31 lipca, 2007

Sztuka współczesna: coraz mniej kolekcjonerów,coraz więcej inwestorów

Na rynku sztuki na świecie, a w szczególności w USA i w szczególności na rynku sztuki współczesnej i najnowszej, pojawia się coraz więcej inwestorów, a coraz mniej kolekcjonerów – donosi amerykańska prasa. Z czym to jest związane? Według Los Angeles Times z tym, że sztukę najnowszą kolekcjonuje coraz więcej osób z branży finansowej, w tym w szczególności z funduszy hedżingowych. Niedawno opublikowaliśmy listę 10 największych kolekcjonerów sztuki według miesięcznika ARTnews. Znalazło się na niej aż trzech założycieli takich funduszy.
Dlatego właśnie, jak twierdzi Randall Willette, doradca na rynku sztuki z londyńskiego Fine Art. Wealth Management, sztuki nie kupuje się już tylko z kaprysu czy chęci kolekcjonowania. „Pojawiła się ona u wielu inwestorów na liście aktywów inwestycyjnych” - dodaje.
Oczywiście jeśli kupowanie sztuki traktować jako inwestycję, to pojawiają się dwa zasadnicze pytania: czy rynek sztuki jest „prawdziwym rynkiem”, takim jak rynek obligacji, czy akcji oraz drugie pytanie – czy to co się dzieje na rynku sztuki, to cykliczny wzrost (po którym zawsze następuje spadek) czy też długoterminowy trend. Oczywiście mówimy tu o rozwiniętych rynkach, a nie raczkujących, takich jak Polska.
Nie ma prostych odpowiedzi na te pytania (szczególnie na drugie) – jednak są one ważne, jeśli traktujemy sztukę (a jak widać, jest coraz więcej takich kolekcjonerów „inwestycyjnych”), jako inwestycję.
Na pewno rynek sztuki nie jest tak transparentny jak rynek akcji – potrafi być bardzo nieprzewidywalny i niestabilny. Lubi strącać w przepaść hołubionych artystów (przypomnijmy włoską nową falę). Nie ma możliwości wyceny opartej na twardych danych, bo dzieło sztuki kosztuje tyle, ile w danym momencie ktoś chce za nie zapłacić.


I oczywiście nie ma odpowiedzi drugie – podstawowe pytanie. Czy obecny boom, w szczególności na rynku sztuki najnowszej, jest do utrzymania. Niewątpliwie, co powtarza coraz więcej kolekcjonerów, ostatnio Eli Broad podczas targów Art Basel, rynek sztuki najnowszej jest przewartościowany. Wszyscy już co najmniej od roku, dwóch, oczekują przesilenia podobnego do tego, które dotknęło rynek sztuki impresjonistycznej na przełomie lat 80. i 90. Tymczasem prace sztuki współczesnej i najnowszej biją kolejne rekordy. Wszystko dlatego, że na rynku pojawili się nowi kupcy – z Chin, Rosji, Indii. Czy w dalszym ciągu będziemy obserwowali kolejne rekordy? Na razie chyba tak, bo kolejni sławni ludzie decydują się sprzedawać prace ze swoich kolekcji, a to zawsze napędza klientów. Najnowsza to informacja, że angielski aktor Hugh Grant chce sprzedać należący do niego portret Liz Taylor Andy’ego Warhola z 1963 roku. Kupił go w 2001 roku za 3,5 miliona dolarów. Teraz osiągnie przynajmniej kilkanaście milionów dolarów, a może nawet ponad dwadzieścia milionów. To na pewno spowoduje duży szum w mediach. Tylko czy tej pary wystarczy jeszcze na długo?

Na zdjęciu: Portret Liz Taylor Andy'ego Warhola należący do Hugha Granta

Brak komentarzy: