29 września, 2011

"Ta wystawa nie jest konfrontacją wcześniejszego i obecnego pokolenia artystów" - o wystawie "Nowy porządek" rozmawiamy z jej kuratorami

Już dziś w Art Station Foundation w poznańskim Starym Browarze odbędzie się wernisaż wystawy "Nowy porządek", prac z kolekcji Grażyny Kulczyk zestawionych z pracami młodych polskich artystek i artystów. O wystawie rozmawialiśmy z jej kuratorami: Justyną Kowalską, Michałem Suchorą oraz Tomkiem Platą - na co dzień prowadzącymi warszawską galerię BWA Warszawa.

Wystawa, którą przygotowujecie w poznańskiej Art Stations Foundation Grażyny Kulczyk nosi tytuł „Nowy porządek”. Nowy porządek czego?

Na najbardziej oczywistym poziomie: nowy porządek w kolekcji Grażyny Kulczyk. Z tego dużego i bardzo ciekawego zbioru wybraliśmy zaledwie kilka obiektów: rzeczy z kręgu minimalu, postminimalu i abstrakcji geometrycznej. Tytuł "Nowy porządek" właściwie sam się narzucał. Od początku chcieliśmy zrobić wystawę pokazującą sztukę bardzo zdyscyplinowaną pod względem formalnym, skoncentrowaną, można powiedzieć: bardzo uporządkowaną. Zarazem klasyków z kolekcji Grażyny Kulczyk chcieliśmy zestawić z młodszymi artystami, pokazać obecne konsekwencje minimalu. Mamy wrażenie, że te konsekwencje dla współczesnej sztuki są bardzo istotne, a jeszcze chyba niedostatecznie zauważone. Mamy wybitnych artystów, dla których minimal jest lub bywa bardzo istotnym doświadczeniem: Michała Budnego, Monikę Sosnowską, Marzenę Nowak czy Agnieszkę Kalinowską. Pokazanie ich w jednej przestrzeni to próba nazwania zjawiska. W efekcie "Nowy porządek" można traktować jako propozycję nazwy dla całej tendencji czy nurtu. Używa się czasem sformułowań w rodzaju "nowy realizm" itp. Byłoby doskonale, gdyby "nowy porządek" wszedł w obieg na podobnych zasadach.

W Polsce, gdzie cały czas mało jest wystaw największych sław sztuki współczesnej i najnowszej, wszyscy oczekują wystaw typu „best of…”. Ciężko Wam przyszło przekonanie Grażyny Kulczyk by postawić na „konfrontację” młodych z klasykami?

Współpraca z panią prezes i jej fundacją była bardzo komfortowa. Scenariusz wystawy został zaakceptowany bardzo szybko. Zresztą pani prezes naprawdę żyje sztuką, więc młodsi artyści, których pokazujemy na wystawie, nie byli jej obcy. A co do tego, jakich wystaw brakuje nam w Polsce... Chyba brakuje nam wystaw, które próbowałyby rzetelnie reagować na zmiany w krajobrazie polskiej sztuki i odnosiłyby te zmiany do kontekstu historycznego oraz międzynarodowego. Nie było np. wystawy "zmęczonych rzeczywistością", na której ich malarstwo zostałoby zderzone z surrealizmem polskim i zachodnim różnych generacji. Przy okazji "Nowego porządku" próbowaliśmy taką pracę - na innym polu - wykonać. Nawet z pewnymi ambicjami akademickimi, bo wystawie towarzyszy katalog z obszernym tekstem krytycznym oraz pierwszym polskim tłumaczeniem klasycznego tekstu Donalda Judda "Konkretne przedmioty". Poza wszystkim - wielką gwiazdę, czyli Jenny Holzer, pokazywano w Art Stations przed chwilą.

Jak wypadają młodzi w zestawieniu z dziełami klasyki? Michał Budny z Donaldem Juddem? Marzena Nowak czy Katarzyna Przezwańska z Henrykiem Stażewskim? Krystian „Truth” Czaplicki z Mikołajem Smoczyńskim?

Przede wszystkim: ta wystawa nie jest zbiorem konfrontacji wcześniejszego i obecnego pokolenia. Nie budujemy zestawień typu "stary kontra młody", poszczególne prace układamy raczej w pewnym sekwencjach tematycznych. Choć oczywiście widać różnice między nastawieniem klasyków minimalu a obecnych postminimalistów. Młodzi coraz bardziej cenią sobie materiały nietrwałe, podatne na wpływ środowiska, zmieniające się w czasie, konstruują swoje prace przy użyciu nawet tak niestabilnego medium jak woda. Nie jest to nagłe odkrycie, kiedyś - co też przypominamy w "Nowym porządku" - w podobny sposób pracowali choćby Mikołaj Smoczyński czy Koji Kamoji. Na pewno jednak współczesny postminimal jest bardziej eteryczny, delikatny od klasycznego minimalu amerykańskiego. Druga sprawa: współczesne prace często mają w sobie element narracyjny, mimetyczny. Mówiąc banalnie: coś przedstawiają, nie są stuprocentowo abstrakcyjne. Kiedy Monika Sosnowska buduje instalację w postaci kawałka ściany z wymalowaną lamperią, to zarazem jest to minimalna rzeźba, jak i cytat z rzeczywistości.

Czy nie macie wrażenia, że prace artystek i artystów młodszego pokolenia nie są tak „monumentalne”, jak klasyków? Że są bardziej osobiste? A może to my je tak odbieramy, bo znamy często tych artystów osobiście?

Najbardziej monumentalna praca na wystawie to nowy fresk Jarosława Flicińskiego, namalowany na ścianie Art Stations specjalnie z okazji "Nowego porządku". Z drugiej strony trudno znaleźć prace bardziej osobiste, intymne niż pochodzące z kolekcji GK fotografie Mikołaja Smoczyńskiego. Zresztą granica między tym, co "monumentalne", a tym, co "osobiste", nie jest chyba zbyt precyzyjna. Przecież Mirosław Bałka (na wystawie mamy jego rzeźbę) pozostaje bardzo osobisty nawet w bardzo monumentalnych realizacjach.

Rynkowo, szczególnie w Polsce, abstrakcja jest „trudna” do sprzedaży. Jest jakby przeznaczona do wnętrz galeryjnych, uważa wielu kolekcjonerów. Nie macie takiego wrażenia?

Stażewski, Winiarski, Fangor czy Opałka nie sprzedają się chyba gorzej niż Nowosielski. Oczywiście widzimy, że młodsi polscy kolekcjonerzy z Polski wciąż wolą kupować malarstwo figuratywne. To chyba w dużym stopniu efekt sukcesu pewnej konwencji malowania wypromowanej na początku poprzedniej dekady, kiedy pojawili się choćby artyści z Rastra (grupa Ładnie, Agata Bogacka). Kolekcjonerzy dostali wtedy malarstwo, z którym mogli łatwo nawiązać komunikację, znali świat pokazywany przez sztukę - te wszystkie obrazki z życia codziennego czy cytaty z mediów. Ale impet tamtej sztuki chyba umiera. Przecież nawet Bogacka zaczęła malować coś na granicy abstrakcji. Więc może kolekcjonerzy też zaczną eksplorować inne rejony. Grażyna Kulczyk może być tu dla nich doskonałym wzorem.

W Polsce takie wystawy, przy ubogiej edukacji na temat sztuki, powinny (tak uważamy!) mieć również aspekt edukacyjny. Można go znaleźć w Waszej wystawie?

O katalogu już mówiliśmy. Wystawie towarzyszy też program filmowy: Art Stations pokaże zestaw filmów dokumentalnym na temat Donalda Judda i minimalu. Zapraszamy również na oprowadzania kuratorskie (odbędą się minimum trzy). Wszystkie informacje można będzie znaleźć na Facebooku - na profilach Art Stations i BWA Warszawa.

Na zdjęciach: Donald Judd Bez tytułu, 1969; Z Kolekcji Grażyny Kulczyk; fot. Kerry Ryan McFate dzięki uprzejmości The Pace Gallery, ©VAGA oraz Jarosław Fliciński Wszystko naraz, 2011, farba akrylowa na ścianie, Dzięki uprzejmości Art Stations Foundation by Grażyna Kulczyk, fot. Przemek Jasiński

28 września, 2011

"Kup sobie Wyspę" - niezwykle ciekawa aukcja w Gdańsku


Już w najbliższy piątek w Gdańsku odbędzie się aukcja charytatywna w ramach społecznej zbiórki pieniędzy „Kup sobie Wyspę”. Pieniądze ze sprzedaży prac na wykupienie budynku w którym znajduje się jedna z najciekawszych instytucji kultury w Polsce – Instytut Sztuki Wyspa. Tylko wykupując budynek IS Wyspa może być pewna, że przetrwa, inaczej zajmowany przez instytut budynek może zostać przeznaczony na cele komercyjne. A w Polsce kultura z komercją nie wygra.
Jaki cel aukcji – taka aukcja, chciałoby się powiedzieć. Ta aukcja jest bardzo nietypowa – nie tylko dlatego, że prace dali na nią naprawdę ciekawi, ważni i rzadko przeznaczający na aukcje artyści i artystki - Mirosław Bałka, Bogna Burska, Roman Dziadkiewicz, Katarzyna Górna, Zuzanna Janin, Grzegorz Klaman, Katarzyna Kozyra, Dorota Nieznalska, Ewa Partum, Zbigniew Libera, Robert Kuśmirowski, Dominika Skutnik, Michał Szlaga, Ania i Adam Witkowscy czy Alicja Żebrowska.

Również dlatego, że dali prace bardzo ciekawe – naznaczone polityką, seksualnością, historią. Nie są to po prostu ładne przedmioty Sztuki, z jakim często dziś mamy do czynienia. To intrygujące prace – bardzo pasujące do profilu działalności „Wyspy”. Takie prace rzadko trafiają na aukcje, a w szczególności na aukcje charytatywne.

Aukcję w Gdańsku poprowadzi oczywiście, któż by inny, Andrzej Starmach. Nie trzeba jednak koniecznie wybrać się nad morze (ale oczywiście polecamy, bo pogoda na weekend szykuje się bardzo dobra), bo można licytować za pomocą telefonu poprzez IS Wyspa (telefon 601 808 148) lub za pośrednictwem Artinfo.pl. Tam też można obejrzeć katalog aukcji.

Zapraszamy!

Na zdjęciach prace Michała Szlagi, Mirosława Bałki i Adama Witkowskiego dostępne na gdańskiej aukcji

27 września, 2011

Nowa siedziba Fundacji Archeologia Fotografii

Przez ostatnie trzy lata, w niedużym mieszkaniu, w starej kamienicy, pod jednym adresem na ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie współistniały i razem tworzyły program wystaw Galeria Asymetria i Fundacja Archeologia Fotografii. Teraz rozdzieliły się i inauguracja nowego lokum Galerii Asymetria w Domu Funkcjonalnym na Jakubowskiej miała miejsce 10 września. Z kolei Fundacja Archeologia Fotografii, która od końca sierpnia rozpoczęła urzędowanie na Muranowie (na Andersa 10), w zeszły piątek, w ramach inicjatywy warszawskich galerii Gdzie jest sztuka?, otworzyła dla publiczności swoją nową galerię.

Czym jest Fundacja Archeologia Fotografii? To instytucja, która zajmuje się porządkowaniem, cyfryzacją i opisywaniem polskich archiwów fotograficznych. Na początku jej działalność ograniczała się do pracy nad dwoma archiwami - Zbigniewa Dłubaka i Zofii Chomętowskiej. Jednak, jak mówi Karolina Lewandowska, współzałożycielka Archeologii Fotografii, celem fundacji oprócz archiwizacji zbiorów ikonograficznych jest też aktywne oddziaływanie na recepcję fotografii, działanie na rzecz ostatecznego włączenia jej w historię sztuki oraz łączenia jej historii z współczesnymi działaniami artystycznymi.

W piątek działalność w nowej siedzibie Fundacja Archeologia Fotografii zaczęła projektem Karoliny Breguły "Fotografie korekcyjne". To rozwinięcie działań, które kilka dni temu zaistniały w przestrzeni miejskiej. Breguła zagłębiła się w opracowywane przez Fundację archiwum Zofii Chomętowskiej i wybrała z kilku tysięcy zdjęć osiem fotografii. Powiększone do dużych rozmiarów zostały zainstalowane w witrynach, na murach, na ulicy. “Fotografie Chomętowskiej nie mają bezpośredniego związku z miejscem instalacji, ich rola to uruchomienie ciągu skojarzeń i refleksji o mieście, w którym żyjemy, o konwencjach, restrykcjach, przemilczeniach, w których musimy funkcjonować jako mieszkańcy wielkiej aglomeracji” - opowiada o projekcie Karolina Lewandowska. W galerii na Muranowie są pokazywane dokumentacja projektu oraz film z wywiadami, które Karolina Breguła zrobiła z przechodniami.

Fundacja prowadzi też działalność wydawniczą, czerpiąc z posiadanych zbiorów ikonograficznych. Ostatnią publikacją była niewielkich wymiarów (18x16 cm) “Amerykanka”. Ta współfinansowana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i wydana w limitowanym nakładzie 300 egzemplarzy książka, to prezentacja wykonanych najprawdopodobniej na zamówienie Ministerstwa Komunikacji i wykonanych podczas podróży po Polsce, fotografii Zofii Chomętowskiej. Były one umieszczane w wagonach kolejowych i publikowane w wydawnictwach Ministerstwa a latach 30-tych i 40-tych. Na dniach ukaże się również kolejna książka poświęcona tej polskiej fotografce: prawie 300 stron, pokazujące prawie zupełnie nieznane fotografie z Polesia. Karolina Puchała-Rojek, która tę książkę redagowała przekopała się przez około 4.000 przedwojennych negatywów Chomętowskiej. W przygotowaniu jest też album z niepublikowanymi fotografiami ruin i codziennego życia w Warszawie lat 1945-46. Autorki to ponownie Chomętowska oraz Maria Chrząszczowa, dwie niezwykłe kobiety, które w intrygujący sposób sportretowały miasto. Informacje o publikacjach można znależć na stronie Fundacji http://www.archeologiafotografii.pl.

Agata Ubysz

Na zdjęciach: Karolina Breguła, Fotografie korekcyjne, Andersa 13;
Zofia Chomętowska, Stacja kolejki WKD Radość, 1936-1939 © Chomętowscy / Fundacja Archeologia Fotografii;
Zofia Chomętowska, Zakopane, 1936-1939 © Chomętowscy / Fundacja Archeologia
Fotografii

23 września, 2011

„Staram się nie ograniczać w swych obrazach” rozmowa z Mateuszem Szczypińskim

Dzisiaj w ramach projektu „Gdzie jest sztuka” zapraszamy szczególnie na odwiedzenie galerii lokal 30 gdzie swój pierwszy indywidualny pokaz przygotował Mateusz Szczypiński. Z tej okazji poprosiliśmy artystę o krótka rozmowę.

Mateusz, twoja droga artystyczna jest inna niż większości artystów. Zacząłeś swoją edukację od historii sztuki a nie od malarstwa czy grafiki. To celowe, zaplanowane działanie czy też w trakcie studiów poczułeś potrzebę malowania?
Zawsze lubiłem malowanie i rysowanie, podobnie jak interesowała mnie historia sztuki. Myślę, że trudno oddzielić te dwie sfery. Pod koniec liceum gdy miałem wybrać kierunek i rodzaj studiów, myślałem jak to połączyć. Złożyłem papiery na ASP w Poznaniu, oraz na Historię Sztuki w Krakowie. Na ASP nie udało mi się za pierwszym razem, dostałem się za to na Uniwersytet, tak więc to trochę przypadek z kolejnością studiowania tych kierunków. Zacząłem Historię Sztuki i w zasadzie na jakieś dwa-trzy lata skupiłem się na tym. Przez ten czas zdałem sobie sprawę , że „naukowe” podejście do sztuki, charakterystyczne dla Uniwersytetu, nie do końca mi odpowiada. Przeszkadzało mi analizowanie wszystkiego, tłumaczenie, rozbijanie na części pierwsze, porównywanie i katalogowanie. Gdzieś w tym wszystkim traciło się entuzjazm i radość kontaktu ze sztuką. Chodzi mi o taki moment gdzie widzisz obraz i pojawia się jakieś przyciąganie. Analizowanie tego uczucia, próba wytłumaczenia go, czy zwykłe zwerbalizowanie tego co się widzi, odbiera temu pewną wyjątkowość. Akademia była ciekawą zmianą. Dużo bardziej odpowiadało mi to miejsce, miało się pewną swobodę i więcej zależało od indywidualnych wyborów studenta, który musiał wybrać sobie odpowiednie pracownie. Choć to właśnie dzięki Historii Sztuki te studia były łatwiejsze, a podejmowane wybory były bardziej świadome.


Tę Twoją drogę, początek na historii Sztuki, widać w Twoich pracach. Bardzo w nich dużo nawiązania do znanych prac, ikon malarstwa europejskiego. Van Eyck, Breughel, Velasquez, kto jeszcze?
Massacio, Van der Wayden, Memling, Bosch, ale także Manet, Bacon, konstruktywiści rosyjscy,… w zasadzie nie przyjmuję żadnego klucza. To dosyć spontaniczne i skrajnie subiektywne. To ma formę takiego malarskiego Found Footage’u , czasem wykorzystuję do tego cały obraz, kompozycje, innym razem pojedynczy motyw, poetykę obrazu, jego atmosferę, albo znów sam temat. To nie zawsze są moi „ulubieni” artyści lub obrazy, czasem po prostu cos utkwi mi w głowie i muszę to „przetrawić”.


Co na Twoich obrazach robią kolaże ze starych gazet? Skąd ten pomysł?
Przyznam, że zawsze mnie kusiło pewne wyjście poza malarstwo. Najpierw było to dość intuicyjne, malowałem na jednym płótnie jakieś rzeczy, totalnie do siebie nie pasujące. Technicznie nie był to collage, ale jakieś odwołanie się do tej estetyki. Podobało mi się napięcie jakie powstawało przy zestawieniu różnych rzeczy. Następnie szukałem swojego języka, to były różne eksperymenty z ingerencją w płaszczyznę i materię obrazu, doszywałem różne elementy, formowałem je. Myślę, że collage był tu naturalną drogą rozwoju. Z jednej strony mam tu to napięcie, wynikające ze zderzenia różnych rzeczywistości. Z drugiej strony znalazłem pewną przestrzeń tematyczną i znaczeniową w postaci starych gazet, którą chciałem wykorzystać


A gdzie masz źródło tych gazet?
Zawsze miałem słabość do staroci. Lubię chodzić po różnych bazarach, targach i antykwariatach. Wyszukuję tam różne ciekawe rzeczy, także stare książki i gazety. Niektóre z nich wykorzystuję w swych pracach. Te gazety są rodzajem wehikułu czasu do innej epoki, wiążą się z nimi bardzo konkretne treści, to kopalnie skojarzeń, wspomnień i inspiracji. To też konkretna estetyka, dla mnie trochę z innego świata.


Jak wyglądają Twoje zainteresowania artystyczne? Który z artystów cię fascynuje? Tych dawnych już znamy. A sztuka współczesna?
Ciężko mi się ograniczyć tylko do współczesności Moje zainteresowania artystyczne związane są ze względu na to co sam robię, głównie z malarstwem. Jeśli chodzi o sztukę na świecie to duże wrażenie robią na mnie obrazy Georga Baselitza, Albaerta Oehlena, Johnatanna Messe, Richarda Princea, czy Larrego Riversa.
Jeśli chodzi o scenę Polską to bardzo długo byłem pod wrażeniem malarstwa Grupy Ładnie. Chodzi mi głównie o to jak swobodne było to malarstwo, naturalne i bez kompleksów. Później szukałem podobnych cech u innych twórców i znalazłem to u Radka Szlagi, choć w zupełnie innym wydaniu. Lubię poetykę prac Jakuba Juliana Ziółkowskiego i Tomka Kowalskiego. Naprawdę wielkie wrażenie robią na mnie prace Roberta Kuśmirowskiego, a także realizacje Normana Leto.


Nietrudno zauważyć, iż w niektórych pracach nawiązujesz do tego co na początku robił Tomek Kowalski – szczególnie w portretach. Nie boisz się porównania z Tomkiem czy Jakubem Julianem Ziółkowskim?

Mam nadzieję, że to co robię jest jednak na tyle różne od twórczości Kowalskiego i Ziółkowskiego, że nie muszę się obawiać takich zestawień. Wiesz, w moim przypadku jest to podwójnie trudna kwestia. Z założenia odwołuje się w swych pracach do dzieł innych artystów, w związku z czym towarzyszą mi obawy, by nie przekroczyć pewnych granic. Z drugiej strony, wierzę że aby robić naprawdę „swoję” rzeczy trzeba wyzbyć się kompleksów, bo one mogą zablokować wszelkie działania. Staram się nie ograniczać w swych obrazach, myśleniem „a może ktoś już tak zrobił”, bo pewnie nigdy bym nic nie namalował.

Co pokażesz na wystawie w lokalu 30?
W całości będzie to malarstwo, najnowsze prace i chyba tylko jedna z nich była gdzieś wcześniej pokazywana więc gorąco zapraszam na wernisaż.

Dziękujemy za rozmowę.

Na zdjęciach najnowsze prace Mateusza jakie już dzisiaj zobaczycie na wystawie w lokalu 30

20 września, 2011

„Nie wiedzą dlaczego, ale robią to” – w Londynie i Madrycie

Już wkrótce ciekawie zapowiadając się pokaz zbiorowy (z przewagą polskich artystów) i debiut (?) kuratorski Piotra Sikory w wędrującej wystawie „Nie wiedzą dlaczego, ale robią to”. Wystawa zostanie pokazana w Waterside Contemporary w Londynie: (9 Października – 5 Listopada) oraz w Galerii Blanca Soto w Madrycie (10 października – 2 Grudnia). Na wystawie zobaczymy prace 8 twórców, których praktyka artystyczna odwołuje się w jakis sposób do tematu ideologii . Wśród zaproszonych artystów znajdziemy min: Grzegorza Drozda, Konrada Smoleńskiego, Macieja Stępińskiego i Radka Szlagę. Polecamy i zapraszamy.


Na zdjęciu: Konrad Smoleński fragment instalacji, video HD, 6’36’’ + fotografia 42x75 cm (lambda, dibond), 2009, fot. Dagny Nowak

19 września, 2011

Dziś w Zachęcie wernisaż konkursu Spojrzenia. Kto będzie najbardziej obiecującym młodym artyst(k)ą w Polsce?

Kto będzie uznany za najbardziej obiecującego artystę/artystkę 2011 roku w Polsce? Przekonamy się już 20 października, kiedy to zostaną ogłoszone wyniki V już edycji Konkursu Spojrzenia – nagrody Fundacji Deutsche Banku. Ale my możemy wybrać swojego faworyta/faworytkę/faworytów już od dzisiejszego wieczora.

Oto dziś bowiem o godzinie 19 w warszawskiej Zachęcie odbędzie się wernisaż wystawy nominowanych artystów do tegorocznego konkursu. W tym roku nominowani są: Artur Malewski, Anna Okrasko, Konrad Smoleński, Ania i Adam Witkowscy, Piotr Wysocki, Honza Zamojski oraz Anna Zaradny. Z rozmów z nimi wiem, że od tygodni przygotowywali swoje prezentacje na wystawę w Zachęcie. Warto się więc przekonać, co przygotowali mając jednako na uwadze, że jury bierze pod uwagę przy decyzjach nie tylko prezentację na konkurs, ale całość twórczości. My jednak będziemy mogli wybrać artystkę/artystę, którzy najbardziej podobają się publiczności.

Na marginesie nominacji – w poprzedniej edycji nominowani byli prawie wyłącznie artyści tworzący prace wideo i takież (poza Olafem Brzeskim, który pokazał rzeźby) pokazali na wystawie w Zachęcie. W tym roku znów nie ma artystki/artysty przede wszystkim tworzącego na płótnie, choć niektórzy (Ania Okrasko, Adam Witkowski czy Honza Zamojski) malowali już w swojej karierze obrazy (czasami niekoniecznie farbami, ale na przykład smołą [Adam Witkowski] czy dymem [Honza Zamojski] na płótnie). Ciekawe, czy ktoś z nominowanych zdecyduje się pokazać w Zachęcie prace w tym „przestarzałym” w oczach krytyków (bardzo mało malarskich nominacji do Spojrzeń i fakt że jeszcze nigdy malarz/malarka nie wygrali tego konkursu) medium? O tym akurat będziemy mogli przekonać się już dziś wieczorem. Zapraszamy!

16 września, 2011

artconnectberlin - czyli berliński portal społecznościowy dla artystek i artystów

Media społecznościowe dla artystów? A czemu nie? Otóż w Berlinie wystartowała strona www.artconnectberlin.com, która ma być portalem społecznościowym dla artystów mieszkających i tworzących w Berlinie.

Jak doskonale wiadomo, dzięki tanim czynszom i kosztom życia, ciekawym życiu kulturalnym, niezliczoną ilością galerii Berlin jest jedną ze stolic artystycznych Europy i świata. Według szacunków niezależnego think-tanku DIW mieszka tam ponad 25 tysięcy artystek i artystów – wielu nieznanych szerszej publiczności, ale również tak znani jak Monica Bonvicini, Cyprien Gaillard, Olafur Eliasson, Karin Sander, Thomas Demand, Jonathan Monk, Tacita Dean, Wolfgang Tillmans, Katharina Grosse, Rirkrit Tiravanija, Martin Eder, Candice Breitz, Phil Collins, Tino Seghal czyAndreas Hofer. Również polscy artyści (Przemek Matecki, Agnieszka Polska, Tomasz Kowalski, Sławomir Elsner czy Pola Dwurnik) mieszkali lub mieszkają w Berlinie.

To właśnie dla tych artystów, ale także dla kolekcjonerów i galerzystów, została stworzona strona artconnectberlin. Co ciekawe – stworzona również przez artystkę - Julię Mari Bernaus. Liczy ona, że strona ma pomóc artystom we wzajemnej komunikacji, ale także w ewentualnym zdobyciu pieniędzy, udziału w wystawach czy zdobyciu galerii. Na artconnectberlin artyści będą mogli publikować swoje prace i oczywiście komunikować się ze sobą. Profile będą mogli tworzyć nie tylko pojedynczy artyści ale także kolektywy, galerie, magazyny o sztuce czy nawet teatry.

Także, zanim następnym razem wybierzemy się do Berlina (a okazji jest mnóstwo) zajrzyjmy na tę stronę. Może znajdziemy dodatkowy powód do odwiedzin stolicy Niemiec.

14 września, 2011

Prace polskich artystów z aukcji sztuki najnowszej w Christie's na Artinfo.pl


Do tej pory o pracach polskich artystów na aukcjach sztuki najnowszej w największych domach aukcyjnych można było dowiedzieć się tylko na blogach – takich jak nasz (ArtBazaar), Art bla bla czy nieaktywny już niestety ArtBlox. Oczywiście informacje o tych pracach były na stronach domów aukcyjnych Christie’s, Sotheby’s czy Phillips de Pury, ale nie każdy tam trafiał.

Powoli jednak te domy aukcyjne zaczęły zauważać polskich klientów, do tej pory głównie sztuki dawnej czy Ecole de Paris. Teraz jednak nastąpiła zmiana – oto Christie’s publikuje na www.artinfo.pl informację o zbliżającej się aukcji sztuki współczesnej w Nowym Jorku (First-Open Contemporary) 21 września, na której będą licytowane m.in. prace Piotra Uklańskiego (w tym znana z wystawy w Gagosian Gallery praca z cyklu Powstanie Warszawskie), Jana Lebensteina (Figura osiowa) oraz rzeźba Magdaleny Abakanowicz. Jak podaje Artinfo.pl, te prace można również licytować za pośrednictwem tego portalu.

Miejmy nadzieję, że zachodnie domy aukcyjne coraz częściej będą zauważały nasz rynek – szkoda, że na Artinfo.pl nie trafił licytowany dziś w Christie’s w Londynie (bardzo atrakcyjna estymacja 8-12 tysięcy funtów) obraz Wilhelma Sasnala „Untitled (A-bomb), a także licytowane 22 września w Sotheby’s w Nowym Jorku dwie fotografie Piotra Uklańskiego „Curtain” oraz „Untitled (Stockholm)” i rzeźba Igora Mitoraja.

Ale może już przy okazji październikowych licytacji w Londynie, o ile będą na nich prace polskich artystów, znów zobaczymy je na Artinfo.

Na zdjęciu, Wilhelm Sasnal, Untitled (A-bomb),olej na płótnie, 2002.