„Upupieni“ przez zombie
„Samo słowo malarstwo ma w języku polskim spory ciężar – patos i tradycję, która wizualizuje się ciągiem obrazów: kossaków, chełmońskich, malczewskich. Duet Czyszczoń i Łakomy ten szereg „umarłych“ malarzy uzupełniają również o przedstawicieli włoskiego baroku (Andrea Sacchi i jego fresk „Boska mądrość“ w Pallazzo Barberinich w Rzymie) oraz słynnych awangardzistów: Malewicza, Strzemińskiego wreszcie Wróblewskiego... Nieważne, że reprezentują różne style, kierunki, ducha swoich czasów.
Dla malarzy (trudno poradzić sobie z nieprzystawalnością języka) młodego pokolenia (rocznik 83‘) ich twórczość należy do malarskiej klasyki, do wiedzy, którą posiadłszy wykorzystują dla własnych eksperymentów, lecz której posiadanie w równym stopniu wzbogaca co przeszkadza, daje pojęcie i ogranicza jednocześnie. Bo jeśli wszystko już było to co jest albo co będzie, zapytajmy naiwnie, za kolejne 50, 100 czy 200 lat? Jak poradzą sobie z problemem kolejne pokolenia „malarzy“, bo co do tego, że malarstwo jako medium przetrwa nie powinniśmy mieć żadnych wątpliwości. Wystarczy prześledzić historię sztuki XX w., dla której jednym z najważniejszych zagadnień był spór z malarstwem - w kontekście przestrzeni, w kontekście reprezentacji, wreszcie społecznego zaangażowania.
Jakkolwiek wielokrotnie odrzucane, negowane, dosłownie (płótno) cięte, palone, zbryzgiwane zwierzęcą krwią... przetrwało. Jakże trafne wydaje się żartobliwe (autorstwa Piotra) porównanie malarstwa do zombie – wiecznego trupa, odpornego na ciosy; konwencji, której zarówno wymogi formalne jak i warsztatowe są trudne do trwałego podważenia. W borykaniu się z tradycją malarską w wykonaniu Łakomego i Czyszczonia podoba mi się szczerość i świadomość własnej porażki w starciu z tematem.
W sposób finezyjny wykorzystują zarówno właściwości malarskiej techniki (grubo kładziona farba w realizacjach Łakomego) co wymogów gatunkowych (portret, martwa natura). Ze świadomością przyśpieszają (czy naśladują) również proces „umuzealniania“ twórczości – stosują w ekspozycji gabloty, podesty.
Jakkolwiek wielokrotnie odrzucane, negowane, dosłownie (płótno) cięte, palone, zbryzgiwane zwierzęcą krwią... przetrwało. Jakże trafne wydaje się żartobliwe (autorstwa Piotra) porównanie malarstwa do zombie – wiecznego trupa, odpornego na ciosy; konwencji, której zarówno wymogi formalne jak i warsztatowe są trudne do trwałego podważenia. W borykaniu się z tradycją malarską w wykonaniu Łakomego i Czyszczonia podoba mi się szczerość i świadomość własnej porażki w starciu z tematem.
W sposób finezyjny wykorzystują zarówno właściwości malarskiej techniki (grubo kładziona farba w realizacjach Łakomego) co wymogów gatunkowych (portret, martwa natura). Ze świadomością przyśpieszają (czy naśladują) również proces „umuzealniania“ twórczości – stosują w ekspozycji gabloty, podesty.
"Upupienie" na własne życzenie wymaga odwagi, dystansu i humoru. "Upupienie", którego metaforą być może okrągły jak u klowna nos wystający z portretu, wymodelowany z wcześniej startej z niego grubo kładzionej farby (Łakomy) i „Boska mądrość“ – formalnie abstrakcyjna kopia albumowej reprodukcji barokowej alegorii (Czyszczoń).
Odwaga, dystans i humor to cechy polskich malarzy AD 2009.
Odwaga, dystans i humor to cechy polskich malarzy AD 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz