Porady, opinie i analizy na temat rynku sztuki najnowszej w Polsce.
26 kwietnia, 2012
Z półki kolekcjonera - Julia Staniszewska, Mikołaj Łoziński "Restauracja"
24 kwietnia, 2012
BRUNO LAREK, DEN ES NICHT GAB (Bruno Larek – Którego nie było) w Instytucie Polskim w Düsseldorfie
Bruno Larek (1901 – 1936) to polski malarz, rysownik, twórca obiektów i poeta; przez lata zapomniany, przypadkowo odkryty w 2010 roku. Studiował budowę maszyn na Politechnice Warszawskiej oraz malarstwo w Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie. Z obu kierunków zrezygnował na rzecz podróży do Berlina i Paryża. Tam też zetknął się ze sztuką dadaistów i surrealistów. Zginął w pożarze w Warszawie w wieku 35 lat.
Wystawa 'KTÓREGO NIE BYŁO' jest prezentacją zachowanych prac Bruno Larka. Specyficzne środki wyrazu oraz absurdalne poczucie humoru wpisuje je w nurt dadaistyczny. Na tle ówczesnej sytuacji artystycznej w Polsce, sztuka Larka jest pewnego rodzaju alternatywą i buntem wobec rodzimej kultury.
Wystawa organizowana przy współpracy z Galerią Białą w Lublinie.
Kurator Helena Karauda
22 kwietnia, 2012
Z półki kolekcjonera - Adam Wiedemann Filtry
21 kwietnia, 2012
Najnowsze prace Mateusza Szczypińskiego
Wszystkie prace dzięki uprzejmości artysty i galerii lokal 30.
20 kwietnia, 2012
W poszukiwaniu głębi – Karolina Zdunek w Centrum Sztuki EL
Tekst: Karina Dzieweczyńska
Foto: Miłosz Kulawiak
19 kwietnia, 2012
Już w najbliższą sobotę Record Store Day – płyty ArtBazaar Records w promocyjnych cenach
Miejsce: dziedziniec Kamienicy Jabłkowskich, Chmielna 21
Start: 14:00
Start: 22:00
Przez całą noc w klubie pojawi się ponad 50 muzyków, DJ-ów, kolekcjonerów, dziennikarzy muzycznych i innych osób związanych ze sceną. Wyjątkowo, zostali oni poproszeni o zabranie i puszczenie tylko jednej ulubionej płyty.
ArtBazaar Records również celebrując to wydarzenie obniża o 20% ceny na wszystkie wydawnictwa płytowe (autorskie i zwykle). Będzie to wyjątkowa okazja, aby nabyć płyty z muzyką i ręcznie robionymi okładkami Mariusza Tarkawiana, Wojtka Bąkowskiego, Konrada Smoleńskiego i Przemka Etamskiego, Samorządowców, grupy KOT.
Granice Rzeźby – rozmowy z uczestnikami wystawy
Twoja praca to w zasadzie kolejny etap ewolucji cyklu rysunkowego…
K. MARDEUSZ-KARPIŃSKA Zaczęło się od niedużych szkiców, będących poszukiwaniem relacji między kształtem, a miękką, rysunkową fakturą, która w niektórych miejscach wygrywa z formą, a gdzie indziej ustępuje jej, pozwalając na wyodrębnienie się linii i konturów. Kolejnym krokiem było przeniesienie się na wielki format. Dzięki temu całość zyskała wymiar monumentalny i znacznie większą siłę oddziaływania na widza. Element przestrzenny był tu już w pewnym stopniu obecny, miejscami w samym rysunku, jak i w fakcie, że prace były wieszane pod kątem, mając przez to wpływ na przestrzeń w której się znajdowały. Gdy obserwowałam swoje prace i relację obiekt – faktura – linia, coraz silniej zarysowywała się koncepcja wprowadzenia kolejnego elementu – wyjścia w przestrzeń, aby rysunek nie był już tylko zarysowaną, płaską powierzchnią, a raczej obiektem, którego kształt współgra i podkreśla pozostałe zależności, które występowały już wcześniej. Podstawową kwestią jest tu w jaki sposób kształtować się mają linie i płaszczyzny bryły w stosunku do linii, światła i cienia występujących w rysunku i otoczeniu. To jest właściwie oś tego doświadczenia.
Rysunek przesunął się w kierunku rzeźby?
K.M-K. Nadal posługuję się dużą kartką papieru, jednak używam jej w inny sposób – dodaję zgięcia i konstrukcję, która zmienia jej sposób oddziaływania. Trudno mi jednak zdefiniować tę pracę jako rysunek, czy jako rzeźbę. Na pewno wywodzi się ona w większym stopniu ze świata grafiki i rysunku, a jedynie zmierza w kierunku rzeźby. Jest efektem poszukiwań i pewnego rodzaju eksperymentem. Jako, że to moja pierwsza praca tego typu tak naprawdę dopiero po jej zamontowaniu w docelowej przestrzeni ekspozycyjnej sama zobaczę ostateczny efekt. Jestem ciekawa tej rysunkowo – rzeźbiarskiej hybrydy. Miałam taką wizję od pewnego czasu, a wystawa „Granice rzeźby” stała się impulsem motywującym mnie do szybszego podjęcia próby jej realizacji.
Prezentowana na wystawie praca dotyka tematyki płynnych granic postrzegania widzianego obiektu. Na przebieg procesu twórczego wpłynęła bardziej obserwacja rzeczywistości, czy prace teoretyczne na ten temat?
PIOTR IDZI To ciekawe pytanie, ponieważ uważam, że te dwa elementy procesu twórczego wzajemnie się napędzają - trochę tak jak w przypadku wiedzy i mądrości życiowej: pierwsza jest sumą doświadczeń poprzednich pokoleń, a druga wynikiem doświadczenia rzeczywistości przez konkretną jednostkę. Dopiero suma tych elementów daje progres, możliwość usystematyzowania, zamknięcia pewnych etapów i otwarcia nowych. W swej twórczości stawiam bardziej na obserwację (a raczej doświadczanie) rzeczywistości. Daje to większą możliwość sięgnięcia do źródeł swoich pragnień czy pierwotnych wyobrażeń. Często pewne spostrzeżenia przychodzą same, trzeba tylko nauczyć się być czujnym i otwartym na to, co nas spotyka. Podobnie było w przypadku tej rzeźby, kiedy to w leżących skrawkach folii, począwszy od reklamówek, przez torby na śmieci, a na przepięknych grubych foliach budowlanych skończywszy, dostrzegałem inspirujące, złożone, a czasem wręcz skończone, drobne kompozycje: zgięcia, załamania, czy napięte do granic wytrzymałości pasy płaszczyzn. Obiekty powstałe samoistnie pod wpływem wiatru bądź nieświadomych ludzi, którzy zgniatali i rzucali je w kąt formowały się w wyobraźni w pozornie znajomy kształt, ujawniały olbrzymi, choć niestety niewykorzystany potencjał, który postanowiłem zaangażować na potrzeby tej rzeźby. Dopiero potem przyszły skojarzenia z tekstami Arystotelesa, Kanta czy Tatarkiewicza.
Na czym polegała technika pracy nad rzeźbą?
P.I. W tym konkretnie przypadku rozwiązaniem okazała się płyta wiórowa, do której przytwierdziłem styropian powleczony szpachlą akrylową. Jest on swego rodzaju podkładem, na który naciągałem i zgrzewałem folie. Dodatkowo pod wpływem obróbki cieplnej folia w jednych miejscach naciąga się a w innych kurczy, dając wręcz komórkowo-neuronowe efekty.
Przekraczanie granic rzeźby jest dla Ciebie zagadnieniem zupełnie nowym?
P.I. W mojej twórczości takim przekraczaniem granic była praca dyplomowa „Nodus” - wtedy po raz pierwszy zdecydowałem się wykonać obiekt z folii. Zależało mi na wydobyciu nowej jakości z materiału kojarzonego dotychczas z odpadem, przeważnie pomarszczonego i poprzepalanego, co dość często pojawiało się w sztuce. Pozostawał odwieczny problem utrwalenia kształtu tej delikatnej materii, którą to postanowiłem zaadoptować na potrzeby rzeźby mającej charakteryzować się ruchem i zwiewnością. Był to jeden wielki eksperyment – musiałem od podstaw opracować sposób kształtowania, zgrzewania, naciągania, czy chociażby znaleźć firmę, która wyprodukuje folie w tak dużym formacie i w kilku rzadko dostępnych kolorach. Muszę przyznać, że determinacja opłaciła się i eksperyment zaowocował nowym, ciekawym środkiem wyrazu oraz materiałem, który świetnie nadaje się do wykonywania szybkich, „lekkich” rzeźbiarskich szkiców.
Interakcja z "Akme" może być dla wielu odbiorców (a raczej współtwórców instalacji) swoistą granicą nie do przekroczenia. Z taką samą łatwością odsłuchują oni cudze wspomnienia, jak i sami naciskają guzik?
JAŚMINA WÓJCIK „Akme” nie narzuca interakcji - możemy być jedynie odbiorcami i wsłuchać się w cudze opowieści. Nie wydobywam z nikogo wspomnień, ale daję możliwość do podzielenia sie nimi. Ludzie chcą współtworzyć projekt - nie przestaje zaskakiwać mnie fakt, że tak wiele osób dzieli sie ze mną intymnymi wspomnieniami.
W swojej twórczości nie unikasz tematyki niewygodnej, bolesnej. Już w samej fazie koncepcji projekt, o którym mówimy miał temu zaprzeczać, być rejestrem szczęśliwości lat dziecięcych. Tak się rzeczywiście stało?
J. W. Uznałam dzieciństwo za okres niewinności, swoisty raj, do którego nie ma już powrotu. Jawi mi się ono jako coś nieodwracalnie utraconego, zawsze wspominanego z rozrzewnieniem. To oczywiście moje osobiste spojrzenie, chociaż spośród zebranych wspomnień wiele wypowiadanych jest z podobnej perspektywy. Na pewno jest to etap kształtujący nasze późniejsze życie, przyszły punkt widzenia i to, kim się stajemy. Zdarzały sie także wypowiedzi skrajnie negatywne, które postanowiłam także umieścić w projekcie. Wydźwięk „Akme” pozostaje słodko-gorzki.
Rzeźba społeczna, współpraca z informatykami - czy Twoje przyszłe realizacje też pójdą w tym kierunku?
J.W. Moje projekty zawsze odnoszą sie do społeczności lokalnej, dotyczą bliskich mi spraw, problemów, ludzi. Chciałabym, aby były współtworzone przez innych, aby mieli oni możliwość reakcji, komentarza, pełnoprawnej wypowiedzi. Staram się tworzyć narzędzia, które to umożliwiają - może być to zarówno zaprogramowana interakcja, jak i dyskusja wokół projektu. Szukam odpowiednich środków wyrazu do zrealizowania jego założeń.
Z uczestnikami wystawy rozmawiała Zuzanna Jakubanis.
O projekcie więcej na : http://granicerzezby.blogspot.com/
Katarzyna Mardeus - Karpińska http://mardeus.com/
Piotr Idzi http://piotridzi.blogspot.com/
Jaśmina Wójcik http://www.jasminawojcik.pl/
18 kwietnia, 2012
Targi w realu, czyli Art Cologne oraz wirtualne - VIP Paper
Wraz z nadejściem wiosny sezon targowy nabiera rumieńców. Wczoraj rozpoczęły się ciekawe targi w „realu”, czyli Art Cologne, a dziś rozpoczynają się targi „wirtualne” – VIP Paper, na których prezentowane będą edycje.
Targi Art Cologne, po upadku berlińskich targów, stały się zdecydowanie najpoważniejszą imprezą targową na rynku niemieckim, jaką zresztą kolońskie targi kiedyś były. Później targi w Kolonii nieco podupadły, a dziś wracają do dawnej świetności. W tym roku, na 46. Edycję targów, do Kolonii przyjechały już galerie z „pierwszej ligi” , takie choćby jak Hauser&Wirth, Thaddeus Ropac, Sprueth Magers, czy David Zwirner. Są też polskie galerie – warszawski Raster (który w ubiegłym roku wygrał nagrodę za najlepsze stoisko na targach) oraz Żak/Branicka z Berlina. Raster w Kolonii pokazuje prace Michała Budnego, Rafała Bujnowskiego, Przemka Mateckiego, Zbyszka Rogalskiego oraz nowego „nabytku” Rastra – Slavs&Tatars. Z kolei Żak/Branicka pokaże prace Agnieszki Polskiej i Pawła Książka.
Z kolei w satelickich targach NADA w Kolonii bierze udział poznańska galeria Stereo. Jej ofertę na NADA, podobnie jak innych galerii biorących udział w tych targach, można oglądać na stronie www.paddle8.com i co ciekawe, za pośrednictwem tej strony można również kupić prace wystawiane w Kolonii. Są tam prace Wojciecha Bąkowskiego, Piotra Bosackiego, Gizelli Mickiewicz i Mateusza Sadowskiego.
Równolegle w Kolonii trwa festiwal polskiej sztuki w Nadrenii Północnej Westfalii, zatytułowany "Klopsztanga", dzięki czemu goście targów będą mieli okazję poznać również sztukę, która nie jest prezentowana na targach.
Przenosząc się do „on-line” chciałbym zarekomendować odwiedzenie strony targów internetowych www.vipartfair.com . Dziś rano czasu nowojorskiego rozpoczynają się tam wirtualne targi VIPaper, na których prezentować się będą galerie i domy wydawnicze specjalizujące się w edycjach. Na razie targi są jeszcze „zamknięte”, więc oferty nie można zobaczyć, ale już popołudniem będzie ona dostępna na gości.
A już wkrótce kolejne targi – w maju po raz pierwszy Frieze zawita do Nowego Jorku, a wraz z tymi targami dwie polskie galerie – Fundacja Galerii Foksal oraz galeria Leto. Ale o tym napiszemy w maju.
17 kwietnia, 2012
Kraftwerk - czyli jak trafić ze świata muzyki do świata sztuki
Na te koncerty bilety sprzedano dosłownie w ciągu kilkudziesięciu sekund, a później w sprzedaży z „drugiej ręki” osiągały ceny kilkuset dolarów – mowa o kończącej się dziś serii „Kraftwerk-Retrospective 1 2 3 4 5 6 7 8” w Museum of Modern Art (MoMA) w Nowym Jorku. Przez osiem kolejnych wieczorów, począwszy od 10 kwietnia, do dziś – 17 kwietnia kwartet z Dusseldorfu grał w MoOM-ie koncerty, an których prezentował kolejne swoje płyty. W ubiegły wtorek Kraftwerk zagrał utwory z wydanej w 1974 roku płyty „Autobahn”, a dziś zakończy „Tour de France” z 1983 roku.
Prawie każdy interesujący się choć trochę muzyką zna Kraftwerk, a dla fanów muzyki elektronicznej to wręcz kultowy zespół. Stąd też, gdy 22 lutego, równo w południe, ruszyła sprzedaż biletów na cykl koncertów inaugurujący wystawę Kraftwerk w nowojorskim Muzeum PS1 (części MoMA), strona ShowClix, na której można było kupić bilety, została dosłownie sparaliżowana. Tak wielu fanów chciało się dostać na te koncerty.
Również dla świata sztuki muzyka, a w szczególności videoklipy Kraftwerk, to rzecz szalenie ważna. Do tego stopnia, że znana, można powiedzieć „kultowa” niemiecka galeria Sprueth Magers reprezentuje Kraftwerk w „świecie sztuki”. Jak mówi właścicielka galerii, Monika Sprueth: „historia sztuki wideo nie będzie pełna, jeśli nie uwzględnimy w niej twórczości Kraftwerk”.
Dlatego koncerty Kraftwerk zorganizowana nie w jednej z wielu nowojorskich sal koncertowych, ale właśnie w MoMA. Dlatego też też obok fanów elektronicznych bitów na koncertach Kraftwerk pojawiały się również osobistości świata sztuki, a całości „patronował” głowny kurator muzuem, Klaus Biesenbach. Nie był to zresztą pierwszy raz, gdy Kraftwerk grał dla świata sztuki – tak było już w 2005 roku na biennale w Wenecji czy ostatnio w monachijskim Lenbach Haus
A dla tych tysięcy fanów, którym nie udało się dostać na koncerty (lub kupić bilety, których ceny przekraczały na niektóre koncerty 500 dolarów – a w „normalnej” sprzedaży kosztowały 25 dolarów), zostaje polecić wystawę w MoMA/PS1. Tam do 12 maja będzie można obejrzeć wystawę poświęconą twórczości kwartetu z Dusseldorfu.
16 kwietnia, 2012
Magda Burdzyńska na Świeżo Malowanym
15 kwietnia, 2012
Archiwum Prywatne Grzeszykowskiej i Smagi w Rastrze
Wystawie towarzyszy również książka - "Love Book" - pierwsze monograficzne ujęcie twórczości Anety Grzeszykowskiej opatrzone esejami Krzysztofa Pijarskiego i Waltera Seidla. Książkę można kupić w trzech wersjach – w miękkiej, twardej oraz kolekcjonerskiej edycji, która jest numerowana i sygnowana z oryginalną fotografią artystki.
13 kwietnia, 2012
Sztuka komiksu – Michał „Śledziu” Śledziński
Dla mnie najważniejszym dziełem artysty jest trylogia Na Szybko Spisane (ukazały się jak na razie dwa tomy). To autobiografia artysty, pokazująca i opisująca dwie dekady życia najpierw dziecka (1980- 1990) potem ucznia (1990-2000) na tle przemian społecznych i obyczajowych Polski. Może przemawia to tak mocno do mnie gdyż znajduję tu wspomnienia z własnego dzieciństwa – zabawy na podwórku, grę w pikuty, szkołę. Nie ucieka przed pokazaniem wielu problemów osobistych. Ostatnia strona komiksu (1980- 1990) jest jedną z najbardziej dramatycznych, osobistych, ujmujących scen w polskiej sztuce - pokazuje dramat małego dziecka na tle konfliktu rodzinnego.
Dla wielu krytyków i sympatyków komiksu jego sztandarowym dziełem jest Osiedle Swoboda. Opowiada w nim o życiu grupki znajomych mieszkających w przeciętnym blokowisku, jakie mogło toczyć się wszędzie w Polsce (tu w Bydgoszczy skąd pochodzi autor). Język, zainteresowania, życie, nuda to obraz Polski ostatnich dwudziestu lat. Tu pierwszy epizod Osiedla kończy się również mocnym akcentem, w torsjach jednego z bohaterów niektórzy widzą objawienie Matki Boskiej.
Trzecie sztandarowe dzieło Śledzia to Wartości Rodzinne. Jest to seria komiksowa opowiadająca przygody polskiej rodziny, u której zamieszkał (ukrywający się ?) Jezus. Dużo tu humoru, parodii ale i sporo niezłych obserwacji socjologicznych polskiej rodziny.
To oczywiście tylko część bardzo dużego dorobku tego artysty gdyż wydał wiele znakomitych tytułów. Od strony kolekcjonerskiej to oczywiście obowiązkowa pozycja w każdej poważnej kolekcji polskiego komiksu. Artysta nie sprawia „kłopotu” swoim fanom – jest dostępny na wszelkie prośby odnośnie autografów czy rysunków w albumach. Oryginały plansz w cenach górnej granicy kilkuset złotych można zdobyć okazjonalnie na aukcjach lub od samego artysty.
Na zdjęciach oryginalne plansze komiksowe (Okładka Na Szybko Spisane 1989-1990, plansza z Osiedla Swoboda oraz dwie plansze z Wartości Rodzinnych. Kolekcja Prywatna)
12 kwietnia, 2012
Prawykonanie Czwartego zwoju Piotra Bosackiego już jutro we Wrocławiu
Czwarty zwój jest kompozycją muzyczną opartą na jednej z tzw. sztuczek niderlandzkich, stosowanych przez kompozytorów szkoły flamandzkiej (XV i XVI w.) Sztuczka opiera się na tym, że kartę papieru z tekstem nutowym można czytać tak, jak została napisana, od lewej do prawej, ale można również kartę odwrócić i czytać nuty pod światło, w odbiciu lustrzanym. Ten sam zapis może więc być wykonywany w postaci oryginalnej, jak i w przebiegu wstecznym, czyli w raku. Ponadto postaci oryginalna i wsteczna mogą być wykonywane równocześnie, tworząc dwugłos.
Na tej zasadzie Czwarty zwój zostanie wykonany z sześciu transparentnych ekranów. Widoczny na każdym z nich tekst nutowy będzie czytany z obydwu stron, w efekcie czego usłyszymy dwanaście tekstów nutowych splecionych w gęstej polifonii. Kompozycja zabrzmi w szczególnych warunkach architektonicznych i akustycznych – rozległym pierścieniu korytarza MWW. Słuchacz, stojący nieruchomo w jednym punkcie korytarza, najlepiej słyszeć będzie dźwięk instrumentów najbliższych, a najsłabiej najbardziej odległych. Z różnych punktów okrągłego korytarza będzie więc można odbierać różne zjawiska harmoniczne, a przechadzając się korytarzem, sterować słyszaną harmonią.
Czwarty zwój został napisany przez Piotra Bosackiego w czasie czterotygodniowego projektu Wykresy muzyczne, zrealizowanego między 9 marca a 4 kwietnia 2012 r. w Atelier WRO – nowej pracowni i galerii o nieinstytucjonalnym charakterze, rozszerzającej działalność programową Centrum Sztuki WRO. W języku muzycznym Bosackiego, artysty działającego głównie na polu sztuk wizualnych, szczególną rolę odgrywa reprezentacja struktur dźwiękowych. W trakcie projektu w Atelier WRO na bieżąco powstawała również wystawa wykresów i graficznych partytur Czwartego zwoju, aranżowana, podobnie jak w prywatnej pracowni artysty, podczas komponowania utworu.
Całość koncertu będzie rejestrowana przez nas i już wkrótce ukaże się na kolejnym wydawnictwie ArtBazaar Records. Zaprszamy
Opis projektu dzięki uprzejmości Muzeum Współczesnego Wrocław i Centrum Sztuki WRO
Kurator projektu: Krzysztof Dobrowolski
11 kwietnia, 2012
„Wyjście z getta” – Sebastiana Frąckiewicza już wkrótce nakładem 40 000 malarzy
Zapowiada się naprawdę ciekawe wydawnictwo (blisko 450 stron), w którym oprócz rozmów wiele niepublikowanych i premierowych plansz.
Zapraszamy na oficjalny fan page: http://www.facebook.com/WyjscieZgetta
10 kwietnia, 2012
Studio Damiena Hirsta próbowało cenzurować "Monopol", ukażą się białe plamy
Kolejny przykład cenzury (a raczej próby cenzury) w sztuce – tym razem nie z naszego “poletka”, ale z niemiecko-angielskiego. Otóż znany i prestiżowy niemiecki magazyn o sztuce "Monopol" zdecydował, że kwietniowym numerze opublikuje białe plamy w miejscach, gdzie miały znaleźć się reprodukcje prac znanego brytyjskiego artysty, Damiena Hirsta. W związku z otwarciem retrospektywy tego znanego, ale również i kontrowersyjnego, artysty w londyńskiej Tate Modern, „Monopol” chciał opublikować serię tekstów na temat twórczości Hirsta i poświęcił mu całą sekcję, zatytułowaną „Ach, Damien…”. Oczywiście chciał też, aby dyskusja na temat jego twórczości została zilustrowana reprodukcjami jego najsłynniejszych prac. Problem w tym, że prawa do wszystkich reprodukcji prac Hirsta ma jego studio (czyli jego prywatna firma). Wyraziło ono zgodę na publikację, ale pod warunkiem, …że niemiecki magazyn prześle wszystkie artykuły dotyczące twórczości Hirsta, które mają się ukazać w kwietniowym „Monopolu”. Magazyn oczywiście odmówił, więc studio Hirsta nie zgodziło się na reprodukcję prac. I tak oto w „Monopolu”, obok tekstów o Hirście znajdziemy „białe plamy” w miejscach, gdzie miały znaleźć się ilustracje. „Nie ukryliśmy ich, ale zostawiliśmy je dokładnie w tym miejscu, gdzie były planowane ilustracje” – mówi o kwietniowym numerze redaktor naczelny „Monopolu” Holger Liebs, dodając, że nie zmieniono layoutu magazynu z powodu decyzji studia Hirsta. „To przekroczenie pewnej granicy, by prywatne studio artysty decydowało o zawartości magazynu” – dodał Liebs. A „Monopol” z tymi białym plamami będzie pewnie kiedyś, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, ciekawym obiektem kolekcjonerskim.