02 marca, 2009

Zmęcznie sztuką Zachodu czy poszukiwania czegoś nowego na czas kryzysu?

Czy to początek nowego trendu, czy też po prostu domy aukcyjne, kolekcjonerzy i galerie poszukują „nowych twarzy” i nowych trendów? Za wcześnie jeszcze, aby odpowiedzieć na to pytanie – ale oto teraz pod koniec zimy w Londynie miały, mają lub będą miały wydarzenia, które zmienią być może postrzeganie sztuki współczesnej jako dominującej sztuki zachodniej. Od razu uprzedzę, że nie chodzi tu o sztukę japońską czy chińską, bo te na stałe już znalazły sobie miejsce w głowach galerzystów, kuratorów czy kolekcjonerów. Ale o sztukę indyjską, sztukę Bliskiego Wschodu czy Turcji.

Jakie to trzy wydarzenia miały lub będą miały miejsce w Londynie? Pierwsze – to czysto komercyjne wydarzenie – pierwsza londyńska aukcja tureckiej sztuki najnowszej w Londynie. Drugie – również o silnym zabarwieniu komercyjnym – wystawa nowej sztuki Bliskiego Wschodu w kolekcji Charlesa Saatchiego w Chelsea. I trzecia – niekomercyjna wystawa sztuki Indii – zatytułowana „Indian Highway” w prestiżowej Serpentine Gallery w Hyde Parku.



Najpierw o tym trzecim wydarzeniu, bo niestety dobiegło ono już końca – wystawa, trwająca od początku grudnia skończyła się w ostatnią niedzielę 22 lutego. „Indian Highway”, kuratorowany przez Julię Peyton-Jones i Hansa Ulricha Obrista, oczywiście nawiązywał do gwałtownego, często niekontrolowanego i nielinearnego rozwoju subkontynentu indyjskiego. Część prac, została specjalnie przygotowana na tę wystawę, a prawie wszystkie nawiązywały właśnie do tej brutalnej siły zmieniającej obecnie zarówno zewnętrznie, jak i wewnętrznie Indie. Również silnym akcentem, podkreślonym choćby przez najbardziej znanego, związanego z wielką galerią Hauser&Wirth, Subodha Gupte, to ograniczenia tego rozwoju, które niczym korki na autostradzie niweczą to, co udało się osiągnąć. Praca Gupty, rekonstruująca klasyczne indyjskie biuro, z klasyczną już indyjską biurokracją, jest tego najlepszych przykładem. Z kolei Bese Krishnamachari, w swojej instalacji z małych monitorów schowanych w puszkach pokazuje gwałtowne przemiany, jakie przechodzi dziś Bombaj, stolica biznesu w Indiach. Wystawa w Serpentine, pokazała, jak wielki potencjał drzemie w sztuce Indii, która przemawiając coraz bardziej uniwersalnym językiem staje się zrozumiała i bardzo aktualna dla kultury Zachodu. Tych, którzy nie zdążyli zobaczyć wystawy zapraszamy do Oslo, gdzie będzie można ją zobaczyć w Astrup Fearney Museum.


Podobnego zadania podjął się Charles Saatchi pokazując na wystawie „Unveiled: New Art from the Middle East” sztukę Bliskiego Wschodu – głównie z Iranu, Syrii, Palestyny, Iraku. Również ten rejon świata przechodzi bardzo poważne zmiany polityczne i społeczne. Oczywiście zamierzenie Charlesa Saatchiego przy pokazywaniu tego rodzaju wystaw jest inne niż w przypadku publicznej Serpentine Gallery – kupić tanio artystów z „nieoszacowanego” regionu świata (czy kierunku w sztuce), wypromować ich na wystawie i następnie dużą część prac sprzedać z zyskiem. Tak było z YBA (Sensation), tak było z malarstwem (Triumph of Painting), tak było ze sztuką chińską. Dlatego też w galerii Saatchiego w Chelsea są prace w dużej część „świeżutkie”, z 2007 i 2008 roku. Niemniej, gdyby w tym rejonie świata nie pojawiłaby się ciekawa grupa artystów, nie wzbudziłby on zaciekawienia Saatchiego.




Na wystawie w Duke of York Palace dominuje malarstwo (zdecydowanie najciekawsze są obrazy Iranki mieszkającej w USA, Tali Madani, już zresztą reprezentowanej przez kilka dużych galerii. Są też instalacje, jak choćby wielka grupa „modlących się” kobiet Kader Attii (praca „Ghost” z 2007 roku), stworzonych z folii aluminiowej. Gdy zaglądamy do środka, okazuje się, że to tylko „wydmuszki”, puste w środku. W tematyce dominuje emancypacja (w przypadku tego regionu świata trudno mówić o feminiźmnie, więc raczej używam sta świeckiego terminu „emancypacja”) kobiet, walka o ich prawa, „siłowanie się” z tradycją muzułmańską, wojna i jej okropieństwa (zarówno masakry dokonywane przez Izrael w Strefie Gazy, jak i przez Amerykanów w Iraku), w przypadku artystów z Iranu, również widać silny wpływ tradycji perskiej.

Trzecie wydarzenie – aukcja współczesnej sztuki tureckiej nie po podtekstu artystycznego ani społecznego. Po prostu pokazuje poszukiwanie przez domy aukcyjne nowych rynków zbytu i „widocznie” silną obecność tureckiej diaspory biznesowej w Londynie. Wśród 73 prac wystawionych na aukcji 4 marca nie ma arcydzieł, nie są one też wycenione wyjątkowo wysoko – najdroższe trzy prace mają estymację 50-70 tysięcy funtów (czyli około 265-370 tysięcy złotych). Wśród prac przeznaczonych do sprzedaży uwagę zwraca hiperrealistyczny obraz Tanera Ceylana „Spiritual”, przedstawiający broczącego krwią boksera. Ten wielki (140x200 cm) olej jest wyceniony na 30-40 tysięcy funtów.

Nie wiem, czy aukcja sztuki tureckiej w Londynie będzie „jednorazowym strzałem”, czy też pójdą za nią następne. Można się spodziewać natomiast kolejnych ciekawych wystaw sztuki Bliskiego Wschodu czy Indii (bo aukcje sztuki współczesnej z tych obszarów geograficznych już są). Bo świat, czy tego chcemy, czy nie, przesuwa się na Wschód…

Na zdjęciach odpowiednio:
Taner Ceylan „Spiritual”; Tala Madani “seeking inside the cake”; Dayanita Singh; Kader Atria „ghosts”

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"masakry w Strefie Gazy"??
Bez przesady!

Anonimowy pisze...

zmeczenie sztuka zachodu w swiecie sztuku nastapilo juz dawno temu ,rowniez na rynku..nic nowego nic nowego

Anonimowy pisze...

Trochę te rewelacje są lekko nieaktualne. O tym, że współczesna sztuka Indii jest popularna, ćwierkały wróble na dachach już dwa lata temu. Za to pod koniec ubiegłego zaczęły (np. z takiego Berlina) już uciekać (Bodhi zwija interes). Proponowałbym opierać się w redagowaniu wpisów na bardziej zróżnicowanej bazie źródłowej :)

Anonimowy pisze...

http://www.exit.art.pl/events/?mode=detail&id=713

Warto?

Anonimowy pisze...

kader attia zawijal w te folie nie tylko kobiety, wiec interpretoweanie tego w kontekscie emancypacji kobiet jest mocno naciagane, tym bardziej, ze artysta mowil w kontekscie tej pracy wlasnie o pustce.

Anonimowy pisze...

http://www.parergonn.blogspot.com/