24 czerwca, 2016

Malowanie to dobry nałóg - rozmowa z Martyną Czech



Koniec roku akademickiego to nie najlepszy czas na planowanie rozmowy z obowiązkowymi studentami. ArtBazaar musiał czekać na odpowiedni czas podczas sesji aby porozmawiać z artystką. Czekałem nie tylko na tą krótką rozmowę, w pewnym sensie czekałem na Martynę, na jej obrazy, już od kilku lat. To jeden z najciekawszych artystycznych debiutów ostatnich kilkunastu miesięcy. Już jutro prace Martyny będzie można zobaczyć na wystawie KREW-WERK w Warszawie w Fundacji Galerii Foksal.





Cześć Martyna, Duża niespodzianką było zdobycie przez Ciebie nagrody Bielskiej Jesieni w ubiegłym roku. Opowiedz nam proszę o sobie, jak tam trafiłaś, co robisz (gdzie studiujesz)?

Cześć. Obecnie studiuję malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach na 5 roku, jestem w pracowni prof. Andrzeja Tobisa.  Grand Prix Bielskiej Jesieni w ub.r. było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, gdyż wysłałam zgłoszenie w ostatnim momencie i nie myślałam o tym aż do listopada.

Jak odebrałaś wiadomość o zdobyciu pierwszej nagrody?
 

Byłam ogromnie zaskoczona i trochę zszokowana, co było widać zresztą. Dopiero po kilku dniach doszło do mnie co się stało, ogrom emocji towarzyszył mi jeszcze przez tydzień.






Czy zdobycie tej nagrody coś zmieniło w Twoim życiu artystycznym?
 
Zabrzmi banalnie, jeśli powiem, że zmieniło całe moje życie. Planowałam przerwać na rok studia, by zarobić pieniądze. Zdobycie nagrody umożliwiło mi w końcu skupienie się na malarstwie, wynajęcie pracowni.

To już druga nagroda dla artysty z Tarnowa, przypomnijmy, iż wcześniej otrzymał ją Wilhelm Sasnal…
 
Wydaje mi się, że specyficzny klimat miasta, jego piękno i jednocześnie pozorny spokój wpływa na ludzi wrażliwych. Większość młodych wyjeżdża stamtąd, co wiąże się z ambicją i chęcią poszerzenia swych horyzontów.
 




No to musze teraz zapytać o Twoje fascynacje artystyczne, jakich artystów cenisz czy też szczególnie wyróżniasz?
 

Nie mam jakiś konkretnych fascynacji, podoba mi się wiele rzeczy i staram się nie zamykać. Cenię Malewicza, podoba mi się malarstwo Victora Man, Luca Tuymansa, lubię Duchampa.

W ciagu ostatnich dwóch miesięcy twoje prace trafiły  do kilku warszawskich kolekcji. Jak odbierasz tak nagle zainteresowanie swoją sztuką?
 


Cieszy mnie ten fakt i mam nadzieję, że trudna sztuka w Polsce w końcu znajdzie odbiorców (śmiech).






 W kilku pracach jak rozumiem jest odniesienie do Twojego życia prywatnego, co daje ci malowanie? Rozliczasz się z emocjami?
 
W wielu obrazach zawieram swoje historie. Rozliczam się z samą sobą, jako przedstawicielką gatunku ludzkiego i z światem, który tworzymy. Malowanie to dobry nałóg, który jest formą arteterapii, ale też wyrażeniem siebie i znalezieniem spokoju.

Dekadę temu gdy zaczynaliśmy pisać o najmłodszym malarstwie polskim zawsze pytaliśmy o powód sięgania po pędzel i płótno. Dlaczego ty to robisz?

Za pomocą prostych środków można uzyskać mnogość opcji. Pędzel i płótno stały się dla mnie naturalnymi częściami ciała jak dłoń czy skóra. Maluję, bo chcę, bo muszę, bo nie mogę bez tego funkcjonować.






Gdzie będzie można zobaczyć Twoje prace, planowane są w tej chwili jakieś wystawy z Twoim udziałem?
 
Moje obrazy będzie można zobaczyć na wystawie KREW-WERK od 25.06 do 03.09.2016 w Warszawie w Fundacji Galerii Foksal
 




Wszystkie reprodukcje dzięki uprzejmości artystki.

1 komentarz:

Anonim pisze...

"Szanowna" pani Martyna C. bardzo lubi wyrażać siebie i szukać spokoju ale niestety kosztem innych ludzi. Sposób w jaki maluje ( w jaki przedstawia innych ) sprawia, że ktoś może wpaść w depresję. Radzę uważać.