08 sierpnia, 2011

Rekord za pracę Agaty Kleczkowskiej... Ale w jakiej kategorii?

Jak podało kilka portali internetowych, padł kolejny rekord cenowy za pracę młodego artysty. Ostatniego dnia lipca na aukcji zorganizowanej przez Abbey House, pracę 24 letniej Agaty Kleczkowskiej sprzedano za cenę 160 tysięcy złotych. Na aukcji poza pracą Agaty Kleczkowskiej sprzedano 8 obrazów Anny Szprynger w cenach od 20 do 35 tysięcy złotych. To już dziesiąta aukcja zorganizowana przez ten dom aukcyjny. Mało lub wcale nie znani artyści osiągają na tych aukcjach zaskakująco wysokie ceny.

Dlaczego tym piszemy? Nie przeszkadza nam, że nieznani artyści sprzedają prace za nieprawdopodobne pieniądze, ani to że ktoś jest gotów tyle zapłacić. Ani nawet to, że trudno jest potwierdzić takie transakcje, co może budzić wątpliwości co do ich wiarygodności. A nawet uznając, iż każdy z tych elementów może być prawdziwy, całość nas całkowicie nie przekonuje.

Po pierwsze, aukcje organizowane przez Abbey House nie są aukcjami ogólnodostępnymi – trzeba być na nie zaproszonym. Po drugie model inwestycyjny Abbey House jest taki, że spółka (dodajmy – notowana na warszawskim rynku New Connect) podpisuje wyłączne umowy, w większości z nieznanymi, młodymi artystami, kupuje od nich obrazy, by część sprzedawać na zamkniętych „aukcjach”. Pozostała część prac trafia, jak to nazywa Abbey House, do „skarbca”, by tam nabierać wartości dzięki wzrostowi cen na kontrolowanych aukcjach. I w gruncie rzeczy przypomina to raczej model funkcjonowania galerii nastawionej na spekulacyjny zysk – a nie domu aukcyjnego, które (przynajmniej z założenia) są transparentne i otwarte dla wszystkich sprzedających i kupujących. Jak ktoś chce sprzedać obraz – może to zrobić w każdym z domów aukcyjnych, jeśli chce kupić – też. Tylko nie w Abbey House – tam sprzedawane są obrazy tylko ze „stajni” spółki, a kupić je mogą zaproszeni na aukcje goście. Tak ustalane są ceny – zupełnie różne od tych funkcjonujących cen tych samych artystów wcześniej. Przykład – prace Stanisława Młodożeńca kosztowały dotychczas (według www.artinfo.pl ) od 600 do 4000 złotych. W Abbey House – nawet 46400 złotych netto. Natomiast duża część najmłodszych artystów Abbey House – w tym Agata Kleczkowska – takich historycznych notowań nie ma. Więc nawet nie ma czego porównywać.

Dlatego zaskoczeniem dla nas były informacje w mediach (choćby tutaj ) stawiające na równi wyniki „aukcyjne” artystów z Abbey House z wynikami aukcyjnymi młodej sztuki na aukcjach w Polsce. To, jak porównywać jabłka z pomarańczami. Zupełnie nieznani artyści (mówimy oczywiście o młodych artystach z Abbey House, nie o tych starszych – jak Andrzej Cisowski czy Stanisław Młodożeniec), bez historii wystaw, bez weryfikacji na rynku, zarówno polskim i zagranicznym, bez ogólnodostępnych sprzedaży – są porównywani z takimi artystami jak Wilhelm Sasnal, Rafał Bujnowski czy Bartek Materka,których prace są obecne w kolekcjach publicznych i prywatnych i którzy mają długą listę wystaw. Ale przede wszystkim ceny uzyskane za ich prace osiągnięte zostały na publicznych aukcjach, a sami artyści reprezentowani są przez polskie oraz zagraniczne galerie i ich prace są na rynku sztuki od lat.

Tworzenie takich zestawień jest mieszaniem ludziom w głowach, co przy bardzo kruchych podstawach polskiego rynku sztuki najnowszej może mieć fatalne skutki długoterminowe dla wszystkich uczestników rynku.

12 komentarzy:

artkwadrat pisze...

... cóż, publikując w magazynie, który jest folderem reklamowym Abbey House, uwiarygadnia Pan takie informacje...

galeria m2 [m kwadrat] pisze...

Do "artkwadrat": czy nie uważa Pan/Pani, że zręczniej byłoby posługiwać się nickiem, który nie kojarzy się tak bardzo z nazwą mojej galerii? Pozdrawiam Matylda galeria m2 [m kwadrat]

quentale pisze...

Nie kojarzy się. Jak w starym dowcipie, niektórym się wszystko z dupą kojarzy.

galeria m2 [m kwadrat] pisze...

Nie zamieściłabym tego komentarza, gdyby w ciągu pół godziny, które dzieliły komentarz "artkwadratu" od mojego kilka osób nie spytało mnie, czy to mój nick. Rozmawiamy więc o faktach, a nie o starych dowcipach.

artkwadrat pisze...

Szanowna Galerio m2, rozmawiajmy o faktach... W ciągu wspomnianej pół godziny, tych kilka osób spytało tylko o nick? Może także o treść wpisu... A jeśli - to z oburzeniem, gratulując trafności uwagi, a może z radą: daj spokój bo a nuż nadepniesz komuś na odcisk...

ndrj pisze...

przeżyliśmy Sarapatę, Dudę Gracza, Bakułę, Siudmaka i Olbińskiego przeżyjemy i kolejnych jeleni i ich panie

Karol Sienkiewicz pisze...

Hahaha, to dopiero creative accounting - po takiej aukcji aktywa w skarbcu pęcznieją, ;). Pytanie - co za naiwniak dał się naciągnąć na taką kasę? Może niech spróbuje teraz sprzedać ten obraz i zobaczy, ile zarobił, ;). Nie chce mi się w to wierzyć. A może młodzi artyści lub firmy, z którymi podpisali cyrografy, odrobili lekcję z Hirsta? Uwaga o gładkim, wielkoformatowym piśmie całkiem słuszna, bo to tam artyści AH sąsiadują strona w stronę z recenzjami z wystaw "głównego obiegu".

Aniela pisze...

Na stronie domu aukcyjnego pokazuje się ròwnież wzrost wartości konkretnych obrazów. Bardzo zainteresował mnie Zwłaszcza "Zdzisław Beksioski" i jego Relief :)
http://www.abbeyhouse.pl/pl/archiwum/show/id/490

Agata Ubysz pisze...

Z dzisiejszej wyborcza.pl. Jak widać AH staje sie referencją:

W 2010 roku sprzedano na aukcjach w Polsce prawie 4 tysiące obiektów o łącznej wartości ponad 30 milionów złotych. Jednak ta branża rozwija się najwolniej. Przyczyną może być to, że jesteśmy jeszcze niedojrzałym rynkiem i nie doceniamy inwestowania w sztukę. Z drugiej strony Polacy chcą inwestować w rzeczy, które kłują w oczy, z którymi można się pokazać i się nimi pochwalić. - Polacy nie doceniają tego, że inwestowanie w takie dobra luksusowe w perspektywie czasu powiększa ich majątek, wszystkie inne dobra tracą na wartości, a tu wręcz przeciwnie - komentuje Jakub Kokoszka, wiceprezes Domu Aukcyjnego Abbey House. Podkreśla też, że Polacy jeszcze nie zdają sobie sprawy z tego, że takie dzieła sztuki się dziedziczy, więc to nie tylko fanaberia posiadania czegoś na ścianie, ale inwestycja, która zabezpieczy przyszłość najbliższych.

Albert pisze...

Zobaczcie "pełną szklankę". Ta sprzedaż nakręca zainteresowanie młodą sztuką i z pewnością nie robi jej krzywdy. W Polsce jest wiele galerii i artystów, które na tym skorzystają.Takie "cyrografy" na 2 średnie krajowe miesięcznie jakie płaci DAAH uratowały by niejednego artystę od chałturzenia po agencjach reklamowych. Ujadanie na młodych artystów nie pomaga im w karierze.

stopandwalk pisze...

zgadzam się z poprzednikiem a Pana Karola chciałbym spytać czym jest główny obieg? Czy tylko tym czym zainteresuje się Pan Sienkiewicz?

Unknown pisze...

Sytuacja śmieszna (żenująco).
Do użytkownika "galeria m2":
http://art2.pl/
agencja reklamowa ze Świdnika, koło Lublina, działa od co najmniej 10 lat.
O co te krzyki?
Przy tak "oczywistej" (przyznajmy, ze nie grzeszy odkrywczością) nazwie galerii można mieć oczywiście pretensje, ze istnieje "MS2" w Łodzi i "Klub 1500 m2 do wynajęcia" w Warszawie. Tylko po co?