W ciągu ostatniego tygodnia przez większość blogów zajmujących się rynkiem sztuki przewinął się temat spodziewanej/oczekiwanej korekty na rynku. Co prawda o „pęknięciu balonika” mówi się już od dawna ( co najmniej od dwóch lat) ale wydarzenia z końca tygodnia na rynkach finansowych mogą sprawić, iż niektórzy inwestorzy chcąc zniwelować straty poniesione na giełdzie mogą starać się sprzedać zakupione nie tak dawno dzieła sztuki.
O rosnącej roli inwestorów na współczesnym rynku sztuki pisaliśmy już tutaj. Potwierdza to jeden z największych kolekcjonerów Eli Broad, który w wypowiedzi dla bloomberg.com powiedział „wielu z kupujących sztukę współczesną to menedżerowie funduszy hedżingowych i inni inwestorzy, którzy w ostatnich dniach ponieśli spore straty. Spodziewam się korekty wartości na rynku”.
Wiele osób wskazuje, że sam fakt, iż do tej pory nie sprzedała się praca Damiena Hirsta „ For the love of God” (przypominamy cena 100 mln usd) może wskazywać na ochłodzenie rynku.
O ile sytuacja na rynkach finansowych na świecie ma bezpośredni wpływ na giełdę warszawską i kursy walut w Polsce o tyle sytuacja na światowym rynku sztuki nie ma już tak bezpośredniego wpływu na nasz „rynek” sztuki. Inna jest też chyba struktura kupujących, w Polsce przeważają reprezentanci tzw. wolnych zawodów i pracy najemnej a ich dochody nie są tak ściśle związane z wynikami giełdowymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz