„Delikatesy” to prywatna instytucja kultury i sztuki, gdzie działalność jest definiowana poprzez cztery wartości – ludzi, sztukę, literaturę i media. Mam całościowy koncept na rzeczy, które robię – wszystko z czegoś wynika i wszystko ma swoje uzasadnienie. Księgarnia jest sprofilowana na książki i albumy o sztuce, sezony w miejscu z designem są podporządkowane tematom, którymi się zajmujemy (np. pierwszy sezon to „książka”, gdzie kolekcjonujemy przedmioty związane z przechowywaniem książek). Wydawnictwo zajmuje się wydawaniem książek młodych, ale również młodo myślących autorów i książek o sztuce. A galeria realizuje wystawy i projekty polskich artystów, którzy mnie ciekawią i rozwijają w swojej pracy interesujące dla „Delikatesów” treści. W przyszłości rozszerzę program o działalność artystów zagranicznych – pierwsza wystawa zagraniczna będzie indywidualną wystawą francuskiego artysty Benjamina Sabatier. Wywodzę się ze środowiska, które odkrywa i eksploruje polityczność sztuki i jej społeczny wymiar – myślę, że to będzie również kluczowe dla programu galerii.
Czy uważasz, że da się pogodzić te wszystkie elementy?
Ja nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mogłabym realizować tylko jedną z tych rzeczy. Całościowe podejście polega na tym, że te działalności są jak naczynia połączone, ale musiałam nadać im też priorytety – obecnie najważniejsze są dla mnie galeria i wydawnictwo. To jest oczywiste, że jeżeli masz galerię to wiedza twoja, twoich współpracowników, twoich partnerów, kolekcjonerów, artystów, odbiorców twojej działalności skądś wynika – wiec gromadzisz książki sprofilowane pod działalność, którą się zajmujesz, żeby budować spójny język, którym się komunikujemy. Ale w pewnym momencie nie wystarcza Ci już samo gromadzenie książek, zaczynasz mieć potrzebę ich wydawania – zaczynasz od katalogów do wystaw, a dochodzisz do samodzielnych tytułów. I wydawnictwo właściwie zakłada się wtedy samo. Kolejnym krokiem są spotkania, wykłady, warsztaty, portal internetowy generujący ruch w sieci i informujący o ciekawych dla ciebie aktywnościach – czyli wkład innych osób w wymianę wiedzy i budowanie wspólnego języka już nie tylko na bazie książek, ale i Internetu.
Pierwsza wystawa (ironiczny tytuł „Książka w sztuce i kulturze polskiej”) w „Delikatesach” była zbudowana wokół tematu książkowego? Chcesz robić wystawy tematyczne czy to przypadek?
Wystawa „Książka w sztuce i kulturze polskiej” to była wystawa inauguracyjna – gdzie delikatnie zaznaczyliśmy obszar, który jest wspólny dla całego przedsięwzięcia. Tę wystawę zrobiliśmy z Dawidem Radziszewskim z poznańskiej galerii Pies, wpadliśmy na ten pomysł jak trwał remont galerii. Oczywiście chcę robić zbiorowe wystawy tematyczne – od czasu do czasu, ale nie chcę żeby to była reguła – będą też oczywiście wystawy indywidualne, ale przez dobór artystów będą jednocześnie tematyczne. Chciałabym utrzymać rytm wystaw realizowanych co miesiąc.
Jaka sztuka Ciebie interesuje?
Prawdę mówiąc, bardziej interesuje mnie praca ludzi, artystów niż sama sztuka. Nie zrozumcie mnie źle – mogłabym teraz prosto odpowiedzieć na pytanie, że interesują mnie związki sztuki i literatury, sztuka feministyczna, sztuka krytyczna i poezja konkretna. Ale to nie jest takie proste – to co naprawdę interesuje mnie w sztuce, to proces jej powstawania. Od pierwszego impulsu, przez research, przez poszukiwanie źródeł, materiałów, przez znajdowanie kontekstu dla pracy. To jest dla mnie największa przyjemność. Pamiętam jak przygotowywałyśmy z Anką Sasnal wystawę „Moja matka nie jest boska” w Bunkrze Sztuki i prawdę mówiąc, najciekawsze były dla mnie rozmowy z artystkami o tym, co zostanie zrobione, w jaki sposób, jak odczytywać książkę Bożeny Umińskiej-Keff „Utwór o matce i ojczyźnie”, która była inspiracją do całego projektu.
Prawdę mówiąc, bardziej interesuje mnie praca ludzi, artystów niż sama sztuka. Nie zrozumcie mnie źle – mogłabym teraz prosto odpowiedzieć na pytanie, że interesują mnie związki sztuki i literatury, sztuka feministyczna, sztuka krytyczna i poezja konkretna. Ale to nie jest takie proste – to co naprawdę interesuje mnie w sztuce, to proces jej powstawania. Od pierwszego impulsu, przez research, przez poszukiwanie źródeł, materiałów, przez znajdowanie kontekstu dla pracy. To jest dla mnie największa przyjemność. Pamiętam jak przygotowywałyśmy z Anką Sasnal wystawę „Moja matka nie jest boska” w Bunkrze Sztuki i prawdę mówiąc, najciekawsze były dla mnie rozmowy z artystkami o tym, co zostanie zrobione, w jaki sposób, jak odczytywać książkę Bożeny Umińskiej-Keff „Utwór o matce i ojczyźnie”, która była inspiracją do całego projektu.
Oczywiście cieszy mnie dobrze zrobiona wystawa, dobrze napisana książka, dobre dzieło sztuki – ale to co widzę w nim najciekawsze, to właśnie cały proces powstawania. Od nocnych telefonów, po wizyty u stolarza, przez poszukiwanie idealnej linki, po szukanie sześćset sześćdziesiątych szóstych stron książek, jak w pracy „666” Łukasza Jastrubczaka, książki składającej się właśnie z sześćset sześćdziesiątych szóstych stron wyrwanych z różnych publikacji. Szukam w sztuce odpowiedzi na pytania, których sama nie umiem udzielić i stawiania pytań, których sama nigdy nie umiałabym postawić. Wychodzę z założenia, że artyści dysponują tak niewiarygodną intuicją, wiedzą, wyobraźnią – że moim zadaniem, jako tej z mniejszą intuicją, wiedzą i wyobraźnią jest budowanie możliwości do realizowania ich pomysłów, mam do tego logistyczny talent.
Zawsze zadajemy to pytanie galerzystom. Na ile chcesz być komercyjną galerią – czyli w perspektywie brać udział w targach, promować swoich artystów?
Galeria „Delikatesy” jest komercyjną galerią, sprzedajemy prace artystów biorących udział w naszych wystawach. W dalszej perspektywie chciałabym brać udział w targach i promować swoich artystów – oczywiście, że tak. Ale najpierw muszę zbudować możliwości do tego. To nie jest łatwy proces, to jest bardzo wymagająca praca, która wymaga od ciebie ciągłej uwagi i zaangażowania. A z wieloma pisarzami mi się udało, teraz chciałabym móc to samo robić z artystami.
Nie chcę pytać o nazwiska artystów, z którymi chcesz współpracować, ale bardziej o typ artystów, którzy Ciebie interesują?
Interesują mnie artyści konsekwentni, pracowici, którzy nie przegadują swoich prac. Takich u których faktycznie tę pracę research’ową widać w samym dziele, a nie w tym, co sami artyści nam o tej pracy powiedzą.
Jak konserwatywny Kraków zareagował na powstanie takiego miejsca jak „Delikatesy”?
Bardzo życzliwie. Wprawdzie mój zaprzyjaźniony galerzysta, mówił mi o tym, że muszę się przyzwyczaić, że prowadzenie galerii jest jak spirala nienawiści – kolekcjonerzy cię nienawidzą, bo zawsze jest za drogo, artyści cię nienawidzą, bo zawsze coś mogłoby być lepiej, krytycy cię nienawidzą, bo zawsze kogoś nienawidzą, inni galerzyści cię nienawidzą, bo jesteś. Oczywiście galerzysta trochę żartował, żeby mnie przestraszyć – w rzeczywistości mam wrażenie takiego ogólnego wsparcia od strony osób, które zajmują się sztuką. Jestem skupiona na swojej pracy, na tym żeby robić świetne wystawy, żeby artyści byli zadowoleni z warunków jakie im stwarzamy, żeby kolekcjonerzy mogli z Tobą rozmawiać o swoich wyborach, przekonywać się nawzajem, prowadzić dialog. Otwarcie było bardzo huczne, przyszło bardzo dużo ludzi – prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że w środku wakacji tyle osób przyjdzie poznać nowe miejsce. To mnie mile zaskoczyło. Kraków ma swoje dobre i złe cechy – zła jest taka, że niewiele jest inicjatyw skierowanych na sztukę aktualną, przez co jest mała wymiana, mały ruch, a dobra jest taka, że niewiele jest inicjatyw skierowanych na sztukę aktualną – dlatego każda nowa aktywność jest wyraźniej zarysowana, lepiej widoczna.
Nawiązując do Twoich korzeni ha!artowskich, czy planujesz wydawanie książek związanych ze sztuką?
Nie umiałabym odciąć się od korzeni w definitywny sposób – z Korporacją Ha!art byłam związana od 2004 roku, a od 2007 kierowałam jej działaniami. Zaprosiłam wtedy do współpracy osoby, które wspólnie zrealizowały pewien plan – instytucja zaczęła być rozpoznawalna nie tylko w kręgu krakowskich znajomych, ale stała się liczącą instytucją, która została zbudowana wspólną pracą wielu ludzi. Zostawiłam dojrzałą fundację, z mocnymi fundamentami osobowymi i treściowymi. Na olbrzymi sukces Sylwii Chutnik czy Bożeny Umińskiej-Keff, Marty Dzido czy Asi Pawluśkiewicz, pracowaliśmy bardzo długo. W sukces publikacji o profilu historyczno-sztucznym takich jak „Olbrzymki” Ewy Toniak czy „Krótka historia Grupy Ładnie” pod red. między innymi Ewy Tatar zostały zaangażowane olbrzymie nakłady wiedzy i pracy. Nie umiałabym dzisiaj powiedzieć, że nie identyfikuję się z tym wszystkim dzisiaj. Dlatego oczywiste jest, że chcę nadal realizować otwarte wtedy ścieżki z ludźmi, z którymi byłam tak mocno związana, z ludźmi, którzy mi zaufali i ich zaufanie zostało poparte konkretnymi działaniami.
Najbliższe wydarzenia w Delikatesach?
24 września o godzinie 19:00 otwieramy wystawę Rafała Jakubowicza „Ein Lied”, skromna wystawa inspirowana słowami z piosenki obozowej znalezionej w śpiewniku z Auschwitz.
Delikatesy
Ul. Sarego 20/1, Kraków http://www.delikatesy.org.pl/
Na zdjęciach: wnętrza galerii i księgarni oraz prace Ani Okrasko, Marcina Maciejowskiego i Krzysztofa Kaczmarka z wystawy "Książka w sztuce i kulturze polskiej"
4 komentarze:
oby wiecej takich miejsc ,powodzenia Marta
o wystawie tu http://magdalena-ujma.blogspot.com/
ktoś się pode mnie podszywa - pierwsz post. jak cie dorwę...!
Prześlij komentarz