Jak już pisaliśmy, przykład Agry i jej aukcji sztuki współczesnej pokazuje, że może rzadziej znaczy lepiej. Polski rynek sztuki współczesnej, zarówno jeśli chodzi o popyt, jak i o podaż, jest jeszcze na tyle płytki, że trudno jest zbierać naprawdę dobrą ofertę częściej niż dwa-trzy, może cztery razy w roku. Czasami warto poczekać...
Wczorajsza aukcja pokazuje też, że lepiej ryzykować przyciągając kolekcjonerów niskimi cenami wywoławczymi niż windować je do góry i następnie licytować w dół. Na aukcji wiele naprawdę dobrych prac czasami kilkukrotnie przekroczyło ceny wywoławcze, a licytacja była zdecydowana. Jednak żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu, to może w przypadku prac o wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych można byłoby nam oszczędzić licytowania po tysiącu PLN i przyspieszyć odsiew kolekcjonerów przeskakując o większe sumy.
Ale opiszmy aukcję, bo to było najciekawsze – po pierwsze pierwsza licytowana w Polsce praca Edwarda Krasińskiego, którego z powodzeniem sprzedawali do tej pory na Zachodzie Fundacja Galerii Foksal i Starmach Gallery. Cena obrazu „Interwencja 27” z 1975 roku z wywoławczej sumy 25 tysięcy PLN skoczyła po długiej aukcji (właśnie po tysiącu) do ... 91 tysięcy PLN, czyli do sumy już niedalekiej do cen osiąganych w Europie Zachodniej. Również muzealna „Kompozycja przestrzenna” Henryka Stażewskiego z 1961 roku wzrosła z 24 tysięcy wywoławczych do 49 tysięcy zapłaconych. Dobrze sprzedały się płótna Jerzego Nowosielskiego – „Akt” z 1963 roku wzrósł również po długiej aukcji z 70 do 130 tysięcy PLN, a „Statek na rzece I” z 1969 roku do 78 tysięcy z 40. Dużo słabiej sprzedały się płótna Stefana Gierowskiego – dwa z nich, klasyczne, spadły, a sprzedał się jedynie wczesny „Pejzaż” z 1949 roku za 27 tysięcy PLN (z wywoławczych 12 tysięcy). Słabo sprzedali się malarze średniego pokolenia – Tomasz Tatarczyk osiągnął tylko wywoławcze 4,5 tysiąca, Koji Kamoji w ogóle się nie sprzedał, a obraz Pawła Susida z 1981 roku z 6 tysięcy podskoczył do 11 tysięcy.
Mimo, że aukcja bardzo sprawnie przebiegała w Internecie, generalnie po najważniejsze prace, takie jak Krasińskiego, Stażewskiego, Fijałkowskiego czy Nowosielskiego nowi nabywcy pofatygowali się do warszawskiego Hotelu Bristol osobiście. Chyba nie wierzą nowej technologii...
Na zdjęciu:
Edward Krasiński, "Interwencja 27", 1975
1 komentarz:
Koji zapewne sie ucieszy jak przeczyta, ze nalezy do malarzy "sredniego pokolenia"...
Prześlij komentarz