21 marca, 2007

Wizyta w pracowni artysty

Jedną z większych przyjemności „funkcjonowania” w świecie sztuki jest możliwość odwiedzin w pracowni artysty. Samo poznanie artysty jest już dużą frajdą, ale jeśli dodamy do tego możliwość zajrzenia „za kulisy” i zobaczenia warsztatu pracy artysty mamy wrażenie uczestniczenia w tworzącej się historii. Co ciekawe wbrew temu co oczywiste, czyli możliwości obejrzenia prac artysty - tych w trakcie tworzenia, tych już gotowych oraz tych które nigdy nie trafią do sal galeryjnych czy muzealnych, gdyż są w ocenie artysty zbyt osobiste czy też po prostu nieudane – często najbardziej zapadają nam w pamięci rzeczy które dzieją się obok sztalug … Często ze sztuką mają one niewiele wspólnego…

Z wizyt w pracowni (na działce) Jarosława Modzelewskiego w pamięci pozostaje koza do ogrzewania, komórka na drewno, studnia i furtka – wszystkie te elementy są tematem wielu prac Modzelewskiego. Dzięki temu przekraczając próg furtki posesji artysty ma się wrażenie przekraczania płaszczyzny obrazu….

W pracowni Pawła Książka, to co słyszymy jest równie ważne jak to co widzimy, a może to co słyszymy zmienia percepcję tego co widzimy?

Pracownia Przemka Mateckiego byłaby zupełnie innym miejscem, gdyby nie napis na ścianie – „Jak przy tym wygląda zwykła sztuka”. Mimowolnie zadajemy sobie to pytanie przy każdym wieszanym na ścianie obrazie…

U Roberta Maciejuka na strychu w gorące letnie dni jest naprawdę jak w piekarniku, a do tego dochodzi stężony (o wiele intensywniejszy w upalne dni) zapach farb. I do tego zalewana, esencjonalna herbata…

Z kolei Wilhem Sasnal obok swoich najnowszych prac z dumą pokazuje prace, które w pracowni wykonuje na jednej ze ścian jego siedmioletni syn Kacper.


Zespół pracowni przy 11 listopada w Warszawie to prawdziwe zagłębie pracy twórczej, co krok grupa płócien opartych o ścianę – mieszają się style, nazwiska, prace, na stołach pootwierane tubki i słoiki z farbą – robi to wrażenie totalnej manufaktury sztuki…

Poza miłymi wspomnieniami, jest jeszcze inny aspekt wizyt w pracowniach artystów - jak zauważa Lisa Hunter często taka wizyta może przynosić niezamierzony stres dla obydwu stron. Hunter porównuje to do spotkania o pracę. Z jednej strony mamy osobę wizytującą pracownię z planami kupna pracy artysty, która nie wie czy może zapytać o cenę, jak zapytać o cenę, czy wypada się targować, jak powiedzieć, że bardziej nam się podoba inna praca artysty? Jeśli nie stać mnie na zaproponowaną przez artystę cenę – jak się zachować i jak odpowiedzieć? Jak przyjmie to artysta – jeśli nie zapytamy o cenę - czy nie pomyśli, że nie podobają nam się jego prace? Na szczęście w przypadku artystów reprezentowanych przez galerię artyści pozbywają się tej wątpliwej „przyjemności” na rzecz swoich marszandów.

W Nowym Jorku, wizyty w pracowniach artystów to część przemysłu turystycznego, często bardziej pasjonująca niż odwiedziny samych galerii w Soho. Pomysł godny polecenia przy okazji odwiedzin warszawskiej Pragi czy krakowskiego Kazimierza.
Na zdjęciu fragment rysunku Kacpra.

15 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ciekawi mnie jakie interesujące pracownie funkcjonują na krakowskim Kazimierzu?

Anonimowy pisze...

Fakt, to ciekawe pytanie !
Pracownie są, ale w Krakowie raczej jest ich więcej w Podgórzu, bo Kazimierz robi się za drogi i wyjątki to np.Paweł Książek który pracuje u siebie w domu.

Anonimowy pisze...

Cenię to co robi Sasnal, ale zaczyna mi to już wychodzić bokiem.
Czy Kacper Sasnal to to już również hiperstar dla kolekcjonerów ?
Proszę, jest tyle innych ciekawych wydarzeń dla kolekcjonerów o których warto byłoby napisać.

Anonimowy pisze...

Bardziej stresujaca jest konfiguracja "artysta+marszand+klient". Chcesz być fair i nie omijasz marszanda, ale poddany jesteś podwójnemu ciśnieniu. Kupisz o.k., nie to katastrofa. Bywa, że ty chcesz, marszand też, a artysta kręci nosem. Horror!

Anonimowy pisze...

Jestem artystą i mam pracownię. Gdyby przyszedł do mnie marszand + klient + turysta i zaczął chrzanić o kasie i przerzucać obrazy jak jakiś towar, grzecznie (lub nawet niegrzecznie) wyprosiłbym go za drzwi.

Krzysztof Masiewicz pisze...

To prowokacja? Czy faktycznie jest Pan tak dobry w obsłudze klienta...

Anonimowy pisze...

Myślę, że kolega Anonymous jest teoretykiem, który jest co prawda artystą, ma pracownię, ale nie ma pojęcia na czym polega relacja z kupującym (z lub bez pośrednictwa marszanda). Wątpię czy jego praca wisi w jakiejś poważniejszej kolekcji.

Anonimowy pisze...

Ups! Przepraszam. Pomyliłem blog. Myślałem, że jest to blog dotyczący sztuki... Życzę świetnej sprzedaży :)

Anonimowy pisze...

Dziekujemy. My tu tylko kupujemy (a nie sprzedajemy). Proszę się więcej nie mylić bo nas Pan przestraszył.

Anonimowy pisze...

A więc życzę miłych zakupów. Nie miałem intencji nikogo straszyć. Sam jednak jestem dosyć przerażony.
Co do "wiszenia w kolekcjach".
Moje prace nie "wiszą" u żadnego "turysty" ponieważ większość z nich nie ma pętelki, na którą można nawlec haczyk lub gwoździk. Nie bardzo też wiem, gdzie mógłbym nakleić pomarańczową nalepkę z ceną, bo nie widać granicy pomiędzy moją sztuką a rzeczywistością. No ale dla amatorów płaskich prostokątów z naklejoną na nich ceną brzmi to zapewne jak Chińszczyzna.

Anonimowy pisze...

Wyraźnie mamy nadmiar Anonimów na blogu co utrudnia identyfikacje. Rozumiem, że powyższy Anonim nie jest tym co we wcześniej wypowiedzi pisał o "przerzucaniu obrazy jak jakiś towar".

Faceci, (tzw. kolekcjonerzy) to najczęściej turyści z kasą, dla których co nie jest Kossakiem to chińszczyzna.

Ciekaw byłbym opinii innych artystów na temat kolekcjonerów, oraz generalnie sprzedaży ich prac i ich cen.

Anonimowy pisze...

O ile mi wiadomo, istnieje rodzaj koegzystencji, "artysta" "klient". Ci artyści, którzy tego nie lubią, lub nie mają czasu, mają swoje galerie. Chyba dla wszystkich jest jasna gra w te klocki. Jak ktoś tworzy sam dla siebie, to po co czyta ten blog? hm?

Anonimowy pisze...

Wyłącznie tworzę dla klienta! Tylko zadowolenie klienta daje mi satysfakcję, inaczej nigdy bym się do sztuki nie zabierał. Gdyby klient powiedział mi, że mam przemalować żółty obraz na niebieski, zrobiłbym to bez wahania, żeby pasowało do mebelków! Od metra też sprzedaję i na wagę.
Pozdrawiam,
Wielki Artysta

Anonimowy pisze...

Nie mam zamiaru nikogo obrażać. Nie o to mi chodziło. Jednak zapytam, to ile za cm2:)

Anonimowy pisze...

Panowie Malarze,
darujcie sobie ironiczne uwagi o relacjach kolekcjoner-artysta, bo najbardziej zenujace jest to, ze zabieraja glos osoby, ktore najczesciej nie wiedza o czym pisza.
Wizyta kuratora czy kolekcjonera ma ten sam charakter, choc odmienne skutki. Obie relacje maja charakter rozpoznania i prezentacji a sprzedaz jest sprawa marginalna, bo czesto selekcja jest juz dokonana przez galerie, wiec mowimy o swiezych nie do konca zweryfikowanych dzialaniach artysty. Niestety, kto pierwszy ten lepszy:)