Ale oczywiście – jak to zwykle bywa rzeczywistość nie jest tak różowa, jak wygląda na pierwszy rzut oka. Bojąc się kompromitacji galerzyści dobierając ofertę na Armory Show wybierali, jak już pisałem, przede wszystkim „bezpieczne” malarstwo. Dzięki temu było bezpiecznie, ale również… bez fajerwerków. Wpływowy „New York Times” w relacji z pierwszego dnia targów odwołał się nawet do sloganu obecnego na plakatach we wszystkich wagonach metra. Slogan nawołuje do powiadamiania metra i policji o przestępczości, a brzmi „If you see something, SAY something”. I to też prawda o 10, jubileuszowych już targach Armory Show.
Oczywiście można zrozumieć galerzystów, którzy po upadku banku inwestycyjnego Bear Stearns kilka tygodni temu zastanawiali się, czy w ogóle przyjechać do Nowego Jorku, że wybrali bezpieczną ofertę. Mimo tych krytycznych uwag, wiele prac zwróciło uwagę zarówno kupujących, jak i krytyków.
Bardzo ciekawą ofertę przedstawiła galeria Arndt&Parner z Berlina. Przy wejściu do galerii można było zobaczyć znakomitą rzeźbę Thomasa Hirschorna z 2007 roku zatytułowaną „Tool Table”, a przedstawiającą ręce trzymające różne „narzędzia pracy” od książek i traktatów filozoficznych, po młotki, piły. Wszystkie te narzędzia – od zwykłego młotka, poprzez Szekspira, Normana Mailera czy Nietzschego, potrzebne artyście do życia, znalazły się w tej monumentalnej instalacji. Praca została zarezerwowana do jednego z muzeów za 180 tysięcy dolarów.
Wewnątrz stoiska galerii było równie ciekawie. Można było zobaczyć na przykład serię 9 zabawnych i mądrych rysunków z serii „Misbehaving stories” bułgarskiego artysty Nedko Solakova (świetna obecność w Kassel), a także obraz tego artysty ze znakomitą historią na temat dwóch braci.
Na stoisku nowojorskiej galerii Lombard Fried Project wyróżniała się ściana złożona z 500 ręcznie narysowanych przez rumuńskiego artystę Dana Perjovschi “pocztówek” z pobytu tego artysty w USA w latach 90. Perjovschi, wtedy początkujący rysownik, przebywał wtedy w Ameryce na stypendium USIA. Efektem tego pobytu jest ten zestaw „pocztówek”, oczywiście jak to u Perjovschiego, z zabawnymi i celnymi uwagami na temat życia, zwyczajów i, oczywiście, sztuki.
Pocztówki robią olbrzymie wrażenie – zostały też zauważone przez targową gazetę „The Art Newspaper” – znalazł się w niej artykuł o artyście i jego projekcie pod tytułem „Dan Perjovschi: rumuńskie pocztówki znad krawędzi”. Perjovschi jest bardzo popularny w USA, miał tu kilka dużych wystaw, choćby w nowojorskiej MOMA czy w Walker Arts Center w Minneapolis. Praca Pejovschiego kosztowała 125 tysięcy euro (została zarezerwowana przez jedno z kalifornijskich muzeów), ale już za 1200 euro można kupić wydaną wtedy książkę (dziś niedostępną na rynku) z dołączonym oryginalnym rysunkiem artysty. Takich książek galeria „wyprodukowała” 50.
David Kordansky Galery z Los Angeles pokazała między innymi rzeźby bardzo modnego obecnie artysty Thomasa Hauseago (jego praca jest również w kolekcji Susan i Michaela Hortów, o czym napiszemy w następnych dniach). Dwie rzeźby tego artysty sprzedały się za 40 tysięcy dolarów w pierwszej godzinie targów.
Na stoisku nowojorskiej galerii Paul Kasmin można było znaleźć dziwną instalację autorstwa Annette Lemieux, zatytułowaną „Come Join In”. Całe stoisko wyglądało jak wielka obora, na ścianach było 18 obrazów stworzonych techniką sitodruku przedstawiających fragmenty zdjęć słynnego amerykańskiego fotografika dokumentującego erę Wielkiego Kryzysu, Walkera Evansa. Na środku stała krowa, zrobiona z włókna szklanego. Na stole było też mleko i szarlotka, którą można było się częstować. Artystka tworząc tę pracę specjalnie na Armory Show, chciała, jak sama mówiła, rozładować nieco nadętą atmosferę targów i przyciągnąć do stoiska zwykłych ludzi. Mogli oni z tej wystawy już za dolara kupić naklejkę na zderzak (jak wiemy rzecz ultrapopularną w USA) z napisem „No Bull”. Z kolei prace wiszące na ścianach były dostępne w cenach do 75 tysięcy dolarów za największą.
Wiele osób uśmiechało się na widok trzech obrazków austriackiej grupy Gelitin na stoisku francuskiej galerii Emanuel Perrotin. Obrazki znanych z „robienia sobie jaj” Austriaków przedstawiały znane wszystkim obrazy (no właśnie – jakie?), z tym że były one wykonane jakby dziecinną ręką z… plasteliny.
Plan B zrobił w ubiegłym roku furorę w Nowym Jorku. W tym roku było już normalnie – nie szturmowano stoiska tej galerii, ale i tak Mihai Pop cały czas rozmawiał z potencjalnymi klientami. Do kupienia na stoisku galerii z Kluż była między innymi wspólna praca Adriana Ghenie i Cipraiana Muresana. Adrian, znany z malowanych w ciemnych barwach „historyzujących” obrazów, namalował obraz przedstawiający młodego Niciolaue Ceausescu, a z kolei Muresan nakręcił i zmontował film o „malowaniu tego obrazu”.
Miłą niespodziankę sprawiło też stoisko lipskiej galerii Eiger+Art, znanej w USA przede wszystkim z malarstwa tzw. „szkoły lipskiej”. Tymczasem zamiast kolejnych obrazów Neo Raucha czy Matthiasa Weischera Eiger+Art pokazało wykonane przez Maixa Meyera fotografie modernistycznych budynków z Tajwanu i Niemiec wschodnich.
Znakomitą pracę Ragny Robertsdottir, islandzkiej artystki średniego pokolenia, pokazała galeria I8 z Reykjaviku. Robertsdottir znana jest z monumentalnych krajobrazów budowanych z kawałków lawy, szkła czy pokruszonych muszelek. Tym razem wydawało mi się, że Robertsdottir pokusiła się o zrobienie fotografii. Dopiero z bliska zobaczyłem, że to co wydawało się wzgórzem jest pokruszoną lawą…
Na przekór galerzystom poświęciłem większą część relacji nie-malarstwu, choć trzeba przyznać, że na Armory Show można było zobaczyć wiele naprawdę dobrych prac malarskich.



.jpg)
.jpg)
.jpg)






Tym razem będzie to „Untitled” - portret dziewczyny z 2001 roku, inspirowany fotografią Rodczenki. Dzięki niskiemu kursowi dolara jego estymacja nie jest zbyt wysoka – bo 40-60 tysięcy dolarów (90-135 tysięcy PLN). Ciekawe, czy zachęci to kolekcjonerów do zainteresowania się tą pracą, bo należy ona do lepszych prac Sasnala należących do kolekcji brytyjskiego magnata.




Praca Pawła Althamera „Bez tytułu” z 2003 roku, to cztery figurki wykonane z satyny, które można dowolnie „ustawiać”. Łącznie takich figurek Althamer wykonał 10 i niektóre z nich można było kupić bodajże pięć lat temu podczas aukcji charytatywnej w Muzeum Narodowym za mniej więcej tysiąc złotych. Teraz te cztery figurki Althamera mają estymację 3-4 tysiące funtów (14-18,5 tysiąca PLN). I raczej należy oczekiwać, że się sprzedadzą, bo w Londynie Althamer ma świetną markę, a możliwość nabycia jego prac należy do rzadkości.
Dosyć niską estymację ma też obraz pojawiającej się po raz pierwszy na aukcjach Pauliny Ołowskiej „Incident After the Concert”. Estymacja tej pracy o wymiarach 100x75 cm to 4-6 tysięcy funtów (18,5-27 tysięcy PLN). Ale należy się spodziewać zdecydowanie wyższej ceny ostatecznej, gdyż obrazy Pauliny Ołowskiej tej wielkości sprzedają się za około 20 tysięcy euro. Taka jest zwykle cena debiutu na aukcjach.
W grudniu na aukcji w Christie’s sprzedał się jeden obraz z serii „Satelity” Rafała Bujnowskiego z 2005 roku (za 2750 funtów, czyli ówcześnie 13.750 PLN). Teraz do kupienia będzie zestaw czterech prac z tej serii (odpowiednio numery 2,8,10 i 12, o wymiarach 30x40 cm każdy). Estymacja tej pracy to 8-12 tysięcy funtów (37-55 tysięcy PLN).



.jpg)
Tak, jest taki moment, ale można to zepsuć. Wtedy trzeba malować dalej, żeby trafić na kolejny dobry moment. Bo samo malowanie – tak mi się wydaję – to nie jest nic skomplikowanego. Tak samo, jak przy robieniu zdjęć: przede wszystkim chodzi o to, żeby wiedzieć, kiedy powiedzieć stop i zrobić to zdjęcie. Wracając jeszcze do tego, dlaczego portrety i od czasu do czasu jakiś pejzaż - to dlatego, że ten temat nie jest zideologizowany. Nie jest tak, że ja maluję motyw, który ma znaczenia polityczne, swoją symbolikę itd. Dla mnie malarstwo to nie jest dobre medium do opowiadania historii. Ja się nie zastanawiam nad tym, co chcę powiedzieć przez obraz. Bo jeżeli ktoś maluje antykapitalistyczny obraz, na którym jest Bush i baryłka ropy i logo McDonalda i jeszcze znaczek dolara, to on coś chce przez to powiedzieć. A moim zdaniem to kompletnie nieskuteczne. Czy ciebie kiedyś ruszyła taka sztuka? Czy zwiątpiłabyś w kapitalistyczny etos po zobaczeniu takiego obrazu?
To jest twoja definicja sztuki?.jpg)
.jpg)
Dużo zastanawiasz się nad sztuką. Czy uważasz, że żeby się nią zajmować trzeba mieć do tego jakiś bardzo poważny powód?


Choć oczywiście Mikulski, zwłaszcza w takiej formie jak przy "Nocnych kąpielach" (wymiary 60x73 cm i cena wywoławcza 70 tysięcy PLN) broni się zdecydowanie sam. To w końcu klasyk. Naprawdę świetne oko miał Eugene Ordon! Drugi obraz Mikulskiego z 1955 roku – „Samotność” (66x53 cm i cena wywoławcza 65 tysięcy PLN) jest odrobinę słabszy.
Ciekawy też jest obraz „30.VIII.1060” Stanisława Fijałkowskiego (wymiary 61x50 cm). Cena też nie jest wygórowana – 35 tysięcy PLN, zwłaszcza w porównaniu do drugiej pracy tego artysty. Kolekcjonerzy powinni też zainteresować się assemblage Władysława Hasiora z 1970 roku „Trójca Święta”. Jego cena wywoławcza to 6.500 PLN.