
Obraz został sprzedany amerykańskiemu kolekcjonerowi jako praca Martina Kippenbergera. Obraz przedstawia wnętrze jednego z ulubionych miejsc odwiedzanych przez tego artystę w Berlinie, lokal należący kiedyś do Michaela Wuerthle. Tam też ten obraz wisiał, zanim Wuerthle nie został zmuszony do jego sprzedaży. Obraz został sprzedany Charlesowi Saatchiemu (poprzez pośrednika – berlińską galerię Volker Diehl) jako praca Martina Kippenbergera. Teraz okazało się, że autorem pracy nie jest sam Kippenberger. Jest nim Goetz Valien, który jest malarzem i rysownikiem plakatów filmowych i którego prace można kupić już za 400 euro.
Historia pracy jest taka, że Kippenbereger zamówił obraz „Paris Bar” u Valiena i zapłacił mu za wykonanie tej pracy 1000 marek Później przekazał pracę właścicielowi lokalu w zamian za darmowe drinki i jedzenie. I tak obraz wisiał w „Paris Bar” jako praca Kippenbergera. Oczywiście taka praktyka zamawiania prac u innych artystów była już stosowana wcześniej przez tego enfant terrible niemieckiej sceny artystycznej. W 1981 roku w ramach projektu „Lieber Maler, Male mir” („Drogi malarzu, namaluj mnie”) Kippenberger wynajął ulicznego malarza by namalował serię obrazów na podstawie dostarczonych przez artystę zdjęć.
Problem w tym, że wiadomo było zawsze, że obrazy z tej serii (a było ich 12, z czego cztery zostały pokazane na wielkiej retrospektywie Kippenbergera w Tate Modern w Londynie) były projektem artysty bojkotującego ówczesny establishment.
A w tym przypadku informacja o Goetzu Valienie nie pojawiła się nawet w katalogu aukcyjnym. Według Christie’s nowy nabywca zdawał sobie sprawę z działalności Kippenbergera. Zresztą dziś, w dobie „fabryk sztuki” Jeffa Koonsa, Takashiego Muarakamiego czy Damiena Hirsta, taka działalność już nie dziwi.
Na zdjęciu: Martin Kippenberger (feat. Goetz Valien), Paris Bar, 1992
2 komentarze:
jaki artykuł wysmazył banasiak na obiegu - popis wazeliny!!!
Otrzymuje ode mnie ulotnego Złotego Bąka! Gratulacje.
Dla mnie to raczej wyjatkowe (w Polsce a może i gdzie indziej) przyznanie się że nie miało się racji. Ja bym to pochwalił a nie wąchał.
Prześlij komentarz