć obraz szkatułkowy.
W Alfabecie bierze udział Pola Dwurnik, być może pokażemy na wystawie jej miniaturową galerię z kolejną wystawą wewnątrz. Chcę, żeby ta wystawa była też po prostu pokazem dobrych prac, które są jakością samą w sobie. Tak odbieram dzieła sztuki współczesnej, które wpisując się w kolejne konteksty, wynikające z wcześniejszych, są przede wszystkim przykładami świetnych, fascynujących prac.
Co do publikacji, to będzie to książka, rodzaj podręcznika z reprodukcjami i tekstami różnych autorów opisującymi i analizującymi prace artystów biorących udział w Alfabecie (projekt książki przygotowuje Łukasz Jastrubczak, który nota bene studiuje projektowanie graficzne, więc zobaczymy czego ich tam uczą w Katowicach J). Adresowana będzie przede wszystkim do środowiska lokalnego, też do szkół, nauczycieli, pobliskich ośrodków kultury.
Co do specyfiki aktualnej sztuki polskiej, to bardzo wyraźna jest postawa badacza-analityka, włączyłabym do tego zarówno typologów takich jak Grospierre, Andrzej Tobis, postawy wśród artystów debiutujących, jakieś portrety działkowiczów etc., jak i rekonstruktorów zdarzeń, świetnym przykładem jest tutaj Szymon Kobylarz ze swoją „Celą Pana Jana Kolano” czy Michał Gayer – kolega Szymona z Grupy Ośmiornica, którzy przebywają w otoczeniu Andrzeja Tobisa, co pewnie nie jest bez znaczenia.
Poza tym jest wyraźna grupa artystów nasyconych codziennością z Wojciechem Bąkowskim na czele, taki bardzo magnetyczny i ekspresyjny ciąg dalszy wczesnej Grupy Ładnie.
Grupa artystów malujących własne skomplikowane mikrokosmosy: Ziółkowski, Tomasz Kowalski, Książek.
Jest też grupa artystów wykonująca bardzo subtelne działania na rzeczywistości, których ja jestem wielką fanką – Zorka Wollny, Łukasz Jastrubczak. Obok tego pojawiają się rzeczy zupełnie niebywałe, jak Erwina Ziomkowska – dziewczyna, która przez kilka miesięcy nakłuwa płótna i zwoje papieru, a w ostatnim projekcie wyskrobuje tekst z książek, wszystko jest w efekcie tak niepokojąco białe, minimalistyczne i pozbawione śladów, trochę jak białe projekty 3D Normana Leto, które też wykonuje pracując kilkanaście godzin na dobę, odcięty od normalnego biegu wydarzeń. Nie możemy narzekać.
Zdjęcia: wystawa Basia Bańdy 10 III, fot. E.Ł; wystawa Szymona Kobylarza 17 III, fot. topol; wystawa Mikołaja Grospierre 31 III, fot. E.Ł.; wystawa Łukasza Jastrubczaka 7 IV, fot. E.Ł.; wystawa Łukasza Jastrubczaka 7 IV, fot. Topol; wystawa Poli Dwurnik 14 IV, fot. topol; wystawa Poli Dwurnik 14 IV, fot. opol; Erwiny Ziomkowskiej 21 IV, fot. E.Ł
Więcej o projekcie Alfabet Polski można przeczytać na stronie Galerii Miejskiej w Tarnowie.
12 komentarzy:
ale mają ściany KOLOROWE!
fajnie
Bardzo fajna inicjatywa.
jako taka
Te spotkania w Tarnowie to naprawdę ważna rzecz. Trzymam kciuki i bardzo ją pozdrawiam!
Dawid Radziszewski
"..Od kilku lat spotykam się ciągle z tymi samymi hasłami, że albo niezrozumiała albo banalna i „ja też tak potrafię”. To brzmi żałośnie..."
Nie. Żałośnie to brzmi biadolenie pani Ewy nad tym, że ludzie nie rozumieją czegoś co pani Ewa nazywa sztuką a co zwyczajnym prostym ludziom się ze sztuką w ogóle nie kojarzy.
"..Głównymi odbiorcami są tutejsi uczniowie liceum plastycznego .."
Dokładnie jak już wyżej wspomniałem. Uczniowie liceum plastycznych, którzy szukając inspiracji do malowania w przyszłości obrazów jak Matejko, znajdują li tylko ..no co znajdują? Ano coś co się zwie sztuką nowoczesną ale z malarstwem nie ma już nic wspólnego raczej, a przecież licea plastyczne ze swego założenia miały właśnie kuźnią być Matejków i temu podobnych.
"..(wtedy przypomina mi się wywiad z Dominikiem Lejmanem, który miał taką refleksję, że Polacy najczęściej zastanawiają się jak artysta coś zrobił, zamiast dlaczego i po co, przywołał wystawę Turrella w Zamku Ujazdowskim, że wszyscy zaglądali jak to działa, zamiast dać się porwać zjawisku). Najbardziej abstrakcyjne pytanie jakie pamiętam, to na spotkaniu z Basią Bańdą, jeden pan zapytał, jakie włóczki wybiera do wyszywania na obrazach i czy sama je farbuje..."
Smutno i straszno, nieprawdaż ?
A przecież byłoby miło gdyby nie zadawali takich pytań a jedynie wpadali w zachwyt i uniesienie. A jedynie uczniowie liceum plastycznego z nieśmiałością by pytali jak artysta to zrobił, że tak ładnie mu się namalowało.
"..Czy ma dla mieszkańców Tarnowa znaczenie, że stąd wywodzi się Wilhelm Sasnal?
Tak, duże. Myślę, że są z tego dumni. Wszyscy wiedzą kim jest Wilhelm Sasnal, nawet jeżeli nie do końca wiedzą, jak wygląda jego sztuka..."
Czyli co? nie widzieli a się zachwycili bo ktoś im opowiedział ?
Chociaż się pewnie słowa czepiam, bo pod Zelą też nieliczni byli i widzieli ;)
do Jacka DAB - tyle tekstu a tak mało tresci, widac Jacku w pisaniu tez istotna i mysl i warsztat
JacekDAB - bez sensu, ładu i składu... Zgadzam się z Dawidem, że inicjatywa jest świetna. Pozdrawiam z Poznania, Michał Lasota
Pan JacekDAB przewidywalny jak zwykle miło ,że niektóre rzeczy pozostają niezmienne. Z okazji wywiadu życzę Ewie wytrwałości, bo na pewno będzie jej potrzebna. I jeszcze raz, oficjalnie przepraszam za zniszczony napis.
"..Pan JacekDAB przewidywalny jak zwykle miło ,że niektóre rzeczy pozostają niezmienne. ."
A mi wcale nie jest miło niestety (i wcale nie złośliwie to napiszę), że ludzie kończą ASP a nie potrafią namalować porządnie obrazu olejnego na przykład i jedynie co im pozostaje to naśmiewać się z takiego Bouguereau.
święte słowa.
panie JackuDAB, prosze zwrocic uwage na maly szczegol-Bouguereau malowal tak a nie inaczej bo taki byl kanon w czasach , w ktorych zyl i studiowal,teraz nie maluje sie takich rzeczy bo idzie sie za nowym i nie ma juz mecenatu szlachty,krola czy kosciola (czyli osob, ktore by to kupowaly),sa inne czasy a ludzie maluja podazajac za trendami czyli za tym co sie sprzedaje... a smiac sie moga, byle by znali...
Prześlij komentarz