30 listopada, 2009

O łańcuchu pokarmowym i nie tylko w sztuce Izabeli Tarasewicz

Zapraszamy na kolejny tekst, jaki otrzymaliśmy w ramach ogłoszonego kilka tygodni temu konkursu. Dzisiaj wyróżniony przez nas tekst Małgorzaty Marciniak - „O łańcuchu pokarmowym i nie tylko w sztuce Izabeli Tarasewicz”. Ciekawe, iż ponad połowa tekstów jakie otrzymaliśmy dotyczyła tej właśnie artystki. Zapraszamy.

"Kto spodziewałby się, że Penerstwo stanie się magnesem na sztukę? Grupa artystyczna, kryjąca się za tym poznańskim określeniem na bezczelne olewnictwo, czy też programową ignorancję, jest najciekawszą propozycją pośród młodych artystów. Łączy ich koleżeństwo i zgodne refleksje na temat sztuki, zawierane w katalogach ich wystaw zbiorowych (od „Penerstwa” po „Śniące ciała”, obie kuratorowane przez Michała Lasotę). Poszukiwania podobnej wrażliwości pośród artystycznych Penerów, grzęzną jednak w różnorodności tematów i rozwiązań artystycznych. Trudno ostatecznie, by artyści stawali się własnymi replikami. Każdy z nich ma swoją sferę eksploracji egzystencjalnej, aczkolwiek owa penerska zasada nie pozwala im o tym mówić w ten sposób. Zakładają, że sztuka powinna być odczuwalna, nie zaś intelektualnie interpretowana. Z początku męskie grono, obejmujące Wojtka Bąkowskiego, Piotra Bosackiego, Tomasza Mroza, Konrada Smoleńskiego i Radka Szlagę, szybko rozszerzyło się o żeński element, czyli Magdalenę Starską i Izę Tarasewicz. Penerstwo zatem nie jest tylko „męską rzeczą”, raczej konglomeratem wolnej od klasyfikacji twórczości. Żeby to tylko było takie proste…

Penerzy odżegnują się od jakichkolwiek politycznych i społecznych tematów, również od zasad formalnych, czy estetycznych. Odrzucają całkowicie krytykę kultury, na rzecz subiektywnych wypowiedzi. Znajdujący się w ich rozumieniu punkt populistyczny, związanego z bliższością „starych, dobrych czasów”, które nazywane są „naturą”, jest realizowany przez pewnego rodzaju odniesienia pierwotności. O ile Wojtek Bąkowski wplata w swoją sztukę rysy naiwności i niezrozumienia własnej kultury przez człowieka, czy nawet szamanizmu towarzyszącemu technologii, to Iza Tarasewicz tworzy sztukę właśnie o zasadach kultury. Ta artystka, z niespotykaną wrażliwością śledzi najboleśniejsze etycznie warunki życia ludzkiego, czyli mięsożerność. Nie odwołuje się jednak do jakiejkolwiek filozofii, czy polityki ekologicznej, co również na innym poziomie łączy ją z penerstwem. Nie jest bowiem związana z miejskim życiem i jedzeniem w paczkach, a z życiem poza centrum.

Pochodząca z Podlasia artystkę nie opuszcza poczucie lokalności i doświadczeń, związanych z wakacjami na wsi. Warto dodać, że życie na wsi wcale nie jest związane bardziej z naturą, raczej ze swoją własną kulturą. Kiedy w pracy „Dzieci i zwierzęta” tworzy uproszczone postaci dzieci i zwierząt w zabawach, odwołuje się do podobieństwa i bliskości. Człowiek jest w końcu także zwierzęciem. Natomiast w „Żywicielce” jak i w „Hand made” Iza Tarasewicz daje nie tylko obraz morderstwu na zwierzęciu, ale pokazuje jak jest ono wykorzystywane w każdym kawałku przez człowieka. Układ zależności między światem a człowiekiem jest zatem pełen dwuznaczności. Nie ma i nie było żadnej równowagi, gdyż zawsze istnieje relacja kata i ofiary a ich bliskość jest przerażająca. Jedzenie staje się nie tylko warunkiem życia, co śmierci. Natomiast śmierć, zawarta w mordach, zostaje zatarta przez przeniesienie materiału zwierzęcia na inny produkt. Czy jest to część garderoby, czy mały pluszaczek, człowiek zostaje rozgrzeszony. Sama artystka pracuje przede wszystkim w materiale organicznym, w tłuszczach zwierzęcych lub właśnie w mięsie. Należy przyznać, że jest w swoich pracach daleka od osądów.

Zarówno uderzająca dosłowność, mocny przekaz, jak i operowanie biologiczną dwuznacznością, pozwala stawiać prace Izy Tarasewicz jako naznaczoną esencją kobiecości. Nie podlega interpretacjom feministycznym, jednak zwraca uwagę swoją głęboką empatią, która jeszcze teraz zdaje się, być może stereotypowo, przypisywana kobietom. Nie jest to wrażliwość każąca działać na rzecz zmian, ale na współprzeżywanie czyjegoś lęku i tragedii. Jest zatem boleśnie bierna. Ale czy Penerka powinna być czyimś głosem, poza swoim własnym?

Kultura wraz z zawartą w sobie dozą pracy i tworzenia nierozłącznego z niszczeniem, jest nieograniczonym tematem. Jej zasady są polem całej humanistyki i chociaż sztuka penerska odwołuje się tylko do własnych doświadczeń i prawd, to zyskuje dzięki temu swój unikalny charakter. Iza Tarasewicz znajduje się tym samym pośród „pewniaków” przyszłej sceny artystycznej. Nie tylko z powodu udziału w chyba najczęściej przywoływanej wystawie: „Establishment jako źródło cierpień”, czy wspaniale przyjętego dyplomu na poznańskiej ASP. Jej sztuka po prostu broni się sama.


Tekst Małgorzata Marciniak.

Zdjęcia dzięki uprzejmości Galerii Stereo.

29 listopada, 2009

Z półki kolekcjonera – „Sztuka według Polityki – od Melancholii do Pasji”

Dziś na nasze półki trafia znakomita pozycja autorstwa Piotra Piotrowskiego. Jest to wybór jedenastu esejów poświęconych sztuce polskiej ubiegłego wieku. Książka ta nie jest najłatwiejsza w zdobyciu, wydana została dwa lata temu przez krakowski Universitas, ale zachęcam do podjęcia wysiłku jej zdobycia gdyż naprawdę warto.


Każdy z zaprezentowanych to esejów to świetnie napisany wykład na jakieś zagadnienie dotyczące sztuki współczesnej. Zaczyna się od rozważań na temat relacji zachodzącej pomiędzy sztuką nowoczesną a potrzebą narodowej ekspresji na początku polskiego bytu państwowego w okolicach roku 1918 a kończy na konflikcie wokół funkcjonowania symboli religijnych w Polsce demokratycznej końca ubiegłego wieku.

Wiele z opowiedzianych tu historii było dla mnie prawdziwym odkryciem – rozdziały poświęcone Kobro i Strzemińskiemu, Kantorowi czy też tytułowy czytałem już dwukrotnie. Pozycja obowiązkowa dla każdego interesującego się polską sztuką współczesną.

28 listopada, 2009

Edyta Jezierska na Świeżo Malowanym


Zapraszamy na prezentacje prac Edyty Jezierskiej na strony Świeżo Malowanego.

26 listopada, 2009

Salon Zimowy w Starterze

Już po raz trzeci STARTER zaprasza na Salon Zimowy. W przedświątecznej akcji sprzedaży prac wezmą udział artyści współpracujący z poznańską galerią, w szerokiej ofercie znajdą się rysunki i m.in. Agnieszki Grodzińskiej, Jakuba Czyszczonia, Daniela Szweda, fotografie Michała Grochowiaka i Kamila Strudzińskiego, obrazy Julity Paluszkiewicz i Małgorzaty Szymankiewicz. Wśród debiutów wyjątkowe „stills” z instalacji filmowej Romana Soroko pt.;”Havana” i nowoczesne (nie współczesne) malarstwo Piotra Łakomego.


Zapraszamy od 1 grudnia na www.starter.org.pl
Szczegóły i rezerwacje:
starter@starter.org.pl, marika.zamojska@gmail.com

Na zdjęciu: Michal Grochowiak, Untitled 4, odbitka fotograficzna, 100x100 cm, 2009, edycja 6

25 listopada, 2009

Andrzej Lachowicz laureatem tegorocznej nagrody im. Katarzyny Kobro

Już w najbliższą sobotę w Galerii Wschodniej w Łodzi uroczyste ogłoszenie i wręczenie nagrody im. Katarzyny Kobro Andrzejowi Lachowiczowi. Jest to szczególne wyróżnienie gdyż sama nagroda jest wyjątkowa – przyznawana artyście przez kapitułę artystów. Co też wyjątkowe - nominację do tej nagrody można otrzymać tylko jeden raz. W gronie artystów uhonorowanych tą nagrodą znaleźli się w poprzednich edycjach min. Jerzy Lewczyński, Krzysztof Bednarski, Krzysztof Wodniczko czy Zbigniew Rybczyński.

Andrzej Lachowicz od końca lat 60. zajmuje się fotografią, grafiką, malarstwem, rysunkiem, tworzy filmy i zapisy wideo. Jest także teoretykiem sztuki, publikując teksty będące wynikiem badań nad językiem wizualnym sztuki (głównie fotografii) i jego oddziaływaniem na odbiorcę. Do najważniejszych należą: „Perswazja wizualna i mentalna” (1972), „Raport: sztuka i samoświadomość” (1979), „Poziomy energetyczne sztuki” (1981). Poszukiwania teoretyczne znajdowały swe realizacje w pracach artysty, wpisując się w dyskurs zarówno konceptualny, jak egzystencjalny, humanistyczny.

W 1970 r. był współzałożycielem (wraz z Natalią LL i Zbigniewem Dłubakiem) wrocławskiej neoawangardowej grupy twórczej PERMAFO, do której dołączył Antoni Dzieduszycki. Nazwa PERMAFO była kontaminacją uku­tego przez Lachowicza wyrażenia „permanentna fotografia”. Działająca pod tą samą nazwą galeria (do 1981r.) była miejscem prezentacji sztuki pojęciowej z zastosowaniem fotograficznego medium. Lachowicz rozwijał teorię „sztuki permanentnej” postulując rejestrowanie rzeczywistości w długich, migawkowych seriach. Chodziło mu o odzwierciedlenie w dziele ciągłości, a jednocześnie nieustającej zmienności otaczającego nas świata oraz procesu wzajemnego przenikania się różnorodnych jego obszarów. Poprzez taką rejestrację chciał „zmniejszyć deformację i błędy” w postrzeganiu rzeczywistości przez zanurzonego w niej człowieka, wynikające z „selekcji opartej na przyzwyczajeniach, konwencjach, tradycjach”.
Informację i zdjęcia dzięki uprzejmości organizatorów Nagrody.

24 listopada, 2009

Być artystą w Ameryce - wcale nie tak różowo...

Ponad połowa artystów mieszkających i tworzących w USA odczuła na własnej skórze kryzys gospodarczy i w 2009 roku zarobi mniej niż rok wcześniej. Aż dla 18 procent artystów spadek dochodów jest większy niż 50 procent - wynika z ankiety przeprowadzonej przez organizację non-profit Leveraging Investment In Creativity wspólnie z Hellicon Collaborative i Princeton Survey Research International.
Na ankietę odpowiedziało ponad 5 tysięcy artystów – pisarzy, muzyków, architektów i artystów sztuk wizualnych, tworzących w USA. Niektóre ustalenia ankiety pokazują, że osiągające w tysiącach dolarów wyniki aukcyjne najbardziej popularnych artystów, to raczej wyjątek od reguły. Artyści w USA (a jest ich według biura zatrudnienia ponad 2 miliony) w większości klepią biedę. Ponad jedna trzecia z nich nie ma wystarczającego ubezpieczenia zdrowotnego. Tylko 6 procent z nich zarabia więcej niż 80 tysięcy dolarów, a nie zapominajmy, że większość artystów ma wyższe wykształcenie.
Generalnie lepiej w kryzysie radzą sobie muzycy i architekci, a malarze (czy generalnie artyści wizualni) i pisarze już znacznie gorzej.
By się utrzymać artyści muszą więc barć dodatkowe prace, które często stają się ich podstawowym źródłem dochodów. Według ankiety ponad 40 procent artystów w 2008 roku z działalności artystycznej uzyskało 20 procent lub mniej swoich dochodów.
Ale ci najlepsi nadal zarabiają sporo – większość z tych, którzy deklarują dochody powyżej 80 tysięcy dolarów utrzymuje się właśnie ze sprzedaży swoich prac, a nie z pracy dodatkowej. W mniejszym stopniu dotyczy to jednak artystów sztuk wizualnych, a bardziej muzyków i architektów.
Więcej informacji na temat wyników amerykańskich badań można znaleźć w tekście w New York Timesie.

23 listopada, 2009

Iza Tarasewicz- penerskie umiłowanie brzydoty

Kilka tygodni temu ogłosiliśmy „konkurs” na tekst na temat Penerstwa. To był tylko pretekst, cel prawdziwy to poszukiwanie nowych osób, nowych talentów, które poszerzyłyby krąg ludzi piszących o sztuce najnowszej. Zależało nam na tekstach pisanych w prosty i zrozumiały sposób, na nowe, odmienne spojrzenie na znane nam zagadnienia i zjawiska.

Nie mieliśmy problemu z wyłonieniem najlepszego tekstu, co więcej najlepszy z przesłanych nam tekstów jest też bardzo dobrym opracowaniem poświęconym Izie Tarasewicz. Gratulujemy autorce Monice Olszewskiej. Mamy nadzieję, że Monika będzie częstym gościem na łamach ArtBazaar. Poniżej tekst Moniki pt. „Iza Tarasewicz- penerskie umiłowanie brzydoty”.

"Penerstwo jest słowem dość intrygującym. Nieurodzona w Poznaniu nie mam szans na pełne zrozumienie jego znaczenia, ale słowniki wielkopolskiego slangu i poznańscy znajomi powoli rozjaśniają mroki mojej niewiedzy. Margines społeczny, żul, degenerat, menel. Już samo brzmienie tego słowa jest odrobinę brudnawe, wyczuwam w nim elementy grungowej dekadencji, wrażliwości i negacji rzeczywistości wyrażającej się w niedbalstwie i, krótko mówiąc, afirmacji syfu.

Tę specyficzną niechlujność łatwo można odnaleźć w pracach grupy absolwentów poznańskiej ASP, którzy inspirując się miejską kulturą nazwali się Penerstwem. To jedna z nielicznych cech, która ich łączy, bo każdy z członków tej różnorodnej grupy zajmuje się zupełnie czymś innym, tworzy w innej materii. Najbardziej znany Wojtek Bąkowski (do sławy przyczyniły się ostatnie wygrane Spojrzenia) i Piotr Bosacki robią filmy animowane, zajmują się rysunkiem i współtworzą Grupę KOT eksperymentującą z muzyką elektroniczną i rapem. Radek Szlaga maluje kpiąco i żartobliwie, Magda Starska bazgrze surrealistycznie. Tomasz Mróz jest najbardziej znany ze zdeformowanych groteskowych, prawdziwie mięsnych rzeźb ciał. Konrad Smoleński porusza się w obrębie sztuki wideo, performance i instalacji. A Iza Tarasewicz rzeźbi w najprzeróżniejszych materiałach. Jak w jednym z wywiadów o Penerstwie mówi ta ostatnia artystka: To grupa ludzi, którzy najzwyczajniej w świecie bardzo się lubią! Więc choć od co najmniej stu lat bardzo lubimy stłaczać artystów w grupy, składy i konteksty to Penerzy nie dają się określić jako spójna formacja.

Tym, co na pewno ich łączy jest pewne zamierzone ubóstwo środków artystycznych i świadome odrzucenie technik wyniesionych z nauki w Akademii na rzecz odnalezienia nowego rodzaju wrażliwości. Penerzy w pewien sposób przefiltrowują zastaną rzeczywistość przez własne wnętrze i wypluwają w postaci sztuki. Wypluwają to całkiem niezłe słowo, bo odnosi się do zjawiska, które jest charakterystyczne dla Penerów: swoistego prymitywizmu, czy dyletantyzmu, odrzucenia prymatu idealnej formy, pierwiastka apollińskiego w sztuce. Grupa doprowadza tę postawę do skrajności, cechuje ich bezkompromisowość: Starska naprawdę bazgrze jak małe dziecko, a Bąkowski potwornie monotonnym głosem recytuje swoje teksty. Ale podczas słuchania Bąkowskiego nie da się wpaść w przyjemny trans, a na rysunki Starskiej nie da się zapatrzeć – ich prace są na to zbyt brzydkie, a co za tym idzie: trudne. Trudne nie znaczy jednak przeintelektualizowane, bo Penerstwo jakby czując na sobie obowiązek podtrzymania związku z penerstwem nie robi sztuki po to, by zaspokoić intelektualne pragnienia krytyków.

Choć w ten sposób można ich interpretować. Wydaje się, że właśnie interesująca mnie tutaj Iza Tarasewicz jest szczególnie podatna na włączanie jej prac w obręb różnych dyskursów, a w szczególności w dyskurs feministyczny. Grupa Guerilla Girls w swoim manifeście zatytułowanym Zalety bycia kobietą – artystką napisała: Bez względu na to, czym się zajmujesz w swojej sztuce, twoje prace i tak zostaną opatrzone etykietką: kobiece. Rzeczywiście, w twórczości kobiet wciąż doszukujemy się tzw. kobiecych wątków, cokolwiek to znaczy. U Izy Tarasewicz nie jest to jednak nieuzasadnione, bo artystka świadomie porusza się w obrębie tematyki charakterystycznej dla feministycznych zainteresowań, używa materiałów odnoszących do zagadnień związanych ciałem, a zatem centralnych dla tego, co nazywa się specyficznie kobiecym doświadczeniem. Wydaje się to dosyć trafne, ale tylko połowicznie, bo nie chodzi o jakąkolwiek feministyczną ideologię związaną z emancypacyjnymi postulatami, ale raczej swoistą ekspresję własnego doświadczenia.

To bowiem, co cechuje prace Izy Tarasewicz oraz pozostałych Penerów to odnoszenie rzeczywistości do własnych doświadczeń i emocji. Gdzieś w głębi leży tutaj przekonanie o istnieniu silnego indywidualnego ja, które jest jakby filtrem, przez który przesącza się rzeczywistość. Dzieło, które powstaje jest produktem emocjonalnie reagującej jednostki. Oczywiście, to ja można definiować na różne sposoby w zależności od doświadczeń, jakie weźmiemy pod uwagę. A zatem prace Izy Tarasewicz można interpretować w kontekście jej doświadczeń jako kobiety, ale równie dobrze odnosić je do jej pochodzenia lub dzieciństwa. A najlepiej do konglomeratu tych doświadczeń, różnie interpretowanego w zależności od sytuacji. Nie da się jednak zaprzeczyć, że materiały, którymi się posługuje (mięso jako odniesienie do cielesności, pokarm, tłuszcz jako to, co kojarzy się z ciepłem), czy też tytuły niektórych wystaw (Żywicielka, Matecznik) odsyłają nas do zagadnień, którymi interesuje się krytyka genderowa.

Już jej pierwsza wystawa ujawniła zainteresowanie nietypowymi materiałami. Na Hand Made oprócz obrazów, fotografii, kilku maskotek składały się również: rzeźba martwego wilka wykonana z wędzonego mięsa oraz rysunek wykonany tłuszczem na ścianie. Na kolejnej wystawie zatytułowanej Głowizna głównym obiektem była olbrzymia postać kobieca wykonana ze smalcu nazwana Dirty Bomb. W Galerii Arsenał można było zobaczyć też znak nieskończoności ułożony z jelit wieprzowych oraz Rany, czyli obiekty również wykonane z mięsa wieprzowego, które trochę przypominały muszle, trochę waginy. Wśród prac artystki wyróżnia się też wystawa Żywicielka – moim zdaniem jej najciekawsze jak dotąd działanie. Poznańska galeria Starter została zaaranżowana w ten sposób, aby odtwarzała przestrzeń domową, a w zasadzie jej część pomiędzy kuchnią, a łazienką. Znów znajdowało się tam kilka mięsnych obiektów: rzeźba o kształcie podłużnego przekroju świni wypełniona gnijącymi owocami, świńska skóra na wieszaku oraz ciemna kula ulepiona z odpadów jedzenia. We wszystkich realizacjach powtarzają się zatem te same motywy: mięso, pokarm lub jego odpadki, tłuszcz, w innych pracach również masa solna, czy ciasto drożdżowe. Są to materiały, które z jednej strony kojarzą się z tym, co matczyne, domowe, z jedzeniem, a więc tym, co daje życie. Z drugiej strony rzeźby z mięsa są nietrwałe, rozkładają się, owoce gniją, a odpadki to to, co odrzucone, śmietnik, śmierć. Ten dziwny dualizm widać we wszystkich pracach Izy Tarasewicz, choć w każdej z nich inaczej rozkładają się akcenty.


W Hand Made największy kontrast wyrasta pomiędzy martwym wilkiem, a pluszowymi zabawkami. Z jednej strony mamy polowanie, śmierć, zabijanie zwierząt, z drugiej dziecięcy świat, w którym to, co zwierzęce jest oswojone, znajome i bliskie i nie wiąże się z zagrożeniem. Dopiero edukacja i wprowadzanie dziecka w dorosły świat wprowadza opozycję pomiędzy tym, co ludzkie i tym, co zwierzęce, pomiędzy naturą i kulturą. W tej opozycji to oczywiście natura jest podporządkowana kulturze, jest tym, co ma się poddawać, co trzeba opanować.



Dirty Bomb to – jak napisała sama artystka – praca o niedostatku w nadmiarze, o nadmiarze w niedostatku. Mamy groteskowo wielką, tłustą postać kobiecą, większą i bardziej tłustą niż archetypiczna kobieta-matka, wszelkie symbole płodności. Jednocześnie zrobiona z taniego materiału, biała postać ze smalcu jest prosta, surowa, wręcz ascetyczna. Nasycenie i głód to tutaj dwie strony tego samego medalu, bo pragnienia tak naprawdę nie da się nigdy zaspokoić, głód odnawia się bez przerwy. Dirty Bomb stanowi także opozycję między tym, co wzbudza wstręt, jest obrzydliwe (olbrzymie, grube ciało), a tym, co piękne. Owa gra pomiędzy tym, co wstrętne, a tym, co estetyczne jest centralnym punktem w całej twórczości Tarasewicz. Być może najbardziej ujawnia się ona we wspomnianych już Ranach. Mięsne rzeźby wywołują obrzydzenie, a zarazem są niesamowicie pociągające, wysmakowane i po prostu piękne.


Ta binarna opozycja wstrętne/estetyczne jest również osią, wokół której zbudowana jest wystawa Żywicielka. Gnijące owoce w „paterze” z ciała świni są obrzydliwe, resztki jedzenia to śmierdzące odpadki, których jak najszybciej chcemy się pozbyć i o nich zapomnieć. Ale obie te rzeczy zostały przez Izę Tarasewicz przemienione w obiekty estetyczne, na które chętnie patrzymy. Nie chodzi tylko o sam akt wstawienia ich do galerii, artystyczny gest uczynienia z odpadków dzieła sztuki niczym z duchampowskiego pisuaru, ale o fakt, że one naprawdę mogą się podobać i być oceniane za pomocą tradycyjnej nauki o pięknie. Artystka oswaja tutaj to, co zwykle jest wykluczone, warte jedynie wyrzucenia na śmietnik i uznane za niegodne jakiejkolwiek egzystencji. A na pewno nie tej, która jest przypisana dziełu sztuki.

Nakreślone przeze mnie opozycje uwidaczniające się w pracach Tarasewicz odsyłają nas do kobiecego ciała, które również jest wstrętne i pociągające jednocześnie. Szczególnie Rany nasuwają skojarzenia z waginą budzącą grozę i pożądanie. To, co wstrętne jest jednocześnie tym, co szczególnie pociągające. Użycie mięsa przez kobiety-artystki jest dość popularne (żeby wymienić chociaż pracę Jany Sterbak Sukienka z mięsa dla anorektycznej albinoski z 1987 roku) jako że kobieta stereotypowo łączona jest z cielesnością, materialnością, w opozycji do mężczyzny, który jest określany poprzez rozum i to, co duchowe. Kobieta, tak jak rzeźby Tarasewicz, jest jednocześnie piękna (czy powinna być piękna niczym ciała reprezentowane na przestrzeni całej historii sztuki, która jest jednocześnie historią kobiecego aktu) ale i wstrętna – inna i obca. Jest dawczynią życia (żywicielką) ale zarazem groźbą choroby i śmierci, jako przedstawicielka tego, co nieczyste, brudne.


Prace Izy Tarasewicz są dla mnie o tyle uniwersalne, że nie odnoszone do zagadnień związanych z estetyką genderową, w ogóle nie tracą na wartości. Dzieje się tak przez ową dziwną, trochę właśnie penerską estetykę. Estetykę, w której piękno odnajduje się właśnie w tym, co brzydkie i wstrętne, jak również w tym, co zwykłe, domowe. Patera z gnijącymi owocami jest wspaniałą kompozycją, a kula zbudowana z odpadków, czy Rany to wyjątkowe rzeźby. Prace Tarasewicz pokazują, że kategoria piękna nie tyle straciła na wartości, ile została przedefiniowana, ale w dalszym ciągu może funkcjonować w sztuce. Penerzy, stosując estetykę brzydoty, uwrażliwiają na piękno, które leży w codzienności, w zwykłości ludzkich doświadczeń. Wpisują się przez to w inną historię sztuki, podobną do drugiej historii świata z wierszy Mirona Białoszewskiego – historii podłóg, łyżek durszlakowych, kurzu i brudu".


W najbliższym czasie planujemy publikację pozostałych wyróżnionych prac. Dziękujemy wszystkim osobom, które przysłały nam swoje teksty.


Wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości Galerii Stereo.

Na zdjęciach odpowiednio:
Zdjęcia (1-4) fragmenty projektu „Dzieci i zwierzęta” CSW Zamek Ujazdowski;
Zdjęcie 5 – „Znak nieskończoności” – Arsenał Białystok
Zdjęcie 6 – fragment projektu Żywicielka, Galeria Starter Poznań (zdj. Honza Zamojski);
Zdjęcie 7-8 - fragment projektu Żywicielka (książka), Galeria Starter Poznań (zdj. Honza Zamojski);
Zdjęcie 9 - "Kikiz", technika własna (futro królicze);

19 listopada, 2009

Z półki kolekcjonera: "Sztuka jako rozmowa o przeszłości"

Fundacja Batorego wydała właśnie rozprowadzaną za darmo książkę "Sztuka jako rozmowa o przeszłości". Jest ona poświęcona obecności historii w debacie publicznej, sposobowi, w jaki mówią o przeszłości politycy, publicyści i intelektualiści, a także temu, jak przedstawiają ją artyści. Jest próbą pokazania w teatrze, filmie i sztukach plastycznych utworów krytycznie opisujących polską historię i pamięć.
Wskazuje na podobieństwa i różnice między traktowaniem historii przez twórców a sposobem, w jaki przeszłość jest obecna w głównym nurcie debaty publicznej.
W książce znalazł się zapis dyskusji z udziałem między innymi Marka Beylina, Agnieszki Holland, Aleksandra Smolara, Adama Szymczyka i Krzysztofa Warlikowskiego. Są też w niej teksty poświęcone twórczości izraelskiej artystki Yael Bartny, a także polskich artystów Wilhelma Sasnala i Artura Żmijewskiego.
Tak, jak już pisaliśmy, książkę można dostać za darmo. Trzeba jedynie wysłać mejla z adresem do Fundacji Batorego debaty@batory.org.pl
Jest też wersja elektroniczna tej książki, która dostępna jest tutaj.

18 listopada, 2009

Aukcje w Rempeksie, Agrze i Desie Unicum - ciekawe prace Hasiora

W związku z wczorajszym postem winien jestem sprostowanie i przeprosiny. Napisałem, że aukcja w Rempeksie odbędzie się w czwartek, tymczasem jest ona już dziś, o godzinie 18.30. Dlatego też dziś kolejna porcja informacji na temat aukcji – tym razem organizowanych przez polskie domy aukcyjne.
Jak już pisałem, do końca listopada odbędą się aż trzy aukcje. Dziś w Rempeksie, w niedzielę w Agra Art, a w następny czwartek 26 listopada w Desie Unicum. Podobnie, jak w przypadku aukcji charytatywnych, więcej wcale nie znaczy lepiej. I w domach aukcyjnych oferta prac do licytacji jest słaba. Widać, że na rynku niewiele jest ciekawych prac ze sztuki współczesnej, coraz częściej domy aukcyjne posiłkują wystawiając prace powstałe całkiem niedawno, w ostatnich kilku latach.


Niewątpliwie atrakcją dzisiejszej aukcji w Rempeksie będzie sztandar Władysława Hasiora. Rzadko pojawiają się takie prace tego artysty jak wysoki na 3,5 metra „Sztandar Blaskomiotny”. Najczęściej na aukcje trafiają drobne prace w lat 90., masowo wytwarzane wtedy przez artystę. A ta praca, powstała w 1981 roku, jest wyjątkowa. Nic więc dziwnego, że jej cena wywoławcza wynosi 50 tysięcy złotych. Jeśli już jesteśmy przy Hasiorze, to przenieśmy się na aukcję Desy Unicum, bo tam z kolei będzie można kupić „kapliczkę” tego artysty zatytułowaną „Łzy Hasiora”. Ta bardzo wczesna praca Hasiora (1962), zbudowana z drewnianego lwa, ampułek, szkła, drutu oraz figurki Buddy ma z kolei cenę wywoławczą 10 tysięcy złotych i jest to praca warta tej ceny.
W Rempeksie będzie można też kupić monotypię Aliny Szapocznikow z 1960 roku (cena wywoławcza 2400 złotych), dwie prace z tego wieku Jarosława Modzelewskiego. Szczególnie ciekawe są duże „Psy z Moskwy”, wystawione z ceną wywoławczą 40 tysięcy złotych. Będzie też akt znanego czeskiego fotografika Jana Saudka, ale jego cena jest bardzo wysoka – 25 tysięcy złotych.
Gwiazdą niedzielnej aukcji w Agrze będzie zapewne „Magiczny flakon” Kazimierza Mikulskiego z 1987 roku. Przy okazji aukcji w Agrze zatrzymajmy się na chwilę, bo z najbliższą aukcja ten dom aukcyjny wprowadził zmiany, które mają upodobnić ja do aukcji odbywających się w zachodnich domach aukcyjnych. Otóż każda praca będzie miała estymację, w której według przewidywań domu aukcyjnego , powinna zakończyć się licytacja. A ta zaczyna się zwykle od połowy górnej granicy estymacji. Gdy jest tylko jeden chętny do licytacji pracy, do ceny gwarantowanej (zwykle poniżej dolnej granicy estymacji) licytować będzie z nim dom aukcyjny. Szczegóły nowych zasad licytacji tutaj. Również oferta Sztuki współczesnej w Agrze jest na tyle słaba, że i ten dom aukcyjny wystawił również prace powstałe w ostatnich latach, z tym że są to już znane nazwiska. Będą prace Rafała Bujnowskiego, Basi Bańdy, Marcina Maciejowskiego, Bartka Materki oraz Twożywa.
I na koniec oferta Desy Unicum, który obok wspomnianej pracy Hasiora również wystawia prace bardzo „świeże”. Licytować będzie można na przykład prace Jarosława Modzelewskiego i Grzegorza Sztwiertni, które posłużyły do stworzenia edycji w Dominik Art Project, a także seryjną pracę z 2001 roku Rafała Bujnowskiego „Sony” z serii przedmiotów codziennego użytku. Cena tej pracy to 15 tysięcy złotych.
Serial aukcyjny rozpoczyna się dziś. Zapraszamy!
Na zdjęciach: Władysław Hasior, Sztandar Blaskomiotny, 1981; Władysław Hasior, Łzy Hasiora, 1962; Kazimierz Mikulski, Magiczny flakon, 1987; Rafał Bujnowski, Sony, 2001

17 listopada, 2009

Końcówka roku: wyjątkowo bogata oferta aukcyjna (dziś aukcje charytatywne)

Końcówka listopada to wyjątkowy „wysyp” aukcyjny na naszym rodzimym rynku. Niestety ilość nie zawsze idzie w jakość – i dotyczy to zarówno aukcji charytatywnych, jak i tych przygotowanych przez domy aukcyjne. Ilość miejsc, w których w najbliższych dniach będzie można kupić sztukę najnowszą, jest doprawdy imponująca.
Jeszcze dziś do południa można licytować na aukcji internetowej domu Agra Art, a już w niedzielę 22 listopada aukcja sztuki współczesnej w tym domu aukcyjnym. W Rempeksie aukcja sztuki współczesnej odbędzie się już w czwartek 19 listopada. Z kolei w konkurencyjnej Desie, aukcja sztuki współczesnej będzie tydzień później, 26 listopada.
Równie napięty jest rozkład aukcji charytatywnych. Najbardziej znana charytatywna aukcja sztuki w Polsce, krakowska aukcja Wielkiego Serca odbędzie się już w tę sobotę – 21 listopada. Z kolei warszawska aukcja na rzecz kwartalnika EXIT – dzień później. Z kolei 26 listopada w Warszawie będzie aukcja charytatywna Ziarno Sztuki – Ogród Nadziei.
Właściwie na każdej z tych aukcji można dziś już licytować za pośrednictwem telefonu. Na każdej również dzięki Artinfo.pl, tak więc kolekcjonerzy nie będą mieli problemu ze zdobyciem „ukochanej pracy”. Problem raczej w tym, czy tę pracę (lub prace) znajdziemy. Bo, jak już pisałem, ilość nie zawsze idzie w parze z jakością.
Dziś skupimy się na aukcjach charytatywnych, na których, jak wiadomo, licytacje zaczynają się od 100 złotych. Organizatorzy Wielkiego Serca poszli w tym roku trochę utartym schematem i ta aukcja bardzo przypomina ofertą ubiegłoroczną. Podobny zestaw nazwisk, mało „nowych twarzy”. Oczywiście pewna „powtarzalność” artystów zawsze była cechą charakterystyczną krakowskich aukcji, ale czegoś w tej ofercie mi brakuje. A że można zdobyć prace innych artystów udowodniły dwie aukcje organizowane przez Martę Deskur (w Krakowie wiosną) i Martę Pruską (jesienią w Warszawie). Na aukcji Wielkiego Serca będzie można kupić prace m.in. Bartka Materki i Karoliny Zdunek (najwyższe ceny prac dwa lata temu), Marcina Maciejowskiego (najwyższa cena trzy lata temu) czy The Krasnals (najwyższa cena w ubiegłym roku). I wśród tych artystów spodziewałbym się tego, który osiągnie najwyższą cenę.

Oprócz młodych, tradycyjnie będą też artyści starsi i średniego pokolenia – Marek Sobczyk, Ryszard Woźniak, Magdalena Abakanowicz, Stefan Gierowski czy praca Stanisława Dróżdża, podarowana przez rodzinę artysty.
Bezbarwna z kolei w ubiegłym roku aukcja EXIT-u w tym roku nabrała trochę rumieńców. Będzie rysunek Zbigniewa Libery (już wkrótce w Zachęcie jego retrospektywa), prace Pawła Jarodzkiego, Anny Konik (finalistka „Spojrzeń”), Kamila Kuskowskiego (zwycięzca „Bielskiej Jesieni”), zdjęcia Natalii LL, Marka Piaseckiego, Sławoja Dubiela, Mikołaja Smoczyńskiego i Wojciecha Prażmowskiego. Warto się wybrać do Hotelu Holiday Inn w najbliższą niedzielę.


A w czwartek w warszawskim Muzeum Narodowym aukcja Ziarno Sztuki – Ogród Nadziei. Tu zestaw prac jest zdecydowanie najsłabszy, choć i tu można znaleźć obiekty warte zainteresowania. Jak choćby fotografie Marty Zasępy, Rafała Milacha czy Teresy Gierzyńskiej, a także obrazy Doroty Buczkowskiej i Joanny Pawlik.


Wszystkie katalogi aukcji charytatywnych można obejrzeć na stronie www.artinfo.pl. A już w czwartek o licytacjach organizowanych przez domy aukcyjne.
Na zdjęciach: Stanisław Dróżdż, Klepsydra, 1967; Zbigniew Libera, Plunge your hands In?, lata 90.; Joanna Pawlik, Bez tytułu, 2006.

16 listopada, 2009

Ostatnie w tym roku aukcje w Nowym Jorku. Koniec kryzysu?

Tuż przed weekendem zakończyły się w Nowym Jorku ostatnie w tym roku duże aukcje sztuki najnowszej. Ich wyniki zaskoczyły pesymistów, a optymistom udowodniły, że rynek sztuki najnowszej powoli odbudowuje się po poważnych tarapatach, w jakie wpadł pod koniec ubiegłego roku.
Szczególnie udana była wieczorna licytacja w domu aukcyjnym Christie’s, na której sprzedano bardzo rzadki obraz Andy Warhola „200 One Dolar Bills” z 1962 roku za prawie 43,8 miliona dolarów. Jeszcze dwa lata temu taka cena za tak nietypowy obraz tego artysty nie wzbudziłaby sensacji – wszak w maju 2007 roku inna praca Warhola „Green Car Crash” również z 1962 roku sprzedała się za rekordowe 71 milionów dolarów. Ale wiele od tego czasu się zmieniło i ten wynik Warhola poszedł w świat. Praca ta ostatni raz pojawiła się na aukcji w 1986 roku. Wtedy to obraz pobił rekord notowań tego artysty na aukcjach. Za 385 tysięcy dolarów kupiła go najprawdopodobniej londyńska kolekcjonerka, Pauline Karpidas. Gdzie od tego czasu znalazł się rynek sztuki najnowszej pokazuje właśnie ta „kryzysowa” cena z minionego tygodnia, którą zapłacił jeden z największych kolekcjonerów świata, Philippe Niarchos.
Wyjątkowo udana aukcja Sotheby’s przyniosła łącznie 134,4 miliona dolarów. Wcześniejsze estymacje prac wahały się w przedziale między 67,9 a 97,7 miliona dolarów. Tak więc górna granica estymacji została znacznie przekroczona, co już dawno nie zdarzyło się na aukcjach sztuki najnowszej.
Trochę gorzej poszło w konkurencyjnym domu aukcyjnym Christie’s, który zakładał sprzedaż w granicach między 61,5 a 88 milionów dolarów. Tymczasem łącznie ten dom aukcyjny należący do kolekcjonera Francois Pinaulta sprzedał prace za 74,2 miliona dolarów. Ta niższa od Sotheby’s sprzedaż została spowodowana głównie przez to, że dwie drogie prace sprzedawane przez znanego kolekcjonera Petera Branta, nie znalazły nabywców. Stało się tak z praca Jeana-Michel Basquiat’a „Brother Sausage” z 1983 roku (estymacja 9-12 milionów dolarów) i „Tunafish Disaster” Andy Warhola (estymacja 6-8 milionów dolarów). Komentatorzy podkreślali zbyt optymistyczną wycenę tych prac. „Jak się daje wysokie estymacje w dzisiejszych czasach, to często nie znajdują one nabywców” – powiedział jeden z nich.
Na szczęście dla Christie’s na aukcji były wystawione też inne prace, jak choćby obraz „Reflection (What does your soul look like)”, który po długiej i zażartej licytacji sprzedał się za 10,2 miliona dolarów (przy estymacji 4-6 milionów dolarów). To blisko rekordu cenowego tego artysty z lutego 2007 roku, który wynosi 11,3 miliona dolarów.
Dobrze również sprzedawały się prace Jeffa Koonsa wystawione przez magnata wydawniczego (i kolekcjonera) Benedykta Taschena. Bardzo wysoką cenę osiągnęła niewielka praca na papierze Roberta Rauschenberga „Untitled” z 1951 roku. Kupił ją nowojorski dealer Luhring Augustine za 938 tysięcy dolarów. Na zakończenie kolekcjonerzy mieli jeszcze aukcje w najmniejszym domu aukcyjnym z „wielkiej trójki” – Phillips de Pury. Tam niespodziewanie najdroższą pracą było dzieło japońskiej artystki Yayoi Kusamy „Infinity Nets (T.W.A) z 2000 roku, którą kupił paryski kolekcjoner Marc Simoncini. Praca sprzedała się za 842 tysiące dolarów – tyle samo co pudełko Brillo (czyli „Brillo Soap Pad Box”) Andy Warhola. Te 842 tysiące dolarów za pudełko Brillo to siedem razy więcej niż dotychczasowy rekord cenowy tej seryjnej pracy Warhola na aukcjach (dotychczas 122 tysiące dolarów, osiągnięte w 2001 roku). Łącznie w Phillips kolekcjonerzy kupili prace za 7,1 miliona dolarów, czyli w górnych granicach estymacji (5,7-8,1 miliona dolarów).
To kolejny dowód, że powoli, acz systematycznie rynek sztuki najnowszej podnosi się z kolan, sprowadzony do tego poziomu przez szybujące w dół ceny od ubiegłej jesieni. Listopadowe aukcje pozwalają z optymizmem patrzyć w przyszłość, choć nadal sprzedają się przede wszystkim te prace, które nie mają „wyśrubowanych” estymacji. Ale to już sprzedający w większości przypadków akceptują. Teraz przed kolekcjonerami ostatnie targi w tym roku. Na początku grudnia zjadą do Miami na Art Basel Miami Beach.

Na zdjęciach: Andy Warhol, „200 One Dolar Bills”, 1962; Peter Doig, „Reflection (What does your soul look like)”,1996; Yayoi Kusama „Infinity Nets (T.W.A)”, 2000.

15 listopada, 2009

Projekt Orbis Pictus startuje w Krakowie

Już w najbliższy piątek wernisażem wystawy Literatura, w Krakowie na ulicy Floriańskiej 22, startuje niezwykle ciekawy projekt Orbis Pictus. Projekt ten to zestaw wydarzeń, warsztatów, wystaw i wykładów poświęconych komiksowi i jego miejscem we współczesnej kulturze oraz przenikaniem się ze sztuką najnowszą oraz literaturą.

Wystawa „Literatura” odwołuje się do popularnego stereotypu, nakazującego traktować komiks jako fenomen związany ściśle z kulturą druku. Przewrotny tytuł należałoby jednak potraktować jako kontrapunkt dla poszukiwań twórców, eksplorujących problematyczny „obszar graniczny", zrodzony z napięć między narracją werbalną i wizualną, Wystawę można również odczytać jako przekorne nawiązanie do działań XIX-wiecznego proto-dadaistycznego ruchu Sztuk Niezbornych, powołanego przez komiksowych rysowników i ilustratorów, pragnących wykorzystać swe doświadczenia (wyniesione z obszaru sztuki masowej) podczas kreacji artystycznego „anty-Salonu" (którego działalność okazać się miała antycypacją elitarnej sztuki awangardowej); uczestnicy projektu „Literatura” dokonują niejako inwersji „niezbornych" założeń, z poziomu galerii sztuki rewaloryzując medium uznawane powszechnie – a przynajmniej na naszym rodzimym gruncie – za synonim kultury popularnej.

Do udziału w projekcie zaproszono zarówno twórców o znacznym dorobku jak i grono
interesujących debiutantów. Swoistymi „białymi krukami” pośród prezentowanych prac jest pokaźny zbiór oryginalnych szkiców Macieja Sieńczyka oraz archiwalny, dotychczas nie wystawiany komiks Juliana Antonisza.
Przy okazji otwarcia wystawy zapraszamy na wykład kuratora całego przedsięwzięcia Jakuba Woynarowskiego pt„Story art: komiks jako medium sztuki współczesnej”
Wykład zorganizowany przy okazji wystawy „Literatura”, obejmuje całokształt zagadnień związanych z funkcjonowaniem komiksu w intermedialnym obiegu sztuki współczesnej, ze szczególnym uwzględnieniem perspektyw wykorzystania tego medium w realiach polskiego artworldu.

Celem, jaki stawia sobie autor prezentacji (wychodząc daleko poza wąskie kategorie „rynku branżowego”) jest również próba wpisania refleksji o komiksie w dyskurs historii (polskiej) sztuki – wbrew rozpowszechnionemu wśród przeciwników gatunku przekonaniu o jego immanentnej kiczowatości.

Punktem wyjścia do tego typu rozważań może być analiza dokonań dwóch odległych pokoleniowo „formacji”: grupy grafików skupionych w latach 70-tych wokół magazynu „Szpilki” (m.in. Sławomir Mrożek, Henryk Tomaszewski, Andrzej Czeczot, Andrzej Dudziński, Andrzej Krauze) oraz artystów wpisujących się w „rewolucję” zapoczątkowaną pod koniec lat 90-tych przez galerię „Raster” (Wilhelm Sasnal, Marcin Maciejowski, Janek Koza, Maciej Sieńczyk, Małgorzata Jabłońska, Pola Dwurnik, Agata „Endo” Nowicka, Sławomir Shuty).


Więcej informacji na : www.orbis-pictus-pl.blogspot.com
Będziemy sukcesywnie informować o kolejnych wydarzeniach

Uczestnicy:
Julian Antonisz / Maciej Chorąży / ersatz / Kaja Gliwa / Justyna Gryglewicz / Małgorzata Jabłońska / Mikołaj Moskal / Paweł Olszczyński / Agnieszka Piksa / Paulina Sadowska / Sławomir Shuty / Maciej Sieńczyk / Katarzyna Skrobiszewska / Darek Vasina / Kuba Woynarowski


Na zdjęciach prace Macieja Sieńczyka i Kuby Woynarowskiego

13 listopada, 2009

Fabryka Warasa i Topolskiego w Toruniu

Zapraszamy na relację z projektu Fabryka, jaki został przygotowany przez Mariusza Warasa (m-city) i muzyka Krzysztofa Topolskiego dla toruńskiego CSW. Mariusz jest odpowiedzialny za część wizualną projektu, Krzysztof za dźwięki towarzyszące wystawie.


Tak swój projekt wspomina Mariusz Waras - „Na początku powstał projekt formy obiektu, który miał się stać po prostu estetyczną bryłą / rzeźbą. Z pozoru przypadkowe elementy łączą się w nim w spójną całość. Wstępny szkic kształtu fabryki został przekazany architektowi. Wykonał on dokumentację techniczną, dokładnie rozrysowując poszczególne elementy i wyliczając ilość potrzebnego do konstrukcji materiału. W fabryce znajdują się dwa ruchome elementy, których mechanizmy i zasadę ich działania dokładnie zaprojektowała kolejna osoba. Dodany został dźwięk ożywiający obiekt, a także symulujący proces nieobecnej produkcji. Pojawił się też monitoring”

Na stronach CSW do zobaczenia świetny film z realizacji Fabryki.









Zdjęcia:
zdjęcia kolorowe:
Ernest Wińczyk, dzięki uprzejmości CSW w Toruniu
zdjęcie czarno-białe:
Wojciech Olech, dzięki uprzejmości CSW w Toruniu







11 listopada, 2009

Artur Żmijewski w trójce finalistów Ordoway Prize

Polski artysta multimedialny Artur Żmijewski znalazł się w trójce finalistów konkursu Ordoway Prize, ogłoszonego przez nowojorskie New Museum oraz Creative Link for the Arts. Ostateczny zwycięzca tej niezwykle prestiżowej nagrody (i również bardzo wysokiej, bo wynoszącej 100 tysięcy dolarów), zostanie ogłoszony w pierwszym kwartale 2010 roku. Obok Artura Żmijewskiego wśród finalistów znaleźli się kubańska artystka performance Tania Brugera (latem 2008 roku w Warszawie można było oglądać jej performance w ramach seminarium 1968-1989 w MSN) oraz amerykański artysta sztuk wizualnych William L. Pope.

Ordoway Prize jest przyznawane co dwa lata artystce lub artyście w wieku 40-65 lat tworzącym od co najmniej 15 lat. Równolegle przyznawane jest taka sama nagroda dla kuratorów i osób piszących o sztuce. W 2008 roku nagrodę wśród artystów otrzymał brazylijski konceptualista Cildo Meireles.

W Nowym Jorku trwa właśnie w MOMA wystawa filmów Artura Żmijewskiego (w ramach sekcji zatytułowanej Project – pisaliśmy o tym tutaj), a jeszcze w tym miesiącu zostanie otwarta duża retrospektywa polskiego artysty w X Space w dawnym budynku Dia w nowojorskiej Chelsea.

10 listopada, 2009

Kontrowersje wokół obrazu "Paris Bar" Martina Kippenbergera

Rekordowa sprzedaż obrazu “Paris Bar”, należącego do Charlesa Saatchiego na londyńskiej aukcji w Christies 16 października (praca sprzedała się za 2,3 miliona funtów przy estymacji 800 tysięcy-1,2 miliona funtów) spowodowała dyskusję, głównie w niemieckiej prasie, na temat jego autorstwa. I postawiła pytanie, które coraz częściej pojawia się we współczesnej sztuce: Kto jest autorem pracy? Ten, kto ją namalował? (narysował?, wyrzeźbił?, nakręcił?) Czy ten, kto ją wymyślił?
Obraz został sprzedany amerykańskiemu kolekcjonerowi jako praca Martina Kippenbergera. Obraz przedstawia wnętrze jednego z ulubionych miejsc odwiedzanych przez tego artystę w Berlinie, lokal należący kiedyś do Michaela Wuerthle. Tam też ten obraz wisiał, zanim Wuerthle nie został zmuszony do jego sprzedaży. Obraz został sprzedany Charlesowi Saatchiemu (poprzez pośrednika – berlińską galerię Volker Diehl) jako praca Martina Kippenbergera. Teraz okazało się, że autorem pracy nie jest sam Kippenberger. Jest nim Goetz Valien, który jest malarzem i rysownikiem plakatów filmowych i którego prace można kupić już za 400 euro.
Historia pracy jest taka, że Kippenbereger zamówił obraz „Paris Bar” u Valiena i zapłacił mu za wykonanie tej pracy 1000 marek Później przekazał pracę właścicielowi lokalu w zamian za darmowe drinki i jedzenie. I tak obraz wisiał w „Paris Bar” jako praca Kippenbergera. Oczywiście taka praktyka zamawiania prac u innych artystów była już stosowana wcześniej przez tego enfant terrible niemieckiej sceny artystycznej. W 1981 roku w ramach projektu „Lieber Maler, Male mir” („Drogi malarzu, namaluj mnie”) Kippenberger wynajął ulicznego malarza by namalował serię obrazów na podstawie dostarczonych przez artystę zdjęć.
Problem w tym, że wiadomo było zawsze, że obrazy z tej serii (a było ich 12, z czego cztery zostały pokazane na wielkiej retrospektywie Kippenbergera w Tate Modern w Londynie) były projektem artysty bojkotującego ówczesny establishment.
A w tym przypadku informacja o Goetzu Valienie nie pojawiła się nawet w katalogu aukcyjnym. Według Christie’s nowy nabywca zdawał sobie sprawę z działalności Kippenbergera. Zresztą dziś, w dobie „fabryk sztuki” Jeffa Koonsa, Takashiego Muarakamiego czy Damiena Hirsta, taka działalność już nie dziwi.
Na zdjęciu: Martin Kippenberger (feat. Goetz Valien), Paris Bar, 1992

08 listopada, 2009

ArtBazaarTV - Maurycy Gomulicki - Światłotrysk

Duża szklanka różowej oranżady pojawiła się w parku Kępa Potocka jako pomnik radości, urody chwili, przyjemności życia. U nas wieczorna impresja z parku.

07 listopada, 2009

Kamil Kuskowski zwycięzcą Bielskiej Jesieni

Kamil Kuskowski został zwycięzcą tegorocznego, 39. już biennale malarskiego Bielska Jesień – ogłosiło wczoraj wieczorem jury konkursu w BWA w Bielsku Białej. Nagrodzony on został za cykl „Antysemityzm wyparty”, który wcześniej został pokazany w warszawskiej galerii M2[mkwadrat]. Kuskowski jest związany właśnie z tą galerią oraz z poznańską galerią Piekary. Jest on również twórcą (wspólnie z Jarosławem Lubiakiem) Zony Sztuki Aktualnej w Łodzi. Pierwsza nagroda (ministra kultury) w tym konkursie malarskim wynosi 20 tysięcy złotych.

Drugą nagrodę (prezydenta Bielska-Białej) i 10 tysięcy złotych, zdobył również znany już malarz, Andrzej Cisowski, związany z warszawską galerią lokal_30. I w końcu trzecią nagrodę (firmy Lotos - 5 tysięcy złotych), zdobył Paweł Matyszewski.

Pełne wyniki konkursu (orz skład jury) można zobaczyć tutaj.

Zdjęcie prac Kamila Kuskowskiego dzięki uprzejmości galerii M2 [mkwadrat]

06 listopada, 2009

Wilhelm Sasnal w Hauser and Wirth - relacja VernissageTV

Udało nam się dotrzeć do relacji VernissageTV z otwarcia wystawy Wilhelma w Hauser& Wirth Zurych. Według uzyskanych informacji, większość z zaprezentowanych tam prac nawiązuje do filmu „Świniopas”, czyli pierwszego pełnometrażowego filmu artysty, którego fabuła jest adaptacją bajki Hansa Christiana Andersena. Zapraszamy.

Relacja dzięki VernissageTV.

04 listopada, 2009

Wiktor Pińczuk chce wybudować w Kijowie nowe centrum sztuki najnowszej

Wiktor Pińczuk, jeden z najbogatszych ukraińskich oligarchów, znany na całym świecie kolekcjoner sztuki najnowszej, zamierza wybudować nowe centrum sztuki w Kijowie, donosi Bloomberg. Pińczuk znalazł się na 53. miejscu listy 100 najbardziej wpływowych osób w świecie sztuki w 2009 roku, przygotowanej przez miesięcznik „Art Review”. Ten zięć byłego prezydenta Ukrainy, Leonida Kuczmy, jest znanym kolekcjonerem prac Damiena Hirsta, Jeffa Koonsa, Andreasa Gurskiego czy Petera Doiga.
Pińczuk otworzył już w Kijowie jedno centrum sztuki najnowszej „PinchukArtCentre”, które od 2006 roku odwiedziło już ponad 830 tysięcy zwiedzających. Było to pierwsze prywatne centrum Sztuki najnowszej w krajach byłego ZSRR. W kwietniu została tam otwarta największa w historii retrospektywa Damiena Hirsta.
Nowe centrum sztuki najnowszej ma być zaprojektowane w konkursie, w którym wezmą udział, jak twierdzi Pińczuk, najwybitniejsi architekci świata. Centrum w całości ma być sfinansowane przez Pińczuka, którego majątek wyceniany jest na 2,6 miliarda dolarów.
W Polsce Pińczuk znany jest z zupełnie innej sprawy. W 2007 roku Media ujawniły, że rok wcześniej finansował on fundację prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego „Amicus Europae”. Wpłacił na konto fundacji prawie milion złotych.

03 listopada, 2009

"kolekcja. dwadzieścia lat galerii starmach" - otwarcie wystawy już w piątek

„Trudno jest oznaczyć moment, w którym przypadkowe gromadzenie przedmiotów zamienia się w proces tworzenia kolekcji, a już sama czynność kolekcjonowania zupełnie wymyka się logice” – pisze w tekście do wystawy „kolekcja. dwadzieścia lat galerii starmach” Anda Rottenberg.
Otwarcie tej niezwykłej wystawy, kandydata do jednego z wydarzeń 2009 roku w polskiej sztuce, będzie miało miejsce 6 listopada w Muzeum Narodowym w Krakowie.
Andrzeja Starmacha znają wszyscy interesujący się sztuką współczesną w Polsce. Jego galeria, jedna z pierwszych, jaka powstała w postkomunistycznej Polsce, jest jednym z najważniejszych elementów pejzażu Krakowa, ale też stałym uczestnikiem targów Art Basel, gdzie przybliża zachodnim kolekcjonerom polską sztukę najnowszą. Sprawuje on też pieczę nad Fundacją Nowosielskich. I wreszcie regularnie od lat uderza młotkiem na różnych aukcjach charytatywnych w całej Polsce.
Kolekcja Teresy i Andrzeja Starmachów (która później przekształciła się w kolekcję Galerii Starmach) jest jednak starsza niż istniejąca od 1989 roku. Sztukę zaczęli oni kolekcjonować już w latach 70. Jak sami zaznaczają, nie ulegali modom. My możemy dodać, że raczej najwyżej je kreowali.
Wystawa w krakowskim Muzeum Narodowym po podsumować tworzenie tej kolekcji po 20 latach istnienia galerii. Kolekcji, z jednej strony będącej odbiciem działalności Galerii Starmach, a z drugiej strony jednak wychodzącej zdecydowanie poza to, co pokazywano w pomieszczeniach tej galerii.
Wystawa będzie zbudowana wokół prac powstałych w latach 50., 60., 70., 80. i 90., i poza pewnymi wyjątkami, będzie prezentowana chronologicznie. A nazwiska? Pewne nasuwają się same: Tadeusz Kantor, Tadeusz Brzozowski, Maria Jarema, Marian Warzecha, Jerzy Nowosielski, Koji Kamoji, Andrzej Wróblewski. Ale również Stanisław Dróżdż, Edward Krasiński, Mirosław Bałka, Grzegorz Sztwiertnia, Marta Deskur czy Marzena Nowak.
Jak zaznacza Anda Rottenberg, Polska nie miała w historii szczęścia do wybitnych kolekcji. Po 1989 roku trochę się to zmieniło, ale też trzeba uczciwie przyznać, że publiczne pokazy kolekcji Grażyny Kulczyk, Krzysztofa Musiała czy Dariusza Bieńkowskiego, to trochę mało na liczący 38 milionów mieszkańców europejski kraj. Miejmy nadzieję, że po pokazie kolekcji Galerii Starmach przyjdzie czas na następne. A na razie cieszmy się tą możliwością obcowania z historią polskiej sztuki współczesnej.
Na zdjęciach: Julita Wójcik, Karmnik, 2003;Tadeusz Kantor, Wszystko wisi na włosku, 1973;
Koji Kamoji, Wieczór – łódki z trzciny, 2006; Edward Krasiński, Maszynka do mięsa, 1969;
Andrzej Wróblewski, Niebo nad górami (na odwrocie: Tramwaj), 1948.

01 listopada, 2009

Irek Zjeżdżałka – Rarytasy

Dzisiejsze święto i publikacja obszernego albumu poświęconego Erykowi jest przyczyną tego postu. Publikacja to przepięknie wydany album zawierający większość z dostępnych prac Eryka. Album ma tytuł- Ireneusz Zjeżdżała - „Fotografie”. Powstał tam gdzie większość wydawnictw Eryka – w rodzinnej Wrześni, w Wydawnictwie Kropka.

Zebraliśmy wszystkie znane nam publikacje i wydawnictwa z pracami Zjeżdżałki i z tego powstała lista rarytasów. Przypomnijmy „rarytasy” to wszelkie wydawnictwa, publikacje, prace, obiekty, które nie są unikatami. Obiekty, które z czasem takimi unikatami się stają i z których można tworzyć pasjonujące kolekcje. Oto nasza lista:

Pozycja - 1
Tytuł: Tribute to Wróblewski
Wydawca: ArtBazaar
Nakład: 50 - zdjęcie, 150 - katalog do projektu
Opis: Katalog plus teczka z pracami artystów biorących udział w projekcie. Eryk wykonał zdjęcie (edycja 50 sztuk) Karoliny, dziewczynki z rodzinnego miasta. Oto co napisał na temat wykonanej pracy - „Pytał Pan o związek mojej fotografii z malarstwem Wróblewskiego... Jest on może dość banalny. Otóż w 2003 zostałem zaproszony do udziału w wystawie „Fotorealizm” w Galerii Zderzak w Krakowie i tam, na zapleczu uwagę moją zwrócił szczególnie obraz „Dwie mężatki” z 1949 roku. Jakoś w naturalny sposób wzbudziła we mnie skojarzenia z fotografią Karoliny z mojego rodzinnego miasta – pewna postawa, niepewność wyboru dalszej drogi czy obawy w stosunku do przyszłości. Teraz przy wyborze akurat tej fotografii gdzieś uaktywniło się to pierwsze skojarzenie – najwyraźniej obraz Wróblewskiego mocno utkwił mi w pamięci.Myślę też, że ta fotografia ma nieco cech wspólnych z innymi obrazami, jak choćby seria rozstrzelania – podobna neutralność tła, ustawienie pod ścianą, choć to oczywiście zbyt dalekie uproszczenie. Ma też nieco wspólnego z obrazami ukazującymi życie rodzinne – akurat Karolina żyje wraz z ośmiorgiem rodzeństwa... I chyba te prace ukazujące macierzyństwo przemawiają do mnie najsilniej. Wynika to pewnie po części z tego, że jako fotograf staram się dokumentować życie codzienne i pozornie banalną rzeczywistość.”


Pozycja - 2
Tytuł: Września na Styku
Wydawca: Muzeum Regionalne we Wrześni
Nakład: nieznany
Opis: publikacja towarzysząca wystawie Grupy Twórczej Wrześnica (Waldemar Śliwczyński, Ireneusz Zjeżdżałka)


Pozycja - 3
Tytuł: Trzy razy fotografia
Wydawca: Wydawnictwo Kropka, Września
Nakład: nieznany
Opis: Katalog towarzyszący wystawie w Muzeum Regionalnym we Wrześni w 2002 roku.
Pozycja - 4
Tytuł: Bez Atelier
Wydawca: Wydawnictwo Kropka, Września
Nakład: nieznany
Opis: Katalog towarzyszący wystawie w Muzeum Regionalnym we Wrześni w 2001 roku.


Pozycja - 5
Tytuł: Ohne Atelier
Wydawca: Wydawnictwo Kropka, Września
Nakład: nieznany
Opis: Katalog towarzyszący wystawie w Niemczech (2002).

Pozycja - 6
Tytuł: Ireneusz Zjeżdżałka - Fotografie
Wydawca: Wydawnictwo Kropka, Września
Nakład: nieznany
Opis: Najobszerniejszy i najbardziej aktualny album z pracami Zjeżdżałki. Oprócz tego teksty krytyczne i kalendarium życia artysty. Pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika polskiej fotografii.



Pozycja - 7
Tytuł: Zjeżdżałka
Wydawca: Galeria Zderzak
Nakład: nieznany
Opis: Bardzo efektownie wydany album z pracami Eryka. Zawiera 63 reprodukcje jego prac (2004).


Pozycja - 8
Tytuł: Sedymentacja
Wydawca: Regionalny Ośrodek Kultury i Sztuki w Suwałkach
Nakład: nieznany
Opis: Katalog towarzyszący wystawie w Galerii Pakamera (2004).




Pozycja - 9
Tytuł: Inwentaryzacja
Wydawca: Wydawnictwo Kropka, Września
Nakład: nieznany
Opis: Katalog towarzyszący wystawie w kinie Trojka we Wrześni.



Pozycja - 10
Tytuł: Światła Fary
Wydawca: Wydawnictwo Kropka, Września
Nakład: nieznany
Opis: Album z fotografiami z kościoła farnego we Wrześni (2007).



Pozycja - 11
Tytuł: Mała Rzeczywistość
Wydawca: Ośrodek Kultury - Wieża Ciśnień
Nakład: nieznany
Opis: Katalog towarzyszący wystawie w Galerii Wieża Ciśnień (maj 2007)

Pozycja - 12
Tytuł: Stan Zawieszenia
Wydawca: Centrum Kultury Zamek
Nakład: nieznany
Opis: Katalog towarzyszący wystawie (2005).


Pozycja - 13
Tytuł: Proces Naturalny
Wydawca: Wydawnictwo Kropka, Września
Nakład: nieznany
Opis: Katalog towarzyszący wystawie w Galerii Arsenał w Poznaniu.


Pozycja - 14
Tytuł: Miasto w centrum zainteresowania
Wydawca: nieznany
Nakład: nieznany
Opis: Folder z planem Wrześni i 11 pocztówkami Zjeżdżałki.

Pozycja - 15
Tytuł: Mały atlas mojego miasta
Wydawca: Wydawnictwo Kropka, Września
Nakład: nieznany
Opis: Publikacja towarzysząca wystawie (?). Zawiera reprodukcje zdjęć Zjeżdżałki i haiku Marcina Myszkiewicza.


Pozycja - 16
Tytuł: Bez Atelier
Wydawca: Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury Poznań
Nakład: nieznany
Opis: Publikacja towarzysząca wystawie. Reprodukcje kilkunastu fotografii. Rok 2005

Pozycja - 17
Tytuł: Pocztówka
Wydawca: Wydawnictwo Kropka, Września
Nakład: nieznany
Opis: Pocztówka promocyjna z okazji wystawy w Galerii Pod Arkadami. Znane dwa wzory.


Pozycja - 18
Tytuł: Pocztówka
Wydawca: Wydawnictwo Kropka, Września
Nakład: nieznany
Opis: Pocztówka z widokami Wrześni, wydana w ramach Klubu miłośników Ziemii Wrzesińskiej. Znane 3 różne obrazki.