08 czerwca, 2011

Linia montażowa Sztuki

Weekendowe wydanie Wall Street Journal przynosi bardzo ciekawy artykuł Stana Sessera na temat współpracy między artystami a ich asystentami w procesie tworzenia dzieł sztuki. Temat stary jak świat a jednak skala „współpracy” w niektórych przypadkach może zastanawiać.

Alexander Gorlizki to artysta, którego prace znajdują się min. w Victoria & Albert Museum w Londynie, Denver Art Museum w Toronto i Royal Ontario Museum. Mieszka w Nowym Jorku. Jego prace wykonywane są przez siedmiu artystów, którzy pracują dla niego w Jaipur w Indiach. "Wolę nie być zaangażowany w tworzenie obrazu", mówi Pan Gorlizki, który dodaje, że zajęłoby mu około 20 lat aby zdobyć umiejętności jakimi dysponują jego asystenci.

Według niektórych cytowanych galerzystów i artystów asystenci są koniecznością na dzisiejszym rynku sztuki. "Artysta ma dokonać wyboru", mówi Mark Moore właściciel galerii w Santa Monica w Kalifornii "Albo zatrudni asystentów albo podejmuje ryzyko iż nie jest w stanie wywiązać się ze zobowiązań wobec swoich dealerów. Brak prac może powodować wrażenie że artysta zniknął ze świata sztuki ".

Jeff Koons ma około 150 osób na swojej liście płac i twierdzi że sam nie dałby rady „Gdybym musiał sam wykonywać prace, nie byłbym w stanie zakończyć jednego obrazu w roku", mówi. Każdego roku jego studio opuszcza 10 obrazów oraz 10 rzeźb.

"Coraz częściej wykorzystywanie asystentów staje się powszechną praktyką, częściowo dlatego, że artyści chcą nadążyć za popytem, a częściowo dlatego, że jest to po prostu bardziej powszechnie akceptowane", mówi Adam Sheffer, partner w nowojorskiej galerii Cheim & Read. Mówi, że 5 z 30 artystów reprezentowanych przez jego galerię korzysta z pracy asystentów. Fakt, że używają oni asystentów jest natychmiast ujawniane przez galerię i "nie ma wpływu na wartość rynkową ich pracy” twierdzi Sheffer.

Na początku tego roku, nowojorska galeria Pace, odrzuciła kilka rzeźb 83-letniego John Chamberlaina, ponieważ zostały one wykonane przez belgijskiego asystenta tylko „pod nadzorem” artysty. Nie przeszkadza to nowej galerii artysty - Gagosian, obecnie belgijski asystent pracuje w studio samego artysty.

Dla Michaela i Susan Hort, kolekcjonerów dobrze znanych naszym czytelnikom, korzystanie z asystentów jest nie do przyjęcia. "Chcemy, zobaczyć rękę artysty w dziele, które kupujemy", mówi Hort , „lubimy widzieć drobne niedoskonałości pędzla artysty”.

Dla niektórych to konieczność. Angela de la Cruz, artystka nominowana do nagrody Turnera w ubiegłym roku, doznała pięć lat temu udaru i teraz nie może już malować. Jej płótna są teraz malowane przez asystentów. Wskazówki wysyła im poprzez e-mail.

Jak to wygląda w praktyce? Niektórzy asystenci pracują dzień lub dwa w tygodniu i zarabiają około 20 dolarów za godzinę dla innych to pełnoetatowa praca pięć dni w tygodniu plus ubezpieczenie zdrowotne oraz inne świadczenia.

Według naszej wiedzy niewielu artystów w Polsce korzysta z asystentów, jeśli takich mają to prawie wyłącznie do prac biurowych i logistycznych. Wraz z rozwojem rynku to pewnie też się zmieni.

Przygotowano na podstawie artykułu „The Art Assembly Line” (Stana Sessera)

Brak komentarzy: