
Chcielibyśmy zapytać również o polską sztukę? Jak ona wygląda z dalekiej amerykańskiej perspektywy, z perspektywy pępka świata rynku sztuki...
Michael: Myślę, że przede wszystkim polska sztuka jest bardzo świeża. Nie wszystko jest ciekawe, ale widzę młodych ludzi, którzy wkrótce mają szansę stać się naprawdę dobrymi artystami. Ważne jednak, aby się nie zapatrzyli w siebie, nie stanęli w rozwoju, bo o to jest bardzo łatwo. Jeśli Polacy staną bardzo modni zbyt szybko, to wcale nie będzie dobre dla polskiej sztuki i artystów. Artyści muszą się rozwijać stopniowo, a nie iść w górę jak rakieta. To jest rzeczywiste zagrożenie, bo kariera niektórych artystów rozwija się w „rakietowym tempie”. Weźmy przykład Wilhelma Sasnala. To wspaniały chłopak, świetny artysta, inteligentny, skromny. Spotkaliśmy go kilka razy, był u nas w domu. Wilhelm mocno stoi na ziemi, ale jeśli wszyscy będą mu powtarzali, jaki jest świetny, to ciężko mu będzie mieć do tego dystans. A wtedy trudno jest tworzyć naprawdę świetne prace, przełomowe, inne od wszystkich. Wtedy zamiast spędzać czas w pracowni, zaczynasz podróżować, bywać na wystawach, targach sztuki, zażywać życia. To moim zdaniem może być problemem dla polskiej sztuki. Ale poczekajmy, zobaczymy. Na razie to bardzo interesujący rynek. Dlatego tu jesteśmy.
A kogo kupiliście i jakie prace chcecie kupić?
Michael: Dwóch artystów już wymieniłem. To Rogalski i Sasnal. Kolejni to Rafał Bujnowski, Bartek Materka z Rastra oraz Robert Kuśmirowski z Fundacji Galerii Foksal. To są artyści, których prace kolekcjonujemy. Wcześniej tego nie mówiłem, ale przez kolekcjonowanie rozumiem, że mamy przynajmniej pięć prac artysty w naszej kolekcji. W innych przypadkach po prostu mamy dzieła sztuki danych artystów. Ale na pewno są inni ciekawi artyści z Polski, których jeszcze nie odkryliśmy.
Tych artystów, których wymieniliście, będziecie kolekcjonować?
Michael: Takie mamy plany.
Czy macie wrażenie, że jest teraz moda na kolekcjonowanie polskiej sztuki?
Susan: Tak. Wcześniej była moda na sztukę rosyjską, dzieła sztuki z Rosji sprzedawały się za wielkie pieniądze. Jednak większość z nich nie była na poziomie międzynarodowym. Z polską sztuką jest inaczej. To, co trafia na rynek, jest porównywalne z pracami artystów z innych krajów i ma szansę zaistnieć na stałe. Także na pewno jest moda na polską sztukę.
Michael: Wraz z rozwojem Internetu wszystko zmienia się tak szybko, że dużo łatwiej jest zaistnieć na rynku. Kiedyś trzeba było wszędzie podróżować z obrazami, od targów do targów, od wystawy do wystawy. Dziś wszystko jest dostępne w Internecie. I wielkie galerie cały czas szukają nowych nazwisk, nowych malarzy. Dzięki temu łatwiej się jest przebić polskim galeriom i artystom.
Ale kto powoduje tę modę: dealerzy czy kolekcjonerzy?
Susan: Ja myślę, że to są kolekcjonerzy, którzy szukają czegoś nowego.
Michael: Ale dealerzy na to pozwalają i wręcz to pochwalają. Dealerzy są chciwi, a kolekcjonerzy szaleni. Dealerzy muszą dużo sprzedawać, aby spłacać kredyty na powierzchnie galeryjne. A kolekcjonerzy wierzą, że jest to dobra inwestycja, bo wszyscy o tym mówią. Dziś wszystkie pisma biznesowe w USA, takie jak Wall Street Journal czy Forbes, dzwonią do nas z pytaniami o inwestowanie na rynku sztuki. To jest szaleństwo. Na wystawie w Zachęcie konTEKSTY widzieliśmy, że jedna pokazywana praca jest własnością trustu. Polega to na tym, że taki fundusz trzyma kilka prac jednego artysty przez kilka lat, zapewniając mu obecność na wystawach, a następnie sprzedaje te prace. Potem dzieli się pieniędzmi z artystą. To jest powszechna sytuacja na rynku, gdzie dziś są olbrzymie pieniądze. W Wielkiej Brytanii powstał ostatnio fundusz, który ma na zakupy sztuki współczesnej miliard dolarów. Miliard dolarów!
Na całym rynku trudno znaleźć prace za taką sumę!

Dlatego ten obecny system z funduszami, trustami i wielkimi pieniędzmi wcale nie wyjdzie nam na dobre.
Czyli polscy artyści mają szansę, bo od państwa nie dostają prawie nic.
Michael: To dobre dla Polski. Żartuję, że sytuację Polski obrazuje, gdzie umieszczone są najlepsze galerie – na razie są one na wysokich piętrach w kamienicach: trzecim, czwartym piętrze. To dobrze. Gdy zejdą na parter i będą miały wielkie okna wystawowe, to będzie niedobry sygnał.
Wielu krytyków i kuratorów uważa, że w USA po szkole lipskiej, potem po Polakach nadszedł czas na artystów z Los Angeles...
Michael: To dlatego, że nasi przyjaciele Rubellowie planują wystawę sztuki z LA. Jest kilku interesujących artystów z LA, jeden z nich był nawet na wystawie w Warszawie, którą przed chwilą widzieliśmy.
Jest kilka powodów, dla których w Los Angeles jest reprezentowane przez dobrą sztukę. Po pierwsze koszty życia są tam na przyzwoitym poziomie, więc artystów stać na życie w LA. Po drugie ma wspaniałą historię, jeśli chodzi o artystów z tego miasta.
Jakiś rok temu spotkaliśmy się z Rubellami. Don podał mi kilka nazwisk i sprawdziłem tych artystów w Internecie. Wyglądają bardzo ciekawie. Ale Rubellowie kolekcjonują sztukę z LA przez 40 lat. Mają więc nie tylko obecnych młodych artystów, ale również i tych starszych, takich jak Mike Kelley czy Paul McCarthy. W ten sposób będą mogli pokazać całą historię sztuki w LA. Dzięki temu ta wystawa będzie ciekawa.
Generalnie z trendami jest tak, że pojawiają się i znikają. Ludzie zawsze szukają trendów, bo to jest łatwiejsze. Wtedy nie trzeba zbyt dużo wiedzieć, tylko iść zgodnie z trendem. W Londynie w połowie lat 90. wszyscy oszaleli na punkcie Young British Artists. A próbę czasu przetrwało tylko kilku: trójka, może czwórka. Reszta znikła, bo rzadko jest tak, że w jednej grupie jest wielu wybitnych artystów. A tylko tacy są w stanie przetrwać próbę czasu. Dlatego dla nas nie jest ważne kupowanie sztukę z LA, tylko kupowanie dobrych artystów. Jeśli akurat żyją oni w LA to dla nas dobrze, bo mamy tam bliżej niż do Polski. Ale przynależność do grupy nie powinna być wyznacznikiem przy kupowaniu sztuki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz