Porady, opinie i analizy na temat rynku sztuki najnowszej w Polsce.
30 kwietnia, 2010
ArtBazaar Records już wkrótce!
Szczegóły w nadchodzących tygodniach. Poznacie historię artystycznych płyt muzycznych, okładek tworzonych przez najlepszych polskich artystów oraz zapowiedzi ArtBazaar Records.
Przygotujcie gramofony!
29 kwietnia, 2010
"Nie Śpimy" w Zielonej Górze
Wystawa NIE ŚPIMY! oraz plener i sympozjum IMPREZA DOBRA I RYZYKOWNA to propozycja wiosennego spotkania w twórczej i lekkiej atmosferze. Ważnym punktem odniesienia dla zielonogórskiej majówki jest wystawa NIE MA SORRY, która miała miejsce jesienią 2008 r. w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Inspiracją dla wystawy NIE ŚPIMY! stała się przestrzeń i artystyczna przeszłość Zielonej Góry, zachęcająca do reaktywacji idei plenerów, rozumianych nie tylko jako miejsce powstawania i wystawiania prac, ale przede wszystkim jako możliwość komunikacji, wymiany oraz spotkania i poznania się. Podstawową wartością na czas majowego pleneru stała się wspólnota i praca kolektywna, w której udział biorą zaproszone pracownie ASP oraz artyści, muzycy, teoretycy, kuratorzy i miłośnicy sztuki.
Szczegółowy plan pleneru znajduje się na stronach:
www.niespimy.pl
www.bwazg.pl
"Nie śpimy!" 1-23 maja 2010, otwarcie: 1 maja (sobota), godz. 19.00
"Impreza dobra i ryzykowna" 1-3 maja 2010, otwarcie: 1 maja (sobota), godz.
11.00
Zespół kuratorski: Katarzyna Karwańska, Magdalena Nowak, Stanisław Welbel
Współpraca: Karolina Spiak
Artyści: Wojciech Bąkowski, Tymek Borowski, Łukasz Jastrubczak, Wojciech
Kosma, Franciszek Orłowski, Sławomir Pawszak, Agnieszka Polska, Katarzyna
Przezwańska, Paweł Sysiak, Paweł Śliwiński, Rafał Wilk, Julia Zborowska,
Piotr Żyliński
28 kwietnia, 2010
Czas na Berlin, czyli "Gallery Weekend"
Już w czwartek, 29 kwietnia wieczorem, w ogrodach legendarnej restauracji “Clärchens Ballhaus“ przy nie mniej słynnej ulicy Auguststrasse w Berlinie rozpocznie się jedna z najciekawszych europejskich imprez organizowanych przez Galerie prywatne – „Gallery Weekend Berlin”. Właściwy start imprezy odbędzie się w piątek 30 kwietnia po południu pokazem dla VIP-ów we wszystkich 40 berlińskich galeriach biorących udział w „Gallery Weekend”. A wieczorem tego dnia będą wernisaże dostępne dla wszystkich chętnych. Biorąc pod uwagę frekwencję przed rokiem – tych chętnych będą tysiące.
Galerzyści szacują, że w imprezie trwającej łącznie 4 dni (do niedzieli wieczorem) weźmie udział ponad 20 tysięcy osób. Dla porównania, trwającą kilka miesięcy wystawę Wilhelma Sasnala w warszawskiej Zachęcie obejrzało jedynie dwa razy tyle widzów.
To pokazuje potęgę „Gallery Weekend Berlin” i siłę przyciągania tego miasta. A ta impreza rozpoczęła się niezwykle skromnie sześć lat temu. W 2004 roku niewielka grupa berlińskich galerzystów wpadła na pomysł zorganizowania ekskluzywnej imprezy opartej o koncepcję targów sztuki, tyle jednak, że odbywających się w siedzibach galerii rozsianych po całym mieście. W pierwszej edycji wzięło udział niewiele ponad 10 galerii, które odwiedziło ok 200 osób.
Dziś tych galerii będzie czterdzieści – wśród nich wszystkie najważniejsze w stolicy Niemiec. Każda szykuje na „Gallery Weekend Berlin” jedną z najważniejszych wystaw w roku. Oprócz otwartych galerii biorących udział w imprezie, samo miasto i jego muzea organizują specjalne wydarzenia. Można o nich przeczytać na stronie internetowej www.gallery-weekend-berlin.de.
Wśród artystek i artystów, którzy będą mieli wystaww w galeriach w ramach „Gallery Weekend” są m.in. Mark Wallinger (galeria carliergebauer), Cecily Brown (Contemporary Fine Arts), Martin Eder (Eigen+Art.), Pitero Roccasalva (Johnen Galerie), Ariel Schlesinger (Galerija Gregor Podnar), Elizabeth Peyton (neugerriemschneider). Jest też polski akcent. Galeria Żak/Branicka, która jako jedyna polska galeria bierze udział w „Gallery Weekend”, pokaże najnowszy projekt Pawła Książka „Poelzig vs. Poelzig”.
Na zdjęciach prace artystów, których wernisaże odbędą się w ramach „Gallery Weekend”: Glenna Browna, Andreasa Gursky’ego, Elizabeth Peyton i Pawła Książka.
27 kwietnia, 2010
"Co to jest program muzeum?" - pierwsza dyskusja w krakowskim MOCAK
Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie (MOCAK – skrót od angielskiej nazwy Museum of Contemporary Art in Krakow) jest jeszcze w organizacji. Nawet strona muzeum www.mocak.pl
jest jeszcze w budowie.
Ale już jutro, 28 kwietnia odbędzie się pierwsze wydarzenie organizowane przez MOCAK – panel „Co to jest program muzeum?”. Wezmą w nich udział obecni lub byli szefowie największych instytucji sztuki najnowszej w Polsce: Piotr Krajewski (WRO – Wrocław), Dorota Monkiewicz (muzeum sztuki współczesnej – Wrocław), Piotr Piotrowski (Muzeum Narodowe – Warszawa), Anda Rottenberg (b. dyrektor warszawskiej Zachęty), Jarosław Suchan (Muzeum Sztuki w Łodzi), Joanna Mytkowska (MSN – Warszawa), Marek Świca (Muzeum Narodowe – Kraków) oraz dyrektor MOCAK w organizacji, Maria Anna Potocka.
Sposób wyboru Marii Anny Potockiej na Dyrektor MOCAK w organizacji bez konkursu wywołał wiele emocji, zarówno w samym Krakowie, jak i w Polsce. Dobrze, że pierwszym wydarzeniem MOCAK jest właśnie dyskusja na temat programu Muzeum. Dodajmy, że po wystąpieniach zaproszonych gości – „otwarta dyskusja”, w której będzie mógł wziąć udział każdy z uczestników spotkania.
W dyskusji „Co to jest program muzeum?” będzie można wziąć udział 28 kwietnia o godzinie 16 w auli Centrum Studiów Humanistycznych UJ przy ulicy Grodzkiej 64. Oczywiście w Krakowie.
26 kwietnia, 2010
Z półki kolekcjonera: Łukasz Skąpski - Maszyny. "Samy" z Podhala
Ale nigdy nie mogliśmy zobaczyć szalonych przeróbek traktorów z Podhala w książce. Teraz oto i jest. A przypomnijmy – o czym są „Maszyny”. To sto kilkadziesiąt fotografii traktorów własnoręcznie przerabianych w czasach komunizmu przez mieszkańców Podhala. Maszyny te konstruowane z wszelkich dostępnych w danej chwili materiałów, wciąż są intrygujące pod względem wizualnym i – co równie ważne – niezawodne pod względem technicznym.
Książka jest podsumowaniem kilkuletniego projektu dokumentującego przyczyny tak licznego powstawania podhalańskich ciągników w epoce realnego socjalizmu. Skąpski dotarł do pierwszych budowniczych tych specyficznych pojazdów. Zauważył, że pionierzy z każdą następną realizacją udoskonalali swój warsztat, tworząc coraz bardziej zaawansowane konstrukcje, doprowadzając do wypracowania formuły ciągnika doskonałego. Konstruowanie maszyn, jakkolwiek utylitarne, jest również bez wątpienia przejawem zaakcentowania swojej indywidualności. Projekt Skąpskiego ujawnia niezbadane obszary myśli twórczej w powojennej Polsce.
"Maszyny" są nie tylko bogato ilustrowane, ale również mają ciekawą warstwę tekstową.
Są tam teksty Dominika Kuryłka, Czesława Robotyckiego i Łukasza Skąpskiego. Wstęp napisał Andrzej Stasiuk.
Polecamy!
22 kwietnia, 2010
„Pełen relaks” już w sobotę w Warszawie na Hożartach
Jak to będzie wyglądać? Oddajmy głoś kuratorom – „Podczas wystawy chcemy prezentować pracę poddane miniaturyzacji według zasad mikrokart 1:10. Wypracowana przez Grupę Strupek napodstawie miniaturyzacji prac zastosowanej przez Marcela Duchampa metoda pozwoli nam na stworzenie makiety galerii (Bunkier Sztuki), w której znajdą się pracę w skali 1:10. Przygotowanie prac oparte jest na wykorzystaniu ich reprodukcji fotograficznych które są podmalowywane i sygnowane przez artystów. Przygotowane na wystawę pracę po wystawie trafią w ręce zaproszonych do wystawy artystów.”
Zapraszamy!
21 kwietnia, 2010
Jakub Julian Ziółkowski autorem plakatu 15. Festiwalu Beethovenowskiego w 2011 roku
Więcej informacji o festiwalu i kolekcji plakatów kolejnych edycji znajdziecie tutaj. Przypomnijmy tylko, że autorem tegorocznej edycji festiwalu był Marcin Maciejowski, w ubiegłym roku plakat stworzył Bartek Materka, a wcześniejsze projekty Wilhelm Sasnal, Twożywo i Marianna Sztyma.
20 kwietnia, 2010
„Abstrakcja negatywna” Jadwigi Sawickiej w Galerii Delikatesy w Krakowie
Jest to kolejny projekt w Delikatesach, który w pewnym stopniu nawiązuje do literatury czy też słowa pisanego. Tym razem, jak można przeczytać w notatce towarzyszącej wystawie- „Wystawa Jadwigi Sawickiej jest jak specjalistyczna biblioteka – to intymny wybór tematów i treści. Artystka, której prace często zawdzięczają swoją proweniencję literaturze, wprowadza czytelnika/odbiorcę do swojego prywatnego zbioru wypisów z literatury. Jest to literatura, jaka interesuje artystkę, wybrana skojarzeniowo i intuicyjnie. Są tu tematy, które Jadwigę Sawicką zajmują osobiście. Emocjonalne poszukiwania w tekście, w sensie słów i znaków, są malarską ilustracją wewnętrznych historii języka i jego autonomii.”
19 kwietnia, 2010
"Jak jsem potkal d'abla" - czyli debiut Wydawnictwa MORAVA
Na początek wydawnictwo MORAVA przygotowało dwie pozycje – jedną książkową oraz jedną edycję prac.
„Jak jsem potkal d’abla” to książka Honzy Zamojskiego, wydana wspólnie z Galerią Miejską Arsenał w Poznaniu. Książka powstała w wyniku podróży do Czech – drugiej ojczyzny autora. Fikcyjnym przewodnikiem po kraju bliskim, lecz nieznanym, był tragicznie zmarły czeski pisarz Ota Pavel i jego książki. Metodą odkrywania Czech był „przypadek”, czyli ukochany przyjaciel Pavla, jak i Zamojskiego. Teksty, kolejni bohaterowie, archiwalia, materiał fotograficzny gromadziły się w wyniku nieoczekiwanych spotkań. Ostatecznie, po skrupulatnej selekcji, skrystalizowały się w formie książki, której wartość zasadza się na byciu świadectwem podróży jak i pięknym, materialnym obiektem plastycznym. Jest to książka o miejscach, ich przeszłości, ludziach ale też o samym przypadku i o ślepym losie. O diable, który podstawia nogi dobrym ludziom. I jest to także książka o szaleństwie Oty Pavla i o poszukiwaniach źródeł tego szaleństwa. Książka "Jak jsem potkal ďábla" jest rezultatem pobytu stypendialnego autora w Czechach w 2009, w ramach Visegrad Artist Residency Programm. Książka została wydawana w nakładzie 300 egzemplarzy i kosztuje 75 złotych.
Z kolei edycja to druk przygotowany specjalnie na wystawę Miksa Mitrevicsa oraz Honzy Zamojskiego „Nie tam” w Galerii LETO w Warszawie. W druku zostały wykorzystane fragmenty prezentowanych na wystawie realizacji: u góry slajd z projekcji Honzy Zamojskiego, a na dole jedna z wielu fotografii z instalacji “Forgotten Moments” Miksa Mitrevicsa. Edycja jest w nakładzie 20 egzemplarzy i kosztuje 150 złotych.
Obie pozycje wydawnictwa MORAVA można znaleźć i zamówić na stronie wydawnictwa MORAVA – www.moravabooks.com.
11 kwietnia, 2010
09 kwietnia, 2010
Już we wtorek pokaz filmów Anny Molskiej w Tate Modern
Zagranicznych wystaw polskich artystów ciąg dalszy. Już w najbliższy wtorek 13 kwietnia w Tate Modern w Londynie odbędzie się pokaz filmów Anny Molskiej, a następnie dyskusja z artystką, którą poprowadzi Karol Sienkiewicz. Niezbyt często się zdarza, by filmy polskich artystów, szczególnie tych najmłodszych, były pokazywane w tak szacownej instytucji. Anna Molska pokaże wszystkie swoje najważniejsze filmy, poczynając od opartego na piosence Coco Rosie „Jesus Loves Me” z 2006 roku, poprzez najbardziej znany (pokazywany teraz w ramach wystawy„While Bodies Get Mirrored” w Migros Museum w Zurychu) „Tanagram” z 2007 roku do powstałych w ubiegłym roku „Tkaczy”. Pokaz filmów odbędzie się w ramach projektu „Kinoteka. Polish Film Festival”.
Natomiast najnowszy, tegoroczny film Anny Molskiej „Płaczki” (paradokumentalny zapis prób zespołu śpiewaczego "Jarzębina" ze wsi Kocudza na Zamojszczyźnie) będzie można obejrzeć podczas solowej wystawy artystki w Malmoe Konsthall. Ta wystawa będzie od 22 kwietnia.
Na zdjęciu: kadry z filmu Anny Molskiej „Tanagram” (2006/2007).
08 kwietnia, 2010
„To the Margin and Back" - Andrzej Wróblewski w Van Abbemuseum
Wystawa „To the Margin and Back. Andrzej Wróblewski“ jest częścią większego projektu „Play Van Abbe”. Na czym on polega?
„Play Van Abbe“ to półtoraroczny projekt łączący badania i wystawy, punktem wyjścia dla pracujących przy nim kuratorów jest międzynarodowa kolekcja Van Abbemuseum. Każda z czterech jego części to próba innego spojrzenia na prace w zbiorach muzeum. W ramach otwartej w listopadzie ubiegłego roku części pierwszej „The Game and the Players“, drobiazgowo zrekonstruowano wystawę, którą ćwierć wieku wcześniej przygotował Rudi Fuchs, poprzedni dyrektor muzeum. Tę odtworzoną, historyczną prezentację skonfrontowano z wystawą Charlesa Esche „Strange and Close“, pokazując prace kupowane do kolekcji po 2004 roku, artystów takich jak Wilhelm Sasnal, Artur Żmijewski, Nedko Solakov, Harun Farocki czy Dan Paterman. „Time Machines“, czyli część druga projektu „Play”, to próba szerszego spojrzenia na historię muzealnej kolekcji i tego, co zostało z niej wykluczone. Dla przykładu, nieobecności awangard przed 1945 rokiem przeciwstawiona zostanie postać László Moholy-Nagy’ego oraz polityka i pozycja, jaką wypracowało nowojorskie MoMA. Z drugiej strony, w pustce wynikającej z braku silnej reprezentacji artystów spoza Europy Zachodniej po roku 45., pojawi się wystawa Andrzeja Wróblewskiego, i to jest istotny kontekst wystawy. Poza tym jest też projekt duńskiej grupy Superflex, którego celem jest obnażenie wyraźnego ale nie dyskutowanego zwykle związku między produkcją przemysłową a minimalizmem, artyści zreprodukują jedną z prac Sol LeWitta, a następnie będą rozdawać ją za darmo.
Bez wątpienia wystawa stanowi wyjątkową okazję do zakupu prac Wróblewskiego przez muzeum i myślę, że taką możliwość rozważy dyrekcja i osoby odpowiedzialne za budowanie kolekcji.
Jakie prace Wróblewskiego zostaną pokazane na wystawie?
Na pierwszej zagranicznej wystawie nie mogło zabraknąć najbardziej znanych płócien artysty takich jak „Szofer niebieski”, który wraz z monotypią „Ryba z literami“ z 1957 r. otwiera ekspozycję, dalej zobaczyć będzie można trzy oleje z serii „Rozstrzelania“, oraz płótna: „Ziemia“, „Niebo nad górami“, „Zatopione miasto“, „Ukrzesłowienie I”, „Kolejka trwa“ czy „Zakochani“. Znajdziemy też prace na papierze, również te wcześniej nie pokazywane m.in. akwarele „Na wiecu“ czy „Kompozycja abstrakcyjna (Trójkąty)“, lub mało znane, jak monotypia „Twarz“, tusze z serii „Nowa Huta“ i niezwykle ciekawa socrealistyczna praca artysty, olej na tekturze „Portret przodownika pracy“ z 1951 roku. Młodzieńcze drzeworyty „Taniec“, „Bal“ czy „Żongler“, które Wróblewski wykonał pod okiem matki, pokazane zostaną w Van Abbemuseum pośród pozostałych prac, z którymi korespondują.
Czekamy w takim razie na książkę i wystawę. Dziękuje bardzo za rozmowę.
Dziękuje bardzo.
Magdalena Ziółkowska jest kuratorem wystawy „To the Margin and Back. Andrzej Wróblewski“, pracuje jako gościnny kurator w Van Abbemuseum i kurator w Muzeum Sztuki w Łodzi.
Wszystkie zdjęcia z wieszania wystawy wykonała Magdalena Ziółkowska (prosimy nie kopiować zdjęć bez zgody muzeum).
06 kwietnia, 2010
Aleje Jerozolimskie
Ulicę wytyczono ostatecznie w latach 1823-1824. Przy skrzyżowaniu z Marszałkowską wybudowano w 1845 roku Dworzec Wiedeński według projektu Henryka Marconiego. Ulica stała się później bardzo okazała, szczególnie ze względu na wiele dzieł secesyjnej i modernistycznej architektury. W latach 1904–1913 wybudowano wiadukt prowadzący do Mostu im. ks. Józefa Poniatowskiego. Nieco później, bo w latach 1921–32 wybudowano pod powierzchnią ulicy tunel kolei średnicowej.
Podczas okupacji niemieckiej Aleje nosiły nazwę "Reichstrasse". W czasie drugiej wojny światowej większość zabudowy została zniszczona, natomiast po wojnie postanowiono odbudować Warszawę nie odwołując się do przedwojennego charakteru miasta. Widać to w szczególności na środkowym odcinku, który jest zdominowany przez Pałac Kultury i Nauki, natomiast odcinek między Nowym Światem a Marszałkowską zabudowany jest głównie w stylu socrealistycznym.
Najsłynniejszym obiektem artystycznym związanym z Alejami jest popularna Palma Joanny Rajkowskiej. Projekt prawidłowo nazywa się „Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich”. Jak można przeczytać na stronie artystki „Palma stanęła 12 grudnia 2002 roku po półtora roku przygotowań. Geneza projektu sięga podróży artystki do Izraela w roku 2001 i próby uświadomienia sobie i innym czym są dla Warszawy Aleje Jerozolimskie, ich historia i próżnia jaką stworzyła nieobecność społeczności żydowskiej. Miał to być również eksperyment społeczny badający jak dalece polskie społeczeństwo jest gotowe na przyjęcie tak obcego kulturowo elementu. Miejsce, na którym stanęła palma było przez rokiem 2002 wykorzystywane dla postawienia choinki bożonarodzeniowej.”
Projekt ten istnieje również w wersji „kolekcjonerskiej”. W 2007 roku, gdy nie była jasna przyszłość Palmy, Joanna Rajkowska postanowiła sama zebrać część pieniędzy na utrzymanie instalacji. W tym celu stworzyła serię 61 slajdów poświęconych Palmie, od zdjęć jerozolimskich palm, wykonanych przez Artura Żmijewskiego, poprzez slajdy przedstawiające makiety Palmy, kopie dokumentów, aż do zdjęć historycznych dla samej Palmy. Całość prezentacji kończą świetne panoramy Alej Jerozolimskich z Palmą w tle autorstwa Konrada Pustoły. Projekt ten został „opakowany” z estetyczne pudełka, dołączono do niego przeglądarkę do zdjęć. Praca istnieje w edycji 10 egzemplarzy.
Później, na akcję „Sztuka w nakładzie #1” pod koniec 2009 roku w krakowskiej galerii Delikatesy, Joanna Rajkowska przygotowała serię niewielkich zdjęć makiet Palmy w edycji 5 egzemplarzy.
Palma Joanny Rajkowskiej jest centralnym elementem wspaniałego zdjęcia Konrada Pustoty. Pochodzi ono z projektu pt. „Warszawa. Fotografia otworkowa” (2003). Zdjęcie Anety Grzeszykowskiej (z projektu „Untitled Film Stills” - będącego remakiem fotograficznych instalacji Cindy Sherman, z tym że wykonanym w warszawskich, a nie nowojorskich plenerach, no i w kolorze, a nie w czerni i bieli.) zrobione w Alejach Jerozolimskich na Rondzie Dmowskiego – na tle Hotelu Novotel Forum.
Podziemia tego dworca posłużyły też Anecie Grzeszykowskiej do wykonania jednej z najlepszych fotografii z projektu „Untitled Film Stills”.
Posuwając się dalej na zachód Alejami dochodzimy do Dworca Centralnego. Czarno białe zdjęcie dworca techniką fotografii otworkowej wykonał Konrad Pustoła. Jest to zdjęcie z projektu pt. „Warszawa. Fotografia otworkowa” (2003).
Panorama zachodniej części Alej Jerozolimskich jest pokazana na pracy Janka Smagi. Jest to zestaw czterech pocztówek stanowiących jedną pracę. Zestaw ten został wydany przez galerię Raster.
Poszukujemy kolejnych obiektów sztuki związanych z Alejami Jerozolimskimi w Warszawie.
W następnym odcinku czaszka.
1,2 – widokówki ze zdjęciami Alej (wydawnictwo BW Ruch i KAW); 3 – zdjęcie Joanny Rajkowskiej; 4- praca Konrada Pustoły (edycja 10); 5 – zdjęcie Anety Grzeszykowskiej (edycja 7 plus AP), 6 – zdjęcie Wilhelma Sasnala (bez tytułu, edycja 30); 7- zdjęcie Anety Grzeszykowskiej (edycja 7 plus AP), 8 – zdjęcie Konrada Pustoły (edycja 10); 9 – pocztówki, praca Janka Smagi
03 kwietnia, 2010
Na naszym radarze - Michał Chudzicki
Do liceum plastycznego chodziłeś w Zamościu… Studiujesz na ASP w Krakowie w pracowni prof. Leszka Misiaka (którą wcześniej ukończyli inni „zamojscy” malarze – Jakub Julian Ziółkowski i Tomasz Kowalski – przyp. AB)… I w końcu od początku 2009 roku zacząłeś tworzyć surrealistyczne prace. Chcesz dołączyć do „zmęczonych rzeczywistością”?
W Zamościu mieszkałem przez pięć lat w czasie nauki w liceum plastycznym, ale pochodzę z Urzędowa, na Lubelszczyźnie. Czuję się w jakiś szczególny sposób związany z tą częścią Polski. Miejsce, w którym się wychowałem dało mi możliwość bliskiego kontaktu z przyrodą, co w dużej mierze mnie ukształtowało, a także przez długi czas było inspiracją dla mojej sztuki. A jeśli chodzi o rzeczywistość… ona nas otacza, mamy ją na co dzień. Można się zmęczyć i znudzić… Naturalnie jednym ze sposobów ucieczki jest zanurzenie się w świat wyobraźni. Nie czuje potrzeby komentowania rzeczywistości. Oczywiście, rzeczywistość może być inspirująca, ale wolę ją przekształconą na swój własny język plastyczny. Pierwsze prace w duchu surrealistycznym powstawały jeszcze przed 2009, ale do szuflady. Ta zmiana nie nastąpiła nagle, trwało to jakiś czas. Najpierw musiałem się zmęczyć realizmem, który stopniowo poprzez coraz dalej idące deformacje przestawał być realizmem. W pewnym momencie twórczości przychodzi czas na pewne ‘samookreślenie się’ (co nie wyklucza dalszego rozwoju i zmian z niego wynikających). Wypisałem więc piętnastu najbardziej inspirujących mnie artystów z różnych dziedzin sztuki. Okazało się, że większość na liście stanowią artyści kojarzeni z surrealizmem i abstrakcją, m.in: Max Ernst, Pieter Breugel, Joan Miro, Pablo Picasso, Hieronimus Bosch czy Mark Rothko. Również znalazł się tam Jakub Julian Ziółkowski, który niewątpliwie miał większy wpływ na mnie, niż niektórzy z wyżej wymienionych. To wszechstronny artysta i myślę, że ograniczanie go przez wkładanie do szufladki pod nazwą ’surrealizm’ jest niewystarczające. Mimo tak młodego wieku ma już ogromny dorobek artystyczny, różnorodny i fascynujący.
Może nasze pytanie zabrzmiało mocno. Ale wybacz – nurt surrealizujący jest dziś w młodej polskiej sztuce modny, więc u kolekcjonera pojawia się pytanie, czy to nie koniunkturalny wybór?
Właśnie, mówi się o modzie na surrealizm. Podobnie o wielkim powrocie abstrakcji. Myślę, że ta sztuka była ciągle. Oczywiście, z jakiegoś powodu mniej widoczna. To samo tyczy się hiperrealizmu, który co jakiś czas pojawia się w nowych odsłonach, ale ciągle jest. Nie mówi się o modzie na hiperrealizm. Teraz nie ma dominującego kierunku w sztuce. Przez to jest ona tak fascynująca. Wiesz, kiedyś jakaś grupa czy kierunek w pewnym sensie ukierunkowywała główny nurt sztuki. Teraz artysta skazany jest na jakiś wybór i niestety szybko zostaje zaszufladkowany. W muzyce jest tak, że zamiast szufladkować, wymyślane są nowe nazwy dla tego, co już dawno zostało wymyślone i nazwane. Według mnie żaden ze sposobów nie jest dobry, ale ludzie mają wrodzoną potrzebę nazywania wszystkiego, co się wokół nich dzieje.
Skąd czerpiesz inspiracje? Mam na myśli nie tylko sztuki plastyczne, bo o artystach juz mówiłeś, ale też muzykę czy literaturę…
Najbardziej z poza sztuk plastycznych inspiruje mnie film. W zasadzie to również ruchome obrazy… Od ekspresjonizmu niemieckiego, przez animacje po twórczość Tima Burtona, którego filmy, ich warstwa wizualna trafiają w moje plastyczne upodobania. Uważam, że kino to dobre medium do kreowania nadrealnych światów i historii. Muzyka jest dla mnie ważna, towarzyszy mi, mojej pracy, ale raczej nie jest tym, co mnie inspiruje, jest obok. Traktuję ją niekiedy jako możliwość oderwania się od pracy plastycznej, a chyba najbardziej dobitnie objawia się to w mojej bardzo amatorskiej grze na instrumentach.
Silnie obecny jest u Ciebie motyw przemijania, rozkładu. Niektóre z postaci, szczególnie te z kolaży, wręcz wydają się „wycięte” z Bacona. Skąd u Ciebie zainteresowanie tym tematem?
Myślę, że jest to oswajanie się ze świadomością przemijania i ze strachem przed kalectwem i starością. Ta tematyka pojawia się także w moich rysunkach, w których postacie zostają pozbawione kończyn. Pewnie jest to jakiś sposób na zmierzenie się z głębokimi lękami. Z drugiej strony fascynuje mnie przywracanie na nowo tego, co już przeminęło. Robert Kuśmirowski robi to w genialny, dobitny sposób. Ja staram się czerpać z dawnej sztuki cytując jej fragmenty lub zupełnie ją przekształcając. W tej dziedzinie mistrzem pozostaje Pablo Picasso.
Może Ciebie to zaskoczy, ale te kolaże też wydają mi się nieodległe od prac Andrzeja Wróblewskiego, szczególnie tych „anatomizujących” ciało (choćby Portret wewnętrzny, Rozdarte plecy i inne). Jaki wpływ na Ciebie ma (lub miał) Wróblewski?
Tak, tu mnie zaskoczyłeś. Artystą, który bardziej mnie inspirował w trakcie robienia kolaży był wyżej przez Ciebie wymieniony Bacon. Świadczy to tylko o tym, jak wybitnym był artystą Andrzej Wróblewski, którego twórczość była tak niejednoznaczna. Z prac Wróblewskiego najbardziej lubię abstrakcje z końca lat czterdziestych. Stał się on ważnym artystą dla paru pokoleń twórców, także tego najmłodszego.
Nie znalazłem żadnej Twojej pracy, na której pojawiłaby się więcej niż jedna postać. Czy samotność Ciebie interesuje od strony artystycznej, oczywiście?
Tak. Poprzez ostatnią serie prac, którą zrobiłem, chciałem przedstawić istotę jako jednostkę. Samotną, czasami śmieszną i odrażającą. Chciałem pokazać dziwność psychiczną i fizyczną istoty żywej, skomplikowaną maszynerię we wnętrzu jej organizmu. Sądzę, że samotność jest przypisana malarstwu, malarz jest sam przed obrazem. Inaczej niż we wszelkich działaniach, akcjach, happeningach, gdzie nierzadko konieczna jest obecność innych ludzi.
A życiowo – jesteś osobą towarzyską czy typem samotnika?
Chyba jestem typem samotnika.
Na zdjęciach: prace Michała Chudzickiego dzięki uprzejmości Galerii Nova.
01 kwietnia, 2010
Mirosław Bałka wygrał Kompas Sztuki 2009
W ubiegłorocznym Kompasie Sztuki Bałka zajął 7. Miejsce. Zwyciężył wtedy Tadeusz Katnor,
W Kompasie Sztuki głosują przedstawiciele galerii komercyjnych i publicznych. Każdy uczestnik głosowania może wybrać 10 najważniejszych polskich artystów współczesnych. W tegorocznej edycji wybrano łącznie 314 artystek i artystów. Głosowały 82 galerie.
Wyniki można obejrzeć tutaj. Przedrukowała je również dzisiejsza „Rzeczpospolita”.