„Trudno jest oznaczyć moment, w którym przypadkowe gromadzenie przedmiotów zamienia się w proces tworzenia kolekcji, a już sama czynność kolekcjonowania zupełnie wymyka się logice” – pisze w tekście do wystawy „kolekcja. dwadzieścia lat galerii starmach” Anda Rottenberg.
Otwarcie tej niezwykłej wystawy, kandydata do jednego z wydarzeń 2009 roku w polskiej sztuce, będzie miało miejsce 6 listopada w Muzeum Narodowym w Krakowie.
Andrzeja Starmacha znają wszyscy interesujący się sztuką współczesną w Polsce. Jego galeria, jedna z pierwszych, jaka powstała w postkomunistycznej Polsce, jest jednym z najważniejszych elementów pejzażu Krakowa, ale też stałym uczestnikiem targów Art Basel, gdzie przybliża zachodnim kolekcjonerom polską sztukę najnowszą. Sprawuje on też pieczę nad Fundacją Nowosielskich. I wreszcie regularnie od lat uderza młotkiem na różnych aukcjach charytatywnych w całej Polsce.
Kolekcja Teresy i Andrzeja Starmachów (która później przekształciła się w kolekcję Galerii Starmach) jest jednak starsza niż istniejąca od 1989 roku. Sztukę zaczęli oni kolekcjonować już w latach 70. Jak sami zaznaczają, nie ulegali modom. My możemy dodać, że raczej najwyżej je kreowali.
Wystawa w krakowskim Muzeum Narodowym po podsumować tworzenie tej kolekcji po 20 latach istnienia galerii. Kolekcji, z jednej strony będącej odbiciem działalności Galerii Starmach, a z drugiej strony jednak wychodzącej zdecydowanie poza to, co pokazywano w pomieszczeniach tej galerii.
Wystawa będzie zbudowana wokół prac powstałych w latach 50., 60., 70., 80. i 90., i poza pewnymi wyjątkami, będzie prezentowana chronologicznie. A nazwiska? Pewne nasuwają się same: Tadeusz Kantor, Tadeusz Brzozowski, Maria Jarema, Marian Warzecha, Jerzy Nowosielski, Koji Kamoji, Andrzej Wróblewski. Ale również Stanisław Dróżdż, Edward Krasiński, Mirosław Bałka, Grzegorz Sztwiertnia, Marta Deskur czy Marzena Nowak.
Jak zaznacza Anda Rottenberg, Polska nie miała w historii szczęścia do wybitnych kolekcji. Po 1989 roku trochę się to zmieniło, ale też trzeba uczciwie przyznać, że publiczne pokazy kolekcji Grażyny Kulczyk, Krzysztofa Musiała czy Dariusza Bieńkowskiego, to trochę mało na liczący 38 milionów mieszkańców europejski kraj. Miejmy nadzieję, że po pokazie kolekcji Galerii Starmach przyjdzie czas na następne. A na razie cieszmy się tą możliwością obcowania z historią polskiej sztuki współczesnej.
Na zdjęciach: Julita Wójcik, Karmnik, 2003;Tadeusz Kantor, Wszystko wisi na włosku, 1973;
Koji Kamoji, Wieczór – łódki z trzciny, 2006; Edward Krasiński, Maszynka do mięsa, 1969;
Andrzej Wróblewski, Niebo nad górami (na odwrocie: Tramwaj), 1948.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz