28 lutego, 2010

Targowisko Sztuki 2010

Studenci i absolwenci warszawskiej ASP zoorganizowali Targowsiko Sztuki w Arkadach Kubickiego Zamku Królewskiego. Zapraszamy na krótką relację.

25 lutego, 2010

40 000 Malarzy Dominatorem polskiego rynku wydawniczego

Jakub Banasiak ogłosił dziś plany wydawnicze swojego wydawnictwa na 2010/11 rok. Wyglądają naprawdę imponująco. Znajdziemy tu to czym żyje polska sztuka współczesna, poznamy nowe zjawiska w sztuce (Penerstwo), design, wywiady z artystami (min. Modzelewski, Kozak, Woźniak, Bednarski i Uklański).

Znajdziecie Państwo wśród oferty cztery pozycje przygotowane przez autorów ArtBazaar. W tym tygodniu zamknęliśmy prace nad książką „77 dzieł sztuki z historią”, kontynuujemy prace nad zbiorem rozmów i esejów poświęconych Andrzejowi Wróblewskiemu, nową wersją Przewodnika Kolekcjonera oraz przygotowujemy wywiad-rzekę z Ryszardem Woźniakiem. Współwydawcą przygotowywanych przez nas publikacji jest Fundacja bęc zmiana.


Poniżej szczegółowy opis poszczególnych książek.

Piotr Bazylko, Krzysztof Masiewicz, 77 dzieł sztuki z historią
Gdzie i kiedy artystyczna niemoc dopadła Wilhelma Sasnala? Jak i dlaczego Zuzanna Janin przygotowywała się do walki z Przemysławem Saletą? W jaki sposób Wojciech Fangor zarobił na swoje pierwsze mieszkanie? Który z klasyków polskiego malarstwa zatytułował jedną ze swoich prac Gówno trąbi na zakręcie? Przy okazji licytacji jakiej pracy poznali się autorzy tej książki Piotr Bazylko i Krzysztof Masiewicz?
Wśród autorów tekstów i omawianych artystów m.in. Magdalena Abakanowicz, Paweł Althamer, Edward Dwurnik, Wojciech Fangor, Wojciech Fibak, Tadeusz Kantor, Józef Robakowski, Wilhelm Sasnal, Andrzej Starmach, Leon Tarasewicz, Andrzej Wróblewski, Jakub Julian Ziółkowski.
77 dzieł sztuki z historią to książka zarówno dla tych, którzy dopiero zaczynają przygodę ze sztuką współczesną, jak i tych, którzy chcieliby poznać unikalne historie zza kulis.
Książka zawiera 85 kolorowych ilustracji.

Polski dizajn 1989 - 2009 [opracowanie zbiorowe pod redakcją Katarzyny Roj i Beaty Barteckiej]
Pierwszy przewodnik po polskim dizajnie po roku 89. Kompleksowe kompendium wiedzy o polskim projektowaniu: od folkloru, szkła i ceramiki po strony WWW, typografię i projektowanie książkowe. Książkę podzielono na bloki tematyczne ułatwiające uporządkowanie poszczególnych dziedzin dizajnu.
Wśród autorów i opisywanych projektantów znajdują się najwybitniejsi teoretycy i twórcy oraz grupy projektowe, m.in. Magdalena Kochanowska, Bartosz Mucha, Aze Design, Hakobo, Mohodesign, Tomasz Rygalik, Grzegorz Laszuk, Kuba Sowiński
Książka bogato ilustrowana.

Jakub Julian Ziółkowski, Zrób to sam/D.I.Y.
Prezentacja prac Jakuba Juliana Ziółkowskiego stanowiących refleksję nad projektowaniem i szeroko pojętym dizajnem. Książka przypomina, że również nadrealiści interesowali się przedmiotem i dowodzi, że pierwszą kompetencją dizajnera powinna być wyobraźnia.
Książka bogato ilustrowana.

Stach Szabłowski, wywiad-rzeka z Jarosławem Modzelewskim
Rozmowa z jednym z najważniejszych malarzy ostatnich trzech dekad. Modzelewski członek legendarnej Gruppy, profesor warszawskiej ASP opowiada o pierwszych pracach, życiu artysty w PRLu, studenckim okresie burzy i naporu, powstaniu i rozpadzie Gruppy, wykładając jednocześnie swoją artystyczną filozofię.
Książka bogato ilustrowana.

Tarnów. 1000 lat nowoczesności. Przewodnik artystyczny [opracowanie zbiorowe pod redakcją Ewy Łączyńskiej-Widz i Dawida Radziszewskiego]
Książka towarzysząca wystawie Tarnów. 1000 lat nowoczesności organizowanej w 2010 i 2011 roku w przestrzeni publicznej Tarnowa. Do wystawy zostali zaproszeni najwybitniejsi polscy twórcy młodego i średniego pokolenia. Publikacja rozwija założenia wystawy, a także rysuje artystyczne tradycje Tarnowa od XIX wieku, przez okres XX-lecia międzywojennego i PRL do dziś. Wśród autorów wybitni znawcy architektury modernistycznej.
Całości towarzyszy bogaty materiał ilustracyjny, w tym unikalne zdjęcia archiwalne.

Adam Mazur, Wywiad-rzeka z Andrzejem Osęką
Wywiad-rzeka z Andrzejem Osęką (ur. 1932), nestorem polskiej krytyki artystycznej, wieloletnim krytykiem Gazety Wyborczej, Dziennika i Wprost, aktywnym członkiem opozycji demokratycznej, wydawcą podziemnych magazynów o sztuce (Kultura Niezależna), autorem licznych książek i publikacji.
Andrzej Osęka opowiada o sztuce w czasach stalinizmu, Odwilży, sztuce stanu wojennego, polityce, ludziach kultury w opozycji demokratycznej, mediach w czasach PRLu oraz swoim krytycznym stosunku do sztuki po 89 roku.
Książka zawiera ilustracje archiwalne.

Piotr Bazylko, Krzysztof Masiewicz, Przewodnik kolekcjonera sztuki najnowszej 2
Druga część bestsellerowej książki Piotra Bazylko i Krzysztofa Masiewicza poszerzona o nowe informacje praktyczne, wypowiedzi kolejnych kolekcjonerów i prezentująca prace nowych artystów.
Książka bogato ilustrowana.

Norman Leto, Sailor
Debiut prozatorski jednego z najważniejszych artystów młodego pokolenia.

Rozmowy o Andrzeju Wróblewskim [opracowanie zbiorowe pod redakcją Piotra Bazylko i Krzysztofa Masiewicza]
Cykl rozmów o życiu i twórczości Andrzeja Wróblewskiego, jednego z najwybitniejszych polskich twórców drugiej połowy XX wieku. O fascynacji sztuką Wróblewskiego opowiadają artyści, krytycy, kuratorzy i kolekcjonerzy sztuki, m.in. Krzysztof Bednarski, Wojciech Fangor, Jerzy Lewczyński, Wilhelm Sasnal, Piotr Bosacki, Joanna Mytkowska, Marek Sobczyk, Jarosław Modzelewski, Ryszard Woźniak, Mirosław Bałka.
Ta książka to dowód na to, że Wróblewski jest być może najbardziej inspirującym polskim twórcą ostatniego półwiecza.
Książka bogato ilustrowana.

Łukasz Ronduda, wywiad-rzeka z Piotrem Uklańskim
Rozmowa dotyka wszystkich obszarów twórczości Uklańskiego: od lat studiów na ASP w Warszawie, przez pierwsze lata pobytu w Nowym Jorku, kolejne realizacje fotograficzne i rzeźbiarskie, aż po eksperymenty filmowe.
Całości towarzyszy bogaty materiał ilustracyjny.

Stach Szabłowski, wywiad-rzeka z Tomaszem Kozakiem
Tomasz Kozak to zarówno artysta sztuk wizualnych malarz i autor filmów wideo jak i jeden z najbardziej oryginalnych i kontrowersyjnych teoretyków sztuki. Dlatego publikacja obejmuje poza rozmową szeroki wybór jego esejów teoretycznych.
Całość materiału uzupełnia esej wprowadzający autorstwa Pawła Polita.

Michał Lasota, Jakub Bąk, Zuzanna Hadryś, Penerstwo. Rozmowy z artystami
Książka poświęcona najgłośniejszej od czasów Grupy Ładnie polskiej formacji artystycznej poznańskiej grupie PENERSTWO. Publikacja obejmuje rozmowy z siedmiorgiem artystów wchodzących w skład grupy: Wojciechem Bąkowskim, Piotrem Bosackim, Tomaszem Mrozem, Konradem Smoleńskim, Magdaleną Starską, Radosławem Szlagą i Izabelą Tarasewicz.
Całości towarzyszy bogaty materiał ilustracyjny, w tym unikalne zdjęcia archiwalne.

Agata Pyzik, Kontr-tradycja. Rozmowy
Rozmowy z najciekawszymi teoretykami współczesnej kultury: kuratorami, krytykami, badaczami i artystami. Wśród rozmówców Agaty Pyzik m.in. David Crowley [Royal College of Art, współautor Cold War Modern], Renata Salecl [London School of Economics]. Owen Hatherley [autor Militant Modernism], Edwin Bendyk [Polityka, Collegium Civitas], Dominic Fox, Mark K-Punk Fisher [Cybernetic Culture Research Unit, Orpington College, Kent, były zast. red. nacz. Wired], John Jordan [Reclaim The Streets], Jon Wozencroft [RCA, Touch. music] i inni.
Pierwsza publikacja na polskim rynku prezentująca aktualną zachodnią myśl o sztuce współczesnej w tak szerokim zakresie.

Tymek Borowski & Paweł Śliwiński, Problemy
Książka prezentuje cykl fotografii Tymka Borowskiego i Pawła Śliwińskiego, jednych z najzdolniejszych artystów młodego pokolenia. Borowski i Śliwiński pokazują fikcyjne dzieła sztuki, przewortnie dowodząc, że skoro każdy artystą, to artystą nikt. Jedna z niewielu tak spójnych wypowiedzi o współczesnym systemie sztuki na polskiej scenie artystycznej.
Książka bogato ilustrowana.

Stach Szabłowski, wywiad-rzeka z Krzysztofem M. Bednarskim
Krzysztof M. Bednarski to artysta doskonale znany specjalistom, jednak szeroka publiczność kojarzy przede wszystkim jego kanoniczne, najczęściej wyrwane z kontekstu realizacje, takie jak Portret totalny Karola Marksa czy Moby Dick. Z tego powodu formuła wywiadu-rzeki połączona z bogatą prezentacją prac artysty wydaje się być optymalna dla popularyzacji i uprzystępnienia jego dorobku. Nie bez znaczenia jest też fakt, że sztuki Bednarskiego nie da się opisać bez umiejscowienia jej na tle historii sztuki polskiej ostatniej ćwierci XX wieku dlatego też wywiad-rzeka stanowi swoiste kompendium wiedzy o tym okresie w sztuce polskiej.
Całości towarzyszy bogaty materiał ilustracyjny, w tym unikalne zdjęcia archiwalne.

Wspaniale zapowiada nam się bieżący rok!

Bieżące informacje na stronie internetowej Wydawnictwa.

23 lutego, 2010

Kolekcjonerzy polskiej sztuki najnowszej chcą otworzyć muzeum w Waszyngtonie

Mera i Don Rubellowie, jedni z największych amerykańskich kolekcjonerów sztuki najnowszej, właściciele Rubell Family Collection – prywatnego muzeum mieszczącego ich kolekcję w Miami, planują otwarcie drugiego Muzeum – tym razem w stolicy USA – Waszyngtonie. Dla uzupełnienia dodam, że Rubellowie, potomkowie polskich Żydów, kolekcjonują również polską sztukę i wielokrotnie ją pokazywali. Na trwającej obecnie w Miami wystawie „Beg Borrow and Steal” na przykład, wśród innych artystów pokazują prace Anety Grzeszykowskiej i Piotra Uklańskiego. W 2005 roku, wystawa „Poles Apart” prac polskich artystów z ich kolekcjiw RFC w Miami, spowodowała olbrzymi wzrost zainteresowania polską sztuką.
Rubellowie, wspólnie z deweloperem Telesis, kupili budynek od Corcoran Museum of Art na południowym-zachodzie Waszyngtonu. Planują tam wybudować muzeum, mieszczące swoją kolekcję, ale także hotel i apartamenty.
Miejmy nadzieję, że przestrzeń ta zostanie otwarta jak najszybciej i będzie w niej można oglądać najlepszą sztukę najnowszą, w tym również polską.

22 lutego, 2010

Pierwsze wrażenie - relacja Julki Paluszkiewicz z Chin

Kontynuujemy nasz nowy cykl relacji z podróży, wyjazdów i stypendiów artystycznych. Byliśmy już z Polą Dwurnik w Berlinie (relacja tutaj), Radkiem Szlagą w Detroit (relacja tutaj). Dziś zapraszamy na relację Julki Paluszkiewicz, która z Radkiem Szlagą odwiedziła Chiny.

„Jeśli spędzisz w Chinach dwa tygodnie , czujesz że możesz napisać książkę, po dwóch miesiącach napiszesz artykuł, a po dwóch latach nie napiszesz już nic”

W trakcie pobytu sporządzałam notatki, zapisywałam spostrzeżenia, wnioski, przebłyski, gdy zdawało mi się, że coś rozumiem. Każdego dnia moje doświadczenie ulegało weryfikacji poprzez kolejne obrazy, które zacierały, podważały lub zmieniały wspomnienie wczorajszego. To było jak wlewanie wody do pękniętego dzbana. Po dwóch miesiącach, tuż przed wylotem spotkałam się z sinologiem. Chciałam skonfrontować to, co zobaczyłam z jego wiedzą, miałam mnóstwo pytań. On natomiast zapytał mnie o pierwsze odczucia. Okazuje się, że bardzo łatwo, zapomnieć o tych pierwszych wrażeniach, tym najczystszym procesie zapisu emocji i informacji. Potem zaczyna się całe porządkowanie wiedzy, ale to już nie to samo. Dlatego cieszę się, bo owe „pierwsze wrażenie” udało mi się zachować w postaci maila rozesłanego do znajomych.


Powitanie

Pierwsza zbiorowa relacja i pierwsze objawy kontroli swobód obywatelskich- facebook, youtube ocenzurowane. Jeden dzień w Pekinie za nami. Dość duża różnica czasu, +7 h sprawiła, że byliśmy nieco zdezorientowani po przylocie. Spaliśmy potem niemiłosiernie długo, żeby przywitać poranek razem z Chińczykami. Mieszkamy na osiedlu dla artystów, wygląda jak getto, rzędy identycznych domków z szarego kamienia. Mało okien, ale w środku jest jasno bo sufit jest przeszklony. Bardzo dziwna architektura, taka pudełkowa, ascetyczna. Ogromne studio do pracy. Trochę zimno. Nie wiem ile dokładnie, ale na oko dom ma 300m2. Samo miasto widzieliśmy na razie głównie z taksówki. Przypomina osiedle Millenium w Gliwicach, na pozór niby nowoczesne, ale komunizm odcisnął tu niewybaczalne piętno. Wysokie bloki przecinają jeszcze wyższe kominy, z których bucha dym lub para robiąc zasłonę z chmur nad miastem. Zupełnie inne zasady poruszania się na drodze, styl dowolny, bardzo intuicyjny. Światła i znaki stanowią tylko tło estetyczne i sprawiają wrażenie, że są jednak jakieś ustalone reguły. Niezliczona ilość trzykołowych, bezszelestnych pojazdów typu „home made”, rowerów oraz motorów.

Wiele rekompensuje jedzenie (jeśli się dobrze trafi), choć w supermarkecie niewiele mogliśmy znaleźć. Kupowaliśmy w ciemno, albo znane marki z Europy. Dużym problemem jest język. Musieliśmy udawać w sklepie krowę, by kupić mleko, potem znowu te same motywy ze świnia, baranem itp. Mnóstwo dziwnych rzeczy i zachowań, sporo bodźców, trudno powiedzieć jak tu jest. Jest obco. Wydaje mi sie ze najpierw musimy trochę oswoić to miasto, by zacząć tu pracować. Z samolotu widziałam Mongolię, pustynię Gobi, dużą część Rosji, ośnieżone góry tak rozlegle że nie umiem sobie wyobrazić czy w ogóle gdzieś się kończą. Pustka. Przez ponad osiem godzin lotu kilka razy pojawiła sie maleńka plamka światła, namiastka cywilizacji. Próbowałam tego nie robić, ale myśl że samolot mógłby się rozbić, czy z nieznanych przyczyn wylądować właśnie tam uporczywie do mnie powracała. Piękne stewardessy z haftowanymi w różyczki kołnierzykami, idealnie gładkie koki, foliowe rękawiczki, miliony plastikowych kubeczków wymienianych za każdym razem na nowe, gdy chce się pić, obsesja świńskiej grypy. Witamy w Chinach!
Obcy ludzie
Obcokrajowców, którzy żyją w Pekinie łączy biograficzna niezwykłość i osobliwa nieprzeciętność. Spotkanie ich w jednym miejscu przypomina amerykańską stację badawczą Mc Murdo na biegunie. Od sinologów począwszy przez dziennikarzy, właścicieli firm, managerów niemieckich marek, ambasadorów, krawców, kolekcjonerów win po artystów. Etyka zachowań Chińczyków jest inna w relacjach z rodakami, a inna w stosunku do cudzoziemca. Obcokrajowcy traktowani są tu nader życzliwie i nieco pobłażliwie. Poza uprzejmością dla nas też przewidziany jest nieco inny, zawyżony cennik wielu produktów i usług, ale pamiętajmy, że to nadal kraj przynajmniej z nazwy komunistyczny, co oznacza, że przybywamy z odległych, często nieznanych, ale przede wszystkim bogatych krajów. Jednak Pekin to bezpieczne miasto. W najgorszym wypadku mogą się zdarzyć drobne oszustwa, kilkakrotne ściągnięcie z konta opłaty za posiłek lub niezwykle kosztowna degustacja herbaty. Biorąc pod uwagę, że to naród w większości bezwyznaniowy i teoretycznie mogliby bez obaw (przed sądem ostatecznym) podejmować się większych wykroczeń, to jednak system filozoficzny w połączeniu z opresyjnym aparatem kontroli państwa egzekwują tu dyscyplinę. I co niesamowite, odnosi się wrażenie, że obu stronom jest z tym dobrze.
Chiny i reszta świata

Stosunek Chińczyków do reszty świata można by opowiedzieć dialogiem Ryszarda Kapuścińskiego z dowódcą partyzantki o imieniu Doki, którą odbyli siedząc w lepiance w pobliżu frontu w Liberii.
„-Where are you from?-spytał mnie w pewnym momencie Dokie.
-From Poland -odpowiedziałem.
- Poland, Poland- powtórzył Dokie.- But where is Poland? -- Poland is in Europe- wyjaśniłem.
-Europe!- zawołał triumfalnie. This I know. Europe is in China!(…)
Dystanse geograficzne miedzy miastami i różnorodność kulturowa są niezbadane także dla samych Chińczyków. Same dialekty chińskiego są tak różne, że Pekińczycy nie rozumieją mieszkańców Szanghaju. Uniwersalny język mandaryński wprowadzony do szkół objął całe Chiny i w zasadzie w chwili obecnej tylko najstarsze pokolenie posługuje się regionalnymi narzeczami. Przyjemnym aspektem życia w kraju o powierzchni w 9,5 mln km2 jest możliwość opalania się zimą. Wystarczy wsiąść w samolot i z mroźnego, suchego klimatu Pekinu przenieść się o trzy tysiące kilometrów na gorącą wyspę Hainan. Dlatego najbardziej popularna tu turystyka, to ta wewnątrz kraju. Po kilku dniach w Chinach gdy pierwsze zachłyśnięcie innością mamy za sobą, a jego miejsce zastępuje naturalny odruch radzenia sobie i w miarę możliwości normalnego funkcjonowania, następuje refleksja nad tym gdzie się w ogóle jest. Dziennikarze, którzy tu pracują nazywają Chiny- nawet nie innym światem, ale inną galaktyką. Wrażenie, że jest się w świecie w którym wszystkiego jest za dużo, nie opuściło mnie nawet na chwile.
Po kilku tygodniach spędzonych w Pekinie, bezskutecznych próbach nawiązania kontaktu (różnice językowe)i równie beznadziejnych wysiłkach by poprawnie wymówić nazwy chińskich ulic zaczyna się też kryzys kulinarny. Rozpoczynają się polowania na rosyjskie, włoskie czy też francuskie restauracje, których na szczęście nie brakuje.
Mentalność
Najkrócej można ją opisać poprzez sposób w jaki przeczą i odmawiają. Chińczycy nigdy nie chcą postawić swojego rozmówcy w kłopotliwej sytuacji, dlatego jeśli na jakieś pytanie mieliby odpowiedzieć przecząco, nie zrobią tego od razu. Zajmie im to kilka minut podczas, których będą opowiadać o kluczących nad wzgórzami żurawiach. To oznacza NIE. Inną rzeczą jest kontrola emocji, zachowanie niewzruszonej twarzy, z której niewiele można wyczytać oraz nie odpowiadanie złością na wymierzoną weń agresję. Tradycyjny Chińczyk będzie oazą spokoju i cierpliwości, pozwoli swojemu oprawcy na upuszczenie frustracji, by wchłonąć ją do siebie. Przy czym w tej postawie nie ma nic z wyższości, ironii czy pobłażliwości. Na pytanie o plany na przyszłość większość Chińczyków nie potrafi odpowiedzieć, może dlatego że znaczenie ma tylko to, co istnieje teraz. Możliwe, że fragment odpowiedzi na to pytanie zachowany jest w starym malarstwie chińskim, gdzie zamiast perspektywicznego punktu zbiegu, przestrzeń obrazu opowiadana była nachodzącymi na siebie warstwami.
Sztuka
Najciekawsze miejsca ze sztuką współczesną to Dashanzi Art. District 798 i sąsiadująca z nią dzielnica Caochangdi gdzie poza galeriami znajduje się osiedle rezydencyjne dla artystów. Oba miejsca położone są dość daleko od centrum jednak warto zadać sobie trud by tam dotrzeć. Podczas półgodzinnej podróży taksówką można podziwiać monumentalne budynki i karkołomne rozwiązania architektów. Przeciętny hotel wielkością dorównuje Pałacowi Kultury, a przeszklone i połyskujące refleksami budynki biznesowe są jeszcze większe i często łącza się w całe kompleksy z innymi obiektami.
Dzielnica Caochangdi to obszar znacznie mniej turystyczny, i zarazem młodszy. Jest alternatywą wobec blichtru 798, który może zwyczajnie zmęczyć. Mieści się tu chińska galeria White Space, filia niemieckiej Alexander Ochs Gallery, URSMEILE ze Szwajcarii, czy Chen Ling Hiu Contemporary. Aktualnie w Alexander Ochs Gallery trwa wystawa Radka Szlagi „Ikonoclasm”. Aby zrozumieć powody niszczenia wizerunków i nie zatrzymać się tylko na estetycznej warstwie obrazu warto sięgnąć do historii tablicy dziesięciu przykazań, konfliktu Ikonoklastów i Ikonofili i burzliwych początków przedstawień w chrześcijaństwie. Dla nas to historie bliskie, bo przecież nawet gdy jesteśmy ateistami, to żyjemy w kraju głęboko zakorzenionym w chrześcijańskiej tradycji. Chińczycy natomiast słabo znają historię Jezusa i większość z nich nie kojarzy nawet kim on właściwie był. W związku z tym wszelkie symbole jak: anioł, kapłańska purpura czy owa tablica dziesięciu przykazań, to dla nich tak samo znaczące elementy na obrazie jak Afro-amerykanin pchający kosz na śmieci wypełniony obrazami. Jednak Ikonoklazm Szlagi nie sięga tylko do religii. Współczesna odsłona ikonoklazmu, gdzie naturalnemu procesowi tworzenia wizerunków(obrazów), towarzyszy równie naturalnie niszczenie, tak by w miejsce starych pojawić się mogły nowe. Rodzi się zaklęty krąg. Działanie, które zatacza koło. I w takim wymiarze sens ikonoklazmu ma wartość uniwersalną, ponieważ zwykły Chińczyk najlepiej w świecie rozumie tę ideę, bo tak pojmuje życie - jako odnawialny i wiecznie trwający cykl.

798 District to rozległe tereny pofabryczne, przypominające miasto w mieście otoczonym murem. Do lat 90-tych produkowano tam przeróżne materiały, od bezpieczników po broń. W chwili obecnej to sieć sklepików, restauracji i galerii. Wśród galerii wyróżniają się przede wszystkim dwie: UCCA (Ullens Center For Contemporary Art.)i Galeria Continua. Ta pierwsza ufundowana przez parę Szwajcarów Guya i Myriam Ullens istnieje w Pekinie od 2007. Kolekcjonerzy zanim powołali do życia UCCA aktywnie kolekcjonowali sztukę (głównie chińską), wspierali artystów i brali udział w Weneckim Bienale w 2003 i 2005 roku. Kiedy odwiedziłam to miejsce w styczniu trafiłam na wystawę ośmiu chińskich artystów młodej generacji (urodzonych między 1969-1978). Breaking Forecast- takim tytułem opatrzona jest wystawa, która przypomina wędrówkę w nierównym tempie po obszernych przestrzeniach galerii i inspiracyjnych meandrach artystów. Dominują instalacje wykonane w porażającej skali, których rozmach jest imponujący, choć sens nie zawsze zrozumiały. W gęstwinie znaczeń i zmyślnych rozwiązań lśni prostotą praca multi-funkcjonalnego kolektywu MadeIn, którego twarzą i założycielem jest Xu Zhen. W odrębnym pomieszczeniu drży zwalony gruz, wolno prawie niezauważalnie faluje ziemia, jakby przed momentem runął obok nas budynek z czerwonej cegły, a grunt nie uspokoił się jeszcze po sejsmicznych konwulsjach. Subtelne dźwięki wydobywają się z niezidentyfikowanego źródła, a zapis abstrakcyjnie brzmiących fal dźwiękowych z rozmów i krzyków towarzyszących trzęsieniu ziemi, ma swój graficzny wykres wykonany z ciężkiego stopu metalu. Wspólna praca Smoke Installation duetu Sun Yuan&Peng Yu przypomina wielki aparat fotograficzny, z którego po otwarciu migawki wypełza wielki okrąg dymu, który wędruje przez długą, czarną salę w kierunku zabawnej maszynerii z wielka miotłą. Zanim jednak dym wylezie z ponurej dziury aparatu wdaje się w konflikt z samą maszyną, powodując przy tym drgania i niepokojące odgłosy. Cały proces przypomina cykl życia, w którym moment kulminacyjnego lśnienia w najwyższym punkcie trajektorii wędrującego okręgu jest intensywny i krótki. Zaraz po nim uruchamia się wielka miotła, oczyszczając pomieszczenie i przygotowując je do kolejnego cyklu. Fotograficzna trudność dokumentacji tej instalacji w moim odczuciu była wartością. Podobnie zresztą jak w pracy Constalellation Chu Yun gdzie kosmiczna podróż poprzez gwiazdozbiory wyznaczana jest dużym skupiskiem urządzeń na standby’u. Potrzeba kilku minut by zorientować się że majaczące punkciki świateł to nie gwiazdy, a lodówki, monitory, drukarki, dystrybutory wody itp. Zachwycające fotografie Cao Fei. Absurdalne stroje i super bohaterowie wtopieni w codzienny rytm miasta, zestawieni z pracującymi robotnikami, pojawiający się w zrujnowanych i biednych dzielnicach, przed eleganckimi świątyniami biznesmenów, czy w zwykłym zakładzie krawieckim. Wiele kadrów przypominało jeden z ulubionych filmów „Gummo” w reżyserii Harmony Corine, gdzie chłopiec- królik odrealnia zniszczony przez tornado krajobraz. Tak jak w przypadku instalacji prostota komunikatu broni się poprzez rozwiązania, z jednej strony skalą z drugiej przez technologiczną precyzję, tak w przypadku malarstwa staje się tylko jednowarstwową, płaską wizją, gdzie często jedynym oczywistym symbolem jest kolor. Być może gdzieś w tym miejscu tkwi niepojęta przepaść kulturowa, która objawia się w magicznym i idealnym stanie „nieistnienia niczego- pustki” tak oczywistym dla Chińskiego sposobu pojmowania świata, a tak odrębna od zachodniego baroku piętrzenia się znaczeń.
We włoskiej Galerii Continua trwa wystawa Antonyego Gormleya- Another Singularity. Autor monumentalnych rzeźb, laureat nagrody im.Turnera za 1994 zajął centralną przestrzeń galerii obiektem rozpiętym na metalowych strunach. Z gęstwiny kierunków srebrnych linii wyłania się kilkumetrowy splot w ludzkim kształcie. Zależnie od punktu obserwacji widzimy człowieka leżącego, splątanego, lewitującego. Pozostałe pomieszczenia galerii wypełniają dalsze traktaty o kondycji człowieka, kondycji artysty. Inne wersje postaci ludzkich o konstrukcji rozpadających się atomów czy też rozsypanych elementów, które sprawiają wrażenie jakby tylko na chwilę w tym momencie gdy na nie patrzymy przestały wirować.
798 to nadal istotny punkt na mapie artystycznych wydarzeń Pekinu, nadal mimo, że czas świetności tego miejsca minął, z chwilą pojawienia się komercyjnych sklepów z pamiątkami, pomniejszych galeryjek wypełniających najciemniejsze luki starych fabryk. To miejsce przyciąga masę ludzi, głównie turystów, ale także ludzi zainteresowanych sztuką. Można by tu spędzić kilka dni, aby obejrzeć wszystko, ale zwyczajnie nie wszystko oglądać warto.

Na zakończenie
Naturalnie wielokrotnie po powrocie do Polski pada pytanie: jak jest w Chinach? Za każdym razem odpowiedź przychodzi po kilku minutach niezręcznej ciszy. Jest to dla mnie trudne pytanie na które nie potrafię odpowiedzieć. Myśląc o Chinach czuję całą niezgłębioną kulturę, historię i mistykę tego kraju. Wiem, że jest to niepojęte jako całość, dlatego lepiej reagować i odczuwać na tą „inność” impulsami. Nie porównywać i nie wdawać się w szczegóły, może nawet nie próbować zrozumieć. Uczucie osobliwości, to najczęstszy stan, który mimo upływu czasu nie opuszcza. Niezwykłości nie tylko nie znikają, ale mnożą się, klonują i przeobrażają. Potem nadchodzi czas powrotu do domu. Pierwsze doznania po przylocie do Polski, czas spędzony na dworcu PKP, interakcja z otoczeniem, są jak olśnienie, że na prawdę dziwnie to jest jednak tutaj.

Tekst: Julka Paluszkiewicz
Foto: Radek Szlaga i Julka Paluszkiewicz

17 lutego, 2010

Hipperrealizm na Obiegu

Serdecznie zapraszamy na nowy blog na Obiegu Hipperrealizm Wojtka Wilczyka. Jak można przeczytać we wstępniaku Wojtka – „Było sobie kiedyś sieciowe pismo o nazwie "Hiperrealizm" (którego, o ile mnie pamięć nie myli, ukazało się pięć edycji), a teraz jest blog pod takim samym tytułem. Było kiedyś dwóch autorów, a teraz jest jeden, choć ten drugi ma w najbliższej przyszłości dołączyć. Tyle tytułem wstępu, będzie się tutaj pisać o sztuce, głównie o fotografii, ale nie tylko o niej”.
Wojciech Wilczyk jest autorem znakomitej, monumentalnej publikacji „Niewinne oko nie istnieje” wydanej przez Atlas Sztuki i Ha!art w 2009 roku. Wilczyk jest fotografem a także znanym autorem esejów oraz tekstów krytycznych na temat fotografii. Od grudnia również blogerem. Zapraszamy do sieci.

16 lutego, 2010

Syndyk Polaroida sprzeda na aukcji fotograficzną historię Ameryki w XX wieku

W czerwcu w nowojorskim domu aukcyjnym Sotheby’s odbędzie się niesamowita aukcja. Wylicytować będzie można ponad 1200 zdjęć polaroidowych wykonanych przez najwybitniejszych amerykańskich artystów. Zdjęcia te pochodzą z kolekcji bankrutującej firmy Polaroid, która upadła z powodu przekrętów jej właściciela, Toma Pettersa.
Polaroid, który w latach 60. był najpopularniejszym amerykańskim aparatem fotograficznym (był w połowie amerykańskich gospodarstw domowych), stał się ofiarą digitalizacji Fotografii. Firma dwukrotnie bankrutowała, najpierw w 2001 roku, i następnie, już ostatecznie, w 2008 roku.
Sąd w Minnesocie, by zaspokoić wierzycieli, zarządził sprzedaż części kolekcji fotografii, znajdujących się w posiadaniu firmy. Do sprzedaży pójdzie łącznie ponad 1200 prac. Estymacja prac wynosi łącznie 7,5-11,5 miliona dolarów.


To mało, biorąc pod uwagę, że w większości będą sprzedawane Polaroidy, czyli z zasady fotograficzne unikaty. Kupić będzie można na przykład autoportrety i portrety wykonane przez Andy Warhola czy Chucka Close, pejzaże Ansela Adamsa czy słynne fotografia wyżłów weimarskich Williama Wegmana. A ponadto fotografie Roberta Mapplethrope, Roberta Rauschenberga, Davida Hockneya, Roberta Franka czy Lucasa Samarasa. Oprócz Fotografii polaroidowych na aukcję trafią także oryginale odbitki („vintage prints”) słynnych czarno-białych fotografii, które posiadał Polaroid. Na przykład wielka odbitka słynnego „Moonrise, Hernandez, New Mexico” z 1941 roku Ansela Adamsa.
Najlepiej skomentował tę sprzedaż dla „New York Timesa” sam Chuck Close. „To wspaniała kolekcja, świetne prace” – powiedział dodając – „Wyprzedać tę kolekcję to zbrodnia”.
Syndyk masy upadłościowej Polaroida próbował sprzedać całość kolekcji do jednego z muzeów, ale nie udało mu się. Stąd ta dramatyczna decyzja o sprzedaży na aukcji pojedyńczych prac. Aukcja odbędzie się 21 i 22 czerwca w nowojorskim Sotheby’s, a prace będzie można obejrzeć tydzień wcześniej. Katalog tej aukcji, sam w sobie fantastyczny album fotografii, stanie się zapewne książkowym „rarytasem”.
Na szczęście to tylko część liczącej prawie 16 tysięcy prac całej kolekcji Polaroida, której część jest w magazynach firmy, a część jako depozyt w Musee de L’Elysee w szwajcarskiej Lozannie. Czy ta część też zostanie sprzedana? Miejmy nadzieję, że nie – bo to przecież historia XX-wiecznej fotografii i, także, historia Ameryki w XX wieku.
Na zdjęciach: prace polaroidowe Lucasa Samarasa (“Photo-Transformation”) i Davida Levinthala (“Wild West Series”) oraz klasyczna odbitka Fotografii Harry’ego Callahana. Wszystkie z kolekcji Polaroida, które trafią na aukcję w czerwcu.

11 lutego, 2010

"Liczony" tryptyk Romana Opałki najdroższą pracą żyjącego polskiego artysty sprzedaną na aukcji



Aż 713.250 funtów, czyli prawie 3,3 miliona złotych zapłacił nieznany nabywca za trzy „obrazy liczone” Romana Opałki „1965/1-nieskończoności” na aukcji w londyńskim domu aukcyjnym Sotheby’s. To nowa najwyższa cena zapłacona za pracę polskiego żyjącego artysty na aukcji. Do tej pory najwyższą ceną było 568 tysięcy funtów (czyli również około 3,3 miliona złotych po ówczesnym kursie funta do złotego) zapłacone na aukcji w Londynie w październiku 2006 roku za serię fotograficzną „Naziści” Piotra Uklańskiego.
Nowy rekord padł na aukcji sztuki najnowszej w domu aukcyjnym Sotheby’s na której sprzedawano również prace pochodzące z kolekcji Lenz Schonberg założonej przez Gerharda i Annę Lenz. Obok prac Romana Opałki z tej kolekcji Sotheby’s sprzedało prace m.in. Lucio Fontany, Armana, Guentera Ueckera, Piero Manzoniego czy Jesusa Rafaela Soto. Dołączono do tej kolekcji również najciekawsze prace sztuki najnowszej, jakie udało się zebrać Sotheby’s na lutowe aukcje(m.in. Doiga, Warhola, Freuda czy de Kooniga) i dało to efekt piorunujący, biorąc pod uwagę cały czas bardzo trudną sytuację na rynku sztuki. Sprzedano prawie wszystkie prace (74 z 77 oferowanych) za ponad 54 miliony funtów.
Ale wracając do „polskiego” rekordu. Owe 713 tysięcy funtów zapłacono za trzy następujące po sobie „obrazy liczone” polskiego artysty (każda w „standardowym” formacie 196x135 cm). Pierwszy obraz ma numerację 5006016-5023628, następny od 5023629 do 5049738, a trzeci 5049739 do 5065512. Jak więc widać z numeracji, są to dość wczesne prace o numeracji nieco powyżej 5 milionów, na dodatek trzy następujące po sobie. To wielka rzadkość i stąd zapewne taka cena. Bo estymacja tych prac wynosiła 240-360 tysięcy funtów.
Na tej aukcji w Sotheby’s sprzedano również niewielką (35x24 cm) „liczoną” pracę Opałki na papierze ryżowym o numerach 2865928-2869122. Estymacja tej pracy, którą licytowano po tryptyku, wynosiła 15-20 tysięcy funtów. Na fali poprzedniej licytacji zapewne, cena tej pracy na licytacji urosła do 79.250 tysięcy funtów (ponad 360 tysięcy złotych).
To nie koniec polskich akcentów na lutowych aukcjach sztuki najnowszej w Londynie. Na kolejnych będzie można kupić prace Wilhelma Sasnala, Rafała Bujnowskiego, Adama Adach i Pauliny Ołowskiej.
Na zdjęciu: nowa najdroższa praca polskiego żyjącego artysty

09 lutego, 2010

Olaf Brzeski w Galerii Czarnej

„A twarz miał obrośniętą uszami, jak dno łodzi ostrygami...” to najnowszy pokaz Olafa Brzeskiego w Galerii Czarnej w Warszawie. Gorąco polecamy. Olaf wykorzystał tu podłoże (porcelanę) stylizowane na zastawę stołową, na którym namalował serię kilkunastu rysunków – obiektów, instalacji i portretów. Szczególnie imponująco wygląda sala z portretami. Kształt zastawy przypomina formą pałacowe czy też zamkowe oprawy do portretów byłych właścicieli posiadłości. Jednak miejsce portretów Brzeskiego jest gdzie indziej. Portrety Olafa mogłyby z powodzeniem znaleźć się na pokładzie Czarnej Perły – statku widmo z Piratów z Karaibów lub służyć jako rekwizyty w „Rękopisie znalezionym w Saragossie” Wojciecha Hasa.

07 lutego, 2010

Artur Żmijewski otrzymał prestiżową Ordoway Prize

W listopadzie informowaliśmy, że Artur Żmijewski osiągnął wielki sukces otrzymując nominację do prestiżowej nagrody Ordoway. Teraz okazało się, że sukces polskiego artysty jest jeszcze większy, bo Artur Żmijewski otrzymał tę nagrodę, przyznawaną wspólnie przez New Museum w Nowym Jorku oraz organizację Creative Link for the Arts. Oprócz splendoru Artur Żmijewski otrzyma też czek na 100 tysięcy dolarów.

Nagroda przyznawana jest artystom oraz kuratorom i krytykom ze znaczącym dorobkiem w zakresie sztuki współczesnej. W tym roku międzynarodowe jury uhonorowało za osiągnięcia artystyczne Artura Żmijewskiego, oraz Hamzę Walkera, dyrektora działu edukacji w The Renaissance Society, muzeum sztuki współczesnej przy uniwersytecie w Chicago, za praktykę kuratorską. Każdy z nich otrzyma także nagrodę pieniężną w wysokości 100.000 dolarów amerykabskich. Wśród poprzednich laureatów są m.in. kolumbijska artystka Doris Salcedo i amerykański kurator Ralph Rugoff.

Wśród tegorocznych nominowanych osób wśród artystów byli: kubańska artystka performance Tania Brugera (latem 2008 roku w Warszawie można było oglądać jej performance w ramach seminarium 1968-1989 w MSN) oraz amerykański artysta sztuk wizualnych William L. Pope
Richard Flood, główny kurator nowojorskiego New Museum tak skomentował decyzję jury: „Niezmiernie łatwo jest wpaść w zachwyt nad młodymi i nagradzać ich za młodość. Czym innym jest docenić osoby takie jak Hamza i Artur, którzy bez rozgłosu i z uporem poświęcili się by rozwijać własną twórczość. Nagroda Ordway jest sposobem na powiedzenie dziękujemy, że trwacie na posterunku i że posuwacie dyskusję naprzód; dziękujemy za to, że zmieniacie nasze rozumienie świata”.
Najnowsza praca wideo Żmijewskiego „Plener rzeźbiarski – Świecie 2009” miała swoją premierę w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku (MoMA) w październiku minionego roku. W ubiegłym roku prace Artura Żmijewskiego trafiły do kolekcji MoMA oraz londyńskiej Tate Modern, jak również do warszawskiego MSN.

04 lutego, 2010

Rzeźba Giacomettiego najdrożej sprzedaną pracą na aukcji w historii rynku sztuki

Aż 65 milionów funtów (czyli prawie 300 milionów złotych) zapłacił wczoraj na aukcji w londyńskim domu aukcyjnym Sotheby’s anonimowy nabywca telefoniczny za rzeźbę Alberto Giacomettiego „L’Homme Qui Marche I” (czyli „Idący człowiek I”), przedstawiającą naturalnej wielkości figurę człowieka. Gdy już zakończyła się burzliwa licytacja, w której brało udział ponad 10 chętnych z całego świata i przeliczono cenę na dolary, okazało się, że cena ta w walucie amerykańskiej wynosi 104,3 miliona dolarów. To tylko, albo aż o 100 tysięcy dolarów więcej niż 104,2 miliona dolarów zapłacone w maju 2004 roku za „Garcon a la Pipe” (czyli „Chłopca z fajką”), obraz Pabla Picassa z 1905 roku. Do wczoraj było to najdroższe dzieło sztuki sprzedane na aukcji. Do wczoraj – bo od dzisiaj jest nim „Idący człowiek” Giacomettiego.
Oczywiście nie jest to najdroższe dzieło sztuki w historii, bo przynajmniej trzy prace – „No.5” Jacksona Pollocka, „Portret Adeli Bloch-Bauer” Gustava Klimta oraz „Woman III” Willema de Kooniga kosztowały więcej (wszystkie w okolicach 130-140 milionów). Jednak dzieło Giacomettiego zostało kupione w świetle jupiterów na aukcji, a nie w negocjacjach w zaciszu gabinetów i stąd ten wielki rumor.
Co jest powodem tak wysokiej ceny? Specjaliści mówią, że rzadkość tak wybitnych prac Giacomettiego. Wykonano tylko sześć takich rzeźb, i ta wersja, zrobiona w 1961 roku, to pierwsza wersja rzeźby, która pojawiła się na aukcji. Ale i tak nie tłumaczy to ceny, bo estymacja pracy wynosiła 12-18 milionów funtów. 65 milionów funtów to również dużo, jeśli porówna się z dotychczasowym rekordem cenowym Giacomettiego – 27,5 miliona dolarów (czyli 80 milionów złotych), uzyskanym nie tak dawno, bo w maju 2008 roku.
Trzeba przyznać, że Commerzbank AG, który sprzedawał tę pracę, zrobił świetny interes. Praca trafiła do tego niemieckiego banku, gdy w styczniu 2009 roku przejął on inny niemiecki bank – Dresdner AG, który miał bardzo dobrą kolekcję sztuki. Teraz Commerzbank sprzedaje prace z kolekcji Dresndera.
Oczywiście nie muszę dodawać, że praca Giacomettiego jest też teraz najdroższą rzeźbą świata.
Na zdjęciu: Alberto Giacometti, „L’Homme Qui Marche I”, 1961.

03 lutego, 2010

Rosyjscy kolekcjonerzy ostro rozpoczęli aukcyjny sezon w Londynie

Bardzo dobrze rozpoczęły się tegoroczne aukcje impresjonistów i sztuki współczesnej w Londynie. Na aukcji w Christie’s, głównie dzięki popytowi ze strony kolekcjonerów z Rosji i Europy Wschodniej ceny poszybowały do wysokich poziomów. Najdroższą pracą sprzedaną na aukcji w Christie’s była „Tete de Femme” – portret drugiej żony Pabla Picassa, Jacqueline Roque z 1963 roku. Praca ta wyceniana była na 3-4 miliony funtów (15-20 milionów złotych), ale po ostrej licytacji, w której uczestniczyli głównie wiszący na telefonach pracownicy Christie’s w Rosji, praca sprzedała się za 8,1 miliona funtów (40 milionów złotych).
W rosyjskie (lub wschodnioeuropejskie) ręce trafiła inna praca Picassa „Homme assis sur une chaise” z 1956 roku, która również pobiła górną granice estymacji (5,5 miliona funtów), by osiągnąć ostatecznie 6,1 miliona funtów (30 milionów złotych). Równie dobrze rosyjski kolekcjonerzy licytowali (i to zrozumiałe) kubistyczną pracę Natalii Gonczarowej z 1916 roku „Espagnole”. Wyceniana na 4 miliony funtów praca osiągnęła 6,4 miliona funtów (32 miliony złotych). Podobnie było z pracą niemieckiego ekspresjonisty Otto Muellera – wycenione na 500-700 tysięcy funtów płótno powędruje za naszą wschodnią granicę za 2,1 miliona funtów. Wśród pobitych Rosjanie zostawili słynnego dealera Jose Mugrabiego, który z wściekłością machnął ręką z katalogiem w stronę prowadzącego aukcję.
Taka silna obecność kolekcjonerów z Rosji i byłych krajów postkomunistycznych zaskoczyła aukcjonerów. „Jesteśmy zaskoczeni ilością osób licytujących z tego rejonu świata” – powiedział po aukcji Thomas Seydoux z Christie’s. I dodał: „Licytują (oni) atrakcyjne, kolorowe obrazy wielkich tuzów malarstwa”.
Dziś licytacja w domu aukcyjnym Sotheby’s, a w przyszłym tygodniu licytacje prac Sztuki najnowszej w trzech wielkich domach aukcyjnych. Czy na tych aukcjach kolekcjonerzy z Europy Wschodniej, a przede wszystkich Rosjanie, będą równie aktywni?
Na zdjęciu: Pablo Picasso, Tete de Femme (Jacqueline), 1963.

02 lutego, 2010

Poszukaj "rarytasów" na stronie CultureLabel.com

Jeśli chcesz kupić poduszkę zaprojektowaną przez Takashiego Murakamiego (cena – jedyne 75 funtów) czy jedwabny szalik Graysona Perry’ego (44 funty) lub jakikolwiek inny „rarytas” związany ze sztuką, designer czy muzyką – teraz jest jedno miejsce w Internecie, gdzie możesz to zrobić.
W Wielkiej Brytanii powstała strona CultureLabel.com, która proponuje przedmioty i edycje (w tym również i grafiki) produkowane przez muzea, galerie, designerów czy wydawnictwa muzyczne. Prawdziwy raj dla poszukiwaczy rarytasów – nazywany nawet „Amazonem Sztuki”.
CultureLabel podpisał już umowy z ponad 70 muzeami, galeriami, sklepami (w tym np. ze sklepem Other Criteria Damiena Hirsta) i przedmioty wystawione w tych miejscach można kupić teraz na jednej stronie. Wśród tych instytucji są m.in. British Museum, V&A Museum, Saatchi Gallery, Baltic Centre, Whitechapell Gallery, Julian Opie Shop, czy wspomniane już Other Critieria.
Najdroższym przedmiotem oferowanym na stronie jest oczywiście limitowana edycja grafik Damiena Hirsta „All You Need is Love” w cenie 12.750 funtów. Najtańszego rarytasu nie znalazłem. Sami poszukajcie na www.culturelabel.com

Na zdjęciach: poduszka Takashiego Murakamiego i edycja Damiena Hirsta

01 lutego, 2010

Monika Sosnowska trafiła do galerii Hauser&Wirth

W „The Art Newspaper” możecie przeczytać ciekawy wywiad z Iwanem Wirthem, założycielem jednej z najważniejszych galerii Sztuki najnowszej Hauser&Wirth, który reprezentował do niedawna dwójkę polskich artystów: Wilhelma Sasnala oraz Jakuba Juliana Ziółkowskiego. Z wywiadu możemy się dowiedzieć, że wkrótce będzie to już trójka artystów, gdyż nowo otwarta galeria Hauser&Wirth w Nowym Jorku będzie reprezentowała na rynku amerykańskim Monikę Sosnowską. Przeczytać o tym możecie tutaj.
Ale nie tylko o tym – również o kryzysie na rynku sztuki i o tym, jak niespodziewanie łagodnie on przebiegł, o otwarciu się galerii na Azję.
Polecamy lekturę!