Wystawa, którą przygotowujecie w poznańskiej Art Stations Foundation Grażyny Kulczyk nosi tytuł „Nowy porządek”. Nowy porządek czego?
Na najbardziej oczywistym poziomie: nowy porządek w kolekcji Grażyny Kulczyk. Z tego dużego i bardzo ciekawego zbioru wybraliśmy zaledwie kilka obiektów: rzeczy z kręgu minimalu, postminimalu i abstrakcji geometrycznej. Tytuł "Nowy porządek" właściwie sam się narzucał. Od początku chcieliśmy zrobić wystawę pokazującą sztukę bardzo zdyscyplinowaną pod względem formalnym, skoncentrowaną, można powiedzieć: bardzo uporządkowaną. Zarazem klasyków z kolekcji Grażyny Kulczyk chcieliśmy zestawić z młodszymi artystami, pokazać obecne konsekwencje minimalu. Mamy wrażenie, że te konsekwencje dla współczesnej sztuki są bardzo istotne, a jeszcze chyba niedostatecznie zauważone. Mamy wybitnych artystów, dla których minimal jest lub bywa bardzo istotnym doświadczeniem: Michała Budnego, Monikę Sosnowską, Marzenę Nowak czy Agnieszkę Kalinowską. Pokazanie ich w jednej przestrzeni to próba nazwania zjawiska. W efekcie "Nowy porządek" można traktować jako propozycję nazwy dla całej tendencji czy nurtu. Używa się czasem sformułowań w rodzaju "nowy realizm" itp. Byłoby doskonale, gdyby "nowy porządek" wszedł w obieg na podobnych zasadach.
W Polsce, gdzie cały czas mało jest wystaw największych sław sztuki współczesnej i najnowszej, wszyscy oczekują wystaw typu „best of…”. Ciężko Wam przyszło przekonanie Grażyny Kulczyk by postawić na „konfrontację” młodych z klasykami?
Współpraca z panią prezes i jej fundacją była bardzo komfortowa. Scenariusz wystawy został zaakceptowany bardzo szybko. Zresztą pani prezes naprawdę żyje sztuką, więc młodsi artyści, których pokazujemy na wystawie, nie byli jej obcy. A co do tego, jakich wystaw brakuje nam w Polsce... Chyba brakuje nam wystaw, które próbowałyby rzetelnie reagować na zmiany w krajobrazie polskiej sztuki i odnosiłyby te zmiany do kontekstu historycznego oraz międzynarodowego. Nie było np. wystawy "zmęczonych rzeczywistością", na której ich malarstwo zostałoby zderzone z surrealizmem polskim i zachodnim różnych generacji. Przy okazji "Nowego porządku" próbowaliśmy taką pracę - na innym polu - wykonać. Nawet z pewnymi ambicjami akademickimi, bo wystawie towarzyszy katalog z obszernym tekstem krytycznym oraz pierwszym polskim tłumaczeniem klasycznego tekstu Donalda Judda "Konkretne przedmioty". Poza wszystkim - wielką gwiazdę, czyli Jenny Holzer, pokazywano w Art Stations przed chwilą.
Jak wypadają młodzi w zestawieniu z dziełami klasyki? Michał Budny z Donaldem Juddem? Marzena Nowak czy Katarzyna Przezwańska z Henrykiem Stażewskim? Krystian „Truth” Czaplicki z Mikołajem Smoczyńskim?
Przede wszystkim: ta wystawa nie jest zbiorem konfrontacji wcześniejszego i obecnego pokolenia. Nie budujemy zestawień typu "stary kontra młody", poszczególne prace układamy raczej w pewnym sekwencjach tematycznych. Choć oczywiście widać różnice między nastawieniem klasyków minimalu a obecnych postminimalistów. Młodzi coraz bardziej cenią sobie materiały nietrwałe, podatne na wpływ środowiska, zmieniające się w czasie, konstruują swoje prace przy użyciu nawet tak niestabilnego medium jak woda. Nie jest to nagłe odkrycie, kiedyś - co też przypominamy w "Nowym porządku" - w podobny sposób pracowali choćby Mikołaj Smoczyński czy Koji Kamoji. Na pewno jednak współczesny postminimal jest bardziej eteryczny, delikatny od klasycznego minimalu amerykańskiego. Druga sprawa: współczesne prace często mają w sobie element narracyjny, mimetyczny. Mówiąc banalnie: coś przedstawiają, nie są stuprocentowo abstrakcyjne. Kiedy Monika Sosnowska buduje instalację w postaci kawałka ściany z wymalowaną lamperią, to zarazem jest to minimalna rzeźba, jak i cytat z rzeczywistości.
Czy nie macie wrażenia, że prace artystek i artystów młodszego pokolenia nie są tak „monumentalne”, jak klasyków? Że są bardziej osobiste? A może to my je tak odbieramy, bo znamy często tych artystów osobiście?
Najbardziej monumentalna praca na wystawie to nowy fresk Jarosława Flicińskiego, namalowany na ścianie Art Stations specjalnie z okazji "Nowego porządku". Z drugiej strony trudno znaleźć prace bardziej osobiste, intymne niż pochodzące z kolekcji GK fotografie Mikołaja Smoczyńskiego. Zresztą granica między tym, co "monumentalne", a tym, co "osobiste", nie jest chyba zbyt precyzyjna. Przecież Mirosław Bałka (na wystawie mamy jego rzeźbę) pozostaje bardzo osobisty nawet w bardzo monumentalnych realizacjach.
Rynkowo, szczególnie w Polsce, abstrakcja jest „trudna” do sprzedaży. Jest jakby przeznaczona do wnętrz galeryjnych, uważa wielu kolekcjonerów. Nie macie takiego wrażenia?
Stażewski, Winiarski, Fangor czy Opałka nie sprzedają się chyba gorzej niż Nowosielski. Oczywiście widzimy, że młodsi polscy kolekcjonerzy z Polski wciąż wolą kupować malarstwo figuratywne. To chyba w dużym stopniu efekt sukcesu pewnej konwencji malowania wypromowanej na początku poprzedniej dekady, kiedy pojawili się choćby artyści z Rastra (grupa Ładnie, Agata Bogacka). Kolekcjonerzy dostali wtedy malarstwo, z którym mogli łatwo nawiązać komunikację, znali świat pokazywany przez sztukę - te wszystkie obrazki z życia codziennego czy cytaty z mediów. Ale impet tamtej sztuki chyba umiera. Przecież nawet Bogacka zaczęła malować coś na granicy abstrakcji. Więc może kolekcjonerzy też zaczną eksplorować inne rejony. Grażyna Kulczyk może być tu dla nich doskonałym wzorem.
W Polsce takie wystawy, przy ubogiej edukacji na temat sztuki, powinny (tak uważamy!) mieć również aspekt edukacyjny. Można go znaleźć w Waszej wystawie?
O katalogu już mówiliśmy. Wystawie towarzyszy też program filmowy: Art Stations pokaże zestaw filmów dokumentalnym na temat Donalda Judda i minimalu. Zapraszamy również na oprowadzania kuratorskie (odbędą się minimum trzy). Wszystkie informacje można będzie znaleźć na Facebooku - na profilach Art Stations i BWA Warszawa.
Na zdjęciach: Donald Judd Bez tytułu, 1969; Z Kolekcji Grażyny Kulczyk; fot. Kerry Ryan McFate dzięki uprzejmości The Pace Gallery, ©VAGA oraz Jarosław Fliciński Wszystko naraz, 2011, farba akrylowa na ścianie, Dzięki uprzejmości Art Stations Foundation by Grażyna Kulczyk, fot. Przemek Jasiński