01 grudnia, 2009

Libera skatalogowany

Zapraszamy na relację Moniki Olszewskiej na temat jej wrażeń z retrospektywy Zbigniewa Libery w warszawskiej Zachęcie. Jeszcze w tym tygodniu u nas relacja filmowa z wystawy.

Już od dziś Zachęta zaprasza do swych sal na zupełnie nowe wydarzenie. Tym razem jest to wystawa retrospektywna Zbigniewa Libery. Ciekawe jest, że artysta, który należy przecież do grona najbardziej znanych i cenionych polskich twórców, nazywany „ojcem sztuki krytycznej”, do tej pory nie doczekał się u nas tak dużej prezentacji swoich prac. Tym bardziej pracownikom Zachęty należą się brawa, jako że zdecydowali się na karkołomny wysiłek zebrania właściwie wszystkich dzieł Libery, rozsianych po muzeach i galeriach całego świata. Jak można się zatem spodziewać, wystawa jest dosyć spora i zaskakująca pod względem materiału, bo dużą część twórczości Libery znamy właściwie tylko z reprodukcji, jak choćby ważną pracę Ciotka Kena, czy też wzbudzający olbrzymie kontrowersje w Polsce i na świecie Lego. Obóz koncentracyjny.
Twórczość Libery nie jest jednak pokazana w sposób chronologiczny. Kuratorka Dorota Monkiewicz proponuje nam bardziej tematyczne ujęcie, jednak właściwie bez innowacji interpretacyjnych. Mamy zatem salę poświęconą Kulturze Zrzuty, czyli nieformalnej grupie artystycznej, w której Libera działał w latach 80. Tam znajdziemy zarówno słynne już zdjęcie artysty ogolonego na łyso nazwane Dla sztuki. Tydzień po zrobieniu tego zdjęcia Libera został aresztowany za druk podziemnych ulotek i przesiedział w więzieniu ponad rok. Również w tej sali znalazło się miejsce na trochę materiałów archiwalnych, jak kilka fotografii z dzieciństwa, ulotka pierwszej wystawy na tzw. Strychu, czy pocztówka zrobiona przez Zofię Kulik, która namiętnie fotografowała wtedy Liberę. No i jeszcze kilka zdjęć z Afryki, dokąd artysta wyjechał po zmianach ustrojowych w 1989 roku. Oprócz tej sali mamy też tzw. „salę cmentarną”, jak ją nazwała Dorota Monkiewicz. Tam wyświetlany jest film dokumentujący wystawę Bakunin w Dreźnie, w której Libera wziął udział po powrocie z Afryki, a która była swoistym podsumowaniem sztuki polskiej lat 80. i pomostem między tamtym okresem a zupełnie nową rzeczywistością lat 90. Tam też znajdują się takie filmy Libery, jak Ja Aluś, czy Iskra, kręcone na cmentarzach, w których pojawiają się właściwie tylko płyty nagrobne.


Ciekawą salą jest ta, gdzie można odnaleźć zdjęcia z cyklu Pozytywy, czyli znane nam z prasy, czy podręczników historii fotografie dokumentujące traumy, zwykle wojenne. Libera odtworzył te zdjęcia, ale tym razem właśnie w sposób pozytywny, inscenizując je na zupełnie inny, można powiedzieć radosny sposób. Tym samym podjął grę z naszą pamięcią, w której wyryte są pewne obrazy zdarzeń. Ten temat pojawia się też w jego cyklu Mistrzowie, gdzie postanowił zaprezentować artystów, którzy wywarli na niego największy wpływ. Zrobił to jednak w nietypowy sposób, bo konstruując artykuły prasowe o tych artystach, które nigdy nie ukazały się w żadnej z gazet. Wymyślił nawet wystawę Anastazego Wiśniewskiego w Zachęcie, która tak samo nigdy nie miała miejsca, ale – jak podaje Libera – jeden z kuratorów tej galerii po opublikowaniu Mistrzów twierdził, że doskonale pamięta to wydarzenie... Co zaskakujące, również w tej sali umieszczono znaną pracę Body Master, czyli zestaw do ćwiczeń dla kilkuletnich chłopców kopiujący urządzenia kulturystyczne. Właściwie Body Master powinien chyba znaleźć się w następnej sali, największej na wystawie i pewnie wzbudzającej najwięcej kontrowersji, gdzie znajdują się prace odnoszące się do tematyki ciała, jego reprezentacji oraz dyscypliny i sposobów jego traktowania. To właśnie tutaj znajdziemy szereg najbardziej znanych dzieł Libery, począwszy od Obrzędów intymnych i zdjęć babki artysty, czy takich prac jak Gra z matką, przez autoportrety Libera – Mebel, Ktoś inny, czy film Jak tresuje się dziewczynki, aż po szereg Urządzeń korekcyjnych i zabawki takie jak wspomniana Ciotka Kena, czy The Doll You Love to Undress. Tutaj postawiono też legendarne już Lego, które moim zdaniem, jako pracę odnoszącą się do kwestii pamięci i reprezentacji traumy z powodzeniem można by zamienić z Body Masterem i umieścić raczej w sali poprzedniej.


Wystawie towarzyszy niezwykle obszerny katalog z reprodukcjami wszystkich dzieł znajdujących się na wystawie, tekstami Doroty Monkiewicz, Piotra Piotrowskiego oraz Łukasza Rondudy, a także – co szczególnie znaczące – bardzo obszernym kalendarium życia i twórczości Libery. Zapewne artysta na potrzeby tego katalogu został dokładnie przesłuchany, jego prace poddano datowaniu (na tyle, na ile to było możliwe), tak samo jak istotne wydarzenia z jego życia. Wiadomo – tak dzieje się zawsze w przypadku wystaw retrospektywnych artystów tego formatu, co Libera. Zastanawia mnie tylko, jak sam bohater to wytrzymywał. Libera jest przecież artystą nieustannie buntującym się i poddającym krytyce wszelką władzę. Duży wpływ miała na niego Kultura Zrzuty, w której działał jako młody chłopak, a której członkowie prezentowali postawę wręcz anarchiczną.
Libera taką postawę zachował jeszcze po zmianach ustrojowych, ciągle nie poddając się szufladkowaniu i podejmując grę z wszelkimi przejawami władzy (mam tu na myśli również władzę symboliczną, tak jak i władzę naszej pamięci). Bunt dotyczył również instytucji sztuki, które próbowały cenzurować jego prace – znana jest sprawa jego odmowy w 1997 roku udziału w Bennale w Wenecji, kiedy Jan Stanisław Wojciechowski nie chciał pokazać Lego w polskim pawilonie. Wtedy utarło się, że z Liberą współpracuje się ciężko, co właśnie oficjalnie zdementowała Dorota Monkiewicz podkreślając, że podczas pracy nad obecną wystawą nie było żadnych problemów, a Libera wykazał się wyjątkową cierpliwością. Być może dlatego, że Zachęta żadnej cenzury wprowadzać nie zamierzała i Agnieszka Morawińska dała artyście i kuratorce całkowitą swobodę działania. Z tego powodu Libera pewnie równie cierpliwie będzie musiał teraz znosić zainteresowanie mediów i wszelką krytykę, jaka zapewne pojawi się, jak zwykle przy okazji kolejnej „skandalizującej” wystawy w Zachęcie. Życzymy zatem powodzenia!

Tekst: Monika Olszewska
Zdjęcia dzięki uprzejmości Galerii Raster

Brak komentarzy: