08 września, 2006

Może i jest Plan C – rozmowa z Mihaiem Popem, twórcą galerii sztuki współczesnej z Kluż

Mihaia poznałem na targach w Wiedniu w marcu tego roku. Wtedy wydawał mi się trochę zaskoczony zainteresowaniem kolekcjonerów i kuratorów ich ofertą. Boks Planu B z wiszącym wielkim kilimem przedstawiającym arabskich terrorystów i porwanych Europejczyków, znakomitymi obrazami oraz krótkim, ale mocnym wideo z Coca-Colą i PEPSI, przyciągał tłumy. Dzięki współpracy z galerią Raster Plan B pojawił się w Warszawie podczas projektu Willa Warszawa. Tam rozmawialiśmy z Mihaiem.
Sierżant Bazyl


Dlaczego rok temu, w sierpniu powstała galeria Plan B?

Żeby zacząć, trzeba powiedzieć o nazwie. „Plan B”. Wcześniej był „Plan A” – prowadziłem od 2000 do 2003 roku galerię przy Akademii Sztuk Pięknych w Kluż. Akademia miała przestrzeń wystawową, a ja pomysł na galerię i tak ona powstała. Ale niestety szybko się okazało, że mieliśmy różne pomysły na program i kompletnie nie mogłem się dogadać z profesorami Akademii. To była różnica pokoleń i gustów artystycznych. Oni nie rozumieją zmian, jakie zaszły w sztuce w ostatnich kilkudziesięciu latach. Naciskali na organizowanie konkretnych wystaw ludzi, których, moim zdaniem, nie warto było wystawiać. To była nudna sztuka. Dlatego galeria upadła. To był „Plan A”. W tym czasie artyści z nami związani, ale i my sami rozwinęliśmy się, wiedzieliśmy już, czego chcemy. Tak powstał Plan B.

Czy Plan B jest galerią komercyjną?

Wiele osób próbuje nas zmusić do decyzji, czy jesteśmy galerią komercyjną czy też przestrzenią zarządzaną przez artystów. A my jesteśmy gdzieś pośrodku. Na razie jesteśmy finansowani przez dwóch młodych biznesmenów z Kluż, którzy są równocześnie kolekcjonerami sztuki. Według ich zapewnień mamy zapewnione finansowanie na trzy lata i od tego momentu musimy zacząć na siebie zarabiać. Chcemy jednak, aby to nastąpiło wcześniej.

Mówiłeś o konflikcie ze starymi profesorami na temat programu poprzedniej galerii. Więc jaki jest program Twojej galerii?

Jesteśmy jedyną galerią w Kluż. Dlatego ciężko nam mieć jednolity, jasno określony program. Powiedzmy więc, że naszym programem jest wyszukiwanie ciekawych artystów rumuńskich, umożliwienie im dobrego startu i pomaganie w dalszej karierze międzynarodowej. Nie wyobrażam sobie jednak promowania prac i artystów, którzy będą niezrozumiali u nas, w Rumunii. Muszą być spełnione te dwa warunki – oparcie w naszej rzeczywistości i międzynarodowy kontekst.

Kiedy zapytaliśmy, czy jesteście galerią komercyjną, czułem w Twoim głosie pewną rezerwę. Czy uważasz, że to coś złego – galeria komercyjna?

Nie... Nie uważam tak. Po raz pierwszy poczułem, jak to jest być galerią komercyjną w na targach ArtVienna w Wiedniu (w marcu tego roku – przyp. ArtBazaar). Wtedy zobaczyłem, że artyści, których lubimy i z którymi pracujemy, mogą sprzedać swoje prace. Sprzedaliśmy prawie wszystko. Bardzo się nam to podobało (śmiech). Pojechaliśmy tam, bo chcieliśmy zobaczyć, jak funkcjonuje rynek sztuki. Nie lubię tworzenia sztuki dla samej sztuki. Częścią tego rynku są kolekcjonerzy i to jest super.

Jak trafiają do was artyści?

W większości przypadków, ja ich odnajduję. Ale zdarzyło się, że przyszli do mnie artyści ze swoim portfolio i niedługo będą mieli wystawę.

Czy sprzedajecie prace za granicą czy w Rumunii?

W zdecydowanej większości za granicą. Nasi sponsorzy kupują prace, ale to na razie nasi jedyni klienci z Kluż. Gdyby pojawili się kolekcjonerzy z Rumunii, bylibyśmy bardzo zadowoleni i myślę, że mogliby liczyć na specjalne traktowanie u nas – niższe ceny, rezerwację prac... To część naszej pracy – rozwijanie rynku lokalnego. Ale ze sprzedaży prac w Rumunii byśmy nie przeżyli. U nas nie ma pieniędzy na sztukę.

Co dalej?

W Wiedniu sprzedaliśmy prace Victora Mana znanemu nowojorskiemu kolekcjonerowi – Michaelowi Hortowi. Chyba dzięki tej sprzedaży nawiązaliśmy z nim specjalną więź, popiera nas teraz, dalej obserwuje rozwój Victora Mana i w przyszłym roku pojawimy się, dzięki jego protekcji, na Armory Show w Nowym Jorku. To dla nas wielka rzecz. Chyba będziemy jedyną galerią z Europy Wschodniej.

A jak się dostaliście na ViennaArt Fair?

Po prostu złożyliśmy aplikację i dostaliśmy się. Austriacki bank ERSTE, który sponsorował udział najlepszych galerii z Europy Środkowo-Wschodniej, wybrał nas do 10 galerii, którym sfinansował udział w targach. Na targach o mało nie zdobyliśmy też nagrody za najlepsze stoisko targowe, awansowaliśmy aż do finału (wygrała polska galeria Lokal_30 z Warszawy – przyp. Artbazaar). Myślę, że nasz sukces na tych targach był spowodowany tym, że pracujemy już z dojrzałymi artystami, którzy wiedzą, co chcą przekazać. Czasami są trochę cyniczni, jak Ciprian Muresan, który tu, w Willi Warszawa pokazał napis „Communism never happened” czy wideo z Coca-Colą i PEPSI pod tytułem „Wybór”.

Czy mógłbyś opowiedzieć o „swoich” artystach?

Zacznijmy od Cipriana Muresana, skoro już o nim zacząłem mówić. Ma 29 lat, skończył rzeźbę na Akademii w Kluż. Tworzy obiekty z plastiku, maluje obrazy i produkuje instalacje wideo, takie jak ta prezentowana w Warszawie. Jest również wydawcą fanzinu artystycznego. Mieszka w Kluż. Zaczął już odnosić sukcesy międzynarodowe.
Cristi Pogacean, rocznik 1980 – również skończył wydział rzeźby i w Warszawie był reprezentowany przez wideo, na którym człowiek szedł z flagą. Już w 2003 roku uczestniczył w wiedeńskiej wystawie „Blood and Honey”, organizowanej przez Essl Collection, która była przeglądem sztuki środkowej i wschodniej Europy. Pokazał tam projekcję obrazu Caravaggia „Jezus i Święty Tomasz”, kiedy to Tomasz wkłada palec w bok Chrystusa. Była to komputerowa „projekcja” tego obrazu, kiedy to palec Tomasza w boku Chrystusa ruszał się.
To właśnie Cristi przygotował kilim z zakładnikami porwanymi przez arabskich terrorystów. Kilim pokazaliśmy na targach w Wiedniu i cieszył się dużym powodzeniem. Jest to edycja do trzech sztuk i jedną już kupił francuski kolekcjoner. To bardzo interesujący artysta, bardzo zainteresowany polityką i historią.
Potem Victor Man...

To wasza gwiazda?

No tak, nasza gwiazda i też mój dobry kolega, jeszcze z dzieciństwa. Jest bardzo ciekawą postacią. To bardzo twardy człowiek, mimo młodego wieku doświadczony przez życie. Jako nastolatek uciekł z domu, gdzie miał poważne problemy i żył na ulicy, był nawet notowany przez milicję. Mimo to udało mu się skończyć Akademię. Victor dokładnie wie, czego chce i jest bardzo utalentowany. Miał w tym roku wystawę w niemieckiej galerii Johen+Schoettle.
Miklos Oncusan, to bardziej artysta konceptualny, teraz interesuje się szczególnie zabawami z dzieciństwa. W Willi Warszawa przygotował zabawę, w której uczestnicy „strzelali się” lotkami z papieru. Okazało się, że willa miała mnóstwo zakamarków, w których można się było schować lub prowadzić wojny na niewielką skalę, zdobywać terytorium, jak w naszych dziecięcych zabawach.
Serban Savu, rocznik 1978 – to kolejny malarz z naszej galerii. Mieszka obecnie w Bukareszcie, ale pochodzi z Kluż. Jest zainteresowany kondycją robotników dziś w porównaniu do dawnych czasów komunizmu. Wtedy robotnik był w centrum zainteresowania, a dziś jego rola została zupełnie zmarginalizowana. I Sebastian maluje dziś tych opuszczonych, zmarginalizowanych robotników w centrum swoich płócien, jak dawnych bohaterów komunizmu. To trochę realistyczne, a trochę metafizyczne malarstwo.

Jakie są wasze plany? Zamierzacie dalej brać udział w targach?

Zdecydowanie tak. Chcemy złożyć aplikację na targi LISTE w Bazylei (targi młodej sztuki odbywające się równolegle do Art. Basel w czerwcu – bierze w nich udział Raster). Może też w NADA w Miami. Na pewno znów pojedziemy do Wiednia.

Czy masz „Plan C”?

Może. Mam jeszcze garaż w domu... A tak poważnie, to super doświadczenie – uczestniczyć w rynku sztuki. To chcę robić...

Warszawa 31 sierpnia 2006 roku.

Mihai Pop
Galeria Plan B
Str.Albert Einstein 14
400045 Cluj-Napoca
Romania
Tel +40742504901
gomimo@Yahoo.com

Załączone zdjecia- prace Cipriana Murseana i Victora Mana

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

A czy to jest ok, że blog o inwestowaniu w sztukę prowadzą osoby, które ostatnio założyły komercyjną galerię - Wytwórnia sztuki, do której zresztą podają link, jaka tu gwarancja obiektywizmu????????????????

Krzysztof Masiewicz pisze...

Czy jesteśmy obiektywni - proszę ocenic po wpisach. Dla wyjaśnienia - tylko jedna z osób prowadzących galerię (ja osobiście) jest współautorem blogu. Informacja o tym, że jestem właścicielem galerii jest podana właśnie z tego powodu aby czytelnik miał świadomość ewentualnych powiązań komercyjnych (zresztą zawsze bedą one ujawniane w tekstach o artystach wystawiajacych w galerii Wytwórnia Sztuki). Tak czy inaczej wybór tematów i artystów na naszym blogu jest subiektywny (odzwierciedla on nasze gusty) i tak też proszę traktować nasze posty.

Piotr Bazylko pisze...

Tak jak już Krzysztof pisał, tylko jedna osoba z dwóch piszących założyła galerię. Ale to chyba nie jest zabronione??????????????????
Ustaliliśmy, że podstawą naszej działalności będzie transparentność, dlatego jest to wyraźnie podkreślone w postach, z kim czytelnik ma do czynienia.
Nie rozumiem problemu i tych znaków zapytania. Rozmumiem, że wietrzymy kolejny przekręt??????????????????

Anonimowy pisze...

a ja nie rozumiem że podstawą waszej działalności będzie transparentność - znaczy się łatwo przejrzeć wasze zamiary? czy też może to o czym piszecie ma być nijakie i bez wyrazu... strasznie nadmuchany ten blog, więc jak to jest naprawdę?