30 kwietnia, 2008

Kolejne dni prawdy na majowych aukcjach w Nowym Jorku

Majowe aukcje sztuki współczesnej w dwóch głównych domach aukcyjnych w Nowym Jorku mają pokazać, czy przestój, spowolnienie, załamanie (wybierz sam) na rynku sztuki najnowszej stało się faktem, czy też dalej można spać spokojnie. Badania pokazują, że rynek dóbr luksusowych (a za taką uchodzi przecież sztuka) reaguje zwykle z co najmniej kilkumiesięcznym, jeśli nie rocznym opóźnieniem. Na razie wszyscy wieszczyli załamanie rynku na grudniowych targach w Miami, później na lutowych aukcjach w Nowym Jorku i następnie na Armory Show na przełomie marca i kwietnia. Dotąd nic takiego nie nastąpiło.
Ale nie jest powiedziane, że nie nastąpi teraz. Nie da się ukryć, że zarówno Christie’s, jak i Sotheby’s bardzo obawiają się słabych wyników na majowych aukcjach. Widać to po wyjątkowo drobiazgowej selekcji prac na główne, wieczorne aukcje 13 i 14 maja. Z kolei sprzedający zdają sobie sprawę, że być może już niedługo nie będą w stanie sprzedać za taką cenę (jeśli w ogóle) klasowych prac. Stąd też wysyp prac bardzo dobrych, takich aukcyjnych „pewniaków” (oczywiście w dobrych czasach).
Na obu aukcjach sprzedanych będzie łącznie 16 prac Andy Warhola (po osiem w każdym domu aukcyjnym), sześć prac Gerharda Richtera, siedem prac Richarda Prince’a i sześć Jeffa Koonsa. Oba domy aukcyjne będą też sprzedawały po jednym dużym obrazie Marka Rothko.

Gwiazdą aukcji w Christie’s będzie zapewne tryptyk Francisa Bacona „Three Studies for Self-Portrait”. Te trzy obrazy z 1976 roku zostały najprawdopodobniej namalowane na bazie sesji fotograficznej Bacona zrobionej przez Edwarda Muybridge’a. Praca ma estymację 25-35 milionów dolarów. Podobną estymację ma realistyczny portret Luciena Freuda, zatytułowany „Benefis Supervisor Sleeping”, o której to pracy pisał ostatnio w Dzienniku Stach Szabłowski.
Estymację pracy Jeffa Koonsa „New Hoover Convertibles New Shelotn Wet/Drys” dom aukcyjny podaje tylko na życzenie, ale tu można się spodziewać, że galerzysta Koonsa, Larry Gagosian będzie bronił cent ego artysty i na pewno praca dobrze się sprzeda. Serię ready-made Koons rozpoczął w 1980, podobno zafascynowany wystawą w jednym z domów towarowych. Ta praca pochodzi z lat 1981-1986.
Podobnie jak większość prac Warhola z zupą Campbella (Paper Pot) i podwójnym Marlonem Brando na czele.
Będzie też do kupienia śliczna praca innego przedstawiciela popu – Toma Wesselmanna - „Smoker#9” z 1973 roku z estymacją 4-6milionów dolarów. Świetna praca ze świetnej serii, z której pozostałe prace są w najlepszych muzeach świata.

Podobnie jest z innym obrazem Wesselmanna – „Great American Nude#48” – również ze znakomitej serii, która przyniosła malarzowi sławę i uznanie. Ta praca jest jednak wystawiona w konkurencyjnym domu aukcyjnym, Sotheby’s na aukcji, która odbędzie się dzień później – 14 maja. Tam również dominuje bezpieczna oferta – jak choćby „Millionaire Nurse” Richarda Prince’a (estymacja 3,5-4,5 miliona dolarów), abstrakcja Gerharda Richtera (5-7 milionów dolarów), detal z „Ostatniej Wieczerzy (Chrystus 112 razy)”Warhola.

Będzie też perełka – obraz Roberta Rauschenberga „Overdrive” z 1963 roku, sprzedany, a jakże by inaczej w galerii Leo Castellego i Ileany Sonnabend i pozostający dotąd w posiadaniu jednych właścicieli. Dlatego nie dziwi estymacja na poziomie 10-15 milionów dolarów.
Ciekawostką jest też „świeżutki” obraz Banksy’ego – „Sale Ends Today” z 2006 roku z bardzo wysoką estymacją 600-800 tysięcy. Czyżby Sotheby’s, znane z dość „konserwatywnej” oferty próbowało wykorzystać modę na artystę z Bristolu i, generalnie, na sztukę ulicy?

Jak więc widać – główne domy aukcyjne, bardzo mocno pracowały zdobywając ofertę na majowe aukcje. Teraz wszystko zależy od kupujących. Czy tani dolar zachęci do zakupów Europejczyków i klientów z Azji i Bliskiego Wschodu? Czy dalej kupować będą Amerykanie? Na te pytania odpowiedzi poznamy już za nieco ponad dwa tygodnie.
A na początku następnego tygodnia napiszemy o ofercie Phillips de Pury na nowojorskie aukcje i o pracach polskich artystów: Wilhelma Sasnala, Marcina Maciejowskiego i Magdaleny Abakanowicz…
Na zdjęciach: Francis Bacon, Three Studiem for Self-Portrait, 1976; Tom Wesselmana, Smoker#9, 1973; Robert Rauschenberg, Overdrive, 1963; Banksy, Sale Ends Today, 2006.

29 kwietnia, 2008

Targi Taniej Sztuki? W Warszawie? Nie, w Rzymie.

W listopadzie 2006 roku pisaliśmy, że nie będzie w warszawskim Rastrze kolejnej edycji Targów Taniej Sztuki. Nie było też ich w listopadzie i grudniu 2007 roku. Ale co się odwlecze, to nie uciecze…
Przy okazji prezentacji Rastra w Rzymie w Instytucie Polskim

powstała kolejna, „zagraniczna” edycja Targów Taniej Sztuki. A że Raster „podrósł”, a wraz z nimi i ceny prac jego artystów, to ceny w kilku przypadkach znacznie przekroczyły dotychczasowy limit 200 PLN, dość zdecydowanie przestrzegany w polskich edycjach TTS. Ale w końcu kilka lat minęło i inflacja też jest niemała.
Na rzymskie TTS Raster zawiózł rzeźby Michała Budnego w specjalnych, przygotowanych przez artystę pudełkach. To najdroższa praca na rzymskich „targach” – jest w edycji 10 sztuk i kosztuje po 400 euro.
Rafał Bujnowski przygotował serię naklejek z krzyżami widzianymi pod kątem (podobne jak jego obrazy z tej serii) w edycji 20 sztuk.
Nicolas Grospierre – z kolei modernistyczny puzzle w edycji 15 sztuk. To znane z wystawy „Blokersi” zdjęcie wieżowca z Żor, z tym że możemy dowolnie ułożyć fragmenty z wielkiej płyty z balkonami. Przemek Matecki na TTS przeznaczył film wideo „Angel” znalezione na śmietniku (edycja 10 sztuk). Co w nim jest – musicie sami zobaczyć…
Ania Okrasko na TTS przeznaczyła niewykorzystane fragmenty płótna z projektu „Nie ma dnia bez kreski”- powstały wtedy wielkie, monochromatyczne płótna zamalowane długopisem. Na ten projekt Ania zużyła 1500 długopisów. Teraz, w ramach projektu otrzymamy 3 długopisy do zamalowania czystego fragmentu płótna (edycja 7 sztuk). Jadwiga Sawicka przygotowała projekty „emocjonalnych” zapałek, które „zanim się wypalą, mocno zagrają na emocjach” (edycja 6 sztuk).

Jest też projekt prostowanego ręcznie haczyka Oskara Dawickiego (13 sztuk), „mieszanka wybuchowa” Doroty Buczkowskiej (edycja 9 sztuk) , a także kalendarz „Traktorzyści” Łukasza Skąpskiego (edycja 100 sztuk).

Oprócz nowych TTS Raster przygotował również wystawę dokumentującą obiekty z dotychczasowych TTS. Część z tych wyprzedanych już prac przestała być obiektami z TTS i zawitała nawet na aukcje sztuki najnowszej – np. plakaty Sasnala czy prace Zbigniewa Libery.
Teraz liczymy na to, że rzymianie nie będą specjalnie zainteresowani nowymi TTS i w ten sposób zawitają one również do Warszawy…
Na zdjęciach TTS w Rzymie. Zdjęcia dzięki uprzejmości galerii Raster.

28 kwietnia, 2008

Kredyty na zakup dzieł sztuki

Z bardzo ciekawą inicjatywą wystąpił rząd francuski. Zaproponował wprowadzenie nieoprocentowanych kredytów na zakup dzieł sztuki dla, jak to przedstawiono, średnio zamożnych obywateli. Kredyty z zerową stawką procentową, mają być udzielane do kwoty 10 tysięcy euro. Co było przyczyną takiej inicjatywy? Otóż fakt, iż po raz pierwszy Francja nie znalazła się w pierwszej trójce krajów o największym rynku sprzedaży sztuki. Miejsce Francji w tym roku zajęły Chiny (na pierwszym miejscu pozostają Stany Zjednoczone, na drugim Wielka Brytania).

Francuski Minister Kultury Pani Christine Albanel powiedziała, iż „Istnieje duża konieczność szybkiego działania” aby wspomóc rynek i „zbliżyć zwykłych obywateli do rynku sztuki”. Pomysł rządu ma też wspomóc młodych artystów we Francji, stąd też pewnie stosunkowo niska kwota kredytu za którą będzie można kupić głównie prace młodych twórców.

Banki, które zdecydują się na wprowadzenie tego typu usługi maja otrzymać od Państwa francuskiego ulgi podatkowe. Ulgi mają też otrzymać ci prywatni przedsiębiorcy, którzy część swoich dochodów przeznaczą na zakup dzieł sztuki.

Co ciekawe Francja nie jest pierwszym krajem gdzie w ostatnich latach wprowadzono tego typu, stymulujące rynek sztuki rozwiązania. Podobne inicjatywy wprowadzono w Holandii i w Wielkiej Brytanii.

Czy mamy szanse na podobne rozwiązania w naszym kraju? A jest taka potrzeba? Duża część środowiska ludzi związanych ze sztuką w najlepszym razie tylko toleruje rynek sztuki. Polityk, który zgłosiłby pomysł wsparcia krajowego rynku handlu sztuką zostałby dość szybko „przekonany”, że jest to pomysł niemoralny i niesprawiedliwy społecznie. Najłatwiej jest po prostu nic nie robić.

25 kwietnia, 2008

Małgorzata Szymankiewicz na Świeżo malowanym

Zapraszamy do obejrzenia prac Małgorzaty Szymankiewicz na naszej podstronie Świeżo Malowane. Gosia jest absolwentką poznańskiej ASP. Jest jedną z artystek współtworzących poznański Starter. W styczniu tego roku, właśnie w Starterze można było zobaczyć jej indywidualny pokaz zatytułowany Miami Dream.


bez tytułu, 2007, olej na płótnie, 50x50cm



Zdjęcia dzięki uprzejmości artystki.

23 kwietnia, 2008

Sztuka na 33 i 1/3 obrotów - Velvet Underground and Nico

Jest rok 1966. W jednym z nowojorskich barów w Greenwich Village, Andy Warhol poznaje lokalny zespół grający ciekawą mieszankę punka i rock’n’rolla. Bierze ich pod swoją opiekę. Zespół staje się stałym gościem imprez w The Factory i jedną z głównych atrakcji multimedialnego przedsięwzięcia Warhola jakim stało się “Exploding Plastic Inevitable”.

Rok później zespół wydaje swoją pierwszą płytę z okładką projektowaną przez Warhola. Jest to olbrzymi żółty banan na białym tle. Kolekcjonerskim obiektem marzeń jest pierwsze wydanie tej płyty gdzie można było obrać banana z żółtej skórki. Okładka miała naklejkę z tekstem "Peel slowly and see" (obierz powoli i zobacz). Pod żółtą skórą był ukryty czerwony banan.



Produkcja tej okładki kosztowała MGM (wydawcę płyty) niezłą fortunę, ale słusznie przewidywano, iż będzie to niezły chwyt marketingowy. Tak tez się stało.

22 kwietnia, 2008

Polskie galerie w Wiedniu i Chicago

Już w czwartek rozpoczynają się znane wiedeńskie targi sztuki najnowsze ViennaFair, które uznawane są za najlepszy komercyjny przegląd sztuki z naszego regionu. Potrwają do niedzieli. W wiedeńskich targach regularnie biorą polskie galerie. W tym roku będzie to pięć galerii – cztery z Warszawy i jedna z Berlina. Dosłownie dzień później w Chicago rozpoczną się reaktywowane targi Next Chicago, gdzie obecne będą dwie polskie galerie. Szykuje się pełen wrażeń tydzień dla polskich galerzystów.
W Wiedniu po raz pierwszy pojawi się galeria Żak/Branicka z Berlina, założona w ubiegłym roku. Roboczy tytuł stoiska to „The true fiction – the fictional truth” – a będzie o ciągotach do modernizmu, kosmicznych teoriach, poszukiwaniach UFO czy muzyce. Berlińska galeria pokaże prace Huberta Czerepoka z projektu „Dziwni turyści”, pokazywane niedawno fotografie Krzysztofa Zielińskiego z projektu „Millenium School”, obrazy Pawła Książka z projektu „De Stijl vs. Black Metal”, a także nowe obrazy Szymona Kobylarza, a także znany z wystawy w CSW projekt”Superjednostki” tego artysty.

Galeria Czarna była już w Wiedniu dwa lata temu – miała wtedy stoisko z Rastrem. Dziś ma już samodzielny boks i pokaże w nim prace Ani Okrasko (projekt „Nie ma dnia bez kreski”), instalację Doroty Buczkowskiej, obrazy Joanny Pawlik i Jadwigi Sawickiej, a także prace dwóch nowych artystów galerii: rzeźby Olafa Brzeskiego i instalację Davide Babuli.

Raster z kolei będzie dzielił stoisko z bardzo dobrą wiedeńską galerią Nachst St. Stephen i pokaże obrazy Rafała Bujnowskiego i Przemka Mateckiego, lalkę Anety Grzeszykowskiej, fotografie Jana Smagi. Z kolei Nachst St. Stephen pokaże m.in. rzeźby innego artysty Rastra – Michała Budnego, który właśnie miał wystawę w tej galerii.
Jak co roku w Wiedniu pojawił się też galeria lokal_30, która właśnie na tych targach rozpoczęła międzynarodową karierę. W tym roku w Wiedniu lokal_30 prezentować będzie m.in. obrazy Karoliny Zdunek czy wideo Anny Baumgart.

Z kolei Program skupi się na promocji jednej tylko artystki – Anny Orlikowskiej. Pokaże jej fotografie, prace wideo, jak również i instalacje.

Ta galeria będzie się równocześnie prezentować na targach Next w Chicago. Tam również pokaże prace Anny Orlikowskiej, a także duże rysunki Mariusza Tarkawiana.

W Chicago będzie również krakowski Zderzak, który zaprezentuje prace dwójki artystów: Moniki Szwed (pastele z cyklu „mapping uncanny”) oraz Radka Szlagi (obrazy i rysunki z cyklu „mapping ethnicity”). Zderzak pokaże również niespodziankę – jak zapowiada, „ruchomy obiekt” pod roboczym tytułem "Język komunizmu”. Galeria nie chce na razie ujawniać nazwiska autora.


Na zdjęciach: Szymon Kobylarz, z cyklu Lifter, olejna desce, 2008; Olaf Brzeski, Bez tytułu (The Gun), ceramika, 2007; Aneta Grzeszykowska, lalka, 2007; Karolina Zdunek, Bez tytułu, olej na płótnie, 2007; Anna Orlikowska, z cyklu „The Journey to the Black Hole”, fotografia, 2007/2008; Mariusz Tarkawian, bez tytułu, rysunek na papierze, 2008; Radek Szlaga, Bez tytułu (Gmoch i Engel rysują strzałki Olisadebemu), rysunek, 2008.

21 kwietnia, 2008

Daje sobie jeszcze dużo czasu na prace i doświadczenie - rozmowa z Jakubem Czyszczoniem

Kuba, bardzo trudno jest cię złapać, stale jesteś zajęty- pracujesz nad jakimś nowym projektem? Czy prowadzisz tak bogate życie poza artystyczne?

Mam cały czas to samo wrażenie, ze pracuje za mało, ze zawsze jestem przez cos rozpraszany. Może rzeczywiście jest to kwestia tego, ze poza malarstwem, czy projektowaniem jest wiele rzeczy, które mnie interesują, wiele ze "świata poza artystycznego"Staram się jak najwięcej podróżować, odwiedzać nowe miejsca, takie znane i takie również, które odkrywam zupełnie sam, chodzę na koncerty, spotykam się ze znajomymi, to bardzo ważne. Jestem teraz w trakcie pracy dyplomowej na akademii, pracy z dziedziny plakatu i malarstwa, komunikacji wizualnej, w związku z tym pracuje tak naprawdę nad wieloma rzeczami naraz gdyż ta praca będzie miała wiele wspólnego z cytatami, tak przynajmniej chciałbym ja ukierunkować.



Można zauważyć wiele wspólnych cech w pracach Twoich i Twoich kolegów ze Startera. Czy ta zbieżność pewnej stylistyki jest przypadkowa czy też łączy was coś więcej niż zwykła znajomość?

Tak sie akurat zlozylo, ze z większością z pośród artystów startera mam częsty kontakt, to są moi znajomi, z którymi spędzam dużo czasu, zwłaszcza z niektórymi. Rozmawiamy o zupełnie rożnych rzeczach i często sie okazuje ze mamy wiele ze sobą wspólnego, bywa tez tak, ze krążymy wokół podobnych tematów, nieświadomie, a jednak w tym samym czasie. Myślę, ze łączy nas cos więcej niż zwykła znajomość. Z pewnością.



Po raz pierwszy zetknęliśmy się z Twoimi pracami przy okazji projektu związanego z grą słowną HollyFather, HollySpirit, Holocaust… Mógłbyś opowiedzieć nam trochę więcej o tym projekcie?

To był pierwszy "poważny" cykl prac, kiedy świadomie nawiązałem do pewnej rzeczywistości fotograficznej, świadomie tez w nią ingerując. Chciałem zbudować cykl prac, gdzie pejzaż, czy opisywane miejsce będzie bardzo umowne, nawet abstrakcyjne, a jednak rozpoznawalne, najważniejsze jest jednak to, co się dzieje, kiedy zaczyna się manipulować znanymi obrazami, kiedy się odnosi do pamięci a wprowadza nieoczekiwane treści.

Kończysz studia, w tym roku przygotowujesz pracę dyplomową - masz jakieś przemyślenia odnośnie twojego życia jako artysty po studiach?

Przemyślenia są bardzo poważne, nie jest łatwo utrzymać się po studiach ze swojej działalności artystycznej, może trochę łatwiej jest znaleźć prace jako projektant, mimo wszystko obserwując moich starszych kolegów można zrozumieć ze chodzi przede wszystkim o ciężką prace, i odrobinę szczęścia. ja daje sobie jeszcze czas, i chciałbym studiować, gdzieś za granica może.

Czym dla Ciebie (może dla Twojego pokolenia) jest kariera artystyczna? To cos dobrego? Złego? Kojarzącego się z komercją?

Trudno jest mówić o pokoleniu, bo nie czuje specjalnie więzi jako takiej, z ludźmi tak, natomiast więź z pokoleniem, raczej słaba, nie wiem do końca, z czego to wynika, może z pewnej utraty wiary w znaczenie tego pełnego patosu słowa.Wydaje mi się, ze młodzi ludzie, moi rówieśnicy świadomie lub nie odczuwają wielką presje, zaraz po studiach chcą być rozpoznawalnymi artystami, a jak juz pewien pan powiedział, to "nie zawody sportowe". Podobnie jest, jeśli chodzi o związki z galeriami, bo jeśli nawiąże taka współprace ( jeśli w ogole nawiąże...) to daje sobie jeszcze dużo czasu na prace i doświadczenie. Kariera artystyczna nie musi kojarzyć sie z komercja.




Są jakieś tematy zagadnienia, które szczególnie cię zajmują (w sensie inspirują artystycznie)?

Są takie tematy, które wracają, co chwile...na przykład swoisty recycling obrazów Historii, i Historii sztuki, odnajdywanie nowych kontekstów i budowanie abstrakcji. Ale sa tez takie, które pojawiają się sie niespodziewanie. Praca, która pokazałem na wystawie "We Came From Beyond" w poznańskiej galerii Starter była wynikiem w pewien sposób podroży do Norwegii i fascynacji estetyką muzyki death metalowej, jest to temat który teraz wraca również, co chwile..

Gdzie będziemy mogli zobaczyć Twoje prace w najbliższym czasie?

Czekamy...Czekamy, na razie cisza.




Zdjęcia prac dzięki uprzejmości artysty.

18 kwietnia, 2008

Ilustracja książkowa

Ilustracje do książek, projekty obwolut, typografia – mamy wspaniałą historię w tym zakresie kiedy w latach 20tych, 30tych i potem w 50tych i 60tych były one projektowane przez najlepszych polskich artystów w tych czasach żyjących. Z tamtych lat pozostały do dziś, cieszące się dużym zainteresowaniem wśród kolekcjonerów wydania ilustrowane przez Wyspiańskiego, Przybyszewskiego, Schulza (pierwsze wydanie Ferdudurke Gombrowicza), Lenicę (na przykład „Przygody Huckleberry Finna” Twaina), Lebensteina, Kantora ("Iwona Księżniczka Burgunda" – Gombrowicza) czy Gierowskiego (projekty okładek do jednej z najważniejszych książek niejednego dzieciństwa – "Księgi Urwisów" Niziurskiego). Dziś trochę jak plakat polski z tamtego okresu, cała ta twórczość odchodzi w zapomnienie i jest wypierana przez „gotowe” produkcje zakupywane wraz z licencjami na wydanie danej książki.



Nawet w przypadku wydawania polskich autorów mam wrażenie, iż niewielką wagę przywiązuje się do tego jak będzie wyglądała okładka książki (o ilustracjach wewnątrz już nie wspominając). Do rzadkości należą takie perełki jak ilustrowane przez Maćka Sieńczyka książki Masłowskiej (Wydawnictwo Lampa i Iskra Boża) czy powieść Czerskiego „Ojciec odchodzi” ilustrowana obrazami „papieskimi” Anny Okrasko (Ha!art).


Czy mamy szansę aby w naszych zbiorach znalazły się książki projektowane/ilustrowane przez na przykład Bańdę, Twożywo, Sztwiertnię czy Tymka Borowskiego? Może coś się zmienia. Oprócz wspomnianej Lampy i Ha!artu na ten rynku coraz częściej pojawiają się wydawnictwa ilustrowane Krytyki Politycznej, która od jakiegoś czasu konsekwentnie prowadzi strategię zamawiania u artystów projektów okładek bądź ilustracji do swoich wydawnictw. Efektem tego są okładki Krytyki Politycznej autorstwa min. Twożywa, Zbyszka Rogalskiego czy książki ilustrowane przez Jakuba Ziółkowskiego (Marian Pankowski "Ostatni zlot aniołów”) czy Wilhelma Sasnala („Płomienie” Stanisława Brzozowskiego).


Na zdjęciach - Księga Urwisów Niziurskiego (wydanie 1 i 4 ) z okładką Stefana Gierowskiego oraz Iwona Gombrowicza ilustrowana przez Tadeusza Kantora.

17 kwietnia, 2008

5 Berlin Biennale - relacja VernissageTv

Zapraszamy na relację VernissageTV z otwarcia 5 Berlin Biennale.

Materiał video dzięki VernissageTV

16 kwietnia, 2008

vogel50x50 - czyli kolekcja Vogel'ów idzie w świat (a raczej do 50 stanów USA)

Dorothy i Herbert Vogel to wyjątkowe małżeństwo w świecie kolekcjonerów sztuki współczesnej. Dorothy ma dziś 72 lata i przez całe życie pracowała w bibliotece. Z kolei Herbert, który ma 82 lata,był urzędnikiem pocztowym. Niewielkie dochody nie przeszkodziły im w stworzeniu w ciągu 45 lat jednej z najlepszych amerykańskich kolekcji sztuki minimalistycznej i konceptualnej. Ta kolekcja pokazuje, że w kolekcjonowaniu przede wszystkim niezbędne są: odwaga i konsekwencja, a dopiero potem pieniądze.
Teraz, u schyłku życia Vogel’owie, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, zaczynają przekazywać swoją kolekcję muzeom.
Już w 1992 roku przyrzekli oni ponad 2000 prac ze swojej kolekcji National Gallery of Art w Waszyngtonie. Teraz zamierzają uruchomić nowy program, który nazwali „50 prac dla 50 stanów” – czyli jedno muzeum w każdym z 50 amerykańskich stanów otrzyma ni mniej ni więcej, tylko 50 prac.
A jest z czego wybierać, bo w kolekcji Doroty i Herbera Vogel’ów znajdują się prace takich artystów, jak: Sol Le Witt, Dan Graham, Robert Barry, Richard Tuttle czy Robert Watts.
Nie ma jeszcze ustalonej pełnej listy muzeów – na razie Vogel’owie wspólnie z National Endwoment for the Arts wybrali 10 muzeów, w tym między innymi: MOCA w Los Angeles, Seattle Art Museum czy Indianapolis Museum of Art. Pełna lista ma być gotowa wkrótce. Do końca tego roku prace otrzyma 20 muzeów, a ostatnie prace mają być przekazane do końca 2009 roku.
W większości Vogel’owie wybierają muzea, z którymi już współpracowali, które wypożyczały należące do nich prace, bądź też mają ich depozyty w swoich kolekcjach. Muzea musiały (i nowe też będą musiały) spełnić podstawowy warunek – prace będą musiały być pokazywane przez co najmniej pięć lat, a mogą być przekazane innemu muzeum w całości (jako grupa prac). Mimo tych warunków chętnych muzeów jest dużo.
A co na to wszystko Vogel’wie? Zastanawiają się, czy dziś byliby w stanie stworzyć taką kolekcję? I odpowiadają, że nie.
„Kiedyś było dużo łatwiej. Kupowaliśmy, co chcieliśmy” – mówi Doroty. I zaznaczmy, że kupowali prace z jej pensji, bo pieniądze zarobione przez Herberta były przeznaczane na ich utrzymanie.
Więcej o programie 50 prac dla 50 stanów można przeczytać na stronie internetowej www.vogel50x50.org .

Na zdjęciu: Doroty i Herbert Vogel przy pracy Richarda Tuttle

14 kwietnia, 2008

Nie posiadam wyłączności na kropki - rozmowa z Anią Okrasko

Powoli dobiega końca znakomita wystawa Ani Okrasko w Galerii Czarnej w Warszawie. Udało nam się ponownie umówić z Anią na krótką rozmowę. Poniżej jej zapis.

Gratuluje wystawy w Galerii Czarnej.

Dziękuję.

Miłośnicy Twojej twórczości muszą coraz dłużej czekać na Twoje nowe wystawy, gdyż każdy nowy projekt jest coraz bardziej czasochłonnym przedsięwzięciem….

Tak. Ostatnia wystawa „Bez tytułu (a Pepe Espaliú)” była bardzo czasochłonna i pracochłonna. Samo robienie „obrazów-kafli” zajęło ponad pół roku. Montaż w galerii - 3 tygodnie. Przy takich przedsięwzięciach dużo czasu zawsze schodzi na sprawy organizacyjne, szukanie pieniędzy, przygotowanie miejsca, itp. Tym razem w tej drugiej części, pomagała mi i mnie wyręczała Agnieszka Czarnecka. To była naprawdę nieoceniona pomoc.

Jasne, że na prace takie, jak 14 metrów korytarza zapełnionego 3080 płótnami, ręcznie zarysowanymi ołówkiem trzeba długo czekac. Uważam, że warto. Przynajmniej ja tak czuję - że mi się to opłaca. Bo taki mam rytm pracy, tak się rozwijam, takie projekty wymyślam.

Poza tym lubię jak mi się uda taką dużą pracę zrealizowac od początku do końca.

To kolejny Twój projekt, w którym w jakiś sposób odnosisz się do innych artystów. Tym razem jest to Pepe Espaliú.

Myślę, że to jest bardziej dedykacja niż odniesienie. Kiedyś przypadkiem trafiłam w Madrycie na wystawę tego artysty. Wtedy to było dla mnie jakieś odkrycie, skomunikowałam się z jakimiś istotnymi dla mnie sprawami. Dlatego twórczość Espaliú jest dla mnie ważna. To bardzo osobisty odbiór, osobista historia.

Metodycznie zamalowywałaś pewną przestrzeń ołówkiem? Gdzie wtedy krążyły Twoje myśli?

Dosyc długo trwało rysowanie „kafli”, więc to, o czym myślałam pewnie zależało od dnia. Od tego, co trzeba było zaplanowac, czym się martwic, albo cieszyc, jakie decyzje podjąć, itp. Czasem słuchałam muzyki, albo puszczałam sobie audiobooka. Albo myślałam o nowych pracach.


To kolejny projekt na temat tego (po „Jak się robi obrazki” czy „Nie ma dnia bez kreski”), czym może być sztuka i malarstwo. Nadal interesuje Cię ten temat?

W tym projekcie chodziło przede wszystkim o emocje. O to, żeby skonstruowac pracę, w której dojdzie do bardzo konkretnej interakcji pomiędzy widzem a wybudowaną w galerii przestrzenią i jej zawartością (myślę tu o grafitowych kaflach). Chciałam wywołac trochę tzw. „złych emocji”: lęku, poczucia braku komfortu, klaustrofobicznego uwięzienia, wstrętu. To są uczucia, które łączę z chorowaniem. Sztuka rzeczywiście może wzbudzać takie reakcje, komunikowac takie rzeczy. Rozczaruje się jednak ten, kto będzie w mojej wystawie szukał ekstremum. Instalacja jest bardzo minimalistyczna. „Kafle” mają bardziej sugerowac, że coś złego w nich drzemie, niż nas atakowac. Ważne było medium, którego użyłam. Wybrałam ołówek ze względu na jego właściwości. Brudzi i pyli, ale jednocześnie dobrze się trzyma powierzchni, przywiera do niej, sprawia, że płótno błyszczy jak kafel.

„Ołówek na płótnie” to rzeczywiście nie jest to klasyczna technika malarska. Ale to już nie jest kolejna praca o tym, że obraz jest przedmiotem, czy towarem. To jest raczej praca o tym, ze dzieło sztuki może transmitowac i wywoływać konkretne emocje.

Robiłaś równolegle inne prace czy poświęciłaś cały swój wysiłek temu projektowi?

Zaczęłam kilka prac, zrobiłam kilka pracek ;-) Wymyśliłam parę nowych. Parę zepsułam. Także wszystko w normie.


Co teraz robisz? Odpoczywasz po tym projekcie czy już przygotowujesz następny.

Robię następny. Jeszcze tajemnica. Znowu bardzo pracochłonne przedsięwzięcie, ale na razie nie chcę zdradzac szczegółów. Uważam, że największa przyjemnośc polega na realizowaniu projektu, na tym, co się dzieje w trakcie i jakie rzeczy wychodzą w procesie. Jeżeli wszystkim opowiem, co to ma byc, nie będzie już sensu się za to zabierac.

Śledzisz to co się dzieje u Twoich młodszych kolegów w twojej macierzystej pracowni? Widziałaś prace Śliwiskiego, Borowskiego czy Dunala?

Szczerze mówiąc już nie śledzę. Kiedyś więcej się tym interesowałam. Teraz staram się bardziej skupic na swojej twórczości.



Zauważyłaś, że twój profesor zaczął malować kropki? (wystawa w galerii atak)

Tak! Zauważyłam. Pierwszy raz zobaczyłam plakat w kropki, kiedy jechałam tramwajem. Pomyślałam sobie, że fajny, wysiadam na przystanku, podchodzę do słupa, a tu proszę: Tarasewicz i groszki andaluzyjskich tancerek falmenco. Cieszę się, że się zapętliła historia paski-kropki.

Dużo osób pyta mnie, czy nie uważam, że to był plagiat. Myślę, że to śmieszne. Ani profesor nie ma patentu na paski, ani ja nie posiadam niczego w rodzaju wyłączności na kropki.

Na zdjęciach fragmenty wystawy w Galerii Czarnej. Wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości artystki i Galerii Czarnej.


12 kwietnia, 2008

What a Perfect Day

Dokładnie godzinę temu podpisana została umowa pomiędzy Hanną Gronkiewicz Waltz i Christianem Kerezem - projektantem Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Tuz przed rozpoczęciem wchodzących gości witała piosenka What a Perferct Day - to chyba naprawdę był doskonały dzień.

Jeszcze kilka lat i moze na rogu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej powita nas inna piosenka - What a wonedrful world Louisa Armstronga, świat w którym wejdziemy do naszego Muzeum.




11 kwietnia, 2008

Daniel Richter w David Zwirner Gallery

Zapraszamy na relację VernissageTv z otwarcia wystawy Daniela Richtera w Galerii Davida Zwirnera w Chelsea w Nowym Jorku. Wystawa ma tytuł - Daniel Richeter - Die Idealisten.

Materiał video dzięki VernissageTV.

09 kwietnia, 2008

Pracę Hirsta zatrzymano na granicy z powodu choroby "wściekłych krów"

Znowu Damien Hirst ma problemy – tym razem jego praca „Mother and Child, Divided” nie może przekroczyć granicy Japonii. Powód? Zakaz importu brytyjskiej wołowiny… Tak – naprawdę to może być powodem zatrzymania przez japońskich celników tej pracy. „Mother and Child, Divided” to bowiem przedzielone na pół ciało krowy.


Praca ta, która ostatnio była pokazywana w Londynie na retrospektywnej wystawie nagrody Turnera w Tate Britain – miała dojechać na wystawę solową artysty do Mori Art Museum w Tokio. Wystawa rozpoczyna się 25 kwietnia. Także muzeum ma jeszcze czas wytłumaczyć władzom celnym, że nikt nie zamierza jeść krowy Hirsta, ani nawet jej wyjmować z formaliny. Zakaz importu wołowiny z Wielkiej Brytanii Japonia wprowadziła bowiem po wybuchu epidemii „szalonych krów” i dotąd jego nie odwołała.
Nie jest to oryginalna krowa, która przyniosła Hirstowi nagrodę Turnera w 1995 roku, gdyż ta zaczęła powoli gnić. Krowa, która została zatrzymana na granicy japońskiej na co dzień jest wystawiana w Astrup Fearnly Museum w norweskim Oslo.
Ten przykład, jak również wcześniejsza konieczność wymiany gnijącego rekina ze słynnej pracy „The Physical Impossibility of Death in the Mind of Someone Living”, należącej do magnata finansowego i kolekcjonera Steve Cohena, pokazują, że pełne rozmachu prace Hirsta sprawiają zarówno kolekcjonerom, jak i kuratorom coraz więcej problemów. Tym razem nawet sprawiły problem nawet celnikom.
Mam y tylko nadzieję, że nie zaczną wkrótce wypadać diamenty z nie mniej słynnej pracy – Hirsta „For the Love of God”. A jak widać, wszystko jest możliwe, zwłaszcza, że tych diamentów jest na czaszce aż osiem i pół tysiąca.

08 kwietnia, 2008

Kochamy sztukę i artystów - relacja z otwarcia kolekcji Susan i Michaela Hortów w Nowym Jorku

Otwarcie nowej kolekcji Susan i Michaela Hortów w ich lofcie w nowojorskiej siedzibie TriBeCa jest zawsze jednym z wydarzeń targów Armory Show. Nie inaczej było w tym roku – nowojorscy kolekcjonerzy pokazali na nowo swoją kolekcję już po raz siódmy.
Susan i Michael Hort kupują prace sami – lata kolekcjonowania sprawiły, że obchodzą się bez doradców. Jednak do przygotowania wystawy zawsze proszą kuratora. Dają mu jedno zadanie – pokazania najciekawszych zakupów oraz najciekawszych zjawisk. Oczywiście eksponowane prace stanowią tylko niewielką część liczącej ponad 2000 tysiące prac kolekcji, która znajduje się w pilnie strzeżonym magazynie w podziemiach budynku. Mieliśmy okazję tam wejść i powiem szczerze… robi to wrażenie. Warto też dodać, że Susan i Michael Hort mają cały czas w depozytach oraz w wypożyczeniu na wystawy przeciętnie 100 prac. Na przykład na planowanej na koniec maja wystawie belgijskiego malarza Luca Tuymansa będą dwie prace, które są ich własnością.
W tym roku Susan i Michael postawili kuratorowi jeszcze jedno zadanie – pokazać jak najmniej prac znanych artystów, a jak najwięcej ciekawych, nowych nazwisk i zjawisk. „Co to za sztuka kupić za grube pieniądze wielkiego artystę i pokazać go. Myślę, że jako znani kolekcjonerzy mamy obowiązek szukania ciągle czegoś nowego” – mówi Michael Hort. Ten profil pokazali już w ubiegłym roku, wieszając na ścianach m.in. prace Zbigniewa Rogalskiego, Rafała Bujnowskiego czy Bartka Materki.

Na samym początku zwiedzania, na parterze natykamy się na bardzo ciekawą rzeźbę urodzonego w Leeds, a mieszkającego w Los Angeles rzeźbiarza Thomasa Houseago.

Dalej natykamy się na olbrzymi billboard namalowany przez niemieckiego artystę Franza Ackermanna.

Czas zwiedzać dalej – by to zrobić trzeba wjechać w ścisku windą na piąte piętro. Wysiłek się jednak opłaca, bo po otwarciu drzwi windy wychodzimy wprost na obrazy Jakuba Juliana Ziółkowskiego. Aż ciężko uwierzyć, że po raz pierwszy jego prace zobaczyli oni przed niespełna dwu laty podczas pobytu w Polsce. Od tego czasu kupili w różnych galeriach ponad 20 prac tego artysty, z których większość zawisła w korytarzu przy wejściu – są to zarówno świetne prace na płótnie, jak i fenomenalne gwasze.
„To taki nasz statement dla amerykańskich kolekcjonerów, którzy nie znają jeszcze Ziółkowskiego” – mówi Susan Hort. „Uważamy, że to świetny artysta i bardzo się cieszymy, że odkryliśmy go tak wcześnie”
Łącznie w korytarzu i łącznikach, wisi 16 prac Ziółkowskiego, a w toalecie (nazywanej tu "powder room") dla gości dwie kolejne.




Susan i Michael bardzo lubią twórczość Jonathana Meese. Dlatego w salonie wisi duży jego obraz, a bok popiersie Napoleona z brązu. „Nawet nie masz pojęcia”, ile ono waży” – mówi Michael. Obok zawisł obraz innego młodego artysty z mieszkającego w Berlinie, Andre Butzera.



Z drugiej strony nie mogło zabraknąć nowego obrazu jednego z ulubionych artystów Hortów – Neo Raucha.

Prywatna sypialnia Susan i Michaela to miejsce szczególne – tu wiszą ich ulubione prace i nie zmieniają się specjalnie wraz z upływającymi latami. Nadal na ścianach są John Currin, Neo Rach, Karen Kiliknik, Victor Man, Elizabeth Peyton, Michael Borremans, Martin Kippenberger czy Marlene Dumas. A w kącie Paul McCarthy.

Na dole panuje ścisk – pojawiają się nawet Eva i Adele, które przyjeżdżają na wszystkie targi sztuki (nazwane kiedyś najlepszym przykładem żyjącej niemieckiej sztuki).




My jednak przenosimy się na kolejne piętro odkrywać kolejnych młodych artystów znalezionych przez Susan i Michaela Hortów.
Naszą uwagę przykuwają wielkoformatowe obrazy Kristiny Jansson – 40-letniej malarki ze Szwecji (pierwsze ze zdjęć zrobione "poprzez" instalację Jima Lambie).





A także obrazy tajskiego artysty mieszkającego w USA – Udomsaka Krisanamisa. Kiedy Udomsak przyjechał do USA zaczął uczyć się angielskiego studiując gazety. W ten sposób powstały serie obrazów na zamalowanych tekstach prasowych, w których „czyste” zostały tylko brzuszki w takich literach jak „o”, „g”, czy cyfrach „6” i „8”. Wygląda to jak rozgwieżdżone niebo.



Na tym samym piętrze znaleźć możemy serię prac polskiego artysty Adama Adacha.





Także tutaj są prace islandzkiego maga Olafura Eliassona, który pod koniec kwietnia będzie miał dużą wystawę w nowojorskiej MOMA. Do sztucznego słońca nie sposób blisko podjeść, tak mocno świeci.
Z kolei dłuższą chwilę zabawialiśmy się oglądając „kalejdoskop” stworzony z naszych oczu.





Ale zostało jeszcze ostatnie piętro. Już wspinając się na nie natykamy się na surrealistycznie wyglądający w nowoczesnym lofcie stary balkon. To praca Roberta Kuśmirowskiego, pieczołowicie stworzona przez polskiego iluzjonistę.




W dalszej części tego piętra zobaczymy też starą zardzewiałą misę, z której, niczym starożytna Meduza, wystaje twarz artysty.

Dalsza część piętra poświęcona jest dwóm artystom z Europy Środkowej – pochodzącemu z Drezna Eberhardowi Havekostowi oraz tarnowskiemu artyście Wilhelmowi Sasnalowi. W obu przypadkach Susan i Michael Hort pokusili się o przegląd ich dotychczasowej kariery – od wczesnych prac, do ostatnich, kupionych niespełna pół roku temu.

Zbliża się godzina 22, czas powoli wychodzić, bo opuszczają loft ostatni goście. Teraz przez cały rok przyjeżdżać tu będą kolekcjonerzy, kuratorzy, członkowie rad muzeów z całego świata, jak również nowojorscy studenci sztuki….