21 lutego, 2011

Z półki kolekcjonera – “My name is Charles Saatchi and I am an Artoholic”

W książce tej zebrano ponad 200 pytań, jakie dziennikarze i odwiedzający galerię Saatchiego zadali temu jednemu z najsłynniejszych kolekcjonerów ostatnich kilkunastu lat. W większości są to krótkie odpowiedzi i niewiele z nich liczy więcej niż dwa, trzy zdania (a te z reguły nie dotyczą sztuki tylko jego pracy w reklamie). Tytuł tej ksiązki to też jedna z odpowiedzi na pytanie – czy mógłby Pan powiedzieć coś szczerego na swój temat – „Nazywam się Charles Saatchi i jestem uzależniony od sztuki”.


Na czym polega to uzależnienie? Na kupowaniu dużej ilości prac artystów wkraczających na rynek sztuki, na „obracaniu” nimi w sferze publicznej – pokazywaniu na wystawach, wypożyczaniu – co powoduje ich rozpoznawalność i w końcu sprzedawaniu z dużym zyskiem. Saatchi to bardzo kontrowersyjna osoba – przez część osób niemalże śledzona i tropiona (co kupi - czyli co będzie gorące w nadchodzącym okresie), podziwiany za rozmach, doskonałe oko i umiejętność promocji swojej działalności; przez innych krytykowany za mechaniczne (rynkowe) podejście do sztuki i instrumentalne traktowanie artystów. Niewątpliwie jest człowiekiem sukcesu co samo w sobie jest przez jednych podziwiane a przez innych kontestowane.

Sama książka rozczarowuje, głównie przez chłodne, szybkie odpowiedzi autora. Jeśli Saatchi chciał uniknąć złej maski jaką mu się przykleja to trochę tą książką sam ją potwierdził poprzez wielokrotnie cyniczne odpowiedzi, robiąc wrażenie jakby wszyscy dookoła niepotrzebnie zawracali mu głowę.

Dla zainteresowanych polskimi akcentami- jedyny polski artysta wymieniany to Wojciech Fangor wspomniany, jako przykład artysty który był kopiowany przez artystów, którzy odnieśli większy sukces (finansowy) niż sam Fangor gdyż byli lepiej wprowadzani na rynek.

Można opuścić.

Brak komentarzy: