31 października, 2011

“Umiłowanie życia” Piotra Bosackiego w Stereo

Ostatnie filmy (mówione) Piotra Bosackiego (Szechina, Drakula i Umiłowanie Życia) to pozycje niemalże wybitne. W pełni wybitnymi nie można ich nazwać ze względu na fakt, iż zabraknie nam skali na to co w przyszłości pokaże nam artysta. Pokaże i opowie. Przyszłe pokolenia będą nam zazdrościć, iż żyliśmy w czasach współczesnych takim artystom jak Bosacki, że mogliśmy usłyszeć i zobaczyć Szechinę w momencie jej powstania. To trochę tak jak zobaczyć „Zatopione Miasto” Wróblewskiego pod koniec lat 40tych w Krakowie. No właśnie nie tu i teraz ale w tamtym powojennym czasie i miejscu. Stereo to dobre miejsce na oglądanie Bosackiego. Sam artysta powiedział tak:

Będę mówić tu o moich ostatnich filmach. Mam takie wrażenie, że nawet gdy buduję jakąś “poważną wypowiedź”, albo konstrukcję “czysto abstrakcyjną”, to - czy tego chcę, czy nie – bez przerwy dowcipkuję. (Stwierdzam to całkowicie poważnie). Przyjmuję, że język mówiony (mowa ludzka) jest największą zdobyczą ewolucji królestwa zwierzęcego. Natomiast tyglem ewolucji samego języka jest dowcip. Dowcip jest dowcipem dlatego, że przychodzi z rejonów języka, o których istnieniu nie mam pojęcia. Dowcip jest niejako sensownością niedorzeczności. W tej samej mierze go rozumiem i nie rozumiem.

Gdybyśmy chcieli zbudować maszynę, układającą dowcipy, rozsądek podpowiadałby: „To niemożliwe. Skoro dowcip z zasady przekracza ramy własnej (hipotetycznej) definicji, skąd mielibyśmy wiedzieć, jak zaprogramować maszynę dowcipy układającą? Nie wiadomo było by, jaki wydać jej rozkaz”.




Jednak z drugiej strony nie ulega wątpliwości, że dowcip jest zjawiskiem fizycznym. Posiadam zdolność fizycznego postrzegania dowcipu; („postrzeganie fizyczne” oznacza tu po prostu postrzeganie w sposób naturalny, a nie nadprzyrodzony). Musi zatem istnieć możliwość układu fizycznego, który dowcipy generuje. Zatem teoretycznie mógłbym taką maszynę stworzyć przypadkowo i bezmyślnie; innymi słowy - nie wiedząc, co robię. Gdybym postępował jak dziecko, które „myśli czynem”, wkłada rękę w ogień i sprawdza czy sito pływa; gdybym zestawiał ze sobą przedmioty i funkcje w sposób bezmyślny, czysto „mechaniczny”, bez konkretnej intencji; i patrzył „jak to działa?” - tylko wówczas mógłbym otrzymać maszynę o możliwościach, o których mi się nie śniło. Te możliwości byłyby jak dowcip - przychodziłyby z rejonów fizyki, o których istnieniu nie mam pojęcia.





Przypadkowe interakcje ciał są warunkiem ewolucji. Taką maszyną o możliwościach, o których mi się nie śniło, jest dzieło sztuki. Dzieło sztuki (nawet śmiertelnie poważne) zawsze ma w sobie coś gramatycznie wspólnego z dowcipem. Wynika z powyższego jasno, że w centrum moich zainteresowań leży ostatecznie język jako taki. Najistotniejsze jest to, że nie tylko “kształt świata” przesądza o kształcie zdań naszej mowy, ale również kształt zdań naszej mowy przesądza o “kształcie świata”. Ten (skądinąd oczywisty) wątek pojawił się w myśli zachodnioeuropejskiej stosunkowo niedawno, (jakieś sto lat temu). Natomiast pewne nurty mistyki żydowskiej mówią o tym właściwie od zawsze. Rabbi Akiwa używał takiego powiedzenia: “Gdyby nie było to wyraźnie zawarte w piśmie, nie można by było tego pomyśleć”. Prócz tego, że brzmi to jak dowcip, brzmi to przecież jak Wittgenstein.

Można powiedzieć, że warstwa literacka mojego tryptyku filmowego “Szechina”, “Drakula” i “Umiłowanie życia” opiera się na retoryce starego judaizmu. Ale nie chodzi tutaj o jakieś moje preferencje religijne, (bo takie właściwie nie istnieją). Chodzi o to, że język starego judaizmu wydaje mi się najbardziej naturalnym językiem fizycznego opisu świata. (Nic naturalniejszego – przynajmniej na razie – nie przychodzi mi do głowy).






Piotr Bosacki
Umiłowanie życia
Galeria Stereo
14.10-5.11.2011

Autorem zdjęć jest Mateusz Sadowski.

Brak komentarzy: