21 lutego, 2016

Miedzianka – artefakt z nieistniejącego miasta (sztuka znaleziona)

To był już mój drugi wyjazd do Miedzianki. W przeciągu kilkunastu miesięcy od przeczytania książki Filipa Springera ponownie znalazłem się w tym miejscu. Za pierwszym razem, lekko przestraszony historią tego miejsca i opowieściami o bestii która ma niezakończone rachunki z tym miejscem, o zapadających się terenach, ostrzeżeniach  że struktura gruntu jest nietrwała ledwo odważyłem się wyjść z samochodu. Dzieci zostały w samochodzie. Tak na wszelki wypadek.



Tym razem spędziłem tu cały tydzień. W końcu mogłem nasycić się tym miejscem, obejść nieistniejący rynek, wejść na nieistniejący cmentarz, pójść na spacer drogą w kierunku Mniszkowa czy Janowic, pochodzić po okolicznych polach.



W polu znalazłem cegłę. Tak naprawdę coś co było kiedyś cegłą, zachowała się cała podstawa natomiast boki wyglądały jak obciosane ręką niewprawionego  artysty rzeźbiarza. Wystawała z ziemi jak fragment większej całości. Przypominała szczyt góry lodowej, jej maleńki widoczny fragment wystający z ziemi. Być może cegła ta była fragmentem zapadniętego miasta, jego jedynym (a może jednym z wielu) widocznym punktem styku z rzeczywistością.



Skojarzyła mi się z Moby Dickiem Krzysztofa M Bednarskiego. Artysta w trakcie spaceru na praskim brzegu Wisły „odkrył” ciało wieloryba leżące nad wodą.  Porzucona, przewrócona łódź zamieniła się w Moby Dicka…

Na cegle z Miedzianki widać ślady interwencji, po części być może ludzkiej, po części organicznej gdyż jest porośnięta zielonkawymi porostami (trochę jak śniedziejąca miedź). W samej strukturze cegły można się dopatrzeć skalnych okruchów tak jakby szczątków z jeszcze wcześniejszych czasów.


Cały czas jest to tylko kawałek bezużytecznej, zniszczonej cegły. Wyobraźnia tworzy z tego dzieło sztuki. ( Zachować w kolekcji sztuki znalezionej).

Brak komentarzy: