19 października, 2006

Jak inwestować w sztukę - porady bankiera UBS

Czy inwestowanie w sztukę ma sens, czy też raczej kaprysem bogaczy, którzy już nie wiedzą, co zrobić z pieniędzmi? Czy można racjonalnie dokonywać zakupów na rynku sztuki? Jakimi zasadami i kryteriami powinniśmy się kierować? Kiedy polski rynek sztuki współczesnej dobije do ukształtowanych już rynków sztuki w Europie Zachodniej i USA? – na te wszystkie pytania próbował odpowiedzieć Dr Karl Schweizer, szef działu Art. Banking renomowanego szwajcarskiego banku UBS. Spotkanie, na które zaproszono polskich galerzystów, kuratorów oraz kolekcjonerów, odbyło się w środę wieczorem w siedzibie ambasadora Szwajcarii w Warszawie. Sama siedziba ambasadora, do której wchodzi się mijając mural Moniki Sosnowskiej, a na ścianach wiszą prace m.in. Jarosława Flicińskiego, Mariusza Łukasika, Beata Streuli czy Hiroshi Sugimoto, nastrajała do rozmów o rynku sztuki.
Tematem prezentacji była próba kwantyfikacji światowego rynku sztuki, rzecz o której w Polsce mało kto słyszał, a już na pewno mówił. Została przekazana ze szwajcarską precyzją. Część galerzystów, czy też kolekcjonerów mogły zaskakiwać pewne sformuowania, takie jak „dywidenda emocjonalna”, ale przecież prezentację robił szwajcarski bankier, a nie kurator. A mowa była bardziej o pieniądzach, niż o sztuce, co też nie powinno być zaskoczeniem.
Z prezentacji wynikało, że na świecie rośnie skłonność do „alternatywnych sposobów inwestowania”, do których zaliczane są inwestycje w sztukę. Coraz więcej prac osiąga niespotykane dotąd ceny. Tylko w pierwszych sześciu miesiącach tego roku ponad 500 prac osiągnęło na aukcjach cenę ponad miliona dolarów, podczas gdy w 2005 roku liczba takich prac nie osiągnęła 400. Widać, że na rynek sztuki wchodzą coraz większe pieniądze. Ale..., tu zaskoczenie, ponad 80 procent rynku aukcyjnego wartościowo, to transakcje do 10 tysięcy dolarów. Oczywiście widoczne są te wielkie aukcje, ale te spektakularne zakupy tak naprawdę stanowią one ułamek procenta wszystkich transakcji wartościowo. Cały rynek aukcyjny wyceniony był na ponad 4,2 miliarda dolarów. Pierwotny rynek galeryjny, trudny do oszacowania – na około 25 miliardów dolarów.
Oczywiście, po podaniu takich sum i znając polskie realia, od razu padło pytanie z sali o to, kiedy dobijemy do tego dojrzałego już rynku światowego. I tu padła szczera odpowiedź, szczególnie chyba niemiła dla obecnych na sali galerzystów – za 10-15 lat. Polska ma olbrzymi potencjał, mówił bankier z UBS, ale na razie to tylko potencjał. Na razie Polacy, nadrabiający wieloletnie potrzeby, mają inne potrzeby i nie można od nich wymagać, by masowo kupowali sztukę, jak Niemcy. „Do kupowania sztuki potrzebne są wolne pieniądze do wydania” – mówił Dr Schweizer. Oczywiście tym stwierdzeniem nie odkrywał Ameryki, ale ta prawda chyba trochę zabolała...
Na koniec rady, jak kupować sztukę. Pokrywają się one z tymi, które wcześniej, choćby u nas, udzielali inni kolekcjonerzy. Są jednak one o tyle ciekawe, że nie padły z ust „szalonego kolekcjonera”, tylko patrzącego bardzo zimno na te zagadnienie szwajcarskiego bankiera, który na co dzień doradza bogatym klientom w tych kwestiach. Pierwsza i najważniejsza zasada – kupuj to, co ci się podoba. Gdy dzieło sztuki przejdzie ten test, musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jest to praca innowacyjna, czy też kopiująca innych. To samo dotyczy samego artysty, jego oryginalności. Jeśli artysta jest innowacyjny, a praca dobra – zostaje trzecia część testu, gdzie musimy odpowiedzieć sobie na pytanie – czy ten artysta, albo jeszcze lepiej, czy to dzieło, przejdzie próbę czasu, co z nim będzie za 10-20 lat. Warto zachować sobie w pamięci te rady podczas odwiedzania galerii.
Duże poruszenie wywołały słabe dane w prezentacji na temat polskiego rynku sztuki (głównie na podstawie artprice), co widać było po zaskoczeniu na twarzach słuchaczy i późniejsze pytania, skąd wzięte zostały te dane. Jednak trudno się dziwić, gdyż polski rynek wciąż jest na poziomie „raczkowania” i stąd niewielka wiedza na jego temat. A już wiedza na temat światowego rynku sztuki Dr Schweizera, zwłaszcza w kontekście inwestycji, była naprawdę duża. Takiej wiedzy w Polsce bardzo jeszcze brakuje...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wow,
wreszcie przeczytałem coś mądrego - to a propos wypowiedzi tego bankiera. Nic dodać nic ująć. W Polsce mam wrażenie, raczej ceny kształtuje się na mętnej zasadzie doradzania w stylu " bo wielkiem artystą jest", nie precyzując na czym ta wielkość ma polegać.
A tu wreszcie ktoś powiedział prawdę i konkrety.. I chwała mu za to.

Dominika Starańska pisze...

Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.