Czy jest sens robić aukcje sztuki współczesnej w Polsce co miesiąc? Na to pytanie powinni sobie odpowiedzieć szefowie warszawskiego Rempeksu, gdzie znów mamy do czynienia z bardzo słabym zestawem prac zaproponowanym nam przez dom aukcyjny. Znów oczywiście mamy pomieszanie prac klasyków współczesności, często już nieżyjących, z młodymi malarzami, których poziom czasami dorasta do Rynku Starego Miasta w Warszawie, ale raczej nie do szacownego domu aukcyjnego.
Co jest ciekawego na aukcji w Rempeksie? (X Aukcja Sztuki Współczesnej, środa 8 listopada, godzina 16.00 aukcjawrempeksie) Ano niewiele. Dobry, choć nie z tych najlepszych, obraz Wojciecha Fangora, bardzo ładna akwarelka „W pracowni” Andrzeja Wróblewskiego z ceną wywoławczą 6.600 PLN i trochę dobrych zdjęć. To właściwie wszystko. Czy warto po to robić aukcję? Raczej nie. Zwłaszcza, że zdjęcia Beksińskiego i Hartwiga, z tego samego źródła co obecne (a przynajmniej tak samo opisane i opieczętowane), były już na aukcjach Rempeksu co najmniej dwukrotnie i pewnie jeszcze będą tak „ciurkały” w przyszłości. Podobnie może być z bardzo ciekawymi trzema „Fotogramami” z zagnionego taszystowskiego filmu Tadeusza Kantora z 1957 roku, wystawionymi z ceną wywoławczą 13.200 PLN. Można by się nimi zainteresować, gdybyśmy wiedzieli, że są to jedyne ocalałe kadry, a za miesiąc na kolejnej aukcji znów nie pojawią się kolejne. Mimo to proszę zwrócić uwagę na te prace, bo to polski kawałek historii sztuki światowej. A oprócz tego mamy cały szereg młodych, jeszcze słabo znanych malarzy, którzy regularnie pojawiają się na aukcjach. Poziom strasznie nierówny – mam wrażenie, że coraz gorszy. Pojawił się już Artur Trojanowski (jakoś nie mogę pisać Artór), który niedawno miał wystawę jako pierwszy artysta w galerii Artinfo.pl. Tak ma wyglądać promocja artystów z tej „stajni”? Oby nie!
Na tym tle aukcja Sztuki XX wieku (trochę dziwny tytuł, biorąc pod uwagę, że są w ofercie też prace z tego wieku!), przygotowana przez Agrę Art., (niedziela 19 listopada, godzina 19.00 aukcjawagrze) wygląda naprawdę dobrze. Nie wiem, czy tak wygląda obiektywnie, czy też na bezrybiu....
Ale fakt, że pojawia się na aukcji pierwszy raz w Polsce praca Edwarda Krasińskiego - „Interwencja 27” z 1975 roku, która nawet trafiła na okładkę katalogu. Cena wywoławcza, jak na międzynarodowe ceny (Fundacji Galerii Foksal czy Galerii Starmach) Krasińskiego, bardzo przyzwoita – 25 tysięcy PLN i zapewne pójdzie do góry. Jest też bardzo ciekawa „Kompozycja przestrzenna” z akrylu, drewna i pleksi Henryka Stażewskiego z 1961 roku z ceną wywoławczą 24 tysiące PLN. Są dwie prace na płótnie Stafana Gierowskiego i, jak zawsze, dwa obrazy olejne Jerzego Nowosielskiego.
Jest też ciekawa oferta prac artystów średniego pokolenia – „Droga” Tomasza Tatarczyka z 1996 roku (niestety na papierze) z wywoławczą 4500 PLN, „Biały akt” Jacka Sroki z 1992 roku z wywoławczą tylko 1000 PLN, „Małe bóle/ON” Koji Kamoji z 1999/2001 roku z wywoławczą 8000 PLN i mój ulubiony na tej aukcji – „Różnica między flagą japońską a polską” Pawła Susida z 1981 roku z wywoławczą ceną 6000 PLN. Przykład Agry pokazuje, że może jednak nie warto na siłę przygotowywać aukcji sztuki współczesnej co miesiąc, tylko maksimum trzy-cztery razy do roku. Choć oczywiście i tu są „zapchajdziury”. Ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić.
Na zdjęciach Tadeusz Kantor, Kompozycja czarno-biała (1957) i Paweł Susid, Różnica między flagą japońską a polską (1981)
2 komentarze:
Wow, ale miło :),
tak gwoli ścisłości to Stażewski plexi jest za 24 tys, a Krasiński jest z roku 1975. A po za tym się zgadza...
i oczywiście pokręciłem, ale już poprawiam, sorki
Prześlij komentarz