Miesięcznik ArtNews raz do roku wydaje numer poświęcony największym światowym kolekcjonerom sztuki. Oprócz zwyczajowych podsumowań, list i zestawień omawiane tam są nowe kolekcje w „branży”, prezentowane wywiady z czołowymi kolekcjonerami oraz omawiane najnowsze trendy w kolekcjonerskim świecie. W jednym z ostatnich takich numerów, zadano grupie kolekcjonerów pytanie – jakiej rady udzielili by swoim początkującym kolegom, tworzącym kolekcje sztuki współczesnej? Odpowiedzi były zdumiewająco zbieżne – krótka pamięć, duża przestrzeń magazynowa i dość spore pieniądze. Chciałbym się przez chwile zatrzymać nad tymi odpowiedziami i spojrzeć na nie z naszej, polskiej perspektywy.
Krótka pamięć – każdy z nas to miał – każdy z nas pamięta, za ile można było kupić Sasnala, Bujnowskiego, Liberę (tu wstaw swojego ulubionego artystę) kilka lat temu. Wielu miało nawet obraz w ręku. Może cena wydawała nam się zbyt wysoka? Może trafiliśmy na coś bardziej atrakcyjnego? Jeśli nie kupiliśmy wtedy (5 lat temu), dajmy na to za 1000zł, to już 3 lata temu, gdy cena była 3000 zł, tym bardziej nie kupiliśmy - gdyż kiedyś mogliśmy kupić trzy razy taniej. Dzisiaj pewnie żałujemy, że nie kupiliśmy nawet za te 3 tysiące. Dzisiaj ta cena może być spokojnie warta nawet 30 tysięcy.
Moim bolesnym wspomnieniem są zdjęcia Zbyszka Libery ze słynnego projektu klocków Lego (obóz koncentracyjny). Mogłem kupić odbitki autorskie w rastrze po bodajże 1000 czy 1500 zł za sztukę. Wyjątkowe prace o wartości muzealnej z wyjątkowego projektu. Przeszło minęło i już nie wróci. Jakiś rok później ceny zdjęć Libery (oczywiście z innych projektów) były już dwukrotnie wyższe – też nie kupiłem. Dziś obu tych decyzji żałuje. Dlatego też krótka pamięć jest jedną z najważniejszych porad, jakie można dać początkującemu kolekcjonerowi – nie ma co rozpamiętywać starych dobrych cen, straconych okazji – jeśli jest coś co nam się naprawdę podoba – nie pamiętajmy, że kiedyś może było tańsze – pamiętajmy, że wkrótce będzie droższe (lub będzie niedostępne). Trochę to dziwnie brzmi w kraju, gdzie galerzyści znają wszystkich kolekcjonerów z imienia i nazwiska, tak ich jest mało. Ale za chwilę może być ich więcej, gdy wszyscy zaczną pisać, jak to fajnie kolekcjonować sztukę najnowszą i jak jest to popularne w „wielkim świecie”.
Duża przestrzeń magazynowa – jeśli poważnie myślimy o budowaniu kolekcji, lub nagle odkrywamy, iż kolejnego zakupionego dzieła sztuki nie da się już powiesić na ścianie – powinniśmy pomyśleć o miejscu i sposobie magazynowania naszych zbiorów. Artyści nie idą nam tu z pomocą, w malarstwie formaty przekraczające 150 na 150 są coraz bardziej „popularne”. Instalacje przestrzenne prawie całkowicie wykluczają możliwość umieszczenia ich w przestrzeni użytkowej mieszkania czy domu i raczej z definicji skazują na „magazyn”. Dlatego też wcześniej czy później każda z osób planujących budowanie kolekcji powinna pomyśleć jak zmierzyć się z tym problemem.
Duże pieniądze – tę kwestię chyba najtrudniej skomentować, gdyż ciężko jest określić jakie pieniądze są duże i czy faktycznie są one równie duże dla każdego z nas. Charakter kolekcji też określa, jakiego rzędu fundusze będą nam potrzebne, aby skompletować zbiór dzieł sztuki, który będzie można nazwać kolekcją. Jedno jest chyba pewne – czasy, w jakich żyjemy, dają nam perfekcyjną możliwość stworzenia ciekawej kolekcji za naprawdę rozsądne pieniądze. Oto przykłady – ceny prac wideo dobrych współczesnych artystów polskich można kupić, na różnego typu aukcjach w tym roku, od 200 (wiem że wygląda to śmiesznie) do 2000 zł. Zdjęcia młodych fotografików to cena w granicach 1500 złotych. Wiem, że powyższe ceny są dla wielu i tak poza możliwościami budżetowymi, ale dla tych których zarobki są porównywalne z tymi „unijnymi”, możliwości, jakie mają aby stworzyć znakomitą kolekcję sztuki krajowej, są nieporównywalne z możliwościami ich kolegów z Niemiec czy Wielkiej Brytanii.
Na koniec z naszej strony podstawowa porada. Chyba oczywista – nie szukaj w obrazach, rzeźbach czy instalacjach ukrytych znaczków $$$$. Kupuj tylko to, co Ci się podoba. Rynek sztuki jest względny – widziano już wiele modnych fal i wiele spektakularnych upadków. Patrzenie na sztukę poprzez pieniądze, które można na niej zarobić, może się skończyć bolesnymi konsekwencjami, gdy zostaniemy z obrazami, które się nam nie podobają... Dlatego wbrew temu, co niektórzy chcieliby nam wmówić nie zajmujemy się w naszym blogu inwestowaniem w sztukę, promowaniem stylów czy artystów tylko kolekcjonowaniem – wynajdywaniem rzeczy pięknych, które nas inspirują i w których towarzystwie chcielibyśmy spędzić kilka miłych chwil w przyszłości.
1 komentarz:
Jak to Sasnal nawet 30 000??? Przecież w czerwcu na aukcji w Londynie sprzedał się za równowartość 300 000 (słownie trzystu tysięcy). Fakt, że z kolekcji Saatchiego. Za 30 000 biorę natychmiast!!! ;-)
Prześlij komentarz