21 października, 2009

Rola azjatyckiego turysty kierującego obiektyw na wszystko co się rusza mnie nie interesuje - rozmowa z Pawłem Sulejem

Przy okazji wystawy Pawła w warszawskiej galerii Start, Adam Fuss miał okazję porozmawiać z artystą. Zapraszamy.

W roku 2005 reprezentowałeś galerię Wymiany Józefa Robakowskiego na „Targach Sztuki” w Starej Rzeźni w Poznaniu.

Miało to miejsce już kilka lat temu, sporo się pewnie zmieniło od tego czasu w temacie realizacji takich przedsięwzięć. Ciężko ocenić na ile trafna okazała się formuła targów. Wydarzenie było dość spektakularne, bo z jednej strony prezentowały się galerie komercyjne, a na drugim biegunie występowały non profitowe miejsca popularyzacji sztuki i był to poważny kalejdoskop różnych opcji. Trzeba by pytać właścicieli galerii jak oceniają swój występ na imprezie. Ja mogę być jedynie wdzięczny za zaproszenie, bo mogłem pokazać swój projekt w dostojnym gronie i moje prace, dzięki powadze wydarzenia, miało szanse zobaczyć sporo osób. Nie przekuło się to jednak na sukces finansowy i dalej chodzę w dziurawych skarpetach jeśli taki był sens pytania.

W 2006 pokazywałeś swoje fotografie na festiwalu Miesiąc fotografii w Krakowie. To jeden z ważniejszych festiwali fotografii w Polsce..

Z roku na rok jest coraz lepiej. Akurat tak się zdarza że udaje się mi odwiedzić ten festiwal co roku, więc mam jakieś porównanie. Pojawiają się coraz ciekawsze wystawy, udaje się przyciągnąć dobre nazwiska. Wydaje się dobrym pomysłem nadawanie poszczególnym odsłonom pewnego wspólnego mianownika, zbieżnej problematyki. Ważne jest, że cykliczność imprezy z czasem potęguje rangę i pozwala organizatorom lepiej przygotować kolejne edycje.

Jak oceniasz studia na Wydziale Operatorskim w Wyższej Szkole Filmowej,
Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi? Gdybyś miał ponownie podejmować decyzję w sprawie studiów, udał byś się tam na kierunek - Fotografia?

Zaczynałem studia w 2003 roku i wtedy szkolnictwo artystyczne, było w dużej mierze zorientowane na proces manualny, czyli kierunki klasyczne takie jak malarstwo, grafika, czy rzeźba. Kierunki z udziałem multimediów nie były jeszcze zbyt powszechne, przynajmniej takie mam wspomnienia z tego okresu. Z perspektywy czasu, podjęcie studiów fotograficznych wydaje się dobrym krokiem, bo dało mi możliwość oswojenia z warsztatem współczesnych narzędzi do rejestracji obrazu. „Filmówka” oferuje niezłe wykształcenie w bardzo szerokiej skali. Dobre jest to, że nie marginalizuje się tam pewnych obszarów fotografii, ani nie narzuca innych. Pierwsze lata pozwalają sprawdzić się w wszystkich głównych nurtach i zorientować, co jest człowiekowi najbliższe, by później realizować się w już wybranej specjalizacji. Ciężka jest retrospekcja, bo to wciąż świeże wspomnienia i nie mam odwagi spekulować, jak wybrana ścieżka edukacji wpłynęła na mój rozwój, tym bardziej że mówimy tu o okresie ogromnie dynamicznego rozwoju sztuk wizualnych i cała ta rewolucja w digitalizacji rejestrowanego obrazu do rzetelnej oceny będzie się nadawała dopiero za jakiś czas. Niemniej, uważam że bliskość nowych technologii na studiach przydała mi się bardziej, niż bym siedział w pracowni malarskiej z pędzlem w ręce, bo taki był pierwotny scenariusz mojej edukacji.

Kontakt z jakimi wykładowcami dał ci najwięcej ? Czyją twórczość z grona pedagogów cenisz sobie najbardziej?

Możliwość poznania różnych postaw wybitnych i ciągle aktywnych postaci w polskiej sztuce powinienem wymienić jako pierwszą zaletę Łódzkiej Szkoły Filmowej przy poprzednim pytaniu. Kadra pedagogiczna jest tam naprawdę silna i jest z czego czerpać. I mam na myśli nie tylko gładkie relacje z ulubionymi wykładowcami, bo trudne dyskusje z twórcami z przeciwległych obszarów pojmowania fotografii, negujących nurty które ja preferuję były równie owocne. Najwięcej dla siebie wyniosłem na pewno z pracowni prof. Robakowskiego. To artysta nietuzinkowy, a jako pedagog na pewno otworzył głowę niejednego studenta i wielu na pewno oburzył przywołując na wykładach twórczość jednostek bezkompromisowych. Popycha swoich podopiecznych w obszary dla wielu zupełnie nieznane i wyzwala w nich pokłady kreatywności w zupełnie innych odmianach niżby się spodziewali. Daje to bardzo dobre rezultaty i efekty tej współpracy są niezwykle okazałe.

Sporo też skorzystałem na zajęciach w pracowniach Krzysztofa Cichosza, Stefana Czyżewskiego, Lecha Lechowicza czy Grzegorza Przyborka. Podczas edukacji w Łodzi miałem przyjemność z wieloma wykładowcami i większość z nich wspominam bardzo dobrze.
Czym zajmujesz się obecnie?

Aktualnie plasował bym swoje działania w obszarze stagnacji. Kilka projektów jest zawieszonych, inne dojrzewają. Dotyczą one przeważnie fotografii czy też coraz częściej obrazu ruchomego, ale najczęściej są to ostatnio obserwacje pewnych zjawisk i kształtowanie punktu widzenia. Realizuję się na wielu płaszczyznach i na pewno oddzielił bym dokument fotograficzny, którym się często posługuje od projektów w których więcej manipuluję. Dokumentacja pewnych wydarzeń czy wystąpień na polu sztuki spowodowana jest świadomością i szacunkiem do pracy innych twórców. Jako osoba zgłębiająca pewne obszary sztuki często mam ogromny niedosyt w poznawaniu szczegółów twórczości tego czy tamtego. Tęsknota za przyzwoitym dokumentem twórczości artystycznej jest związana nie tylko z przeszłością, gdzie nie zdawano sobie sprawy z rangi pewnych rzeczy, ale także dziś, a może przede wszystkim dziś, gdzie zaobserwować można odwrotność tendencji. Czasami mam wrażenie, że podczas jakiegoś performance więcej jest osób fotografujących czy filujących zdarzenie niż faktycznych widzów. Zajob rejestrowania wszystkiego i zawsze często zniechęca mnie na tyle, że sam odkładam aparat. Rola azjatyckiego turysty kierującego obiektyw na wszystko co się rusza mnie nie interesuje.
Mam natomiast przekonanie, że dokumentacja wykonana świadomie i ze zrozumieniem tematu jest chwalebna. Wspomogę się tu przykładem relacji Edwarda Krasińskiego i Eustachego Kossakowskiego, którą to stawiał bym za wzór tego co mam na myśli. W oderwaniu od tej tematyki najbardziej intensywnie zajmuję się aktualnie projektem związanym z technologią video VHS.
Generujesz z tych starych taśm nowe sygnały..

Projekt VHS na pewno otwiera nowe przestrzenie, w których wcześniej się nie poruszałem, przede wszystkim pod względem formalnym. Jest jednak ściśle związany z wcześniejszymi realizacjami jak cykl „Teletydzień” czy pojedyncza praca „konceptualizm brobnia komonistow”
Tematy?

Najwięcej inspiracji czerpię z najbliższego otoczenia, którym dla przeciętnego człowieka w dzisiejszych czasach jest Internet i innego typu media informacyjne. Jako zwyczajna jednostka ludzka, przyjmuję codziennie niezliczone porcje przeważnie mało przydatnych informacji i moje działania twórcze można by nazwać reakcją obronna organizmu, albo próbą oswojenia.
Ważniejsza jest idea czy emocje?

Wszystko zależy od konkretnego projektu. W „Teletygodniu” wszystko było podporządkowane pod odgórne założenia i po prostu realizowałem zaplanowany proces. Końcowy efekt w postaci fotogramów miał swój określony kształt, jednak poza zaplanowaniem metody działania nie ingerowałem w formę. Projekt zakładał fotografowanie obrazu z telewizora poprzez bezpośredni kontakt materiału światłoczułego z ekranem. W tym przypadku koncept zdeterminował ostateczny wygląd. Lubię pracować w ten sposób, realizując przyjęte wcześniej wytyczne, mam jakiś stały grunt, punkt z którego wychodzę. Nie zawsze się ta opcja sprawdza, bo nie każdy eksperyment się udaje. Inne realizacje mają charakter bardziej wrażeniowy, są przeprowadzone intuicyjnie, jednak stanowią mniejszość w mojej twórczości.

Na to co robisz ma wpływ przeszłość ?

Oczywiście. Tak powinien postępować chyba każdy twórca. Jest to naturalne, że moją postawę na polu sztuki ukształtowały dokonania poprzednich pokoleń. Nie wiem natomiast w jakich proporcjach czerpię z poszczególnych nurtów. Na pewno jestem mocno usadowiony w konceptualnym pojmowaniu twórczości i podążam tropem ludzi, którzy nabroili sporo na tym obszarze. Bliski jest mi kontekstualizm Jana Świdzińskiego, a także twórczość Andrzeja Pawłowskiego. Nie odrzucam jednak innych przekonań i fascynuję się robotą ludzi działających w różnych dziedzinach.

Sztuka ma realny wpływ na życie społeczne? Jak postrzegasz związki sztuki i polityki?

Zależy gdzie, w Polsce największy wpływ na życie społeczne ma wtedy gdy jakiś artysta przekroczy granice ogólnie przyjętego smaku, albo naruszy tabu. Mam wrażenie, że zwykły Kowalski ma skromny repertuar reakcji na dzieło sztuki. Albo jest to obojętność, w innym przypadku pogarda lub oburzenie. Dzieje się tak pewnie dlatego, że współczesna sztuka wymaga jednak odrobiny zaangażowania ze strony widza i „patrzenie jak sroka w gnat” nie zawsze wystarczy. Nie ulega wątpliwości, że sztuka staje się coraz bardziej hermetyczna i tak jak obsługa komputera wymaga pewnego przygotowania tak też dzieło sztuki jest trochę bardziej skomplikowane w odbiorze. Polityką natomiast się nie interesuję i jedyny związek jaki zauważam to zbyt małe zaangażowanie środków finansowych w kulturę w naszym kraju.


Gdzie można kupić Twoje prace?

Nie jestem związany z żadną galerią, więc jeśli ktoś jest zainteresowany moją twórczością, musi sięgnąć do źródła, no i oczywiście do kieszeni.

Odczuwasz potrzebę pokazywania swoich prac ? Miałoby dla ciebie znaczenie, gdyby nikt ich nie zobaczył? Mógłbyś tworzyć tylko do szuflady?

Był moment, że starałem się w miarę regularnie prezentować owoce swojej pracy. Z czasem jednak ten zapał stygnie. Kilka razy sparzyłem się na niskim poziomie organizacji wystaw. Prace wracały zniszczone, albo lekceważono moje sugestie co do aranżacji itp. Oczywiście nie zawsze tak było, niektóre prezentacje wspominam bardzo miło, ale te nieudane spowodowały że angażuję się już tylko w projekty gdzie spełnione są pewne warunki chociażby dotyczące bezpieczeństwa powierzonego materiału… Żeby nie wyjść na oszołoma dodam, że nie chodzi tu o względy finansowe, ale partykularne zasady wzajemnego szacunku. Wracając do istoty pytania, potrzeba jest, ale niezbyt silna.

Przejmujesz się publicznością, tym jak prace zostaną odebrane?

Cieszę się jeśli moja robota znajduje zrozumienie, jeśli ktoś podobnie odczuwa problem. Nie przepadam natomiast za nadinterpretacją, szukaniem drugiego dna i znajdywaniem czegoś , co nie było moją intencją, nawet jeśli odbiór jest pozytywny. Każda realizacja ma konkretny ładunek emocjonalnego przekazu, ściśle ukierunkowanego. W trakcie pracy nad projektem natomiast zupełnie nie liczę się z widzem, nie zastanawiam się, czy się spodoba. Takie postępowanie rezerwuję dla działalności komercyjnej, którą podejmuję równolegle do osobistych projektów. Tam zadowolenie klienta jest głównym determinantem pracy przy zleceniu.
Interesujesz się w ogóle tym, co dzieje się w polskiej fotografii?

Interesuję się choć wybiórczo. Mam swoich faworytów, czy w końcu znajomych których twórczość śledzę. Jest to szerokie spektrum twórców i nie wyróżniał bym kogoś specjalnie. Fotografia ma jednak tyle oblicz, że ciężko jest nadążyć za wszystkim i nie angażuję się w to tak mocno jak kiedyś.
W jakiej kondycji jest polski rynek fotografii artystycznej?

Rynek się rozwija i powoli sytuacja się poprawia. Wciąż jest daleko do ideału, ale narzekaniem nic nie zmienię, więc staram się skupiać na swojej pracy.

Paweł Sulej
Urodzony w 1982 w Warszawie.
Ukończył Fotografię na Wydziale Operatorskim w Wyższej Szkole Filmowej,
Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi.
Zajmuje się fotografią i obrazem ruchomym.
Wybrane wystawy :
2008 „Fotografowie Jutra” – Miejska Galeria Sztuki w Łodzi
2006 „Miesiąc Fotografii” – Galeria BB w Krakowie
2006 „Re-Wizja” - Galerii Sztuki Mediów ASP w Warszawie
2006 „Kolekcja” – Galeria Działań w Warszawie
2005 „Targi Sztuki” – Stara Rzeźnia w Poznaniu
2005 „Fotowizja” – Galeria Wschodnia w Łodzi


Prace:
Kolekcja 01
Kolekcja 02
Kolekcja_Galeria_Dzialan_01
Teletydzien_Galeria_Wschodznia_01
Teletydzien-Familiada
Teletydzien-Kulturysta

Brak komentarzy: