I teraz te galerie zorganizowały targi abc, które , jak pisałem, nie do końca są targami – szefem targów został Michael Neff, który zarządza też weekendem galeryjnym na początku maja . Uczestniczące w programie 44 galerie (wśród nich polski „rodzynek”, berlińska galeria ŻAK/BRANICKA) zostały poproszone o wskazanie od jednego do trzech projektów, które następnie zostały pokazane wspólnie w dawnym budynku pocztowym (Alter Postbanhof)w dzielnicy Gleisdreieck. Łącznie w tej surowej, postindustrialnej przestrzeni pokazane zostały prace ponad 70 artystek i artystów, które łączyło jedno – nie było to malarstwo. Kuratorzy nie decydowali więc, tak jak to ma miejsce przy wystawach zbiorowych, o doborze prac i artystów, tylko o umieszczeniu ich na terenie targów w taki sposób, aby w miarę możliwości korespondowały ze sobą.
Tak więc abc bardziej przypominało olbrzymią wystawę zbiorową bez tematu niż klasyczne targi – nie było w ogóle klasycznych „kubików” galeryjnych, tylko otwarta przestrzeń, na której prezentowano prace. Przy pracach poszczególnych artystów były do wzięcia tylko kartki z tytułem pracy, opisem techniki wykonania oraz nazwą i adresem galerii. Często nie było w ogóle przy pracach pracowników galerii.
Co robili galerzyści. W czasie targów każda z galerii zorganizowała wernisaż nowej wystawy, uczestnicy targów otrzymali specjalną mapkę Berlina z zaznaczonymi galeriami i spisem nowych wystaw. A wśród tych wystaw aż cztery, które przygotowali polscy artyści: Mirosław Bałka (galeria Nordenhaake), Piotr Janas (galeria Giti Nourbakshsch), Wawrzyniec Tokarski (galeria Jan Wentrup) oraz Jarosław Fliciński (wspomniana już galeria ŻAK/BRANICKA). Dodatkowo Wilhelm Sasnal wziął udział w wystawie zbiorowej w swojej berlińskiej galerii Johnen. Praktycznie przez cały weekend trwała „pielgrzymka” kolekcjonerów po berlińskich galeriach.
Wróćmy jednak do abc – nie było na nich w ogóle malarstwa.
Nawet artyści znani przede wszystkim z malowania obrazów, jak na przykład Daniel Richter (galeria Contemporary Fine Arts), na abc stworzyli instalacje. Richter – teatralną instalację zatytułowaną „who’s afraid” z tego roku.
Na berlińskich abc kolejną instalację z cyklu „narzędziowego” pokazał wielki niepokorny europejskiego artworldu – Thomas Hirschhorn - praca „Tool Family” z 2007 roku (galeria Arndt&Partner).
Niezwykle ciekawą pracę przygotował na targi Mark Dion „Mess Conference”, 2004 (galeria Christian Nagel).
Na berlińskich abc kolejną instalację z cyklu „narzędziowego” pokazał wielki niepokorny europejskiego artworldu – Thomas Hirschhorn - praca „Tool Family” z 2007 roku (galeria Arndt&Partner).
Niezwykle ciekawą pracę przygotował na targi Mark Dion „Mess Conference”, 2004 (galeria Christian Nagel).
Ta praca, inspirowana reakcją amerykańskich urzędników (CIA czy Departament Obrony) na ujawnienie wydarzeń w Abu Gharib. Mark Dion ze znaną sobie pieczołowitością odtworzył artefakty tego wydarzenia (relakcji amerykańskich władz) – stworzył uniwersalną mównicę konferencyjną, mundury, książki, przemówienia. Odwiedzający pierwotną wystawę Diona mogli wybierać mundury i fotografować się na mównicy – zdjęcia z tych akcji w następnych pokazach stały się częścią instalacji.
O wojnie, z punktu widzenia jej bezsensowności jest też praca holenderskiego artysty Aeronouta Mika „Raw Footage” z 2006 roku (galeria carliergebauer). W tej pracy, pokazywanej równolegle na dwóch ekranach Mik pokazał zdjęcia z wojny w byłej Jugosławii. Znalezione w archiwum telewizyjnych zdjęcia strzelających do niewidocznych celów mężczyzn zostały uznane zapewne za mało ciekawe i nigdy nie trafiły na wizję. Pokazał je dopiero Mik, który zwykle aranżuje swoje filmy. Tym razem pokazał znalezione filmy – faceci gdzieś strzelają, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo dlaczego, nawet ekrany zostały tak ustawione, by nie strzelali do siebie, tylko w jedną stronę.
Z kolei Anglik Darren Almond, finalista jednej z edycji Nagrody Turnera, w 35 minutowym filmie „Bearing” z 2007 roku(galeria Max Hetzler) pokazuje nam, równie mało atrakcyjną historię zbieracza skał zawierających siarkę w Indonezji.
O wojnie, z punktu widzenia jej bezsensowności jest też praca holenderskiego artysty Aeronouta Mika „Raw Footage” z 2006 roku (galeria carliergebauer). W tej pracy, pokazywanej równolegle na dwóch ekranach Mik pokazał zdjęcia z wojny w byłej Jugosławii. Znalezione w archiwum telewizyjnych zdjęcia strzelających do niewidocznych celów mężczyzn zostały uznane zapewne za mało ciekawe i nigdy nie trafiły na wizję. Pokazał je dopiero Mik, który zwykle aranżuje swoje filmy. Tym razem pokazał znalezione filmy – faceci gdzieś strzelają, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo dlaczego, nawet ekrany zostały tak ustawione, by nie strzelali do siebie, tylko w jedną stronę.
Z kolei Anglik Darren Almond, finalista jednej z edycji Nagrody Turnera, w 35 minutowym filmie „Bearing” z 2007 roku(galeria Max Hetzler) pokazuje nam, równie mało atrakcyjną historię zbieracza skał zawierających siarkę w Indonezji.
Pięknie nakręcony film pokazuje wysiłek tego schorowanego człowieka, by przenieść na własnych plecach kawałki skały. By zwielokrotnić efekt niszczenia zdrowia tego człowieka Almond „podkręca” dźwięk i cały czas w uszach dźwięczy nam oskarżycielski świszczący oddech ciężko pracującego i równocześnie ciężko chorego od siarki człowieka.
W zupełnie inny nastrój wprowadzała nas Katarzyna Kozyra, której prace pokazywała galeria ŻAK/BRANICKA. Kozyra pokazała „połowę” swojego ostatniego artystycznego projektu – serię filmów wideo „W sztuce marzenia stają się rzeczywistością”.
W zupełnie inny nastrój wprowadzała nas Katarzyna Kozyra, której prace pokazywała galeria ŻAK/BRANICKA. Kozyra pokazała „połowę” swojego ostatniego artystycznego projektu – serię filmów wideo „W sztuce marzenia stają się rzeczywistością”.
Na razie zrealizowała dwanaście filmów, trzynasty jest już prawie gotowy, a na abc pokazano sześć z nich. Dwa („Opowieść zimowa” i „Kastrat”) na wielkim ekranie, a cztery pozostałe na mniejszych telewizorach. Prezentacja tej pracy Kozyry wywołała na abc duże poruszenie – przy pracy właściwie zawsze widać było tłum oglądających, zarówno prezentację główną, jak filmy pokazywane na słuchawkach i telewizorach). Nie będę opisywał projektu, bo jest on już w Polsce na tyle znany, że wydaje mi się, że nie ma takiej potrzeby.
Na abc galeria neuegerremschneider pokazała innego polskiego artystę, Pawła Althamera. Jego „Matea” z 2006/2008 roku, to jeden z wielu autoportretów artysty, tym razem w wieloznacznej scenie wraz z jego dziewczyną Matejką.
Zupełnie w innym stylu jest rzeźba brazylijskiego artysty Ernesto Neto „Three stops for Animal Architecture under Gravity”, 2007 (galeria Max Heztzler). Ta praca, klasyczna dla tego południowoamerykańskiego rzeźbiarza, pokazuje amorficzną istotę, która swoimi czułkami ogarnia całe stanowisko przygotowane przez galerię.
Zaraz obok niej stoi blok wysoki i szeroki na 2,5 metra złożony z palet opakowanych chusteczek do nosa. To praca „Bez tytułu” Thomasa Rentmeistera (galeria Aurel Schleiber).
I na koniec rzeźba słoweńskiego artysty mieszkającego w Nowym Jorku Tobias Putrih “Connection”, 2004 (galeria Gregor Podnar). Z kartonów włożonych jeden z w drugi stworzył on wspaniałą bramę wysoką na 3 metry.
Targi abc trwały od czwartku wieczorem do niedzieli. Bardzo ciekawie zapowiada się ich przyszłoroczna edycja, która, to już dziś wiadomo, odbędzie się równolegle do targów ARTFORUM. Ciekawe, czy za kilka lat nie dojdzie do sytuacji, że to targi ARTFORUM będą się odbywały przy okazji abc, a nie odwrotnie, jak to ma miejsce dziś. W końcu abc tworzą naprawdę największe, najlepsze i przede wszystkim najbogatsze berlińskie galerie.
Na abc galeria neuegerremschneider pokazała innego polskiego artystę, Pawła Althamera. Jego „Matea” z 2006/2008 roku, to jeden z wielu autoportretów artysty, tym razem w wieloznacznej scenie wraz z jego dziewczyną Matejką.
Monumentalna jak na Althamera praca jest odlana w aluminium w edycji do 3 sztuk.
Zupełnie w innym stylu jest rzeźba brazylijskiego artysty Ernesto Neto „Three stops for Animal Architecture under Gravity”, 2007 (galeria Max Heztzler). Ta praca, klasyczna dla tego południowoamerykańskiego rzeźbiarza, pokazuje amorficzną istotę, która swoimi czułkami ogarnia całe stanowisko przygotowane przez galerię.
Zaraz obok niej stoi blok wysoki i szeroki na 2,5 metra złożony z palet opakowanych chusteczek do nosa. To praca „Bez tytułu” Thomasa Rentmeistera (galeria Aurel Schleiber).
I na koniec rzeźba słoweńskiego artysty mieszkającego w Nowym Jorku Tobias Putrih “Connection”, 2004 (galeria Gregor Podnar). Z kartonów włożonych jeden z w drugi stworzył on wspaniałą bramę wysoką na 3 metry.
W galerii Gregor Podnar można było zobaczyć kinetyczne prace tego artysty.
Tym samym przechodzimy do krótkiego omówienia wernisaży – tu najciekawsze były wernisaże Jarosława Flicińskiego oraz Piotra Janasa. Obaj pokazali nowe płótna i szczególnie w przypadku Janasa można żałować, że większość jego pokazów odbywa się poza Polską, a ten artysta uchodzący dziś za „ojca chrzestnego” nowych zmęczonych rzeczywistością malarzy, pozostaje w Polsce szerzej nieznany.
Na wystawie w galerii Giti Nourbakschh Janas pokazał nowe „przestrzenne” prace wykonane z użyciem szkła, drutu, materiałów, maszyny do szycia (przypominają się obrazy szyte Kajetana Sosnowskiego) oraz palnika. Powstały w ten sposób z jednej strony charakterystyczne dla tego artysty prace „z niczego i o niczym”, ale równocześnie obrazy będące coraz bardziej instalacjami przestrzennymi niż tylko obrazami.
Tym samym przechodzimy do krótkiego omówienia wernisaży – tu najciekawsze były wernisaże Jarosława Flicińskiego oraz Piotra Janasa. Obaj pokazali nowe płótna i szczególnie w przypadku Janasa można żałować, że większość jego pokazów odbywa się poza Polską, a ten artysta uchodzący dziś za „ojca chrzestnego” nowych zmęczonych rzeczywistością malarzy, pozostaje w Polsce szerzej nieznany.
Na wystawie w galerii Giti Nourbakschh Janas pokazał nowe „przestrzenne” prace wykonane z użyciem szkła, drutu, materiałów, maszyny do szycia (przypominają się obrazy szyte Kajetana Sosnowskiego) oraz palnika. Powstały w ten sposób z jednej strony charakterystyczne dla tego artysty prace „z niczego i o niczym”, ale równocześnie obrazy będące coraz bardziej instalacjami przestrzennymi niż tylko obrazami.
Targi abc trwały od czwartku wieczorem do niedzieli. Bardzo ciekawie zapowiada się ich przyszłoroczna edycja, która, to już dziś wiadomo, odbędzie się równolegle do targów ARTFORUM. Ciekawe, czy za kilka lat nie dojdzie do sytuacji, że to targi ARTFORUM będą się odbywały przy okazji abc, a nie odwrotnie, jak to ma miejsce dziś. W końcu abc tworzą naprawdę największe, najlepsze i przede wszystkim najbogatsze berlińskie galerie.
2 komentarze:
Drobna korekta: ŻAK/BRANICKA (w końcu galeria niemiecka) nie była jedynym rodzynkiem polskim (bądź też o polskich korzeniach). W abc uczestniczyła też Galeria Isabella Czarnowska.
Natknalem sie na drobny blad w tekscie. Otoz Wawe Tokarskiegoi reprezentuje galeria Jan Wentrup, a nie Weintraub. Pomylka o tyle zabawna, ze Wawa zna sie z mieszkajaca w Berlinie dziennikarka Kasia Weintraub. Pozdrawiam. Krzysztof Visconti
Prześlij komentarz