30 listopada, 2011

W sobotę "re:wizje sztuki 5", a na nich "Ameboid", "Zsyp" i "Les Danses Macabre" czyli trzy projekty ArtBazaar Records

„Po co nam sztuka?” – pytają organizatorzy tegorocznych „re:wizji sztuki”, które odbędą się już w najbliższą sobotę. To już piąta, jubileuszowa odsłona tego multidyscyplinarnego przeglądu sztuki, odbywa się w tym roku pod nową nazwą i w zmienionym kształcie. Impreza potrwa tylko jeden dzień, a właściwie popołudnie – sobotę 3 grudnia od godziny 16 do samej północy. Jedna będzie Linkteż „miejscówka” „re:wizji sztuki 5” – a mianowicie wyjątkowe hole i sale Pałacu Kultury i Nauki.
Miło nam poinformować, że w tegorocznej edycji zostaną pokazane trzy projekty „okładkowo-muzyczne” ArtBazaar Records (www.artbazaarrecords.pl) .

Na klatce schodowej II piętra PKiN usłyszeć będzie można Maję i Adama Witkowskich, czyli Samorządowców – z gramofonu rozbrzmiewać będzie płyta „Les Danses Macabre” (ABR 004).

Na tym samym piętrze w Sali Goethego posłuchać będzie można „Ameboidu” Mariusza Tarkawiana (ABR 001).

A dwa piętra wyżej, w Sali Kruczkowskiego rozbrzmiewać będzie słuchowisko Wojciecha Bąkowskiego „Zsyp” (ABR 002). Płyty wybrała Joanna Ruszczyk, która jest członkinią rady tegorocznej edycji „re:wizji sztuki ”.

Serdecznie zapraszamy w najbliższą sobotę do warszawskiego PKiN. Pełny program „re:wizji sztuki 5” będzie można zobaczyć tutaj.

29 listopada, 2011

Salon Zimowy już wkrótce w Warszawie

Zapraszamy na przedświąteczny kiermasz sztuki i wydawnictw artystycznych. Pokazujemy i sprzedajemy sztukę, fotografie, książki artystyczne, magazyny, płyty. Podczas jednego grudniowego weekendu – w jednym miejscu spotkają się najciekawsze galerie i instytucje, najnowsze zjawiska współczesnej kultury.



To już drugi Salon Zimowy w stolicy, w najnowszej odsłonie większa liczba uczestników (w tym galerie spoza Warszawy) oraz większa oferta taniej i przystępnej sztuki. Ta inicjatywa Mariki Zamojskiej ma z czasem szansę przerodzenia się w prawdziwe targi sztuki o jakich zawsze marzyliśmy, idące nie w kierunku Bazylei czy Miami (gdyż w Polsce takie targi nie mają sensu) tylko w stylu Targów Taniej Sztuki Rastra.

Taka też jest idea targów. Wszyscy uczestnicy pokażą i zaproponują do sprzedaży prace w cenach kilkudziesięciu i kilkuset złotych, prace w edycjach lub unikalne, prace na prezent lub do własnej kolekcji. Wszystko w świątecznym gościnnym nastroju. Jeśli nie planujecie nic kupować też wpadnijcie, będzie można porozmawiać, zapytać o plany wydawnicze, wystawiennicze.

Salon Zimowy to kolejna odsłona działalności warszawskich galerii zrzeszonych wokół hasła: Gdzie jest sztuka?

SALON ZIMOWY

10-11 grudnia (sobota-niedziela) 2011
godz.: 12.00-19.00
Cukry, ul. Ogrodowa 31/35 (róg Żelaznej),
II piętro Warszawa

Uczestnicy

APPENDIX2
ASYMETRIA
BOCHENSKA GALLERY
BWA WARSZAWA
CZARNA
FUNDACJA ARCHEOLOGIA FOTOGRAFII
FUNDACJA GALERII FOKSAL
FUNDACJA PROFILE
GALERIA M2
KOLONIE
LE GUERN
LETO
LOKAL_30
PIKTOGRAM/BLA
RASTER
STARTER
Art Agenda Nova
Stereo
Pies
Czułość
Vlepvnet
Artbazaar
Fundacja Sztuk Wizualnych
Morava
Fundacja Bęc Zmiana
Pink Punk
Dik fagazine
40 000 malarzy
LADO ABC
MIK.MUSIK.ARCHIVES


Więcej szczegółów już wkrótce. Zapraszamy

27 listopada, 2011

Drugi FotoSprint za nami

A wypadł znakomicie. Tłumy ludzi w różnym wieku od 20 plus do 50 plus, wielu z zakupionymi pracami kręciło się wczoraj na dolnym piętrze kawiarni przy Skwerze Hoovera. Prace znikały bardzo szybko najszybciej min. Chomętowska, Wilczyk, Dzienis (te udało mi się rozpoznać). Znakomicie przygotowana i wymyślona impreza, świetnie zorganizowana. Moim zdaniem skazana na sukces.



Przypomnijmy – w ramach FotoSprintu można było kupić prace znanych i cenionych fotografów, oraz młodych debiutantów. Obok siebie powieszono zdjęcia reporterskie i dokumentalne, zdjęcia mody, oraz reprinty zdjęć historycznych. Nazwiska autorów pozostały ukryte i zainteresowane osoby wybierały te zdjęcia, które im się podobały a nie te ze znanymi nazwiskami. Nazwisko kupujący poznawał dopiero po dokonaniu zakupu! Wszystkie prace można było kupić za jedynie 250 zł.

Kto nie miał złotówki w portfelu też mógł wyjść ze zdjęciem. Swoim zdjęciem. Dzięki przenośnemu studio można było zrobić sobie zdjęcie portretowe i po chwili otrzymać odbitkę.

Miejmy nadzieję że podobne emocje wzbudzi kolejna edycja Salonu Zimowego jaki w dniach 10,11 grudnia ponownie zawita do Warszawy. O Salonie więcej już wkrótce.

26 listopada, 2011

Polskie Madonny lat 80tych

W krótkiej historii wszystkiego dziś jedna z najpopularniejszych ikon polskiej sztuki religijnej, ludowej i współczesnej – wizerunek Matki Boskiej, Polskiej Madonny. W latach 80 tych to symbol wiary i nadziei , jeden z najczęściej się pojawiających symboli, obok wizerunków Lecha Wałęsy i Papieża, na niezliczonej ilości wydawnictw podziemnych – znaczków, kopert, ulotek, książek. Z reguły wzorowane na dwóch najważniejszych obrazach maryjnych – Madonnie Częstochowskiej i Ostrobramskiej. Często patetycznie, nieudolnie rysowane przez dziś nieznanych już artystów. Wchodzą w panteon Polskich Madonn.



























Krótka historia powróci już wkrótce.


Zdjęcia Artbazaar. Kolekcja prywatna.

25 listopada, 2011

Wszyscy jesteśmy Sportowcami

Wczoraj w Piktogramie miała miejsce premiera książki pomnika, jaki Edwardowi Dwurnikowi wystawił niemiecki lekarz i kolekcjoner polskiej sztuki Osman Djajadisastra. Publikacja prezentuje się świetnie, jest znakomicie wydana i co niezwykle ciekawe większość z prezentowanych tam prac jest skomentowana przez artystę.
To bardzo ważna publikacja. Jest dokumentacją dwóch dekad pracy artystycznej, ilustracją naszej historii i przemian społecznych lat 70tych i 80tych. To, jak wspomina Dwurnik, obraz naszego społeczeństwa, tej prawdziwej Polski tamtych lat. Dzisiaj niewielu artystów potrafi w ten sposób opisać nasz świat, najbliżej być może Wojciech Smarzowski w swoich filmach. Polecamy na każdą półkę, szczególnie na tą kolekcjonerską. Na zdjęciu wczorajsza prezentacja albumu. Przy mikrofonie Ewdard Dwurnik.

24 listopada, 2011

Quadriennale Drzeworytu i Linorytu Polskiego w Olsztynie

Zdecydowanie za rzadko u nas na stronie goszczą prace wykonane w technice drzeworytu czy linorytu. To techniki, które nie są już tak popularne wśród współczesnych artystów, szczególnie wśród najmłodszych pokoleń. Tym bardziej warto pokazać laureatów olsztyńskiego Quadriennale Drzeworytu i Linorytu Polskiego organizowanego przez tamtejsze BWA.


Quadriennale Drzeworytu i Linorytu Polskiego jest konkursem organizowanym przez BWA w Olsztynie w cyklu czteroletnim, nieprzerwanie od 1975 roku. Jest to ważne wydarzenie w środowisku artystów grafików, umożliwiające artystom konfrontację swoich osiągnięć w dziedzinie druku wypukłego na forum ogólnopolskim. Wystawa pokonkursowa prezentuje najnowsze prace powstające w tej technice.


Z okazji jubileuszu konkursu, w sali kameralnej BWA w dniach 1 grudnia- 22 stycznia, odbędzie się wystawa prac Laureatów Quadriennale Drzeworytu i Linorytu Polskiego ze wszystkich edycji. Będzie to wybór grafik nagrodzonych, które znajdują się w kolekcji BWA Galerii Sztuki w Olsztynie. Wystawa stanowi podsumowanie blisko czterdziestu lat trwania konkursu, jest też znakomitą okazją zaobserwowania, jak na przestrzeni lat zmieniała się stylistyka, sposób obrazowania, tematyka grafik, co artystów inspirowało przed laty, co ich fascynuje dzisiaj.



Zdjęcia:

Grand Prix Prezydenta Olsztyna
- Andrzej Załecki „Bardzo u siebie", 2011, druk wypukły, 70x100 cm

I Nagroda
- Józef Chyży „Kolekcja 001", 2008, linoryt, 70x200 cm

II Nagroda PGNiG SA
- Izabella Kędzierska „Reminiscencje I", 2009, linoryt

III Nagroda
- Piotr Stachlewski „Skrajne emocje", 2010, linoryt, 69,2x50,2 cm

22 listopada, 2011

Wernisaż wystawy Sławomira Elsnera w Kustverein w Marburgu



W miniony weekend w Kunstverein w niemieckim Marburgu odbył się wernisaż wystawy "Marginesy" Sławka Elsnera. Był tam nasz czytelnik, Werner Jerke, dzięki któremu publikujemy kilka zdjęć z otwarcia tej wystawy oraz najnowszych prac artysty.



21 listopada, 2011

„Kolekcjonowanie sztuki mi nie wystarcza” – rozmowa z Osmanem Djajadisastrą pomysłodawcą i wydawcą „Sportowców” Edwarda Dwurnika

24 listopada w warszawskim Piktogramie odbędzie się wyjątkowa premiera wyjątkowej książki. Trzy lata temu niemiecki lekarz Osman Djajadisastra postanowił znaleźć wszystkie prace Edwarda Dwurnika z cyklu „Sportowcy” i wydać album na temat tego projektu. Trzeba było mieszanki szaleństwa i systematyczności, by doprowadzić ten projekt do końca. I oto stało się – od 25 listopada książka będzie dostępna w księgarniach artystycznych w całej Polsce. Przed premierą rozmawialiśmy z Osmanem Djajadisastrą.

Osman, niewiele wiemy o Tobie, poza tym, że kolekcjonujesz polską sztukę i szykujesz publikację na temat „Sportowców” Edwarda Dwurnika. Powiesz nam kilka słów o sobie?

Nazywam się Osman Djajadisastra, mieszkam na stałe w Niemczech. Jestem lekarzem. Odwiedzam Polskę już od 25 lat. Po raz pierwszy przyjechałem w ramach programu szkolnego. Jest u nas taki zwyczaj, że wyjeżdżamy w szkole do różnych europejskich krajów poznając ich kulturę, historię, zwyczaje. Nasz nauczyciel historii wybrał Polskę. Były lata 80., czas „Solidarności”. Podczas studiów medycznych miałem kolegę, Wernera Jerke który pochodził z Polski i dzięki niemu poznałem polską sztukę (również kolekcjoner, jego wspomnienie o wizycie w pracowni Edwarda Krasińskiego zamieściliśmy w książce „77 dzieł sztuki z historią” – przyp. ArtBazaar). Zacząłem z nim przyjeżdżać do Polski i też kupować prace polskich artystów. Tak minęło 25 lat moich wizyt i kolekcjonowania (śmiech). Jakieś cztery lata temu zrozumiałem, że samo kolekcjonowanie sztuki mi nie wystarcza, już mnie nie satysfakcjonuje. Chciałem nie tylko brać, ale również dać coś od siebie i stąd pomysł na powstanie tej publikacji.

Dlaczego Edward Dwurnik i jego” Sportowcy”?
Kilka lat temu przeczytałem artykuł w „Art Magazine” na temat Edwarda Dwurnika. Dotyczył on , o ile pamiętam, roku 1984 i czasu jaki Edward spędził w Niemczech. Było tam kilka reprodukcji, głównie z serii „Robotnicy”. Dla mnie była to nowość, gdyż znałem Edwarda Dwurnika z prac pokazujących pejzaże polskich miast. Nie znałem jego twórczości o odcieniu politycznym, pokazującej zmiany polityczne i społeczne w Polsce. Zacząłem szukać więcej informacji na ten temat i tak dotarłem do „Sportowców”. Ten cykl pokazuje historię przemian w Polsce. To bardzo fascynujące. Zacząłem się zastanawiać, czy można ten cykl gdzieś zobaczyć, czy ktokolwiek widział jego w całości. Tak przyszedł pomysł na książkę.

Jak zareagował na to sam artysta?

Rozmawiałem z Edwardem Dwurnikiem. Mam wrażenie ze jednej strony się ucieszył moim zainteresowaniem, ale z drugiej chyba nie bardzo wierzył, że go zrealizuję, że uda się nam zdobyć reprodukcje wszystkich obrazów.

Edward Dwurnik prowadzi przecież szczegółowy rejestr swoich prac...

Tak. Oczywiście korzystaliśmy z tego rejestru. Nie przy wszystkich pracach byli jednak wpisani właściciele. Zaczęliśmy od kolekcji instytucjonalnych i muzeów. Pan Dwurnik nadal był sceptyczny, czy to się uda. Ale w końcu się udało. Zebraliśmy reprodukcje wszystkich prac.


Udało się Panu zebrać reprodukcje wszystkich prac z serii „Sportowcy”?

Tak. Zgodnie ze spisem Pana Dwurnika. Jest to ponad 240 obrazów. I w naszym albumie są wszystkie!

Ile czasu to zajęło?

Trzy lata. Zacząłem zimą 2008 roku. Bardzo chciałem to zrobić. Ten cykl jest dla mnie wyjątkowy Żaden ze znanych mi niemieckich artystów nie ma tak znaczącej, tak długo tworzonej (przez ponad 20 lat) serii, jak ta Dwurnika. A dodatkowo to wyjątkowy okres w historii Polski i świata. Chciałem to pokazać w całości. Chciałem to zrobić w szczególny sposób. W książce każda praca jest pokazana na odrębnej stronie, tam gdzie to możliwe, z komentarzem artysty.

Ile prac z tych zaprezentowanych w książce jest w Pańskiej kolekcji?

Tylko jedna i to kupiona przed projektem tej publikacji.

Myślał Pan o kupnie kolejnych?

Nie. Chciałem być uczciwy w tym co robię. Nie chciałem robić książki i pokazywać w niej swoich prac. Przy pracy nad książką mogłem oczywiście kupić więcej prac z serii „Sportowcy”, ale wydaje mi się, że pojawiłby się wtedy konflikt interesów pomiędzy promocją tych prac jako serii i tych, które należą do mnie. Nie chciałem aby to przesłoniło cel tego projektu. Nie chciałem, aby ktoś zaczął się zastanawiać dlaczego to zrobiłem, które z publikowanych prac należą do mnie. Moim zdaniem tak jak jest, jest uczciwiej.



Kto w takim razie jest właścicielem obrazów z serii „Sportowcy”?

Trzy czwarte prac jest w Polsce, reszta za granicą w najróżniejszych miejscach: w Niemczech, Rosji, Bułgarii, USA. Są naprawdę rozsiane po całym świecie.

Do kogo jest skierowana ta książka? Do Polaków? Do Niemców?

Mam nadzieję, że przede wszystkim dla Polaków, chociaż wydanie jest dwujęzyczne: polsko-angielskie. Temat „Sportowców” jest szczególnie interesujący chyba dla Was. Pokazuje Waszą historię przed i po roku 1981 roku. Co ciekawe prace powstałe po 1981 roku są ciemniejsze, bardziej surowe. Szczególnie ciekawe w książce są komentarze Edwarda Dwurnika. Opisują tamtą rzeczywistość. To może być naprawdę ciekawe dla młodych ludzi.



Masz plany na kolejne publikacje dotyczące polskiej sztuki?

Tak. Kolejny szalony plan (śmiech). Na razie tajemnica. Ale jeśli się na niego zdecyduję, to na pewno go skończę.






Sportowcy // Edward Dwurnik


Wydawca: Osman Djajadisastra


Koncepcja: Osman Djajadisastra,Marcin Zieliński, Piotr Borkowski, Pola Dwurnik


Redakcja: Pola Dwurnik


Teksty: Pola Dwurnik, prof. Tadeusz Cegielski


Komentarze: Edward Dwurnik, Teresa Gierzyńska


Reprodukcje prac: Marcin Zieliński


Opracowanie graficzne: Piotr Borkowski


Projekt okładki: Marcin Zieliński


Tłumaczenia: Agnieszka Wąsowska


Druk: Argraf


Nakład: 800


Stron: 514


19 listopada, 2011

Demonstracje, marsze i pochody (1)

Demonstracje, marsze i pochody to stały element powojennej Polski. W krótkiej historii wszystkiego zaczynamy od tego najbardziej celebrowanego w ostatnim półwieczu od pochodu pierwszomajowego. Był demonstracją poparcia systemu i władzy, przykrym obowiązkiem i zwalczanym rytuałem, okazją do spotkań towarzyskich i do zrobienia zakupów reglamentowanych towarów (tu jadłem swoje pierwsze delicje).

W sztuce polskiej to przede wszystkim plakat propagandowy i niezliczona ilość zdjęć prywatnych i propagandowych. U nas dzisiaj głównie zdjęcia. Zaczynamy od zdjęcia Jerzego Lewczyńskiego jakie po raz pierwszy było pokazane przy okazji naszej publikacji Archeologii Fotografii


Jak wspomina artysta „Ten pochód pierwszomajowy na zdjęciu odbywał się przed moimi oknami. Ówczesny pierwszy sekretarz PZPR chciał przybliżyć ludziom bohaterów socjalizmu i zamiast Lenina, Stalina kazał wybrać przodowników pracy z gliwickich zakładów. Chciał powiedzieć tym ludziom, że każdy z nich może być bohaterem, budowniczym socjalizmu w kraju. Przygotowali takie właśnie transparenty ze zdjęciami i taki pochód przodowników pojawił się na ulicy.”

Kolejne zdjęcie nieznanego autora też pochodzi z Bytomia. To pewnie jeden z pierwszych pochodów po wojnie i jeden z jego bohaterów z szarfą przodownika pracy w środku.


Teraz Warszawa rok 1953. Z tyłu zdjęcia krótki opis „ Ramię w ramię maszerują robotnicy, inteligenci pracujący, żołnierze i oficerowie Ludowego Wojska Polskiego”




Tu rok później Alejami Jerozolimskimi idą „Chłopi w pochodzie”



Na koniec też Warszawa, ulica Marszałkowska przed budowanymi Domami Centrum. Rok 1967 (?). Portret Lenina i wielki napisa – „Realizujemy Ideały o które walczyły pokolenia najlepszych Patriotów i Rewolucjonistów”.



Krótka historia powróci już wkrótce.


Wszystkie zdjęcia ArtBazaar. Kolekcja prywatna.

18 listopada, 2011

9 edycja projektu FOTOGRAFIA KOLEKCJONERSKA

W ramach 9 edycji projektu Fotografia Kolekcjonerska zapraszamy na wystawę i aukcję fotografii wybitnych polskich artystów - dawnych i współczesnych. Projekt organizowany jest przez portal FotografiaKolekcjonerska.pl i Dom Aukcyjny Rempex przy współpracy Portalu Rynku Sztuki Artinfo.pl oraz Związku Polskich Artystów Plastyków.








Z dorobku artystów wybrano fotografie zajmujące szczególne miejsce w ich twórczości, tzn. takie, które były wystawiane na ważnych wystawach, publikowane, nagradzane lub pochodzą z istotnych cykli. W tym roku będą zaprezentowane prace, m. in. Zdzisława Beksińskiego, Bownika, Karoliny Breguły, Jana Bułhaka, Michała Cały, Zofii Chomętowskiej, Witolda Chromińskiego, Sławomira Decyka, Mariana Dederki, Marty Deskur, Mikołaja Długosza, Andrzeja Dragana, Katarzyny Fortuny, Mariana Gadzalskiego, Marka Gardulskiego, Krzysztofa Gierałtowskiego, Teresy Gierzyńskiej, Maurycego Gomulickiego, Michała Grochowiaka, Mikołaja Grynberga, Edwarda Hartwiga, Karola Hillera, Ryszarda Horowitza, Magdy Hueckel, Waldemara Jamy, Krzysztofa Kamińskiego, Jakuba Karwowskiego, Jarosława Klupsia, Sylwii Kowalczyk, Kacpra Kowalskiego, Zofii Kulik, Ewy Kuryluk, Pawła Kwieka, Andrzeja Lachowicza, Natalii LL, Marty Leśniakowskiej, Jerzego Lewczyńskiego, Agaty Madejskiej, Katarzyny Majak, Rafała Milacha, Teresy Murak, Wacława Nowaka, Fortunaty Obrąpalskiej, Krzysztofa Pająka, Adama Pańczuka, Marka Piaseckiego, Pawła Pierścińskiego, Jacka Poremby, Stanisława Pręgowskiego, Grzegorza Przyborka, Konrada Pustoły, Agnieszki Rayss, Józefa Robakowskiego, Andrzeja Różyckiego, Sławomira Rumiaka, Zygmunta Rytki, Jadwigi Sawickiej, Bronisława Schlabsa, Mikołaja Smoczyńskiego, Basi Sokołowskiej, Juliusza Sokołowskiego, Zdzisława Sosnowskiego, Szymona Szcześniaka, Waldemara Śliwczyńskiego, Ewy Świdzińskiej, Andrzeja Świetlika, Tadeusza Wańskiego, Jerzego Wardaka, Wojtka Wieteski, Marii Wołyńskiej, Piotra Wołyńskiego, Krzysztofa Zarębskiego, Joanny Zastróżnej.

Ważnym narzędziem, pomagającym popularyzować projekt Fotografia Kolekcjonerska jest katalog, pomyślany jako podręczny przewodnik po świecie polskiej fotografii, z notami biograficznymi autorów oraz opisami prac zgodnymi ze światowymi standardami kolekcjonerskimi.


Terminy:
Wernisaż wystawy: 24.11.2011 godz. 19.00
Aukcja: 6.12.2011 godz.19.00 (na zakończenie wystawy)
Miejsce: Galeria DAP przy ul. Mazowieckiej 11a w Warszawie

Na zdjęciach odpowiednio:
Zdzisław Beksiński, Kompozycja, 1959 r.
Grochowiak Michał, Untitled (Ola), 2008/2011
Sylwia Kowalczyk, Bez tytułu z cyklu „Nightwatching”, 2011
Jacek Poremba, Bez tytułu, 1998/2011

15 listopada, 2011

Specjalna edycja pracy Zbyszka Libery wspiera akcję Towarzystwa Przyjaciół Muzeum

Towarzystwo Przyjaciół Muzeum od pewnego już czasu zbiera fundusze na zakup pracy Zbigniewa Libery „Lego. Obóz koncentracyjny” z 1996 roku. Do tej chwili zebrano ok. ¼ potrzebnej sumy. Aby wesprzeć proces zbierania pieniędzy Zbigniew Libera wyprodukował specjalną fotografię w limitowanej edycji 100 egzemplarzy pt. „Wyjście ludzi z miast - fragment”. Bazuje ona na pracy z 2010 roku, prezentowanej przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej na wystawie „Early Years” w Instytucie Sztuki Współczesnej Kunst-Werke w Berlinie.


Praca przedstawia autorską wizję przyszłości, nawiązującą do motywów fantastycznych stale obecnych zarówno w kulturze wysokiej, jak i popularnej. Sesję, w której modelami byli przedstawiciele warszawskiego świata sztuki, Zbigniew Libera zrealizował na nieczynnym fragmencie autostrady koło Płocka jesienią 2009 roku. Zbigniewa Libera koncentruje się tu na analizie wpływu fotografii na świadomość zbiorową, tak jak to robił w swych innych głośnych pracach, zdjęciach z cyklu „Pozytywy”.


Każdy może wesprzeć akcję Towarzystwa Przyjaciół Muzeum. Każdemu kto wpłaci 2000 zł Zbyszek Libera ofiaruję jedną kopię swoje pracy. Nazwisko takiej osoby znajdzie się na liście przy klockach Lego podczas każdorazowego wystawiania dzieła (oczywiście o ile ktoś sobie tego życzy). Osoby zainteresowane prosimy o kontakt (katia.szczeka@artmuseum.pl)

„Wyjście ludzi z miast - fragment”, 2011, wym. 46 x 85 cm, wydruk cyfrowy edycja 100 + 10 AP, sygnowany przez artystę.

13 listopada, 2011

Z półki kolekcjonera – Berdyszak/Gierowski/Kałucki/Kamoji – z kolekcji Waldemara Andzelma

W Muzeum Miasta Łodzi trwa wystawa prac lubelskiego marszanda i kolekcjonera Waldemara Andzelma na której można zobaczyć wybór prac z kolekcji. Pokazane zostały prace czterech artystów Jana Berdyszaka, Jerzego Kałuckiego, Koji Kamoji i Stefana Gierowskiego.

Wystawie towarzyszy katalog z reprodukcjami pokazanych prac. Dziś trafia na naszą półkę.

10 listopada, 2011

To była inwestycja z cyklu długoterminowych - rozmowa z Jakubem Banasiakiem z Kolonii o udziale targach Frieze

Tak jak już pisaliśmy, w październiku galeria Kolonie uczestniczyła po raz pierwszy w targach Frieze w Londynie i po raz pierwszy w targach w ogóle. Galeria pokazała „przearanżowane” przez Kasię Przezwańską stoisko targowe. O targach Frieze i wrażeniach „debiutanta” rozmawialiśmy z Jakubem Banasiakiem z Kolonii. Fotografie stoiska Kolonii na Frieze wykonał Paweł Sysiak, również artysta Kolonii.

Jaka była Twoja pierwsza myśl, gdy dowiedziałeś się, że dostaliście się do sekcji Frame na targach Frieze w Londynie? „Ale super!”? Czy „Skąd wezmę na to pieniądze?”. No właśnie – ile kosztuje udział w takich targach? I skąd wziąłeś pieniądze?

Ale super. Pieniądze odkładałem, więc byłem przygotowany – nie jestem aż takim ryzykantem, żeby aplikować w ciemno i stawiać wszystko na jedną kartę. Co do kosztów, to chyba nie ma sensu epatować konkretnymi kwotami, zresztą każdy może sobie sprawdzić ile to kosztuje. Tak czy siak, to jest konkretne finansowe tąpnięcie, szczególnie dla tak młodej galerii, jak Kolonie. Staraliśmy się o dofinansowanie z Instytutu Adama Mickiewicza, ale niestety się nie udało. Może następnym razem przychylniej spojrzą na młodych promujących kulturę polską za granicą...


Czy od razu mieliście pomysł, jak ma wyglądać stoisko z pracami Kasi Przezwańskiej?

Tak, bo przy Frame, czyli sekcji dla młodych galerii na Frieze, warunkiem jest przedstawienie bardzo spójnego projektu – prezentacji tylko jednego artysty. Aplikuje się więc z określonym projektem – w naszym wypadku było to kompletnie przeaaranżowanie targowego stoiska, wyznaczenie nowego podziału przestrzeni, w końcu uwypuklenie jego niektórych funkcji. Kasia chciała podkreślić „targowość” targów, jednocześnie je „humanizując”. Nasze stoisko miało być oazą pośrodku hałasu i pośpiechu. I było – ludzie siadali na fotelach, popijali wodę, zagryzali jabłkami i czytali nasz Rocznik. Potem oglądali półkę z pracami Kasi. Projekt z konieczności zakładał więc drobne przesunięcia, ale kuratorzy okazali się bardzo elastyczni, więc nie było z tym problemu – zresztą zdawali sobie sprawę z charakteru naszej prezentacji, wszak sami ją zaakceptowali. Z drugiej strony widzieliśmy, że wymagali od innych galerii, aby powiesiły prace dokładnie tak, jak było to zawarte we wniosku.


„Wystawiać” cały pokój, wielką instalację, to zupełnie niekomercyjne podejście, a w końcu Frieze to targi. Czy sprzedaliście prace Kasi?


Od początku zdawaliśmy sobie sprawę, że jedziemy tam głównie po zyski niewymierne, a nasza inwestycja jest raczej z tych długoterminowych. Oprócz skali pracy ważne są też materiały, z którymi pracuje Kasia – w tym wypadku były to liście, szyszki, a nawet martwa mucha... Kolekcjonerzy byli więc zachwyceni projektem, ale zaraz dodawali, że musieliby budować dla niego komory próżniowe. Oczywiście to nieprawda – utopione w gęstej farbie liście zachowują zaskakującą trwałość – ale naturalnie nie próbowałem nawet przekonywać ostrożnych przecież kolekcjonerów, że mogą bez obaw zaryzykować.

Praca była zresztą podzielona na segmenty odpowiadające wspomnianemu podziałowi przestrzeni na część dla gości, dla nas, czyli pracowników galerii, oraz część ekspozycyjną. Co istotne, Kasia wyobrażała sobie, że jak ktoś kupi powiedzmy stół i fotele, to będzie ich używał – i to też budziło od razu podejrzenia, że to coś dziwnego... Ludzie chcą kupić obiekt i postawić go lub – najlepiej – powiesić na ścianie. Ale używać? Sprzedaliśmy „najbezpieczniejsze” obiekty: przerobioną przez Kasię lampę-stolik i stojącą na niej misę na owoce – również przemalowaną.

Jak przyjęto projekt?

Świetnie, wiele osób mówiło, że to najlepsze stoisko na Frame i nie wyczuwałem w tym kurtuazji. Widzieliśmy, że jedne osoby polecają go następnym, ci zaś następnym... Co nas cieszy, projekt podobał się zarówno „zwykłym” gościom, którzy reagowali bardzo żywiołowo, jak i profesjonalistom, którzy doceniali jego rozmaite niuanse. Niesłychanie pozytywna była też rola kuratorów Frame, którzy bardzo angażowali się w swoją sekcję, intensywnie nas wspierali i promowali, ciągle przychodząc z kolejnymi gośćmi itp. Nie wiem, czy jest to standardem na innych targach i jak to wygląda np. na Liste, ale tutaj ta relacja była świetna i życzyłbym sobie, żeby nie okazało się to ewenementem. Co będzie dalej – zobaczymy, ale jestem dobrej myśli. Już zgłaszają się do nas kuratorzy, którzy pamiętają pracę Kasi, ale, jak mówiłem, to będzie raczej długotrwały proces. Na pewno Kasia ma teraz wspaniały okres – niemal całe pierwsze półrocze przyszłego roku spędzi za granicą. Zobaczymy.


Mogliście liczyć na pomoc polskich galerii biorących od lat udział w londyńskich targach?

Tak, i to na każdym poziomie: od pożyczenia drabiny, po kwestie merytoryczne. To wielkie ułatwienie – bo pierwsze wrażenie jest takie, że ten gigantyczny namiot to wielkie mrowisko – więc w tym miejscu raz jeszcze dziękuję.

Jak oceniasz targi Frieze i waszą sekcję?

Mam małe porównanie, bo byłem dotąd tylko na berlińskich targach Art Forum i to jako widz – pamiętam, że oceniałem je bardzo negatywnie. W Londynie byłem jednak mile zaskoczony. Przy oczywistym zastrzeżeniu, że targi to targi, a nie wystawa, wiele stoisk uważam za bardzo fajnych (bo „ciekawych” to chyba złe słowo), zgrabnie zaaranżowanych, było też wiele dobrych i bardzo dobrych prac. Ale być może to tylko zachwyty debiutanta.

Jakie targi sztuki to dla ciebie „target” – LISTE w Bazylei?

Dokładnie – chciałbym dostać się na LISTE, które, z tego co słyszałem, są nieco inne. Już to, że nie trzeba pokazywać prac tylko jednego artysty, jest olbrzymią różnicą.

Czy, jeśli dostaniecie się na LISTE, też pokażecie taki „zwarty” projekt jednego artysty?

No właśnie – nie, tym razem chciałbym pokazać prace trójki-czwórki artystów.