Adam Fuss: Bardzo dużo w Twoich pracach tekstu, słów, cytatów. Materiały na których rysujesz czy robisz grafiki wyglądają na przypadkowe, znalezione na śmietniku. Trochę kojarzy mi to się z pracami dadaistów, eksperymentami surrealistów, tym klimatem…
Agnieszka Grodzińska: Wiele z moich rysunków jest tworzonych na pożółkłych kartkach, niektóre rysowane są na stronach z gazet, co może rzeczywiście kojarzyć się np. z pracami dadaistów. To Twoja interpretacja. Inną sprawą jest to, że rysunek jest dla mnie rodzajem notatnika, pozwalam w nim sobie na więcej, raczej nie traktuję ich zbyt serio, nie przywiązuję zbyt dużej wagi do jakości papieru czy zagiętych rogów. Ważne jest utrwalenie jakiejś myśli, sedna sprawy, skojarzeń. Wystawa w Galerii Czynnej jest pierwszą prezentacją moich rysunków.
A.F.: Z drugiej strony jest w tych pracach refleksja nad historią, historią sztuki..
A.G.: Jeśli chodzi o refleksję nad historią sztuki, to rzeczywiście ostatnio jej dużo, to chyba od momentu uświadomienia sobie, że częściej mam w ręku czasopisma o sztuce, niż inną prasę. Jest w tym pewne zmęczenie, zmęczenie językiem opisującym sztukę, językiem, którym ludzie wokół mnie rzadko się posługują mówiąc, a którego nadużywają pisząc. Starałam się patrzeć na taki tekst, nie czytając go, wyławiać pewne fragmenty, które stają się absurdalne, intrygujące.
A.F.: Możesz podać przybliżony obszar Twoich inspiracji? Powtarzające się motywy, tropy?
A.G.: Pytanie o inspiracje jest bardzo trafne, ostatnio sporo rozmyślam o „inspiracji”. Z jednej strony mam poczucie trwania w nieustannej strudze informacji, które wirują wokół; są cholernie ciekawe i chcę poznać je wszystkie. Równie szybko jak jedne newsy opadają, pojawiają się następne. Ich płynność i zmienność staje się, paradoksalnie, pewną stałą.
Z drugiej strony natomiast, mam w pamięci artystów, którzy z najprostszych rzeczy jak liczba (Roman Opałka) czy linie (Jerzy Kałucki), potrafili uczynić punkt kulminacyjny swojej twórczości na cale lata. Powszechna, nic nie znacząca rzecz, przekształcała się również poprzez ideę czasu. Na pierwszy rzut oka widać, jak szalony to pomysł i podejrzewam, że niewielu młodych artystów zdecydowałoby się na coś podobnego, więc nie należy lekceważyć takich konsekwentnych postaw. Ostatnio właśnie owe pobudzenie prędkością, szybkością zmian, walczy u mnie z potrzebą powtarzania się, zatrzymania, długotrwałego trawienia jednego tematu czy motywu.
A z konkretniejszych i bardziej przyziemnych rzeczy? No cóż… inspirują mnie słowniki, encyklopedie, gazety o luksusowym stylu życia. Zagraniczne czasopisma o sztuce i heraldyka. Palety i próbki kolorów, komiksy, hasła reklamowe, sentencje psychologiczne, poradniki, hotelowe papeterie…
A.F.: Malujesz seriami?
A.G.: Raczej nie maluję obrazów w seriach, i nawet jeśli odnajdziesz powtarzające się elementy w kilku obrazach, to jest to raczej kwestia tematu, który zajął mnie na trochę dłużej, niż zamierzonej i zaplanowanej serii prac. Motywy pojawiające się w moich pracach zwykle ukazują się jednokrotnie i nie powracają później. Bardziej interesuje mnie jednostkowość obrazu, jego indywidualna specyfika, która w szerszym spojrzeniu nie „ustawia” kilku obrazów w całość, ani nie czyni z nich „układu scalonego”. Przeciwnie, następuje rodzaj zgrzytu, a brak podobieństwa nie pozwala na usystematyzowanie dzieł wobec właściwego klucza.
A.F.: Możemy pomówić o mediach w których się wypowiadasz?
A.G.: Natychmiastowość zapisu, jego bezpośredniość oraz brak ogniw pomiędzy myślą a gestem na płótnie lub papierze jest tym, co bardzo lubię w malarstwie i rysunku. Często robię własne eksperymenty z malowaniem na czas, jednak nie jest to moja stała metoda pracy, traktuję to raczej jako pewnego rodzaju rozprężenie. Szybkie tempo pracy pozwala mi uprościć myślenie, wyeliminować schemat, w który tak łatwo można wpaść, dojść do nowych, niespodziewanych rozwiązań formalnych. Pod tym względem jestem prawdziwym „action painterem”, wygląda to prawie jak w filmie Paul’a McCarthy’ego pt. „Painter”.
A.F.: Inspiracje pozaartystyczne mają wpływ na to, co robisz ?
A.G.: Nie sądzę, aby łatwo było odnaleźć w moich pracach takie inspiracje czy odniesienia, choć jestem pewna, że dużo z tego, co czytam, słucham i oglądam wpływa na to, co robię. Pracując, słucham dużo muzyki, i zdarza mi się odczuwać chęć, a nawet przyjemność tworzenia wzdłuż linii melodycznej. Jedna z ulubionych płyt, do której często powracam, i która dużo wniosła w mój sposób tworzenia to płyta „Colors” Kena Nordina. Każda barwa jest tu osobną historią, i tak jak w malowaniu, bywają kolory złośliwe lub dystyngowane, kolory „pewniaki”, których użycie jest zawsze strzałem w dziesiątkę, i kolory symboliczne, naznaczone jakąś historią.
A.F.: A jeśli chodzi o filmy?
A.G.: Oglądam ich całkiem sporo, i tu również mam całą masę pomysłów przeniesienia filmowych napięć na płótno lub rysunek, nie chodzi jednak o konkretne historie, raczej o pewien sposób filmowania, napięcia obecnego np. u Hitchocka czy w starych filmach kryminalnych.
A.F.: Wyobrażasz sobie, że możesz namalować obraz „na temat”, a na współczesny temat – w szczególności?
A.G.: Wbrew temu co widać, a może właśnie czego nie widać na pierwszy rzut oka, moje prace są na współczesny temat. Prawdą jest, że nie ma w nich scen z TV, postaci celebrities, popularnych znaków czy logotypów. Jednak nie ma też ucieczki od kontekstu współczesności, inspirujące mnie teksty czy sceny są zawsze filtrowane przez współczesny układ zdarzeń, ilość klisz zakodowanych w naszym umyśle. Staram się unikać „obrazowania rzeczywistości”, komentowania jej. Nie jest mi to potrzebne, moje prace mają swoje własne punkty do rozważań, bliżej im do poszukiwania utopijnej ponadczasowości niż do gry z widzem w rozpoznawanie kontekstów z popkultury.
A.F.: U Ciebie kalambur raz się gubi, innym razem zyskuje rezonans..
A.G.: Staram się stworzyć sytuację podobną do tej, gdy ukradniesz coś w sklepie, i wychodząc zadowolony na drzwiach widzisz napis „mam cię! ”. Tak też trochę jest z owymi cytatami, np. z poradami w lifestylowych czasopismach. Wyjęcie ich z kontekstu, zobrazowanie i powieszenie na ścianie nadaje im przewrotnego charakteru, motto, wskazówka, tyleż pożyteczna, co utopijna. Mówiąc, że moje prace są „na współczesny temat” mam na myśli pewnego rodzaju niepokój, który jest częścią istnienia we współczesnym świecie.
A jeśli chodzi o to, czy sobie wyobrażam, że kiedyś to, co robię, bardziej zbliży się do współczesności. Hmm.. na razie chciałabym z każdym krokiem posuwać się ku rzeczom przerastającym moje oczekiwania.
A.F.: Jak się zapatrujesz na, nazwijmy ją, „sztukę zaangażowaną” - zaangażowaną w obrazowanie rozmaitych form doczesności, ale także ideologicznie, politycznie?
A.G.: Bardzo rzadko podejmuję tematy polityczne, ideologiczne. Wyczuwam czasem pewną tendencję w promowaniu sztuki bazującej na drążeniu historii, przemalowywaniu jej. Jestem w trakcie badania problemu historii „spoza obrazu”, która tak naprawdę tworzy obraz. Jest to bardzo ciekawe zagadnienie, jeśli myślimy o pionierach tego zjawiska, jak Richter czy Tuymans. Jednak zbyt często takie myślenie bywa nadużywane, przekształcane w pewien „patent” na malowanie. Podobnie jak tragiczne zakończenie w filmie, malowanie takich historii bierze nas pod włos, wyciska z nas wzruszenie. Podoba mi się „zaangażowanie” innego typu w np. pracach Sophie Calle, która tworzy własne historie, analizuje je z wielu stron, angażuje się w coś, co nie jest ani ideologiczne, ani otwarcie polityczne, a jednak wydaje się daleko ważniejsze.
A.F.: Czym dla Ciebie różni się zdolny artysta od marnego?
A.G.: Chyba każdy z nas zetknął się kiedyś w tej czy innej formie ze stwierdzeniem;(cytatem) ”Spraw, by świat uwierzył w Ciebie, i chętnie płacił za ten przywilej”. Znam wielu dobrych i wielu mniej dobrych artystów, którzy stosują tą zasadę. Może to być zarówno kwestia pewności siebie jak i sprzyjających okoliczności. Na pewno nie raz się z tym zetknąłeś, wchodząc do wspaniałej, renomowanej galerii, gdzie czułeś, że to, co wisi na ścianach nie jest zbyt „wartościowe”.
A.F.: Często tak czuję. To kwestia układu, gry…
A.G.: W obliczu takiej sytuacji to intuicja, zmysłu smaku, pozwala ci ocenić takie rzeczy. Gorzej, jeśli próbujesz jasno to zdefiniować , tak jak ja teraz. Jak wiesz, zawsze można znaleźć kontrargument. Twoje pytanie jest ze swej natury pytaniem filozoficznym.
A.F.: Widzisz u siebie progres?
A.G.: Tak, obserwuję progres z obrazu na obraz. Robię bardzo wiele prób, eksperymentów, i wiele obrazów ląduje w koszu. Z drugiej strony bardzo rzadko posługuję się szkicem, planem. Staram się zawsze siebie zaskoczyć, wychodzę z założenia, że nawet pozorny krok w tył, jest postępem.
A.F.: Do jakich rejonów Cię ciągnie teraz ?
A.G.: W kwestii formalnej pociąga mnie chaos i minimalizm, a najbardziej równoległe ich tworzenie. Ostatnio również zdarza mi się myśleć nad obrazem w konwencji instalacji. Tak było w przypadku wystawy „Natural Sprinters”, nad którą pracowałam wspólnie z Natalią Całus ( Galeria Starter, 2008r.) i tak też będzie prawdopodobnie w przypadku mojej pracy dyplomowej w czerwcu tego roku.
A.F.: Współpracujesz z warszawską Galerią Program ?
A.G.: Tak, choć jest to jeszcze dość „świeża” sprawa. Na przełomie marca i kwietnia efektem tej współpracy ma być moja wystawa indywidualna w Programie.
Agnieszka Grodzinska
"You know that old story"
Wystawa czynna od 5 stycznia do 2 lutego 2009
Galeria Czynna
ul.B.Chrobrego 27 ,Warszawa
www.fotolog.com/galeriaczynna
A.G.: Nie sądzę, aby łatwo było odnaleźć w moich pracach takie inspiracje czy odniesienia, choć jestem pewna, że dużo z tego, co czytam, słucham i oglądam wpływa na to, co robię. Pracując, słucham dużo muzyki, i zdarza mi się odczuwać chęć, a nawet przyjemność tworzenia wzdłuż linii melodycznej. Jedna z ulubionych płyt, do której często powracam, i która dużo wniosła w mój sposób tworzenia to płyta „Colors” Kena Nordina. Każda barwa jest tu osobną historią, i tak jak w malowaniu, bywają kolory złośliwe lub dystyngowane, kolory „pewniaki”, których użycie jest zawsze strzałem w dziesiątkę, i kolory symboliczne, naznaczone jakąś historią.
A.F.: A jeśli chodzi o filmy?
A.G.: Oglądam ich całkiem sporo, i tu również mam całą masę pomysłów przeniesienia filmowych napięć na płótno lub rysunek, nie chodzi jednak o konkretne historie, raczej o pewien sposób filmowania, napięcia obecnego np. u Hitchocka czy w starych filmach kryminalnych.
A.F.: Wyobrażasz sobie, że możesz namalować obraz „na temat”, a na współczesny temat – w szczególności?
A.G.: Wbrew temu co widać, a może właśnie czego nie widać na pierwszy rzut oka, moje prace są na współczesny temat. Prawdą jest, że nie ma w nich scen z TV, postaci celebrities, popularnych znaków czy logotypów. Jednak nie ma też ucieczki od kontekstu współczesności, inspirujące mnie teksty czy sceny są zawsze filtrowane przez współczesny układ zdarzeń, ilość klisz zakodowanych w naszym umyśle. Staram się unikać „obrazowania rzeczywistości”, komentowania jej. Nie jest mi to potrzebne, moje prace mają swoje własne punkty do rozważań, bliżej im do poszukiwania utopijnej ponadczasowości niż do gry z widzem w rozpoznawanie kontekstów z popkultury.
A.F.: U Ciebie kalambur raz się gubi, innym razem zyskuje rezonans..
A.G.: Staram się stworzyć sytuację podobną do tej, gdy ukradniesz coś w sklepie, i wychodząc zadowolony na drzwiach widzisz napis „mam cię! ”. Tak też trochę jest z owymi cytatami, np. z poradami w lifestylowych czasopismach. Wyjęcie ich z kontekstu, zobrazowanie i powieszenie na ścianie nadaje im przewrotnego charakteru, motto, wskazówka, tyleż pożyteczna, co utopijna. Mówiąc, że moje prace są „na współczesny temat” mam na myśli pewnego rodzaju niepokój, który jest częścią istnienia we współczesnym świecie.
A jeśli chodzi o to, czy sobie wyobrażam, że kiedyś to, co robię, bardziej zbliży się do współczesności. Hmm.. na razie chciałabym z każdym krokiem posuwać się ku rzeczom przerastającym moje oczekiwania.
A.F.: Jak się zapatrujesz na, nazwijmy ją, „sztukę zaangażowaną” - zaangażowaną w obrazowanie rozmaitych form doczesności, ale także ideologicznie, politycznie?
A.G.: Bardzo rzadko podejmuję tematy polityczne, ideologiczne. Wyczuwam czasem pewną tendencję w promowaniu sztuki bazującej na drążeniu historii, przemalowywaniu jej. Jestem w trakcie badania problemu historii „spoza obrazu”, która tak naprawdę tworzy obraz. Jest to bardzo ciekawe zagadnienie, jeśli myślimy o pionierach tego zjawiska, jak Richter czy Tuymans. Jednak zbyt często takie myślenie bywa nadużywane, przekształcane w pewien „patent” na malowanie. Podobnie jak tragiczne zakończenie w filmie, malowanie takich historii bierze nas pod włos, wyciska z nas wzruszenie. Podoba mi się „zaangażowanie” innego typu w np. pracach Sophie Calle, która tworzy własne historie, analizuje je z wielu stron, angażuje się w coś, co nie jest ani ideologiczne, ani otwarcie polityczne, a jednak wydaje się daleko ważniejsze.
A.F.: Czym dla Ciebie różni się zdolny artysta od marnego?
A.G.: Chyba każdy z nas zetknął się kiedyś w tej czy innej formie ze stwierdzeniem;(cytatem) ”Spraw, by świat uwierzył w Ciebie, i chętnie płacił za ten przywilej”. Znam wielu dobrych i wielu mniej dobrych artystów, którzy stosują tą zasadę. Może to być zarówno kwestia pewności siebie jak i sprzyjających okoliczności. Na pewno nie raz się z tym zetknąłeś, wchodząc do wspaniałej, renomowanej galerii, gdzie czułeś, że to, co wisi na ścianach nie jest zbyt „wartościowe”.
A.F.: Często tak czuję. To kwestia układu, gry…
A.G.: W obliczu takiej sytuacji to intuicja, zmysłu smaku, pozwala ci ocenić takie rzeczy. Gorzej, jeśli próbujesz jasno to zdefiniować , tak jak ja teraz. Jak wiesz, zawsze można znaleźć kontrargument. Twoje pytanie jest ze swej natury pytaniem filozoficznym.
A.F.: Widzisz u siebie progres?
A.G.: Tak, obserwuję progres z obrazu na obraz. Robię bardzo wiele prób, eksperymentów, i wiele obrazów ląduje w koszu. Z drugiej strony bardzo rzadko posługuję się szkicem, planem. Staram się zawsze siebie zaskoczyć, wychodzę z założenia, że nawet pozorny krok w tył, jest postępem.
A.F.: Do jakich rejonów Cię ciągnie teraz ?
A.G.: W kwestii formalnej pociąga mnie chaos i minimalizm, a najbardziej równoległe ich tworzenie. Ostatnio również zdarza mi się myśleć nad obrazem w konwencji instalacji. Tak było w przypadku wystawy „Natural Sprinters”, nad którą pracowałam wspólnie z Natalią Całus ( Galeria Starter, 2008r.) i tak też będzie prawdopodobnie w przypadku mojej pracy dyplomowej w czerwcu tego roku.
A.F.: Współpracujesz z warszawską Galerią Program ?
A.G.: Tak, choć jest to jeszcze dość „świeża” sprawa. Na przełomie marca i kwietnia efektem tej współpracy ma być moja wystawa indywidualna w Programie.
Agnieszka Grodzinska
"You know that old story"
Wystawa czynna od 5 stycznia do 2 lutego 2009
Galeria Czynna
ul.B.Chrobrego 27 ,Warszawa
www.fotolog.com/galeriaczynna
Zdjęcia dzieki uprzejmości artystki.
1. Zdjęcie z wystawy w galerii Starter
2. "Sweet sixties" kredka na papierze, 2007.
3, 4 - "Natural Sprinters" Galeria Starter, 2008 (jako grupa Rznięty Kryształ- Natalia Całus i Agnieszka Grodzińska)
54 komentarze:
Czy te angielskie napisy na obrazach to już tak z myślą o targach w Miami?
typowy polski pies ogrodnika!a to coś złego ,takie targi?
kurna jakie targi? przeoczyłem coś w rozmowie?
To moze prace do jakiejs korekty przed tymi targami? Ludzie, fajnie, piszcie po angielsku, ale bez bykow!
"..A.F.: Czym dla Ciebie różni się zdolny artysta od marnego?
A.G.: ..... Na pewno nie raz się z tym zetknąłeś, wchodząc do wspaniałej, renomowanej galerii, gdzie czułeś, że to, co wisi na ścianach nie jest zbyt „wartościowe”.
A.F.: Często tak czuję. To kwestia układu, gry…
A.G.: W obliczu takiej sytuacji to intuicja, zmysłu smaku, pozwala ci ocenić takie rzeczy..."
Przeczytałem wywiad od początku do końca.
Tak.
Chwalę się, bo wystarczyło, że spojrzałem na zamieszczone prace by przeczuć co będzie w wywiadzie.
Niestety nie pomyliłem się.
Czyli jest to co zawsze przy tego typu "pracach" jak tej pani A.G.
Młody ktoś, kto braki warsztatu i brak talentu zasłania gadaniem o niczym,
Brak jak w podanym cytacie "..zmysłu smaku.." ?
Czy naprawdę tak trudno jest odróżnić artystę od marnego?
Nie.
Nie "..zdolnego artystę od marnego".
Nie ma czegoś takiego jak marny artysta.
Albo ma się talent i jest się artystą, albo się go nie ma i nie nazywa się go artystą.
Nawet marnym "artystą".
Według mnie, te prace nie zasługują nawet na miano marnych.
One są tragiczne.
Czy już naprawdę nie ma ARTYSTÓW w Polsce, że trzeba promować wywiadami takie marne coś ?
(no i znowu mi żyłka drży na karku ;)
już w drugim OBIEGU
Jak widzę takie prace, gdzie wygląda to tak, jakby malowało dziecko, które pierwszy raz bawi się plakatówkami ze sloganem z d*** wyjętym i do tego mówi się, że to artysta a to co robi to sztuka ... to po prostu cycki mi opadają :/
Ten waż "artystyczny" światek po prostu rozkłada człowieka na łopatki! Brakuje mi słów.
D R A M A T
z całym szacunkiem dla Agnieszki.
Grzesiek, lat 25, grafik
do JackaDAB..ty człowieku nie znasz historii sztuki że piszesz takie dyrdymały.termin artysta nie jest jednoznaczny z tym że jest się bezbłędnym i wogóle Michałem Aniołem..zresztą jak wiadomo termin jaest ruchomy tak jak samo pojecie sztuki z czasem się zmieniało.odsyłam do literatury.a w związku z pracami AG -proszę przekreślić historię sztuki zachodu od połowy 19 wieku a wielbić tylko rzeźbę grecką (która też bywała różna ...)
Odnośnie formy, to chciałoby się rzec, ba! zaśpiewać! "ale to już było..." i jeszcze raz wróciło...
chłopcy, chłopcy ArtBazaarowcy kryzys dosięgnął Wasz "zmysł smaku". Oby to był tzw. okres przejściowy.
przeczytalem wywiad. wygląda na to, ze trafić tutaj to spory obciach.
artysta
Żeby to choć był kicz, ale nie, to jest zero i w jednym się zgodzę, że artysta ma w sobie chaos i minimalizm współczesnej epoki czyli zero artyzmu, a jeśli to na poziomie 2 latka.
Warto w tym miejscu po raz kolejny zaproponować do przeczytania nieśmiertelną baśń duńskiego bajkopisarza Andersena " Nowe szaty Cesarza " i z uwagą przemyśleć (o ile minimaliści potrafią) ?
Powodzenia nieuki, to wasz czas pustki totalnej, taniec na grobie sztuki i kpina z artystów, czas znudzenia absolutnego i absurdu.
"...do JackaDAB..ty człowieku nie znasz .."
Do Anonima co nie ma odwagi ni chęci się nawet podpisać a mi coś tam wypomina.
A co do tego ma historia sztuki zachodu połowy 19 wieku ?
Że niby to, że wtedy robiło się podobne gnioty, tyle, że one były pierwsze a zatem i oryginalne.
Że wtedy może było to i ciekawą odmianą, która nieubłaganie dała szansę na "tworzenie" innym miernotom ?
Tak.
Wielbię rzeźbę grecką.
I czyż, gdyby, przetrwała do naszych czasów ta sztuka jak i inne, to czy nie piękniejszy byłby świat przez to a nie taki tani świat konsumpcji jaki obecnie mamy ?
Takich jak A.G próbujących się przebić dorabianą filozofią do swojej pracy jest zapewne tysiące choćby tylko w Polsce.
Na razie się Sasnalowi udało najlepiej, więc inni też mają widać nadzieję.
I nikomu oczywiście zabraniać tego nie należy, ale już bronić tego się nie powinno, bo wychodzi się jeszcze żałośniej od osoby broniącej swoich prac.
A co do ArtBazaar... to ja ich rozumiem.
Jak się popatrzeć co się dzieje na krajowym rynku sztuki, to faktycznie nie ma o czym i o kim pisać.
Chociaż jakiś powód do dyskusji dają ;)
to jest tak zwane "ecie pecie" sztuki - większej szmiry nie widziałam NIGDY!
świetna rozmowa i świetne prace. kto był w galerii czynnej na wystawie ten wie, a kto nie był ten niech żałuje. gratulacje pani agnieszko!
Perły przed wieprze
CZN
Bardzo dobre, swiadome rysunki!!!!
a cala rozmowa tylko to potwierdza.
do JACEK DAB -twoje komentarze wykazują absolutny brak wiedzy z zakresu historii sztuki i totalną ignorancję wszystkiego poza własnym czubkiem nosa.nadajesz się do SS z tą swoją sztuką zdegenerowaną..od połowy 19 wieku sztuki wizualne ,w bardzo dużym uproszeczeniu były (nietylko oczywiście)odbicie nastrojów epoki,jej przekraczania i nastawania nowego świata..dziwię się że nie siedzisz w jaskini razem z Rousseau i korzystasz z osiągnięć tej przegniłej cywilizacji.artystów nima,sztuka się skończyła,historia też ,politycy to pionki w łapach szalonego niebytu..proszę jedynie o listę 10 nazwisk artystów którymi niepogardzasz,żeby było o czym rozmawiać ,mądralo
http://showgeszeft.blogspot.com/2009/01/artbazaaarowe-zazdrosne-komentarze.html
Prace faktycznie słabe, ale to taka współczesna polska norma - pełno jest teraz takiego malarstwa o niczym.
Mitoraj i Dudagracz za to jest o czymś!!!
...i jeszcze Stasys Eidrigevicius!!!
Program nawiązał też wspólpracę z Katarzyną Szeszcką (wystawa indywidualna w Desa Modern) i Hanną Śliwińską.
Agnieszka Grodzińska to bez wątpienia jedna z najciekawszych młodych artystek w Poznaniu. Wystawa ze szkolnymi tablicami w Starterze była świetna (http://starterloop.blogspot.com/2008/10/rnity-kryszta-natural-sprinters.html). Proszę uważnie patrzeć i czytać (wywiad). Mam wrażenie, że poziom forum spadł ponieważ przeniosły się do niego słabe dyskusje z Obiegu i Krytykanta (jak wiadomo tam już komentować nie można...). Forum (jak rozmowa) zawsze pada ofiarą frustratów i jeżozwierzy.
Pozdrawiam
ML
Szeszycka jest dobra!?
U Napiórkowskiej, albo w SD byłaby Ok., ale Program?
możę ARTBAZAR powinien zamknąć komentarze ?!co autorzy blogu na to ?
Sęk w tym,c że sens blog MUSI mieć komentarze. Inaczej przestaje być blogiem - tak jak krytykant.pl.
ML
To chyba mylisz blog z forum
Raczej nie.
ML
Taka retoryka ujęta w formę jaką prezentuje pani AG jest kolejnym klockiem do tej stylistycznej sarterowej układanki stylistycznej. zaraz zacznie sie określać mianem neorealizmy czy postrealizmu - odwilży po zmęczeniu rzeczywistością. a później zapakuje w folie i wyśle do supermarketu gdzie tłuszcza to kupi, wrzucie na patelnie w domu a zeżre i wydali. He he he.. już ja wam to mowie...
w warszawie pokazują kolejną osobę związaną z poznańskim Starterem-Agnieszka Grodzińska.olśnienie na nowy rok 2009 ,obrazy niekonwecjonalne , nieprzewidywalne, chaotyczne i poplątane. Agnieszka widać nie znalazła jeszcze patentu na twórczość i to bardzo dobrze.że myśli ,czuje i jest uważna. szuka i to jest ważne.
na blogu Artbazaarowców dziwią mnie jedynie komentarze do tej twórczości, być może osoby komentujące tę twórczość widziały 2-3 prace i nie wysiliły się chociażby poszukać więcej w sieci
polecam sfrustrowanym internautom chociazby to-http://www.artprogram.art.pl/ARTISTS/grodzinska/00 pamiętajcie ze mówimy o początkach drogi twórczej ,a te prace poprostu dobrze wrózą !czy dla takiej modej osoby trzeba coś więcej ?!powodzenia.showgeszeft.blogspot.com
"do JACEK DAB -twoje komentarze wykazują absolutny brak wiedzy z zakresu historii sztuki i totalną ignorancję wszystkiego"
NIE!
Ten facet ma rację...
I chcą go tu zakneblować wmawiając mu ignorancję i brak wiedzy.
Tyle po Jacku, że nie jest naiwny...
O obrazach powyżej:
Znów bełkotliwe nadużywanie współczesnych poetyk bierze górę.
Te prace mają , jak mniemam zadziwić i być takie "współczesne".
Takie , że może je wydrukują w ARTNOW ! Bo tam właśnie wpuszcza sie ludzi w największy kanał wypisując tony naciąganych bzdur.
Tłucze się temat kontynuacji, kontaminacji, kontekstów i wszelkich innych nawiązań-rozwiazań, krytycy zarabiają grubo pisząc te dyrdymały i się kompromitując, a tak naprawdę jest to żałosne pustosłowie wypaplane dla efektu i mody.
Szanuję artbazaar ale proszę o pilniejsze rozeznanie w rynku i polowaniu na ludzi możliwych do wypromowania.
Bo "Dody" lansujecie...
Dodam, że lubię Sasnala, Dudę-Gracza , czy Kozyrę ... dla niektórych, jak wyliczę ta lista będzie w ogóle nie do przejścia. Każdy z tych artystów ma coś do powiedzenia i robi to: INTELIGENTNIE !!!!
Mam niesmak po tym wywiadzie.
Grodzińska i tak ok. Proponuje spojrzec na stronie galerii Program na ich niektore nowe nabytki w dziale "new young painters / nowe młode malarstwo". Galeria żegluje w stronę Napiorkowskiej.
Są rzeczy poruszające.
Malarstwo jest ich współcześnie również pełne.
Dzisiaj w wielu kręgach dyskryminuje się dawne sposoby obrazowania, ale działaja one i tak wiele silniej niż współczesne, efektowne popisy podążających za modą artystów.
Zaraz posypią sie drwiny z Siudmaka i jemu podobnych...
Niech autorka prac, które tu zamieszczono dąży do tego aby być w swojej konwencji tak silna jak Siudmak w swojej.
Odbieram to co widzę, jako zaznaczenie pewnej drogi i kształtowanie się problemów, ale to poczatek jedynie i miejmy nadzieję nie koniec.
Siudmak! buehehehehehe!
Z Dudy, Mitoraja, Stasysa, Siudmaka itp. programowo robi się antybohaterów sztuki współczesnej. Dlaczego? Co łączy tak różnych twórców? I co ich odróżnia od twórców obecnie lansowanych?
Warsztat.
Oni po prostu umieją malować. A widzowie ich kochają.
Dlatego należy ich jak najszybciej zdeprecjonować, stworzyć wygodną kliszę mentalną, wytrych typu "Siudmak - hahaha", która skutecznie sterroryzuje widza. Bo tak długo jak długo ich obrazy funkcjonują tak długo "malarstwo" w rodzaju omawianej czy innego ruchu "sasnalowo-bańdowego" będą wyglądały dość zabawnie.
młody człowieku te nazwiska są dla plebsu.to powtarzana w nieskończoność sztampa,która groźna jest dla progresu.stwarza obraz artysty ,który ma większość polaków w głowach a który trzeba wyrąbać a tych głów.na przykładzie nie obrazów ale pomników rzeźb przeczytaj to i spójrz na polskie skwerki i ulice-
http://parergonn.blogspot.com/2008/11/kiedy-w-polsce-sztuka-lekka-atwa-i.html
nie napisałem "Siudmak - hahahah" tylko "Siudmak - buehehehe" - to co innego. "Buehehe" wyraża szyderstwo i niechęć a "hahaha" tylko rozbawienie. To tak na marginesie, hehehe...
Wyrąbać z głów? Ta dialektyka trąci jakimś umysłowym faszyzmem - to już było. I kim ty jesteś żeby komukolwiek narzucać gusta?
A historia sztuki uczy, że nie ma nic bardziej zabawnego niż przekonanie o własnej nieomylności.
"młody człowieku te nazwiska są dla plebsu"
powyższe sformułowanie szczerze mnie ujęło. To naprawdę wzruszające (acz nieuzasadnione)przeświadczenie piszącego (być może artysty lub człowieka sztuki) o jego górującej pozycji intelektualnej nad bezrozumnym tłumem, który należy nauczać...
Grzech pychy...
widziałeś "gusta i guściki"? Taki film, jak to film - dla plebsu;) a pouczający.
CZYM WYRĄBAĆ !?
Czym wyrąbać gust kształtowany przez historię sztuki i edukację artystyczną?
Obśmiewany wyżej malarz idzie do ludzi z tym co im bliskie.
Wszak Grzegorz Turnau, Soyka wielkimi muzykami są... Ambitnymi i popularnymi... ;)
cichosza tuitam... i cały kraj słucha tego ciepłego, miłego okularnika czy łysola...
Ich możecie postawić pod murem razem z Siudmakiem i innym Sętowskim po czym rąbać , rabać, rąbać...
Ale nie wyrąbiecie ich współczesną prymitywną pseudosztuką, bo ją możecie tylko ludziom narzucać, bazując na ich ignorancji.
I nie o to się tylko rozchodzi, że ludzie chcą przyjemnie i coś co do nich dociera.
Oni nie chcą, żeby robić z nich durniów mieszając dobre z lichym.
(proporcja 5 - 95 %)
Wytłumaczcie ludziom problematykę i metodologie sztuki współczesnej, a wtedy sami ocenią bo zaczną sią swobodnie i świadomie orientować.
Minus tego jest taki, że
POTEM JUŻ NIE SPRZEDACIE IM NAWET POŁOWY TEGO CZYM HANDLUJECIE.
Duda-Gracz = Paleta-Malowacz
pani Wasowska to lubi sobie popisać takie pouczające tekściki i Dudegracza wepchnie wszędzie gdzie sie da a nwet i tam gdzie się nie da to wepchnie,żal
Nie każdy kto ceni JDG to "pani Wąsowska". Nie komentuję tego wątku. Nie występuję anonimowo. Pozdrawiam. Pani Wąsowska ;)
"POTEM JUŻ NIE SPRZEDACIE IM NAWET POŁOWY TEGO CZYM HANDLUJECIE."
Święte słowa. Awangarda stara się stać normą od stulecia. Ciekawe czemu wciąż się jej nie udaje?
To co dzis mamy w obiegu to nie tyle AWANGARDA co KONCEPTUALIZM zmieszany z POPARTem.
Wydje sie jednak że jakiś taki niedorobiony...
Tak jakby dzieci ze studiów artystycznych zachłysnęły się nowościami sprzed 30 lat.
Prace którym pomógł RASTER to pokoleniowa ciekawostka i już część historii sztuki.
Za sukcesem idzie banda naśladowców, którzy są nobilitowani przez ciała opiniotwórcze do podobnej ważności.
wygląda na to , że mamy tu grono specjalistów, chciałbym więc spytać czy T. kowalski też jest naśladowcą rastra a jak nie to w którym kierunku wg znawców podąża/i czy obecne grono także go przekreśla...
Raster nie specjalizował się nigdy w "muchach" :)
Kowalski kontynuuje konwencje, które były już wcześniej prezentowane.
Jest jednak istotne,że spora różnica jest między uczestniczką wywiadu, a Kowalskim.
U Kowalskiego wtórności trzeba się doszukać, a u niej rzuca na kolana.
Właśnie. Siłą Kowalskiego jest indywidualność, jego sztuka jest specyficzna, rozpoznawalna, może nawet ponadnurtowa.
Bliżej mu do Dudy czy Stasysa niż dajmy na to Sasnala...
nareszcie ktoś to zauważył...
"moda na surrealizm " znacie ten tytuł z TV ! proszę o uwagę -
Od 24 października 2008 Galeria SD zaprasza na wyjątkowy pokaz prac. W galerii mieszczącej się w Centrum Handlowym Panorama, można oglądać wystawę prezentującą przegląd polskich malarzy surrealistów. Wśród zaproszonych do udziału artystów mamy zarówno malarzy związanych z wcześniejszymi prezentacjami w galerii: Tomasz Sętowski, Zdzisław Beksiński, Jarosław Kukowski, Karol Bąk, czy Jacek Lipowczan, jak również zagościły nowe nazwiska, znane doskonale choćby z rynku aukcyjnego: Rafał Olbiński i Jacek Yerka. Praca Yerki tylko jedna, lecz od razu znalazła nabywcę.
Pełna lista artystów biorących udział w wystawie wygląda następująco: Karol Bąk, Zdzisław Beksiński, Dariusz Kaleta, Marcin Kołpanowicz, Tomasz Kostecki, Jarosław Kukowski, Henryk Laskowski, Jacek Lipowczan, Piotr Naliwajko, Rafał Olbiński, Tomasz Sętowski, Andrzej Tomaszewski, Jacek Yerka.
Wystawa w Galerii SD została dobrze przygotowana, dobór nazwisk i prac pozwala szeroko spojrzeć na surrealizm w wykonaniu polskich twórców. Na wystawie mamy obecność nowych surrealistów, jak i spotkamy prace starszego pokolenia. Prezentowane dzieła potwierdzają, że bez względu na to czy mamy do czynienia z czystym surrealizmem, czy hiperrealizmem-surrealistyczno-fantastycznym, to jedno pozostaje wspólne, to wyobraźnia artystów odgrywa najważniejszą rolę. Fantastyczne wizje, czy senne marzenia zawsze będą fascynowały i stanowić będą początek rozważań nad możliwościami ludzkiego umysłu.
Gorąco polecamy wystawę. Jednocześnie przypominamy, że Galeria prowadzi sprzedaż prezentowanych prac. Zapraszamy.
to nie jest sztuka
sztuka to ...
I to są surrealiści. Prawdziwi.
Surrealizm dobrze opisuje rejony w które odpłynęła ta dyskusja. Jeśli ktokolwiek jeszcze pamięta od czego się zaczęła, polecam stronę: http://www.starter.org.pl/artysta.php?name=grodzinska
Prześlij komentarz