19 kwietnia, 2012

Granice Rzeźby – rozmowy z uczestnikami wystawy

Monumentalne dzieła Katarzyny Mardeusz - Karpińskiej wchodzą w dialog z otoczeniem i odbiorcą, a ich miękka faktura rysunkowa przeciwstawia się ostrym liniom zgięć papieru. Piotr Idzi stosuje poddawaną obróbce termicznej folię, badając sam moment zaklasyfikowania danego obiektu w umyśle odbiorcy do zbioru konkretnych wyobrażeń. Na odbiorcę skierowana jest również interaktywna instalacja „Akme”, wielowątkowy, zbiorowy zapis wspomnień z dzieciństwa. To jedynie trzy z niemalże trzydziestu prac eksponowanych w ramach „Granic Rzeźby”, czyli Ogólnopolskiej Niezależnej Wystawy Rzeźby Studenckiej, która ruszy pełną parą już niebawem (21 kwietnia), wraz z towarzyszącymi jej panelami dyskusyjnymi. A tymczasem swoimi spostrzeżeniami na temat własnej sztuki, podzielą się twórcy.

Katarzyna Mardeusz – Karpińska Bryła cienia


Artystka rozpoczęła swoje poszukiwania formalne w cyklu rysunkowym Faktury cienia. Rysunki plasują się na pograniczu abstrakcji, są to monumentalne twory zahaczają o geometrię, jednak główną ich cechą jest eksploracja materii rysunkowej, poszukiwanie faktur i wzajemne przenikanie się obiektu i otoczenia. Kolejnym krokiem była próba wprowadzenia jeszcze większej przestrzenności - poszukiwanie - czy rysunek może i do jakiego stopnia przesuwać się w kierunku rzeźby. Jak pogodzą się ostre linie zgięć papieru z miękką fakturą rysunkową? Odpowiedź odnajdziemy w pracy Bryła cienia, prezentowanej na wystawie.

Twoja praca to w zasadzie kolejny etap ewolucji cyklu rysunkowego…

K. MARDEUSZ-KARPIŃSKA Zaczęło się od niedużych szkiców, będących poszukiwaniem relacji między kształtem, a miękką, rysunkową fakturą, która w niektórych miejscach wygrywa z formą, a gdzie indziej ustępuje jej, pozwalając na wyodrębnienie się linii i konturów. Kolejnym krokiem było przeniesienie się na wielki format. Dzięki temu całość zyskała wymiar monumentalny i znacznie większą siłę oddziaływania na widza. Element przestrzenny był tu już w pewnym stopniu obecny, miejscami w samym rysunku, jak i w fakcie, że prace były wieszane pod kątem, mając przez to wpływ na przestrzeń w której się znajdowały. Gdy obserwowałam swoje prace i relację obiekt – faktura – linia, coraz silniej zarysowywała się koncepcja wprowadzenia kolejnego elementu – wyjścia w przestrzeń, aby rysunek nie był już tylko zarysowaną, płaską powierzchnią, a raczej obiektem, którego kształt współgra i podkreśla pozostałe zależności, które występowały już wcześniej. Podstawową kwestią jest tu w jaki sposób kształtować się mają linie i płaszczyzny bryły w stosunku do linii, światła i cienia występujących w rysunku i otoczeniu. To jest właściwie oś tego doświadczenia.

Rysunek przesunął się w kierunku rzeźby?

K.M-K. Nadal posługuję się dużą kartką papieru, jednak używam jej w inny sposób – dodaję zgięcia i konstrukcję, która zmienia jej sposób oddziaływania. Trudno mi jednak zdefiniować tę pracę jako rysunek, czy jako rzeźbę. Na pewno wywodzi się ona w większym stopniu ze świata grafiki i rysunku, a jedynie zmierza w kierunku rzeźby. Jest efektem poszukiwań i pewnego rodzaju eksperymentem. Jako, że to moja pierwsza praca tego typu tak naprawdę dopiero po jej zamontowaniu w docelowej przestrzeni ekspozycyjnej sama zobaczę ostateczny efekt. Jestem ciekawa tej rysunkowo – rzeźbiarskiej hybrydy. Miałam taką wizję od pewnego czasu, a wystawa „Granice rzeźby” stała się impulsem motywującym mnie do szybszego podjęcia próby jej realizacji.
 
Piotr Idzi Mass No 1

Rzeźba, składająca się ze stelaża w kształcie prostokąta wykonanego z czarnej plexy, niewielkiej podstawy oraz co najważniejsze pociętego fragmentu portretu, który formuje się z syntetycznie zniekształconych brył. Pionowy czarny element niejako nadaje kształt zdeformowanej, rozpływającej się materii, działając jak swego rodzaju skaner przetwarzający informacje na obrazy.


Prezentowana na wystawie praca dotyka tematyki płynnych granic postrzegania widzianego obiektu. Na przebieg procesu twórczego wpłynęła bardziej obserwacja rzeczywistości, czy prace teoretyczne na ten temat?

PIOTR IDZI To ciekawe pytanie, ponieważ uważam, że te dwa elementy procesu twórczego wzajemnie się napędzają - trochę tak jak w przypadku wiedzy i mądrości życiowej: pierwsza jest sumą doświadczeń poprzednich pokoleń, a druga wynikiem doświadczenia rzeczywistości przez konkretną jednostkę. Dopiero suma tych elementów daje progres, możliwość usystematyzowania, zamknięcia pewnych etapów i otwarcia nowych. W swej twórczości stawiam bardziej na obserwację (a raczej doświadczanie) rzeczywistości. Daje to większą możliwość sięgnięcia do źródeł swoich pragnień czy pierwotnych wyobrażeń. Często pewne spostrzeżenia przychodzą same, trzeba tylko nauczyć się być czujnym i otwartym na to, co nas spotyka. Podobnie było w przypadku tej rzeźby, kiedy to w leżących skrawkach folii, począwszy od reklamówek, przez torby na śmieci, a na przepięknych grubych foliach budowlanych skończywszy, dostrzegałem inspirujące, złożone, a czasem wręcz skończone, drobne kompozycje: zgięcia, załamania, czy napięte do granic wytrzymałości pasy płaszczyzn. Obiekty powstałe samoistnie pod wpływem wiatru bądź nieświadomych ludzi, którzy zgniatali i rzucali je w kąt formowały się w wyobraźni w pozornie znajomy kształt, ujawniały olbrzymi, choć niestety niewykorzystany potencjał, który postanowiłem zaangażować na potrzeby tej rzeźby. Dopiero potem przyszły skojarzenia z tekstami Arystotelesa, Kanta czy Tatarkiewicza.

Na czym polegała technika pracy nad rzeźbą?

P.I. W tym konkretnie przypadku rozwiązaniem okazała się płyta wiórowa, do której przytwierdziłem styropian powleczony szpachlą akrylową. Jest on swego rodzaju podkładem, na który naciągałem i zgrzewałem folie. Dodatkowo pod wpływem obróbki cieplnej folia w jednych miejscach naciąga się a w innych kurczy, dając wręcz komórkowo-neuronowe efekty.

Przekraczanie granic rzeźby jest dla Ciebie zagadnieniem zupełnie nowym?

P.I. W mojej twórczości takim przekraczaniem granic była praca dyplomowa „Nodus” - wtedy po raz pierwszy zdecydowałem się wykonać obiekt z folii. Zależało mi na wydobyciu nowej jakości z materiału kojarzonego dotychczas z odpadem, przeważnie pomarszczonego i poprzepalanego, co dość często pojawiało się w sztuce. Pozostawał odwieczny problem utrwalenia kształtu tej delikatnej materii, którą to postanowiłem zaadoptować na potrzeby rzeźby mającej charakteryzować się ruchem i zwiewnością. Był to jeden wielki eksperyment – musiałem od podstaw opracować sposób kształtowania, zgrzewania, naciągania, czy chociażby znaleźć firmę, która wyprodukuje folie w tak dużym formacie i w kilku rzadko dostępnych kolorach. Muszę przyznać, że determinacja opłaciła się i eksperyment zaowocował nowym, ciekawym środkiem wyrazu oraz materiałem, który świetnie nadaje się do wykonywania szybkich, „lekkich” rzeźbiarskich szkiców.

Jaśmina Wójcik Akme

 Instalacja - po wejściu do ciemnego pomieszczenia widz słyszy wspomnienia z dzieciństwa różnych osób. Kiedy wciśnie czerwony guzik, rozpoczyna nagranie swojego własnego głosu (swojej opowieści). Gdy guzik zostaje puszczony program wraca do losowo wybranych nagrań z bazy. Kazda kolejna prezentacja projektu wzbogacona jest o kolejne nagrania - w ten sposob powstaje coraz większa baza nagran, coraz szerszy i wielowątkowy obraz zbiorowego dziecinstwa. Projekt jest rodzajem rzeźby społecznej, otwartej na uczestników i przez nich tworzonej. Zaskakująca jest szczerość z jaka ludzie nagrywaja swoje opowiesci, Widocznie w każdym z nas tkwi chęć, aby podzielic się z innymi swoim wyjątkowym, indywidualnym wspomnieniem.


Interakcja z "Akme" może być dla wielu odbiorców (a raczej współtwórców instalacji) swoistą granicą nie do przekroczenia. Z taką samą łatwością odsłuchują oni cudze wspomnienia, jak i sami naciskają guzik?

JAŚMINA WÓJCIK „Akme” nie narzuca interakcji - możemy być jedynie odbiorcami i wsłuchać się w cudze opowieści. Nie wydobywam z nikogo wspomnień, ale daję możliwość do podzielenia sie nimi. Ludzie chcą współtworzyć projekt - nie przestaje zaskakiwać mnie fakt, że tak wiele osób dzieli sie ze mną intymnymi wspomnieniami.

W swojej twórczości nie unikasz tematyki niewygodnej, bolesnej. Już w samej fazie koncepcji projekt, o którym mówimy miał temu zaprzeczać, być rejestrem szczęśliwości lat dziecięcych. Tak się rzeczywiście stało?

J. W. Uznałam dzieciństwo za okres niewinności, swoisty raj, do którego nie ma już powrotu. Jawi mi się ono jako coś nieodwracalnie utraconego, zawsze wspominanego z rozrzewnieniem. To oczywiście moje osobiste spojrzenie, chociaż spośród zebranych wspomnień wiele wypowiadanych jest z podobnej perspektywy. Na pewno jest to etap kształtujący nasze późniejsze życie, przyszły punkt widzenia i to, kim się stajemy. Zdarzały sie także wypowiedzi skrajnie negatywne, które postanowiłam także umieścić w projekcie. Wydźwięk „Akme” pozostaje słodko-gorzki.

Rzeźba społeczna, współpraca z informatykami - czy Twoje przyszłe realizacje też pójdą w tym kierunku?

J.W. Moje projekty zawsze odnoszą sie do społeczności lokalnej, dotyczą bliskich mi spraw, problemów, ludzi. Chciałabym, aby były współtworzone przez innych, aby mieli oni możliwość reakcji, komentarza, pełnoprawnej wypowiedzi. Staram się tworzyć narzędzia, które to umożliwiają - może być to zarówno zaprogramowana interakcja, jak i dyskusja wokół projektu. Szukam odpowiednich środków wyrazu do zrealizowania jego założeń.

Z uczestnikami wystawy rozmawiała Zuzanna Jakubanis.




O projekcie więcej na : http://granicerzezby.blogspot.com/

Katarzyna Mardeus - Karpińska http://mardeus.com/

Piotr Idzi http://piotridzi.blogspot.com/

Jaśmina Wójcik http://www.jasminawojcik.pl/

Brak komentarzy: