Już pisaliśmy w momencie przyznania Nagrody Turnera, że jej ubiegłoroczny zdobywca, Richard Wright, nie pozostawia zwykle śladów po swoich wystawach. Po prostu, jego freski w większości przypadków są po wystawach zamalowywane, by udostępnić ściany galerii kolejnym artystom.
Tak też się stało w ubiegłym tygodniu ze słynnym freskiem Wrighta na wystawie konkursowej w Tate Britain w Londynie, która to wystawa przyniosła mu niespodziewanie Nagrodę Turnera (na zwycięzcę Nagrody Turnera przyjmowane są zakłady bukmacherskie i według nich największe szanse miał Roger Hiorns). Jak informuje brytyjski „Guardian” w ubiegłym tygodniu pracownicy techniczni Tate rozpoczęli piaskowanie i ponowne malowanie ściany, na której znajdował się „złoty fresk” Wrighta.
Bardzo szkoda, że ten projekt pozostał już tylko na fotografiach i w pamięci 77 tysięcy osób, które odwiedziły Tate Britain podczas wystawy konkursowej. Ale taka była wola artysty.
Ciekawe, czy podobnie było z iluzjonistycznym freskiem Wrighta, który powstał w 1998 roku na klatce schodowej CSW Zamek Ujazdowski w ramach wystawy „Rozjazd” kuratorowanej przez Adama Szymczyka. Szkoda, że on też został zamalowany, bo dziś mielibyśmy w Zamku dzieło laureata Nagrody Turnera.
Na zdjęciu: Wright na tle jeszcze istniejącego fresku w Tate Britain
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz