Ten temat niekoniecznie jest „z naszej bajki”. W końcu mamy w podtytule bloga „kolekcjonowanie sztuki najnowszej”. A tekst jest o Rafaelu – a właściwie o oku dealera i pasji, dzięki której może zarobić miliony.
Prawie 40 lat temu, w 1968 roku nowojorski dealer Ira Spanierman poszukiwał ciekawych prac do zakupu. W domu aukcyjnym Sotheby Park Berne (dziś Sotheby’s) spodobał mu się obraz ze szkoły włoskiej – portret brodatego mężczyzny w złotej szacie i malinowym płaszczu.
„To nie była super aukcja, obraz był bardzo brudny i w okropnej XIX wiecznej ramie. Ale mi się podobał i wierzyłem, że to dobre malarstwo” – mówi Spanierman w wywiadzie dla agencji Bloomberg. Spanierman wziął udział w aukcji i kupił obraz, który mu się spodobał, za 325 dolarów. Odrestaurował go. Wtedy ujawnił się podpis na płótnie.
Trzy lata później badacze malarstwa renesansowego potwierdzili identyfikację autora pracy – okazał się nim mistrz Rafael, a obraz zaginionym portretem Lorenzo de Medici z 1518 roku. Praca Rafaela pozostawała w zbiorach Spaniermana przez następne trzydzieści kilka lat, by w końcu trafić na aukcję.
Będzie do kupienia w Christie’s w Londynie 5 lipca jako ostatni obraz na aukcji sztuki dawnej. Górna granica estymacji pracy to 15 milionów funtów (30 milionów dolarów).
„Sprzedaję obraz, bo to ostatni moment. Długo już nie będę żył” – mówi Bloomergowi.
I to właściwie koniec historii o tym, że w kolekcjonowaniu sztuki ważne jest dobre oko, kupowanie tego, co się nam podoba (a niekoniecznie tylko nazwiska) i szukanie okazji, nawet tam, gdzie się tego nie spodziewamy.
I jeszcze obraz Rafaela. Oto on.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz