29 sierpnia, 2008

No pressure, no diamonds

W ubiegłą niedzielę zostałem zaproszony do radia TOK FM, aby porozmawiać o przygotowanym przez nas „Notesie dla Kolekcjonerów”. Prowadzący audycję Roman Kurkiewicz pośród wielu pytań zadał jedno, które „męczy” mnie aż do dzisiaj. Było to pytanie o to, czy tworzenie, budowanie znaczącej kolekcji jest jednoznaczne z sukcesem finansowym. Podążając dalej tym tropem można zadać kolejne pytania - czy kolekcjoner sztuki może mówić o sukcesie swojej kolekcji, jeśli jej wartość finansowa sukcesywnie rośnie? Czy kolekcja stworzona z dzieł bardzo drogich to dobra kolekcja? I czy kolekcja z dzieł jeszcze relatywnie tanich jest automatycznie słaba?

Aby odpowiedzieć na te wszystkie pytania, trzeba najpierw zastanowić się, z czego wynika wzrost cen dzieł sztuki (najnowszej) na dzisiejszym rynku sztuki. Generalnie, rzecz ujmując, rosnące zainteresowanie twórczością artysty sprawia, że ceny jego prac rosną. Rosnąca liczba kolekcjonerów, instytucji publicznych i prywatnych zainteresowana kupnem pracy artysty, przy stałej podaży sprawia, że ceny idą w górę. Jeśli rosnące zainteresowanie pracami artysty wynika z sukcesów artystycznych (wystawy w prestiżowych instytucjach, pozytywne recenzje uznanych krytyków etc.), to wtedy sprawa jest jasna - sukces finansowy jest wynikiem sukcesu artystycznego.

Jednak bardzo trudno jest znaleźć i ocenić w sposób jednoznaczny takie przypadki. Na ten obraz nakładają się różnorodne czynniki utrudniające jednoznaczną ocenę. Ceny prac danego artysty mogą być wynikiem działań spekulacyjnych kolekcjonerów czy galerii, mody panującej w danej chwili na rynku, umiejętnych działań promocyjnych artysty czy galerii go reprezentującej i wielu innych rzeczy. W końcu wzrost cen może być wynikiem wszystkich tych działań razem wziętych, gdzie trudno jest wykazać, czy na przykład zaproszenie do wystawy w znanej instytucji wynika z docenienia pracy artysty czy z kontaktów reprezentującej go galerii czy też samej artystki czy artysty, z kuratorem.

Wracając do postawionych pytań - czy tworzenie, budowanie znaczącej kolekcji jest jednoznaczne z sukcesem finansowym? Czy możliwa jest istotna, ciekawa kolekcja dzieł sztuki, mająca niską wartość rynkową? Wszystko zależy od perspektywy w jakiej na to patrzymy. W długiej perspektywie czasu nikną gdzieś mody i gwiazdy świecące sztucznym światłem przez jeden sezon. Sukces artystyczny niesie za sobą sukces w wymiarze finansowym.

Czy kolekcjoner sztuki może mówić o sukcesie swojej kolekcji, jeśli jej wartość finansowa sukcesywnie rośnie? Tak, jeśli jest ona wynikiem pozytywnych przesłanek, a nie sztucznego pompowania cen. A tego nie da się zobaczyć w ciągu jednego sezonu, potrzeba na to po prostu czasu. Poza tym, czy dla kolekcjonera rosnąca wartość jego kolekcji jest zjawiskiem pozytywnym, czy negatywnym? Wielu uważa paradoksalnie, że negatywnym, bo po prostu nie mogą sobie już pozwolić na kupowanie prac wielu artystów, których prace chcieliby kolekcjonować. Po prostu, z powodów finansowych w pewnym momencie muszą powiedzieć „Stop!” i przestać kupować.
Czy zatem kolekcja stworzona z dzieł bardzo drogich, to dobra kolekcja? Nie jest to jednoznaczne, gdyż możliwy jest zbiór bardzo drogich prac, może nawet wybitnych ale nie pasujących do siebie, nie „grających” ze sobą – wtedy ciężko jest mówić o spójności czy jakości kolekcji.

Na koniec warto podkreślić, iż najlepsze kolekcje powstają tam, gdzie w wyniku różnego typu ograniczeń (możliwości finansowych, dostępu do prac itd.) dochodzi do głosu osobista wizja i pomysł osoby budującej własną kolekcję. Jest takie powiedzenie – „No pressure, no diamonds” – jest ono chyba bardzo adekwatne do procesu budowania kolekcji sztuki. Gdybyśmy mieli nieograniczony dostęp do pieniędzy i wszystko podane „na talerzu” – kolekcjonowanie nie byłoby tak pasjonujące i twórcze.

27 sierpnia, 2008

Sao Paulo: powstanie rejestr prac sztuki ulicy, szansa na ocalenie murali Os Gemeos i Nuncy

Dzięki udziałowi wystawie „streetartowej” w londyńskiej Tate Modern tego lata bracia Otavio i Gustavo Pandolfo, znani szerzej jako artystyczny duet Os Gemeos stali się znani na całym świecie. Jednak kuratorski wybór tych bliźniaków z Brazylii (wśród innych artystów sztuki ulicy) spowodował coś więcej – być może ocaleją najciekawsze produkcje Os Gemeos i innych artystów tworzących na ulicach w ich rodzinnym Sao Paulo.
Miasto właśnie rozpoczęło tworzenie specjalnego rejestru prac „street artu”, które nie zostaną zamalowane przez służby miejskie. Jest to o tyle ważne, że w od 2006 roku w tym mieście obowiązuje specjalne prawo, na mocy którego zostało zdjętych wiele reklam, bilboardów, ale także zamalowano wiele murali. W ten sposób pod szarą farbą zniknął wielki, o długości 680 metrów mural Os Gemeos przy ulicy 23 maja w Sao Paulo. A przecież Sao Paulo to nie tylko bliźniaki Pandolfo. To także Nunca ( czyli Francisco Rodrigues da Silva) – również uczestnik wystawy Tate Modern, a także żona jednego bliźniaków – Nina Pandolfo, by wymienić tylko tych najważniejszych.
Co ciekawe, mural przy ulicy 23 maja został zamalowany już po otwarciu wystawy w Tate Modern. Dziś władze miejskie przyznają, że prawo, znane jako Prawo Czystego Miasta, jest nadinterpretowane i zamalowywane są prace, na które same władze miejskie wydały zgodę.
Na dodatek sztuka ulicy staje się coraz bardziej popularna i być może miasto traci też na braku „turystyki streetartowej”. Być może wręcz, jak zapowiadają osoby odpowiedzialne za czystość w mieście, teraz najlepsze prace będą wręcz chronione.
Nic dziwnego, bo jak jeszcze trochę wzrosną ceny na brazylijski „street art”, to patrząc na los niektórych prac Banksy’ego – prace te będą „demontowane” ze ścian przez złodziei. Dziś szkice Os Gemeos kosztują w jego Galerii Fortes Vilaca około 2 tysięcy dolarów, a obraz około 30 tysięcy. Ale jak jeszcze trochę pójdą w górę, to mogą się pojawić faceci z młotkami i szybko „zdejmą” prace duetu ze ściany.
Na zdjęciu jedna z prac Os Gemeos na ulicach Sao Paulo. Ona ma szansę ocaleć.

22 sierpnia, 2008

Przemysław Przegon na Świeżo Malowanym

Nie wierzymy w grupowe wybuchy talentu, ale to coś więcej niż przypadek – na ArtBazaar prezentujemy prace już trzeciego artysty z tej samej klasy z liceum plastycznego w Zamościu. Poprzedni artyści to malarze - Tomek Kowalski i Paweł Śliwiński. Teraz czas na rzeźbiarza – Przemysława Przegona, studenta 5 roku ASP w Krakowie na wydziale rzeźby. Przemek mniej więcej od roku tworzy rzeźby z papieru i bardzo lekkich tworzyw sztucznych. Jak sam pisze, trochę to prowokacyjne – bo czym dla nas jest papier? Jaką ma trwałość?


Rzeźby Przemka, „przedmioty”, jak to sam określa, nie mają konkretnego przeznaczenia. Nie przedstawiają też żadnych konkretnych rzeczy. Raczej mają działać na naszą wyobraźnię. Zapraszamy do prezentacji prac Przemysława Przegona na Świeżo Malowanym.

21 sierpnia, 2008

Praca o zakazie palenia nie zostanie pokazana z powodu...zakazu palenia (na londyńskich targach Frieze)

Pisaliśmy już kiedyś o pracy zatrzymanej na granicy japońskiej z powodu choroby „wściekłych krów”, (czytaj tutaj), która w ostatniej chwili zdążyła na wystawę. Tym razem będzie o zakazie palenia w miejscach publicznych obowiązującym w Londynie, który spowodował wykluczenie z październikowych targów sztuki najnowszej Frieze Art Fairs pracy na temat … palenia. Podał tę informację brytyjski „Guardian”.
Chodzi o pracę amerykańskiej artystki Normy Jeane, która zasłynęła do tej pory zaproszeniem 160 osób na zbiorowy sex na dachu w Rzymie czy wyprodukowaniem sera z mleka karmiącej matki. Tym razem Jeane chciała pokazać w Londynie pracę zatytułowaną „The Straight Story”, którą chciała umiejscowić na terenie targów.
Praca miała pokazywać społeczne skutki zakazu palenia w miejscach publicznych w wielu miastach świata. Miała pokazywać, jak zabito społeczny element palenia (każdy palacz wie, o co chodzi) i sprowadzono go do beznamiętnego nałogu. Jean chciała postawić na terenie targów trzy przezroczyste budki, w których odizolowani od innych, a równocześnie cały czas widoczni, mogli się „skrywać” palacze. Ale budki miały być tak małe, aby zmieściła się w nich jedna osoba, jak to ma miejsce w wielu biurowcach.
Niestety na zainstalowanie pracy nie zgodziła się rada dzielnicy Westminister, gdzie mieszczą się targi (Regent’s Park) mimo że prosiło ja o to wiele osobistości z dziedziny sztuk pięknych, między innymi szefowie słynnej galerii Serpentine, też mieszczącej się w parku.
Do radców nie przemówił artystyczny wymiar projektu (o tyle dziwne, że zgadzali się na palenie na scenie podczas przestawień teatralnych, gdy tego wymagał scenariusz). I tak praca o skutkach zakazu palenia nie zostanie pokazana z powodu … zakazu palenia.

19 sierpnia, 2008

Hirst kończy z motylami, a wkrótce również z gablotami i akwariami z formaliną

Nie wiadomo czy to tylko PR-owa zagrywka przed wielką wrześniową aukcją czy też rzeczywiście Damien Hirst zamierza zaprzestać produkcji swoich sztandarowych prac w seriach.
W wywiadzie Timem Maslowem, jednym z szefów galerii White Cube, który ukazał się na stronie domu aukcyjnego Sotheby’s brytyjski artysta zapowiada, że przestaje produkować prace z motylami, a chce jeszcze wyprodukować kilka słynnych gablotek oraz wypreparowanych zwierząt w formalinie, by póżniej również i zarzucić produkcję tych prac.
Przypomnijmy, że już 15 i 16 września w londyńskim Sotheby’s odbędzie się aukcja 223 prac Hirsta zatytułowana``Beautiful Inside My Head Forever''. Ma ona przynieść około 65 milionów funtów (według estymacji). O tej aukcji pisaliśmy tutaj.
Artysta nadal będzie wykonywał (a coraz częściej tylko podpisywał, bo większość prac wykonują asystenci Hirsta w jego firmie Science Ltd.) prace z kropkami (tzw. „dot paintings).
Nie wiadomo, czy wywiad udzielony swojej macierzystej galerii, a opublikowany na stronie domu aukcyjnego na niespełna miesiąc przed wielką aukcją, nie jest początkiem kampanii marketingowo-PRowej, mającej zapewnić jak najlepszą sprzedaż 15 i 16 września. W końcu Hirst jak żaden inny artysta potrafi grać z rynkiem sztuki najnowszej, a wręcz czasami się z niego naigrywać. Oczywiście znakomicie na tym zarabiając.
A na londyńskiej aukcji będą łącznie aż 73 prace z motylami zatopionymi w farbie, a także 16 „dot paintings”. Tak jak już pisaliśmy, najwyżej wyceniana jest praca w formalinie – cielec ze złotymi rogami – zatytułowana „The Golden Calf”. Jej estymacja to 8-12 milionów funtów. Jeśli wierzyć Hirstowi, to jedna z ostatnich „formalinowych” prac tego artysty, która będzie dostępna na rynku pierwotnym.

Na zdjęciu: jedno z „dot paintings” Damiena Hirsta – „Rubidium Chromate 1965”

13 sierpnia, 2008

Notes.dla.kolekcjonerów będzie już w przyszłym tygodniu


Z największą radością chcielibyśmy zarekomendować Wam specjalną edycje „Notesu na 6 tygodni” Fundacji Bęc Zmiana. Specjalną, bo w całości poświęconą kolekcjonowaniu sztuki najnowszej i (prawie) w całością napisaną przez nas. Wydanie „Notesu.dla kolekcjonerów/Notes.for collectors” jest dwujęzyczne (a fragmentami nawet trzyjęzyczne). Mamy nadzieję, że dzięki temu Notes przyczyni się też do promocji polskiej sztuki za granicą. Dziękujemy bardzo Bognie Świątkowskiej za propozycję wydania tej książki, a przede wszystkim za pracę jaką ona, a także cały zespół Bęc Zmiany włożył w wydanie tej książki. Dziękujemy również Kamili, Paulinie, Piotrkowi i Drążkowi za wiele godzin spędzonych nad tym notesem.
W „Notesie.dla. kolekcjonerów” znajdziemy krótką historię polskiego rynku sztuki po 1989 roku, wypowiedzi kuratorów, krytyków i znawców rynku, przewodnik po najciekawszych galeriach, muzeach, wydawnictwach i stronach internetowych, nasz subiektywny ranking najważniejszych polskich dzieł sztuki powstałych po roku 2000, a także krótką prezentację dwunastu najbardziej naszym zdaniem obiecujących młodych artystów. Ich prace posłużyły także za materiał ilustracyjny.
Ale będzie tam także „Przewodnik dla początkujących”, wyjaśniający krok po kroku podstawowe kwestie związane z kolekcjonowaniem sztuki najnowszej. Dla wielu z czytelników „ArtBazaaru” nie będzie to nowość. W końcu wiele z tych porad już wielokrotnie pojawiło się na stronach naszego blogu. Ale chyba warto je przeczytać jeszcze raz w dość poukładany sposób.
Polecamy „Notes.dla.kolekcjonerów”. Powinien być dostępny w tradycyjnych miejscach dystrybucji „notesów” Fundacji Bęc Zmiany w przyszłym tygodniu. Mamy nadzieję, że od początku tygodnia.

11 sierpnia, 2008

Artkontakt.pl - obejrzyj prace z 15 regionalnych Zachęt


Program „Znaki Czasu” działa już od prawie czterech lat. W tym czasie regionalne Zachęty kupiły lub otrzymały łącznie ponad tysiąc prac. Od niedawna, dzięki Katarzynie Karwańskiej i Waldemarowi Tatarczukowi, możemy wszystkie te prace obejrzeć w serwisie http://www.artkontakt.pl/. W łatwy sposób możemy uzyskać odpowiedzi na nurtujące nas pytania: Jaki artysta/artystka jest najpopularniejszy/a w lokalnych Zachętach? Ile prac Zbigniewa Libery ma dolnośląska Zachęta? Gdzie można znaleźć prace Wilhelma Sasnala? Która Zachęta realizuje program „ogólnopolski”, a która zdecydowała się na tworzenie kolekcji z prac artystów „lokalnych”, bliżej nieznanych na scenie ogólnopolskiej?
Możemy obejrzeć zawartość każdej z 15 lokalnych Zachęt, rozsianych po całej Polsce lub też skorzystać z indeksu artystów, których prace są w kolekcjach. Jest też rozbudowany system informacji o wystawach w poszczególnych siedzibach Zachęt, bądź też wystawach prac z tych kolekcji. Wszystko to dzięki Lubelskiemu Towarzystwu Zachęty Sztuk Pięknych i ministerstwu kultury, które sfinansowały ten projekt.
Szkoda tylko, że nie można się skontaktować ze stroną, bo na podstronie kontaktowej brakuje ikonki „Wyślij”. Ale można wysłać list. Bo adres jest.
Polecamy http://www.artkontakt.pl/
Na zdjęciu: jedyny obraz Wilhelma Sasnala w zbiorach „Znaków Czasu” – Bez tytułu (Tory), z 2004 roku. Według Artkontaktu w zbiorach białostockiej Zachęty jest cykl 6 rysunków tego artysty

07 sierpnia, 2008

Torba z ilustracją z "Mausa"? Proszę bardzo, w Strandzie

Znana nowojorska księgarnia Strand Bookstore (przez wielu uważana za największą w Nowym Jorku, używajaca nawet hasła reklamowego “18 mil książek”) wprowadziła do swojej oferty nowość – płócienne torby na książki z serii „Artist Series”. O co chodzi? Torby ze Stranda znane są jako cool-produkty wśród nowojorskich intelektualistów. Teraz Strand poprosił kilku artystów, by przygotowali prace, które zostaną nadrukowane na płóciennych torbach. Pierwsza torba ukazała się z rysunkiem z kultowego komiksu „Maus” Arta Spigelmana, nowojorczyka zresztą. Druga torba to rysunek brytyjskiego artysty Davida Hockneya „A Bag Full of Books”.
Trzecia z kolei to komiks Adriana Tomine’a. Strand zapowiada już wkrótce kolejne “torbowe” premiery. Na razie nie ujawnia, kto przygotuje na nie prace. Torby można kupić i obejrzeć tutaj. Kosztują od 9,95 do 10,95 dolara nie licząc kosztów przesyłki.
A w tym miejscu warto przypomnieć projekt, który przygotował kilka lat temu „Piktogram”. Do każdej rocznej prenumeraty pisma dodawano wtedy torbę z nadrukowanym rysunkiem Wilhelma Sasnala. Toreb wyprodukowano łącznie 200, więc dziś jest to już całkiem cenna rzecz.

05 sierpnia, 2008

Emin odmówiła Saatchiemu, repliki namiotu nie będzie

Brytyjska artystka, Tracey Emin odmówiła Charlesowi Saatchiemu i nie zgodziła się na wykonanie repliki słynnej pracy “Everyone I Have Ever Slept With 1963-1995”, spalonej w pożarze magazynu wielkiego kolekcjonera w 2004 roku. Nie zgodziła się mimo iż Saatchi oferował jej milion funtów za odnowienie tej pracy.

Dzieło to wywołało wielki skandal i przyniosło Emin równie wielką sławę. Składało się z namiotu z wyhaftowanymi 102 imionami. Były tam imiona mężczyzn, z którymi spała Emin, imiona dwóch nienarodzonych dzieci (Emin miała dwie aborcje), jak również imiona osób z rodziny (między innymi jej babci) czy przytulanek (jej ulubionego misia), z którymi spała w łóżku jako dziecko. „To nie była zwykła lista osób, z którymi spałam. To była raczej praca na temat prywatności” – powiedziała Emin.
Informację o propozycji Saatchiego Emin ujawniła podczas spotkania z publicznością przy okazji otwarcia jej pierwszej retrospektywy, w Scottish National Gallery of Modern Art w Edynburgu (otwarta do 9 listopada). Podał to dalej brytyjski dziennik „The Times”.
Emin powiedziała też, dlaczego nie zgodziła się na odtworzenie pracy. „Uważam, że byłoby to moralnie złe, niewłaściwe. Nie mam już tego ładunku emocjonalnego, co wtedy, przy tworzeniu tej pracy” – powiedziała 45-letnia dziś artystka, dziś wielka sława, sztandarowa, obok Damiena Hirsta, postać YBA.
Na marginesie warto dodać, że pracę Emin Saatchi kupił w latach 90. za 40 tysięcy funtów. Była ubezpieczona na milion funtów w momencie spalenia (spłonęły też w tym magazynie m.in. prace Damiena Hirsta czy braci Chapmanów), czyli tyle, ile oferował jej Saatchi za „odtworzenie” namiotu. Ale przyznając rację Emin, czy można „odtworzyć” uczucia?

I dlatego dziś pracę Emin możemy oglądać tylko na zdjęciach.