20 września, 2015

Fajnie, że na wystawach pojawiają się dawno niewidziani w galerii krytycy sztuki – rozmowa z Dawidem Radziszewskim tuż przed WGW 2015



Tuż przed dwoma dużymi wydarzeniami dla warszawskiej sceny galeryjnej i środowiska kolekcjonerów i miłośników polskiej sztuki najnowszej udało nam się porozmawiać z kilkoma właścicielami galerii na temat tego co zobaczymy u nich podczas Warsaw Gallery Weekend i (jeśli biorą w nich udział) targów wiedeńskich. Dzisiaj rozmowa z Dawidem Radziszewskim (Dawid Radziszewski Gallery) 

W tym roku, podczas jednego weekendu wrześniowego dwa ważne wydarzenia dla Twojej galerii – Warsaw Gallery Weekend i viennacontemporary czyli targi sztuki w Wiedniu. Ktoś może mieć kłopot z wyborem czy przyjechać do Wiednia czy do Warszawy. Jak Tobie udało się przygotować do tych dwóch wydarzeń?

Te imprezy się trochę pokrywają, ale właściwie bez większego kłopotu można być na preview VC które jest w środę i otwarcie WGW w piątek. Myślę, że dla publiczności to dobrze, że te imprezy są tak blisko siebie. Tzn powszechnie wiadomo, że Wiedeń jest fajniejszy, mają tam tego cienkiego kotleta schabowego, Prater - takie wielkie wesołe miasteczko i ogólnie parę innych atrakcji, w Warszawie jest za to taniej. 





Jakich artystów będziesz pokazywać w Wiedniu a jakich w Warszawie?

W Wiedniu solowy pokaz Kasi Przezwańskiej a w Warszawie zbiorowa wystawa z udziałem Tomka Kowalskiego, Łukasza Jastrubczaka, Marcina Zarzeki i Muhuta Boscu - artysty z Rumunii, którego reprezentuje z nami zaprzyjaźniona galeria Sabot z Cluju. 

Czy podział (jeśli istnieje), wynika z różnej grupy odbiorców uczestniczących w tych wydarzeniach?

To są trochę inne pokazy, pokaz w galerii to wystawa zbiorowa, chyba zresztą dość specyficzna. Pokaz Kasi jest rozwinięciem wystawy, którą miała w tym roku w mojej galerii. Generalnie polityka galerii jest taka, żeby robić indywidualne pokazy na targach, bądź w duecie. Dużo lepiej nam to zwykle wychodzi niż zbiorówka. W zeszłym roku mieliśmy w Wiedniu solo Marcina Zarzeki i to był dość duży sukces. W tym roku Marcin będzie na stoisku bardzo dobrej galerii Andreas Huber, i jest to konsekwencja zeszłorocznego pokazu na naszym stoisku. 
 

 Jesteś już prawie weteranem, w polskiej skali, targów wiedeńskich. Powiesz nam trochę więcej kto tam przychodzi? Czy tylko Austriacy czy tez kolekcjonerzy i obserwatorzy z całej Europy?


Mam 31 lat, więc to jeszcze nie czas, żeby być weteranem w czymkolwiek. Niemniej to były moje pierwsze targi, byłem tam jako 24 latek z Galerią Pies w 2008 roku. Od tego czasu wiele się zmieniło. Po pierwsze jesteśmy w dużo lepszych relacjach z dyrekcją i generalnie teamem tych targów. Wcześniej prowadził je jakiś smętny facet, który generalnie miał nas w dupie (być może dlatego miałem 3 letnią przerwę i wróciłem dopiero w 2013). W tym roku jest trochę istotnych zmian, zmieniła się nazwa, zmieniło się miejsce. Poza tym z tego co widziałem na stronie dość dobrze rozwijają się satelickie targi Parallel, które, jak pamiętam, dwa lata temu były niezła skifą, a w tym roku jest tam już sporo przyzwoitych galerii, głównie z Austrii. 

Co do kolekcjonerów, to jest trochę prywatnych kolekcjonerów, głównie z Austrii. Są też kolekcje publiczne i korporacyjne. W dwu ostatnich latach sprzedaliśmy prace Adama Rzepeckiego do bardzo dobrej korporacyjnej kolekcji Verbund Sammlung, która specjalizuje się w sztuce feministycznej. 

Generalnie nie specjalnie wiadomo jak to będzie wyglądało w tym roku, na świecie jest bardzo duża konkurencja, jeśli chodzi o targi, więc wiedeńczycy muszą się bardzo starać, żeby utrzymać swoją obecność. 

 A jak to wygląda w Warszawie? Kto odwiedza cię podczas warszawskiego weekendu?

To jest święto prywatnych galerii, mamy wtedy największą publiczność. Jest mnóstwo warszawiaków, którzy nie chodzą w trakcie roku do galerii, sporo kolekcjonerów z kraju i z zagranicy. Mam wrażenie, że ta nasza impreza dobrze się rozwija, staramy się to robić tak jak potrafimy najlepiej. To mnóstwo pracy, która jest przede wszystkim na barkach naszego sekretariatu, czyli Michała Kaczyńskiego, Marty Kołakowskiej, Jacka Sosnowskiego  i Justyny Kowalskiej oraz Kasi Gutkowskiej - koordynatorki wszystkiego. 

Fajne też jest to, że na wystawach pojawiają się dawno niewidziani w galerii krytycy sztuki. W zeszłym roku Marcin Krasny napisał, że wystawa w mojej galerii była najgorsza (solo Krzyśka Mężyka), ale potem chyba zmienił zdanie, bo zaprosił artystę do swojej wystawy. 

Dziękuje za rozmowę.

Na zdjęciu:
Katarzyna Przezwańska, bez tytułu, 72 x 97 cm, akryl, mąka, MDF, 2015


Brak komentarzy: