24 lipca, 2007

Podział 50 na 50 czyli na co idą moje (kupującego) pieniądze - część 2

Kupując obraz w galerii, zazwyczaj jesteśmy świadomi tego, że w cenie jaką płacimy, ujęta jest marża dla galerii. Trudno jest oprzeć się pokusie ominięcia galerii i podjęcia próby kupna bezpośrednio od artysty. Bardzo trudno. Bardzo łatwo za to przychodzą nam do głowy istotne argumenty, dlaczego tak byłoby lepiej, oczywiście poza oczywistym, że tak będzie taniej. Myślimy ,że dzięki temu poznamy artystę, poznamy jego inne prace (może lepsze?), mamy wątpliwości, za co tak naprawdę płacimy galerii…

Płacimy za wiele rzeczy. O kosztach prowadzenia galerii pisaliśmy ostatnio. Pytanie jak koszty mają się do kupującego? Otóż tak - że gdyby nie galeria, nie mielibyśmy szansy poznania artysty i zobaczenia jego prac (oczywiście cały czas jako przykład mamy galerię sprzedającą młodą sztukę). Właściciel galerii robi za nas „czarną robotę” szukając, analizując, rozmawiając z różnymi artystami i wybierając tych, którzy, jego zdaniem, są warci pokazania szerszej widowni. To naprawdę kosztuje. To, co widzimy na wernisażu w galerii, jest efektem wielomiesięcznej żmudnej pracy kilku osób (pamiętajmy tu też o pracy intelektualnej marszanda czy kuratora). Jeśli miałbym wskazać na jedną rzecz, jaka jest warta tych 50% dla galerii, to zaufanie do marki galerii, że to co tam jest pokazywane (oferowane,) jest istotną i wartościową sztuką, jest głównym powodem dla którego powinniśmy zaakceptować marżę.

Pokazanie artysty w galerii to często początek pracy galerii z artystą. W dalszej kolejności idą prace (koszty) związane z promocją artysty, wyjazdy na targi, dokumentacji prac artysty itd. Nawet jak zadzwonimy do galerii z prośba o spotkanie w niedzielne popołudnie, gdyż nie mieliśmy czasu wpaść na wernisaż i spotkamy się z pozytywną reakcją, to pamiętajmy, że to wszystko kosztuje.

Płacąc marże, płacimy też za swobodę robienia zakupów. Śmielej niż w obecności artysty możemy powiedzieć, że szukamy trochę innej pracy, że podobały nam się wcześniejsze prace (może nam by znalazł?), śmielej możemy negocjować cenę czy nawet prosić o sprzedaż ratalną (w ten sposób powstała cała moja kolekcja).

W końcu istotna kwestia dla tych, którzy kupując sztukę, liczą na bonus finansowy w postaci przyrostu wartości prac artysty. To jak będzie się rozwijała kariera artysty, jak będzie postrzegany przez krytyków i kuratorów, do jakich kolekcji trafi zależy w bardzo dużym stopniu od pracy galerzysty. I to też jest warte „naszych” 50%.

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

B. dobry tekst.
Zwraca uwagę na kilka istotnych kwestii. Kiedy kupujemy prace młodego artysty - kupujemy z nadzieją, że artysta w przyszłości będzie znany i sławny - "wejdzie" do historii sztuki (dla większości kolekcjonerów ma tu znaczenie przyjemność obcowania z "prawdziwym" dziełem sztuki /takim, które mogłoby wisieć w muzeum/ + prestiż z tym związany, dla niektórych walory inwestycyjne). Kupowanie w dobrej galerii zwiększa to prawdopodobieństwo - płacimy więc galerii za wybór, i to nie tylko za wspomniane w artykule wyszukiwanie dobrych artystów itp., ale i za lata wyrabiania sobie przez marszanda "oka" (u nas naturalnie wszyscy znają się na sztuce ;) /podobnie jak wszyscy są lekarzami, prawnikami itd/ - prawda jest jednak taka, że bycie ekspertem w każdej dziedzinie wymaga lat pracy i za to również płacimy galerii.
Z drugiej strony płacąc marżę dajemy galerii środki na przyszłą działalność promocyjną, którą wykona wokół artysty, którego pracę właśnie nabywamy (to już nie są czasy, kiedy po śmierci będzie się odkrywać van Gogha - jeśli w odpowiednim momencie artysta nie wejdzie w obieg międzynarodowy, jest to naprawdę trudne do nadrobienia).
Kupując w pracowni, podcinamy więc gałąź, na której sami siedzimy.
Jest jeszcze jeden aspekt - na naszym rynku, gdzie wszyscy wiedzą o wszystkich wszystko - od razu wiadomo, którzy artyści sprzedają z pracowni (ciężko im potem związać się z dobrą galerią), wszyscy wiedzą również, którzy kolekcjonerzy kupują lub choćby usiłują kupić (artyści są lojalni) z pominięciem galerii - w sytuacji, kiedy dobrych prac jest mniej niż chętnych na nie, z pewnością nie będą przez galerie faworyzowani - nie mogą więc liczyć na zbudowanie fajnych kolekcji.
Dla wielu kolekcjonerów bardzo istotną stroną kolekcjonerstwa są kontakty, rozmowy z artystami. Jednak tam, gdzie galeria ma zaufanie, zarówno do artysty, jak i kolekcjonera - takie spotkania są normą.

Krzysztof Masiewicz pisze...

Absolutnie tak. Zgadzam się z każdym Pańskim zdaniem. Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

A jak wyglada mozliwosc zaistnienia w galerii artysty malarza bez papierow? tzn. nie po ASP ? Co nalezy zrobic aby wogole zadebiutowac w galerii ? Co zrobic aby prace jak to ladnie ujeliscie ujrzaly oczy innych ludzi? Nie konczylem ASP a jedynie liceum plastyczne i po latach { ciesze sie z tej przerwy albowiem zupelnie zresetowalem swoje podejscie do tego tematu , mysle ze wielu nawet najlepszym takie resetowanie by sie przydalo}malarstwo wtargnelo w moje emocje. Przed kilku laty wydawalo mi sie ze wspolczesne technologie calkowicie wypra tradycyjne malarstwo...ale na szczescie sie pomylilem. Bo choc fotografia istotnie zdominowala zmysl wzroku to jednak wzrok i emocje jakie potrafi wywolac dobre malarstwo pozostaja nadal nie do przecenienia. Systematycznie odwiedzam Wasza strone i powiem jedno od dawna czekalem na cos tak interesujacego. Brawo.

Krzysztof Masiewicz pisze...

Teoretycznie papiery ukończenia ASP nie mają znaczenia. Znaczenie ma to iz nie będąc na ASP nie jesteś w miejscu, które jest "monitorowane" przez kuratorów, marszandów i kolekcjonerów. Przez to nie ma nikogo kto mógłby cie polecić w galerii (np. profesor czy kolega ze studiów). Wydaje się że są dwie mozliwości zaistnienia - udział w konkursie typu Samsung czy Obraz roku czy też prezentacja portfolia prac w wybranych galeriach.

Anonimowy pisze...

take fanfary pochwalne na cześć galerii...tekst byłby ciekawszy i głębszy gdyby poruszał rzeczywisty wątek egzystencji wielu polskich artystów których galeria, wcale nie ta najgorsza i ciesząca się popularnością więcej niż lokalną żąda wyłączności po czym sprzedaje może kilka obrazów w roku.Zmusza to artystę do sprzedawania z pracowni by móc dalej tworzyć i przeżyć.Tekst byłby bardziej obiektywny i prawdziwszy gdyby poruszał także często nieuczciwe postawy naszych galerzystów (np częste zwlekanie z wypłatą pieniędzy, nie informowanie o sprzedanej pracy, zrzucanie przez wiele galeri kosztów organizacji wystawy, w ekstremalnych przypadkach nawet wynajmu sal itp...)

Anonimowy pisze...

Może gdyby padały nazwy tych tak źle traktujących artystów galerii -można by porozmawiać z reprezentowanymi przez nich artystami i przedstawić ich punkt widzenia.

Anonimowy pisze...

zderzak - już się pojawiła jego krytyka, ale na artbazarze szybko znikła, i gdzie tu obiektywność i niezależność blogerów?

Piotr Bazylko pisze...

Usuwając tekst dotyczący przygód Pawła Książka z Galerią Zderzak postąpiliśmy tak na wyraźne jego życzenie. Uważał, że przedstawienie tego problemu w tak skrótowej wersji wypacza sens, a rozwodzenie się nad tym elementem z kolei przesłoni inne ważniejsze fragmenty tego wywiadu. Ale usuwając ten fragemnt wyraźnie to zaznaczyliśmy i poinformowaliśmy na forum. Pozdrawiam.

Krzysztof Masiewicz pisze...

To nie były fanfary tylko próba pokazania, że zarówno kolekcjonerzy jak i artyści płacą (za pomocą marży) pośrednikowi jakim jest galeria za pewne usługi jakie on wykonuje. To jak galerie się z tego wywiązują nie było przedmiotem tego tekstu ale tez nie było przedmiotem tekstu jak zachowują się artyści czy jak zachowują się kolekcjonerzy. Na każdy przykład nieuczciwie potraktowanego artysty mogę przytoczyć przykład nieuczciwie potraktowanego właściciela galerii czy kolekcjonera. Tylko o czym ma to świadczyć? Że skoro inni są nieuczciwi to ja też mogę?


Wspomina Anonim, że galeria żąda wyłączności a potem sprzedaje 5 obrazów rocznie, co zmusza artyste do sprzedazy poza galerią. Tylko o czym to świadczy – proszę wybrac z listy:


-że jest niewielu chętnych do kupna i sprzedanie 5 obrazów to bardzo dużo
-jest wielu chetnych ale wszyscy wiedzą ze artysta sprzedaje „na boku” dlatego tez wolą kupić od niego
-galeria nic nie robi a te 5 sprzedanych to i tak osoby wysłane przez artystę
-oferowane w galerii prace artysty są słabe

Anonimowy pisze...

Czasem też chyba profil klientów galerii i styl artysty nie są odpowiednio dobrane (a galeria nic z tym nie robi).
Znam dobrze 2 osoby, które w jednej galerii sprzedawały 2-3 prace rocznie a teraz po zmianie mają wręcz problem ze zbyt dużą ilością zamówień. Zadziałała zmiana klientów i - w dużej mierze - starania nowej galerii o teksty w prasie.