Jeszcze przez chwilę przygotowany przez nas projekt można zobaczyć na żywo w Fundacji bęc zmiana w Warszawie lub na stałe na naszych stronach internetowych. Krótka impresja z wystawy poniżej.
Porady, opinie i analizy na temat rynku sztuki najnowszej w Polsce.
31 października, 2009
30 października, 2009
Wystawy Artura Żmijewskiego i Wilhelma Sasnala
Na zdjęciu: Wilhelm Sasnal, Ubrania, 2009, dzięki uprzejmości galerii Hauser&Wirth
29 października, 2009
„Czerwony świt” – korespondencja Radka Szlagi z Detroit
“Mam nadzieję, że to nie będzie kolejny artykuł o tym, jak okropne rzeczy się tu dzieją”- mówili do mnie znajomi i przyjaciele , kiedy dowiadywali się, że piszę tekst o ich mieście. “I tak , i nie…”, co miałem im odpowiedzieć, że to nie do końca artykuł, a katastrofa ich miasta jest w osobliwy sposób inspirująca i bardzo mi się podoba?
Gdyby zostało rozniesione w pył przez huragan, albo zalane przez olbrzymią powódź, pewnie wiedzielibyśmy znacznie więcej o jego powolnej agonii. O tragedii Detroit usłyszelibyśmy, gdyby nawiedziła je długotrwała susza, zaraza, nieznana epidemia. Gdyby przetrwało atak termojądrowy, przez 24 h na dobę pokazywano by je na CNN, choć niewiele różniłoby się od tego jak wygląda w chwili obecnej. I choć żaden spektakularny kataklizm, nie dotknął bezpośrednio Detroit, nie zmienia to faktu, że Motown – kolebka, współczesnej muzyki pop, ambitnej elektroniki i światowej motoryzacji, amerykańskie miasto-ikona, jest na kolanach i nic nie wskazuje na to, aby szybko miało się podnieść.
Dobrze, że Stevie Wonder tego nie widzi!
Podczas berlińskiego Biennale w 2008 roku, którego kuratorami byli Elena Filipovic i Adam Szewczyk, zaintrygowała mnie instalacja znajdująca się na najwyższym piętrze Kunst-Werke (Instytutu Sztuki Współczesnej). Znalazłem się w półmrocznym wnętrzu, przeszywanym przez strumienie świateł z rzutników, serie mechanicznych hałasów i nieokreślone, tajemnicze odgłosy. Architekturę tej instalacji tworzy labirynt zbudowany z prowizorycznych ścianek skrywający obiekty różnej natury, meble i zapomniane sprzęty codziennego użytku, całość dopełnia projekcja slajdów. Projekcje post-industrialnych nieużytków Detroit, niezsynchronizowane ze sobą, żyją swoim życiem w anarchiczno-niespiesznym tempie, przecinają się wzajemnie. Próbując się im przyjrzeć zasłaniam projekcje innym, którzy z kolei, zasłaniają projekcje oglądane przez jeszcze innych. Do tego świdrujące dźwięki z magnetofonów i adapterów, odgłosy wydawane przez miasto, melancholijno-futurystyczna ścieżka z filmu RoboCop z 1987r i głos autora.
Tris Vonna-Michell zbudował architektoniczny kompleks z obiektów, obrazów i dźwięków, stworzył tymczasową arenę, na której mieszają się historie, wspomnienia i wizerunki miasta Forda. Wykorzystuje rodzinne miasto swego ojca i symbol gwałtownej pobudki z amerykańskiego snu, po to, by opowiedzieć swoją osobistą historię. Jednocześnie snuje refleksje o mieście które było jedną z pereł w koronie konsumpcji i amerykańskiego stylu życia, a stało się symbolem jego upadku. Jego prace, pełne osobistych rozważań, nostalgii, realizmu i filmowej fikcji , przypomniałem sobie tutaj. Dopiero będąc w Detroit olśniła mnie trafność przesłania pracy Trisa Vonna-Michella i wtedy naprawdę pojąłem intencje artysty.
Wystawę można było obejrzeć ponownie, w nieco zmienionym kształcie w Museum of Contemporary Art Detroit, w marcu tego roku. A to świetna placówka, stosunkowo nowa, nawet jak na amerykańskie standardy, otwarta w październiku 2006 roku w dawnym salonie sprzedaży samochodów. Posiada bardzo bogaty i interesujący program. Gościła do tej pory kilkanaście dużych wystaw, kuratorowanych przez uznane “nazwiska” (m.in. Klausa Kartessa). Galeria angażuje się w wiele programów edukacyjnych, odbywają się tu projekcje filmów, odczyty i inne wydarzenia związane ze sztuką.
Do tragedii miasta przyczynił się motoryzacyjny mastodont (tzw. Wielka Czwórka-Ford, GM, Chrysler plus ich związki zawodowe, zbyt przywiązane do bajecznych przywilejów socjalnych), który nie dostrzegł rosnącej w Azji konkurencji i pozostawał głuchy na potrzeby zmieniającego się rynku, a w konsekwencji znalazł się na krawędzi bankructwa ciągnąc za sobą całe miasto, bo Detroit to samochody.
Rasizm, Coleman Young, naiwna wiara, w to że przemysłowi samochodowemu nigdy nie zabraknie benzyny oraz zabawy z zapałkami sprawiły, że niegdyś piękna i zwarta zabudowa Detroit, jest dziś urbanistycznym ekwiwalentem szczęki boksera, gdzie więcej jest szczelin i luk niż samych zębów. W latach 50-tych było czwartym pod względem liczby mieszkańców miastem w Stanach, żyło tu ok. 2 milionów osób, w tej chwili jest ok. 900 tys. Detroit wypadło z pierwszej dziesiątki i ciągle spada. Jego mieszkańców można spotkać głównie w centrach handlowych. Amerykańska konsumpcja już tyle razy była poddawana druzgoczącej krytyce, ze raczej pominę ten wątek. Wspomnę tylko o tym, ze niedobór błonnika (z warzyw głównie frytki) plus siedzący, samochodowy tryb życia powoduje uwiąd kończyn dolnych, i nadaje ciału kuriozalne kształty. W kontekście krytyki systemu i oryginalnych nawyków kulinarnych nie można pominąć postaci Michaela Moora, znanego autora zgrabnych filmów dokumentalnych. Ten dumny mieszkaniec stolicy stanu - Flint w jednym z wywiadów wyznał, że uwielbia wracać do Michigan, gdyż “…jest tutaj jednym z najszczuplejszych facetów i dobrze się tu czuje”. Jest w tym trochę kpiny, ale i sporo prawdy.
Idąc tropem strasznych, porzuconych budynków na uwagę zasługuje inicjatywa Tyree Guytona. Heidelberg Street, to miejsce, w którym Guyton się wychował i tu obserwował tragiczne zamieszki z końca lat 60-tych, po których, jak sam twierdzi, miasto nigdy w pełni się nie pozbierało, tu w końcu znajduje się Heidelberg Project. To okolica zapomniana i biedna nawet jak na Detroit. W 1986 r. Guyton, nie mogąc już znieść widoku opuszczonych sklepów, zrujnowanych domów, apatii i ogólnego rozkładu tego miejsca, wraz z kilkoma pomocnikami postanowił posprzątać opuszczone działki przy ulicy Heidelberg .
Jak postanowili, tak zrobili. Z pozostałości, śmieci, starego AGD i różnych gratów, zaczął tworzyć coś na kształt environment na olbrzymią skale, obejmującego swym zasięgiem kilka przecznic, angażując puste domy, place, drzewa, ulice i chodniki. Pod względem artystycznym nie jest to mega-przebój. Wygląda to trochę tak, jakby, cierpiący na stany lekowe i ADHD, zły brat Basquiata stworzył harmonijna fuzje osiedla domków jednorodzinnych z wysypiskiem śmieci, a na koniec przy użyciu szerokiego pędzla, gdzie tylko się da, zastosował wielobarwne polka dots- natrętnie dominujące nad krajobrazem. Niemniej z socjologicznego punktu widzenia to zjawisko bardzo ważne i interesujące. Niewielka grupka ludzi przy praktycznie zerowym budżecie, całkowicie odmieniła oblicze tego miejsca i stworzyła jedna z największych atrakcji turystycznych Detroit. Mimo, że nie jest to może Ghetto Guggenheim spotkałem tu ludzi ze Szwecji i z Japonii, którzy przyjechali specjalnie, by obejrzeć inicjatywę Guytona. Można też tu spotkać samego autora. Jest bardzo aktywny, chętnie rozmawia o projekcie, natychmiast angażuje przybyłych w np. malowanie kolorowych kropek na asfalcie i z wrodzoną gracją sprzedaje mapki Projektu po 10 dolarów za sztukę. Większość działań ma tu charakter happeningu. O ile na terenie objętym tymi działaniami czuliśmy się bezpiecznie, dobrze zdawaliśmy sobie sprawę, że dwie przecznice dalej swobodne wysiadanie z samochodu i zrobienie zdjęcia mogłoby pociągnąć za sobą straszne konsekwencje.
Miasto, swą post-apokaliptyczną scenografią od lat inspiruje i wabi do siebie również ludzi związanych z branżą filmową. Tu, jeszcze na przełomie lat 80-tych i 90-tych, powstały wszystkie części wcześniej wspomnianego RoboCopa, walczącego ze złem tego świata policjanta-androida. W ostatnich latach zjawisko to przybiera na znaczeniu, świetne “sajty”, niskie koszty i niepowtarzalna atmosfera ściągają do Detroit coraz więcej znanych nazwisk z Nowego Jorku i Hollywood. Miałem okazje wkraść się na plan kręconego tam obecnie remake’u kultowego Czerwonego Świtu z >150 mln $ budżetem. Jego reżyserem jest Dan Bradley (odpowiedzialny za takie blockbustery jak Ultimatum i Supremacja Bourne’a, różne Supermeny, Indiany Jonesy i Dni Niepodległości). Tym razem inwazji na stany dokonują nie, jak w oryginale Rosjanie, lecz Chińczycy. Dzielna grupka młodzieży stawia im jednak opór. Wszystko kończy się szczęśliwie. Sukces gwarantowany.
foto: Julka Paluszkiewicz
28 października, 2009
6 zaproszeń
2 zaproszenie – pierwszy bonus do wystawy to zaproszenie na dzisiejszy koncert zespołu MASTERS OF THE UNIVERSE. Będzie to eksperymentalna muzyka elektroniczna napisana specjalnie na tę okazję. Efemeryczna formacja muzyczna Łukasza Jastrubczaka i Tomasza Kowalskiego ze wsparciem uczniów Zespołu Szkół Muzycznych w Tarnowie. BWA Tarnów. Wstęp wolny.
3 zaproszenie na jutro – tez w Tarnowie. Drugi bonus do Alfabetu czyli Malarka w Zalipiu – czyli zdjęcie z wystawy obrazu Poli Dwurnik „Malarka” i przewiezienie z Tarnowa do Zalepia. O godzinie 14.00 dokonane zostanie zawieszenie obrazu w Zagrodzie Felicji Curyłowej w Zalipiu. Efemeryczny gest przewiezienia obrazu Poli Dwurnik do Zalipia – malowanej wsi, będzie udokumentowany w formie zdjęć i zapisu wideo, które staną się śladem wydarzenia kończącego pierwszą odsłonę cyklu „Sekcja Sztuki Nowoczesnej – Alfabet polski”, będąc konceptualnym i realnym wyjściem sztuki z Galerii.
4 zaproszenie to zaproszenie na sobotę na 18 do Galerii A w Warszawie na premierę najnowszego wydawnictwa 40 000 Malarzy czyli książki Filip Sadowskiego „Surogat”
"Surogat" to eksperymentalna książka-wystawa autorstwa Filipa Sadowskiego (ur. 1983) - zamknięta w kolorowej okładce, zamiast w białych ścianach galerii. Ekspozycja - zbiór przedmiotów - sama stała się przedmiotem. "Surogat" ma swoje wymiary, wagę, zapach i kolor.
5 zaproszenie to nieustanne zaproszenie na Tribute to Krasiński do Fundacji Bęc Zmiana w Warszawie. Wczorajsze otwarcie było bardzo udane. Dużo zaskakujących i niezapowiedzianych gości. Dziękujemy za przybycie
Na koniec, 6 zaproszenie - zapraszamy jutro do ArtBazaar. Jutro korespondencja Radka Szlagi z Detroit. Będzie ciekawie,
Zapraszamy
27 października, 2009
List otwarty do prezydenta Krakowa w sprawie konkursów na dyrektora Muzeum Sztuki Współczesnej i Bunkra Sztuki
"Sz. P. Prof. Jacek Majchrowski,
Prezydent Miasta Krakowa
List otwarty do Prezydenta Miasta Krakowa
Kierując się troską o dobre funkcjonowanie tak ważnych dla Krakowa instytucji kultury, jak Galeria Sztuki Współczesnej „Bunkier Sztuki” oraz powstające Muzeum Sztuki Współczesnej na Zabłociu, zwracamy się z uprzejmą prośbą o przedstawienie opinii publicznej wizji i kierunku rozwoju obranego przez miasto dla tych placówek.
Postulujemy zapoznanie opinii publicznej z działaniami odnoszącymi się do obsady funkcji dyrektorskich w powstającym Muzeum i w Bunkrze, gdzie kadencja obecnego Dyrektora upływa w roku 2010.
Apelujemy o rozpisanie otwartych i rozstrzyganych przez ekspertów konkursów na stanowiska dyrektorów obu instytucji".
26 października, 2009
ArtBazaarTV – Schizma w Zamku Ujazdowskim
Zapraszamy na relację z długo oczekiwanej wystawy poświęconej latom 90tym w sztuce polskiej. Wystawa jak rozumiem powstała z prac znajdujących się w kolekcji Zamku i to jest trochę problem tej wystawy – lata 90te to wiele innych ciekawszych prac, kilku innych artystów – patrząc na lata 90 poprzez Schizmę możemy mieć trochę niepełne wyobrażenie o tej dekadzie.
Tak czy inaczej – warto zajrzeć i zweryfikować swoje własne wyobrażenia.
25 października, 2009
Z półki kolekcjonera – Cahen / Robakowski
22 października, 2009
Spojrzenia 2009 dla Wojtka Bąkowskiego
Tribute to Krasiński - zapraszamy we wtorek 27 października
Będzie można obejrzeć prace przygotowane do „Tribute to Krasiński”, porozmawiać z artystami, a także kupić limitowaną teczkę (nakład tylko 30 egzemplarzy) z pracami artystów biorących udział w projekcie. Dla tych, którzy nie dotrą we wtorek do Bęc Zmiany, informacja że "Tribute to Krasiński będzie można jeszcze oglądać przez dwa tygodnie. Zapraszamy!
Jak wynika z nazwy projektu, chcielibyśmy tym razem złożyć hołd Edwardowi Krasińskiemu oraz jednemu z najsłynniejszych gestów w sztuce polskiej – zaznaczaniu przestrzeni cienką niebieską linią. Jak dziś odbierają Krasińskiego młodzi artyści? Prace z „Tribute to Krasiński” koncentrują się wokół niebieskiej linii (Truth, Karol Radziszewski i Szymon Kobylarz). Poprzez prace Łukasza Jastrubczaka, Sławka Czajkowskiego „Zbioka” i Konrada Smoleńskiego powoli przenoszą się w obszar oddalenia od rzeczywistości. Tam już znajdują się prace pozostałych artystów biorących udział w projekcie – Piotra Bosackiego, Normana Leto i Michała Grochowiaka.
Więcej informacji, opis poszczególnych prac projektu znaleźć można tutaj.
To już trzeci projekt ArtBazaar z cyklu „Tribute to…”. Pierwszy, który powstał jesienią 2008 roku poświęcony był Andrzejowi Wróblewskiemu. (czytaj)
Wiosną tego roku miał miejsce projekt „Nowa Fala Popierdala”, poświęcony Gruppie i latom 80. w polskim malarstwie. (czytaj)
Na zdjęciu: Sławek Czajkowski „Zbiok”, Interwencja-Absurd, 2009 z teki "Tribute to Krasiński"
21 października, 2009
Rola azjatyckiego turysty kierującego obiektyw na wszystko co się rusza mnie nie interesuje - rozmowa z Pawłem Sulejem
W roku 2005 reprezentowałeś galerię Wymiany Józefa Robakowskiego na „Targach Sztuki” w Starej Rzeźni w Poznaniu.
Miało to miejsce już kilka lat temu, sporo się pewnie zmieniło od tego czasu w temacie realizacji takich przedsięwzięć. Ciężko ocenić na ile trafna okazała się formuła targów. Wydarzenie było dość spektakularne, bo z jednej strony prezentowały się galerie komercyjne, a na drugim biegunie występowały non profitowe miejsca popularyzacji sztuki i był to poważny kalejdoskop różnych opcji. Trzeba by pytać właścicieli galerii jak oceniają swój występ na imprezie. Ja mogę być jedynie wdzięczny za zaproszenie, bo mogłem pokazać swój projekt w dostojnym gronie i moje prace, dzięki powadze wydarzenia, miało szanse zobaczyć sporo osób. Nie przekuło się to jednak na sukces finansowy i dalej chodzę w dziurawych skarpetach jeśli taki był sens pytania.
W 2006 pokazywałeś swoje fotografie na festiwalu Miesiąc fotografii w Krakowie. To jeden z ważniejszych festiwali fotografii w Polsce..
Z roku na rok jest coraz lepiej. Akurat tak się zdarza że udaje się mi odwiedzić ten festiwal co roku, więc mam jakieś porównanie. Pojawiają się coraz ciekawsze wystawy, udaje się przyciągnąć dobre nazwiska. Wydaje się dobrym pomysłem nadawanie poszczególnym odsłonom pewnego wspólnego mianownika, zbieżnej problematyki. Ważne jest, że cykliczność imprezy z czasem potęguje rangę i pozwala organizatorom lepiej przygotować kolejne edycje.
Jak oceniasz studia na Wydziale Operatorskim w Wyższej Szkole Filmowej,
Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi? Gdybyś miał ponownie podejmować decyzję w sprawie studiów, udał byś się tam na kierunek - Fotografia?
Zaczynałem studia w 2003 roku i wtedy szkolnictwo artystyczne, było w dużej mierze zorientowane na proces manualny, czyli kierunki klasyczne takie jak malarstwo, grafika, czy rzeźba. Kierunki z udziałem multimediów nie były jeszcze zbyt powszechne, przynajmniej takie mam wspomnienia z tego okresu. Z perspektywy czasu, podjęcie studiów fotograficznych wydaje się dobrym krokiem, bo dało mi możliwość oswojenia z warsztatem współczesnych narzędzi do rejestracji obrazu. „Filmówka” oferuje niezłe wykształcenie w bardzo szerokiej skali. Dobre jest to, że nie marginalizuje się tam pewnych obszarów fotografii, ani nie narzuca innych. Pierwsze lata pozwalają sprawdzić się w wszystkich głównych nurtach i zorientować, co jest człowiekowi najbliższe, by później realizować się w już wybranej specjalizacji. Ciężka jest retrospekcja, bo to wciąż świeże wspomnienia i nie mam odwagi spekulować, jak wybrana ścieżka edukacji wpłynęła na mój rozwój, tym bardziej że mówimy tu o okresie ogromnie dynamicznego rozwoju sztuk wizualnych i cała ta rewolucja w digitalizacji rejestrowanego obrazu do rzetelnej oceny będzie się nadawała dopiero za jakiś czas. Niemniej, uważam że bliskość nowych technologii na studiach przydała mi się bardziej, niż bym siedział w pracowni malarskiej z pędzlem w ręce, bo taki był pierwotny scenariusz mojej edukacji.
Kontakt z jakimi wykładowcami dał ci najwięcej ? Czyją twórczość z grona pedagogów cenisz sobie najbardziej?
Możliwość poznania różnych postaw wybitnych i ciągle aktywnych postaci w polskiej sztuce powinienem wymienić jako pierwszą zaletę Łódzkiej Szkoły Filmowej przy poprzednim pytaniu. Kadra pedagogiczna jest tam naprawdę silna i jest z czego czerpać. I mam na myśli nie tylko gładkie relacje z ulubionymi wykładowcami, bo trudne dyskusje z twórcami z przeciwległych obszarów pojmowania fotografii, negujących nurty które ja preferuję były równie owocne. Najwięcej dla siebie wyniosłem na pewno z pracowni prof. Robakowskiego. To artysta nietuzinkowy, a jako pedagog na pewno otworzył głowę niejednego studenta i wielu na pewno oburzył przywołując na wykładach twórczość jednostek bezkompromisowych. Popycha swoich podopiecznych w obszary dla wielu zupełnie nieznane i wyzwala w nich pokłady kreatywności w zupełnie innych odmianach niżby się spodziewali. Daje to bardzo dobre rezultaty i efekty tej współpracy są niezwykle okazałe.
Sporo też skorzystałem na zajęciach w pracowniach Krzysztofa Cichosza, Stefana Czyżewskiego, Lecha Lechowicza czy Grzegorza Przyborka. Podczas edukacji w Łodzi miałem przyjemność z wieloma wykładowcami i większość z nich wspominam bardzo dobrze.
Projekt VHS na pewno otwiera nowe przestrzenie, w których wcześniej się nie poruszałem, przede wszystkim pod względem formalnym. Jest jednak ściśle związany z wcześniejszymi realizacjami jak cykl „Teletydzień” czy pojedyncza praca „konceptualizm brobnia komonistow”
Najwięcej inspiracji czerpię z najbliższego otoczenia, którym dla przeciętnego człowieka w dzisiejszych czasach jest Internet i innego typu media informacyjne. Jako zwyczajna jednostka ludzka, przyjmuję codziennie niezliczone porcje przeważnie mało przydatnych informacji i moje działania twórcze można by nazwać reakcją obronna organizmu, albo próbą oswojenia.
Wszystko zależy od konkretnego projektu. W „Teletygodniu” wszystko było podporządkowane pod odgórne założenia i po prostu realizowałem zaplanowany proces. Końcowy efekt w postaci fotogramów miał swój określony kształt, jednak poza zaplanowaniem metody działania nie ingerowałem w formę. Projekt zakładał fotografowanie obrazu z telewizora poprzez bezpośredni kontakt materiału światłoczułego z ekranem. W tym przypadku koncept zdeterminował ostateczny wygląd. Lubię pracować w ten sposób, realizując przyjęte wcześniej wytyczne, mam jakiś stały grunt, punkt z którego wychodzę. Nie zawsze się ta opcja sprawdza, bo nie każdy eksperyment się udaje. Inne realizacje mają charakter bardziej wrażeniowy, są przeprowadzone intuicyjnie, jednak stanowią mniejszość w mojej twórczości.
Oczywiście. Tak powinien postępować chyba każdy twórca. Jest to naturalne, że moją postawę na polu sztuki ukształtowały dokonania poprzednich pokoleń. Nie wiem natomiast w jakich proporcjach czerpię z poszczególnych nurtów. Na pewno jestem mocno usadowiony w konceptualnym pojmowaniu twórczości i podążam tropem ludzi, którzy nabroili sporo na tym obszarze. Bliski jest mi kontekstualizm Jana Świdzińskiego, a także twórczość Andrzeja Pawłowskiego. Nie odrzucam jednak innych przekonań i fascynuję się robotą ludzi działających w różnych dziedzinach.
Sztuka ma realny wpływ na życie społeczne? Jak postrzegasz związki sztuki i polityki?
Zależy gdzie, w Polsce największy wpływ na życie społeczne ma wtedy gdy jakiś artysta przekroczy granice ogólnie przyjętego smaku, albo naruszy tabu. Mam wrażenie, że zwykły Kowalski ma skromny repertuar reakcji na dzieło sztuki. Albo jest to obojętność, w innym przypadku pogarda lub oburzenie. Dzieje się tak pewnie dlatego, że współczesna sztuka wymaga jednak odrobiny zaangażowania ze strony widza i „patrzenie jak sroka w gnat” nie zawsze wystarczy. Nie ulega wątpliwości, że sztuka staje się coraz bardziej hermetyczna i tak jak obsługa komputera wymaga pewnego przygotowania tak też dzieło sztuki jest trochę bardziej skomplikowane w odbiorze. Polityką natomiast się nie interesuję i jedyny związek jaki zauważam to zbyt małe zaangażowanie środków finansowych w kulturę w naszym kraju.
Nie jestem związany z żadną galerią, więc jeśli ktoś jest zainteresowany moją twórczością, musi sięgnąć do źródła, no i oczywiście do kieszeni.
Odczuwasz potrzebę pokazywania swoich prac ? Miałoby dla ciebie znaczenie, gdyby nikt ich nie zobaczył? Mógłbyś tworzyć tylko do szuflady?
Był moment, że starałem się w miarę regularnie prezentować owoce swojej pracy. Z czasem jednak ten zapał stygnie. Kilka razy sparzyłem się na niskim poziomie organizacji wystaw. Prace wracały zniszczone, albo lekceważono moje sugestie co do aranżacji itp. Oczywiście nie zawsze tak było, niektóre prezentacje wspominam bardzo miło, ale te nieudane spowodowały że angażuję się już tylko w projekty gdzie spełnione są pewne warunki chociażby dotyczące bezpieczeństwa powierzonego materiału… Żeby nie wyjść na oszołoma dodam, że nie chodzi tu o względy finansowe, ale partykularne zasady wzajemnego szacunku. Wracając do istoty pytania, potrzeba jest, ale niezbyt silna.
Cieszę się jeśli moja robota znajduje zrozumienie, jeśli ktoś podobnie odczuwa problem. Nie przepadam natomiast za nadinterpretacją, szukaniem drugiego dna i znajdywaniem czegoś , co nie było moją intencją, nawet jeśli odbiór jest pozytywny. Każda realizacja ma konkretny ładunek emocjonalnego przekazu, ściśle ukierunkowanego. W trakcie pracy nad projektem natomiast zupełnie nie liczę się z widzem, nie zastanawiam się, czy się spodoba. Takie postępowanie rezerwuję dla działalności komercyjnej, którą podejmuję równolegle do osobistych projektów. Tam zadowolenie klienta jest głównym determinantem pracy przy zleceniu.
Interesuję się choć wybiórczo. Mam swoich faworytów, czy w końcu znajomych których twórczość śledzę. Jest to szerokie spektrum twórców i nie wyróżniał bym kogoś specjalnie. Fotografia ma jednak tyle oblicz, że ciężko jest nadążyć za wszystkim i nie angażuję się w to tak mocno jak kiedyś.
Rynek się rozwija i powoli sytuacja się poprawia. Wciąż jest daleko do ideału, ale narzekaniem nic nie zmienię, więc staram się skupiać na swojej pracy.
Paweł Sulej
Urodzony w 1982 w Warszawie.
Ukończył Fotografię na Wydziale Operatorskim w Wyższej Szkole Filmowej,
Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi.
Zajmuje się fotografią i obrazem ruchomym.
2008 „Fotografowie Jutra” – Miejska Galeria Sztuki w Łodzi
2006 „Miesiąc Fotografii” – Galeria BB w Krakowie
2006 „Re-Wizja” - Galerii Sztuki Mediów ASP w Warszawie
2006 „Kolekcja” – Galeria Działań w Warszawie
2005 „Targi Sztuki” – Stara Rzeźnia w Poznaniu
2005 „Fotowizja” – Galeria Wschodnia w Łodzi
Prace:
Kolekcja 02
Kolekcja_Galeria_Dzialan_01
Teletydzien_Galeria_Wschodznia_01
Teletydzien-Familiada
Teletydzien-Kulturysta
20 października, 2009
Hans Ulrich Obrist na czele listy "Power 100" miesięcznika Art Review
To kto zajął ich miejsce? No właśnie kuratorzy oraz dyrektorzy najlepszych galerii niekomercyjnych i muzeów. Zwyciężył szef słynnej londyńskiej galerii Serpentine i kurator równocześnie – Hans Ulrich Obrist. A w pierwszej „10” są też:
Glenn D. Lowry, szef nowojorskiej MoMA (w ubiegłym roku w ogóle nie było go na liście Power 100) – 2 miejsce,
Sir Nicholas Serota, szef londyńskiej Tate (rok temu na czwartym miejscu) – 3 miejsce,
Daniel Birnbaum, kurator tegorocznego Biennale w Wenecji (rok temu 13) – 4 miejsce,
Twórcy e-flux, Anton Vidokle, Julieta Arnanda i Brian Kuan Wood – 8 miejsce,
Iwona Blazwick – dyrektorka Whitechapel Gallery - 9 miejsce.
W pierwszej „10” jest dwóch tych samych kolekcjonerów, co rok temu - Francis Pinault i Eli Broad. Zajmują oni miejsca 6 i 7, a rok temu było to odpowiednio 8 i 10 miejsce.
Jest tylko jeden artysta – zdobywca Złotego Lwa na Biennale w Wenecji, Bruce Nauman. Jeff Koons jest 13., Takashi Murakami 17, a duet Fischli&Wiess na miejscu 19. Hirst, jak wspomnieliśmy wylądował na miejscu 48.
Wielcy kolekcjonerzy polskiej sztuki Mera i Don Rubellowie, znaleźli się na 77 miejscu (spadek z 38. miejsca). Jest też inny kolekcjoner polskiej sztuki, berliński kolekcjoner Christian Boros (awans na 69 miejsce z 90).
19 października, 2009
Penerstwo w prasie
Korzystając z okazji przypominamy o naszym małym konkursie na tekst na temat Penerstwa. Co ty drogi czytelniku myślisz na temat Penerstwa? Czy Stach Szabłowski poważnie mówi, że jest dużo lepiej? Czy też jak chce jeden z anonimowych czytelników dość już pisania o tym Poznaniu?Na teksty czekamy do 10 listopada.
"Alfabet Polski" w Galerii Miejskiej BWA w Tarnowie
Do połowy przyszłego tygodnia można zobaczyć w tarnowskim BWA projekt Ewy Łączyńskiej-Widz „Alfabet Polski”. Zapraszamy gorąco na wystawę a w szczególności na finisaż, jaki jest planowany na przyszłą środę na godz. 18. Podczas finisażu będzie można kupić katalog projektu oraz zobaczyć występ zespołu Tomka Kowalskiego i Łukasza Jastrubczaka „MASTERS OF THE UNIVERSE”.
Trzeba przyznać, iż wydarzenia towarzyszące temu projektowi są naprawdę wyjątkowe i same w sobie z czasem mogą obrosnąć w legendę. Przypomnijmy, iż podczas wernisażu odbył się koncert zespołu Anna Dymna czyli trio Tomek Kowalski, Janek Plater i Agnieszka Polska. Koncert zaskakująco dobry w klimatach wytwórni 4AD. Ale to nie wszystko, tego samego wieczoru byliśmy świadkami wyjątkowego performensu POM POM BUM BAM Magdaleny Starskiej i Natalii Mleczak.
Relacja jaką można u nas zobaczyć powstała dzięki uprzejmości Ewy Łączyńskiej-Widz,. Została nagrana przez Krzysztofa Hrynia. W relacji można zobaczyć fragmenty performensu POM POM BUM BAM. Całość już wkrótce na ArtBazaar.
17 października, 2009
Artur Nacht-Samborski w Galerii aTak
Od dwóch dni nowa wystawa w galerii aTak - "Pejzaż Południa" z pleneru u Krzysztofa Musiała, u nas krótka relacja z poprzedniej - "Dotyk Abstrakcji Artura Nacht-Samborskiego". Kto z Państwa nie miał okazji obejrzeć osobiście, zapraszamy do obejrzenia.
Dziękujemy Galerii aTak za możliwość realizacji.
15 października, 2009
"Here come the Poles", czyli o YPA na Frieze
Tekst pokazuje, jak zorganizowana akcja kulturalna (czyli trwający do przyszłego roku na Wyspach program „Polska! Year”, połączony z wystawami polskich artystów spoza tego programu (jak choćby słynna już instalacja Mirosława Bałki w Tate Modern), a także udział polskich galerii (FGF i Raster) i całej rzeszy polskich artystów reprezentowanych przez zagraniczne galerie na targach Frieze, przynoszą skutek w postaci duzefo zainteresowania polską sztuką.
Polska sztuka w Wielkiej Brytanii jest rzeczywiście bardzo widoczna. Wspomnieć warto o wystawie Roberta Kuśmirowskiego w Barbican, wystawie, w której Paulina Ołowska występuje w podwójnej roli artystki i kuratorki w Camden Arts Centre (wystawa „Head-Wig”), czy instalacji Goshki Macugi w Whitechapel Gallery. Jeśli dodamy zamieszanie z rzeźbą Moniki Sosnowskiej na Frieze, które trafiło do większości relacji gazetowych z targów, otwarcie nie wspomnianej w tekście londyńskiej odnodze galerii lokal_30, to robi to naprawdę wrażenie.
Stąd nie jest dziwne, że w gazecie targowej na Frieze, którą czytają na targach dosłownie wszyscy (rozdawana jest w setkach egzemplarzy podczas targów), ukazuje się tekst pokazujący fenomen polskiej sztuki. W tekście znalazło się odniesienie do określenia użytego przez Pawła Leszkowicza, czyli do YPA (Young Polish Artists). Nabiera to szczególnego znaczenia właśnie w Londynie, gdzie wykuł się przecież termin YBA.
Duże wrażenie robi też cytat dyrektora londyńskiej galerii Hauser&Wirth (to jedna z najpotężniejszych galerii w sztuce najnowszej), Gregora Muira, który wymienia nazwiska Mirosława Bałki, Pawła Althamera, Moniki Sosnowskiej, Wilhelma Sasnala i Jakuba Juliana Ziółkowskiego i dodaje, że bez wątpienia to są oni w grupie najbardziej interesujących artystów na świecie. Warto dodać, że Hauser&Wirth (mający również galerie w Zurychu i Nowym Jorku) reprezentuje dwóch ostatnich artystów z tej listy, a mianowicie Sasnala i Ziółkowskiego.
Już jest suplement do tego tekstu, o czym donosi na swoim blogu Łukasz Gorczyca.Tate Modern kupiło do swojej kolekcji słynne wideo Zbigniewa Libery „Jak się tresuje dziewczynki”.
Warto dodać, że The Art. Newspaper zajęło się również walczącym o przetrwanie Instytutem Sztuki Wyspa, który zbiera pieniądze, by móc dalej działać na terenie Stocznie Gdańskiej musi zebrać około 400 tysięcy euro. Znamienne jest, że tekst na ten temat ukazuje się na Wyspach, a nie w Polsce.
Wystawa z okazji Kongresu Kultury Polskiej - 43 lata temu
Dla mnie ciekawe było spojrzenie – którzy z artystów ówcześnie należnych do elity sztuki polskiej, po 43 latach od tamtej wystawy, nadal funkcjonują w świadomości odbiorców sztuki mojego pokolenia, którzy istnieją w obiegu galeryjnym czy rynkowym. Według mojej analizy 60-70% artystów tam pokazanych to artyści nadal rozpoznawalni w naszych czasach. Czy to dużo czy mało? Moim zdaniem dużo, mając na uwadze fakt, iż można byłoby się spodziewać że w tamtych czasach nagrody mogły być usankcjonowane politycznie.
Co zostanie po kolejnych 43 latach?
14 października, 2009
Mirosław Bałka w Turbine Hall Tate Modern w Londynie
13 października, 2009
"Polscy malarze - Polskie obrazy" w Starterze
„Upupieni“ przez zombie
„Samo słowo malarstwo ma w języku polskim spory ciężar – patos i tradycję, która wizualizuje się ciągiem obrazów: kossaków, chełmońskich, malczewskich. Duet Czyszczoń i Łakomy ten szereg „umarłych“ malarzy uzupełniają również o przedstawicieli włoskiego baroku (Andrea Sacchi i jego fresk „Boska mądrość“ w Pallazzo Barberinich w Rzymie) oraz słynnych awangardzistów: Malewicza, Strzemińskiego wreszcie Wróblewskiego... Nieważne, że reprezentują różne style, kierunki, ducha swoich czasów.
Jakkolwiek wielokrotnie odrzucane, negowane, dosłownie (płótno) cięte, palone, zbryzgiwane zwierzęcą krwią... przetrwało. Jakże trafne wydaje się żartobliwe (autorstwa Piotra) porównanie malarstwa do zombie – wiecznego trupa, odpornego na ciosy; konwencji, której zarówno wymogi formalne jak i warsztatowe są trudne do trwałego podważenia. W borykaniu się z tradycją malarską w wykonaniu Łakomego i Czyszczonia podoba mi się szczerość i świadomość własnej porażki w starciu z tematem.
W sposób finezyjny wykorzystują zarówno właściwości malarskiej techniki (grubo kładziona farba w realizacjach Łakomego) co wymogów gatunkowych (portret, martwa natura). Ze świadomością przyśpieszają (czy naśladują) również proces „umuzealniania“ twórczości – stosują w ekspozycji gabloty, podesty.
Odwaga, dystans i humor to cechy polskich malarzy AD 2009.
12 października, 2009
Prace polskich artystów na aukcjach w Londynie
Najwięcej prac Polaków będzie na aukcji dziennej (Post-War and Contemporary. Day Sale – 17 października) w Christie’s. Dotychczasowy właściciel pracy Mirosława Bałki chce wykorzystać otwarcie jego instalacji rzeźbiarskiej w Turbine Hall w Tate Modern (to wyjątkowe wydarzenie już dziś) i wystawił na sprzedaż pracę „Bez tytułu” z 1991-1998 roku. Estymacja tej pracy to 15-20 tysięcy funtów (68-91 tysięcy złotych).
Będzie też praca „na czasie”, czyli obraz „Od kogo to zależy” Marcina Maciejowskiego z 2006 roku. Obraz z tekstem:
„- Od kogo to zależy?
- Od Pana Ministra Spraw Wewnętrznych.
- Sprawa załatwiona. Mój przyjaciel.”
bardzo pasuje do obecnej afery hazardowej, mimo że powstał trzy lata temu. Ale czy międzynarodowi kolekcjonerzy słyszeli o polskiej aferze? Raczej nie, a obraz ten już się raz nie sprzedał (w lutym 2008 roku w Phillips de Pury). I wtedy, i dziś, ma estymację 10-15 tysięcy funtów (46-68 tysięcy złotych).
W Christie’s będzie też do kupienia „Dziewczyna tygodnia” Sławomira Elsnera z cyklu „Panorama”. Obraz z 2006 roku ma estymację 3-5 tysięcy funtów (14-23 tysiące złotych).
Z kolei w Phillips de Pury (też 17 października) dostępny będzie obraz Rafała Bujnowskiego „Bez tytułu” z 2003 roku. To obraz z „osobistej” serii Rafała, przedstawiający jego żonę, Ankę. Obraz ma estymację 3-5 tysięcy funtów (14-23 tysiące złotych).
A w Sotheby’s, w którym najrzadziej są sprzedawane prace polskich artystów, zaoferuje znane już z dwóch aukcji zdjęcie Wezuwiusza Piotra Uklańskiego. Praca ta jest edycji 5 sztuk i teraz ma estymację 20-30 tysięcy funtów. Na poprzednich aukcjach estymacje tej pracy były wyższe, odpowiednio 25-35 tysięcy funtów i 40-60 tysięcy dolarów. Aukcja w Sotheby’s odbędzie się 16 października.
11 października, 2009
Slawek Czajkowski "Zbiok" wygral konkurs im. E. Gepperta
Trzecie miejsce, ex-equo to Justyna Sztela i Szymon Kobylarz.
W konkursie im. Gepperta (zwanym popularnie „Geppertem”) brali udział i zdobywali laury tacy artyści jak : Wilhelm Sasnal, Zbigniew Rogalski, Grzegorz Sztwiertnia, Paulina Ołowska, Laura Pawela czy Jakub Julian Ziółkowski.
Nam z kolei miło jest poinformować, że dwóch nagrodzonych artystów: właśnie Sławek Czajkowski „Zbiok” i Szymon Kobylarz, wezmą udział w trzecim projekcie ArtBazaar „Tribute to Krasiński”, który już wkrótce ujrzy światło dzienne.
Wszystkim laureatom gratulujemy. Poniżej wyniki 9. Konkursu im. E. Gepperta:
Grand Prix ministra kultury i 30 tysięcy złotych
Sławek Czajkowski („Zbiok”) za instalację malarską: "All the drags in this world won't save us from ourselves", 2009
Nagroda prezydenta Wrocławia i 20 000 złotych
Piotr Wysocki za wideo: "Zbliżenie", 2008
Nagroda rektora ASP we Wrocławiu i 5 tysięcy złotych
Justyna Sztela za instalację i malarstwo: "Szafka czerwonego pająka", 2009
Nagroda Dyrektora BWA Wrocław i 5 tysięcy złotych
Szymon Kobylarz za instalację i malarstwo: "Jonolot, wersja fake", 2008-2009
Laureatów wybrali: Adam Budak (kurator sztuki współczesnej, Kunsthaus w Graz), Andrzej Klimczak-Dobrzaniecki (prof. ASP we Wrocławiu), Stanisław Kortyka (prof. ASP we Wrocławiu), Anna Markowska (prof. Uniwersytet Wrocławski), Dorota Monkiewicz (Wicedyrektorka Wydziału Kultury ds. Muzeum Współczesnego we Wrocławiu), Jarosław Suchan (Dyrektor Muzeum Sztuki w Łodzi), Hanna Wróblewska (Wicedyrektorka Zachęty Narodowej Galerii Sztuki w Warszawie). Na stronie http://www.bwa.wroc.pl%20m/mozna przeczytać tekst uzasadnienia werdyktu oraz zobaczyć zdjęcia z wręczenia nagród.
Na zdjęciach: prace nagrodzonych artystów dzięki uprzejmości www.geppert.art.pl
10 października, 2009
"Człowiek" miał być ale...nie było
Pracownie miały być otwarte o godzinie 10.
O 10.45 jeszcze nikogo nie było.....
Może jutro ktoś będzie. Może warto wpaść...
09 października, 2009
Sławek Pawszak „czterdzieści stopni w cieniu” w Czarnej
W zaproszeniu na wystawę można przeczytać: „Na wystawę "Czterdzieści stopni w cieniu" składają się obrazy i obiekty, które powstały głównie w ciągu ostatnich trzech miesięcy. W suszarni na 8 piętrze bloku, którą Pawszak zajmuje od kilku lat, nawarstwiły się ślady malarskiej aktywności; zadeptane plamy po rozlanej farbie i oleju, schlapnięcia, ślady wycierania pędzli, zdarte lub pocięte płótna i nieudane obrazy stojące pod ścianami. Tym pozostałościom po malarstwie Pawszak się przygląda i z czułością je portretuje. Malarstwo w takiej sytuacji jest bytem narcystycznym i samożywnym. Całkowicie samowystarczalnym, więc pozbawionym zewnętrznych pretensji”.
Zapraszamy.
08 października, 2009
Wypracowanie nadobowiązkowe z Bohumila Hrabala
Dzisiaj pretekstem powrotu do tematu jest najnowsza publikacja Wydawnictwa Kropka „Wypracowanie nadobowiązkowe z Bohumila Hrabala” Rafała Szamburskiego.
„Wypracowanie nadobowiązkowe z Bohumila Hrabala”, w stylistyce nawiązuje do prozy hrabalowskiej i jest jednocześnie hołdem złożonym wielkiemu, czeskiemu pisarzowi. Opowiada historię człowieka, który 32 lata spędził w punkcie skupu butelek, stoczył się w alkoholizm, podźwignął się z niego by osiągnąć życiowy sukces, stając się majętnym człowiekiem, jednocześnie właścicielem zakładu przetwarzającego surowce wtórne. Sukces życiowy bohater zawdzięcza swojej wielkiej wartości - miłości do pracy oraz szacunkowi dla miejsca ustanowionego dla niego przez los. Tym miejscem był oczywiście punkt skupu butelek.
Książka jest bardzo ciekawie wydana, zapakowana w papierową torebkę a w środku bogato ilustrowana pracami Tomasza Wojciechowskiego, Aleksandry Śliwczyńskiej i Kuby Ryniewicza.
projekt i ilustracje: Tomasz Wojciechowski
zdjęcia: Aleksandra Śliwczyńska i Kuba Ryniewicz
Wydawnictwo KROPKA J. W. Śliwczyńscy
07 października, 2009
Tymek Borowski i Paweł Śliwiński - "Problemy"
Jest to bardzo specyficzny pokaz. Dla ludzi o silnych nerwach lub o dużym poczuciu humoru. Lekka nierealność unosi się w powietrzu już od samego początku wejścia do Ośrodka.
Bardzo zmęczony rzeczywistością wszedłem na portiernię...
- Dzień dobry chciałbym zobaczyć wystawę.
- A Pan chce zobaczyć Wilkonia, tak?
- Nie chcia…
- A to w takim razie wystawę o Powstaniu Warszawskim?
- Też nie. Chciałbym zobaczyć wystawę Borowskiego i Śliwińskiego?
- A to w Sali Klubowej, drugie drzwi po prawej. Dam Panu klucz.
Dokładnie naprzeciwko jest barek gdzie serwują obiady. Drzwi z plakatem „Problemy” i wejście do innego świata. Proszę zobaczyć.
06 października, 2009
Thanatos Polacco - wystawa Krzysztofa Bednarskiego w MLAC w Rzymie
Tytuł rzymskiej wystawy to jednocześnie tytuł dzieła Bednarskiego z 1984 roku (kolekcja MN we Wrocławiu), które nawiązuje do ostatniego spektaklu Teatru Laboratorium z 1981 zatytułowanego Thanatos polski – inkantacje. Praca Bednarskiego stanowi zarazem epitafium zmarłych przyjaciół Teatru Laboratorium.
„Vision and Prayer” z 1989 - 91, który nawiązuje w bezpośredni sposób do struktury, formy graficznej i symboliki poematu Dylana Thomasa o tym samym tytule. Wystawie towarzyszy tekst wybitnego krytyka Achille Bonito Olivy, który od dwudziestu lat opisuje twórczość artysty.
MLAC - Museo Laboratorio di Arte ContemporaneaPiazzale Aldo Moro, 5 (Università La Sapienza) ROMA
Termin: 26.10 – 20 .11. 2009
Na zdjęciach odpowiednio „Thanatos polski” 1984 fot. Krzysztof Bednarski oraz projekt plakatu do wystawy w MLAC autorstwa Krzysztofa Bednarskiego
05 października, 2009
Co materialnego na trwałe zostało w Świeciu po działaniach Artura Żmijewskiego?
Pozostałe w przeciągu zaledwie trzech dni (9-11 września br.) zostały w Świeciu ustawione, zamontowane, a następnie bardzo uroczyście odsłonięte i przekazane dla miasta jako dar od artystów, kuratora projektu „Przebudzenie”, Zarządu i pracowników MEKRO oraz Świeckiego OKSiR-u (organizatora projektu). Na ten czas Artur Żmijewski wraz z ekipą filmową oraz artyści – uczestnicy pleneru znów pojawili się w Świeciu. Całość wydarzeń z montażu i odsłonięć rzeźb była oczywiście filmowana przez Artura Żmijewskiego i materiał ten dołączy do ogromu zebranego już wcześniej, podczas samego pleneru rzeźbiarskiego, z którego artysta zmontuje film.
Teraz, zarówno artyści, jak i pracownicy, prezesi i wszyscy inni zaangażowani w plener, z niecierpliwością oczekują filmu, jaki z zebranego materiału, przygotuje Artur Żmijewski. Premiera odbędzie się niebawem w Świeciu, być może w jednej z hal produkcyjnych MEKRO.
Zachęcam do przejrzenia foto-relacji autorstwa Marcina Saldata z montażu i odsłonięć rzeźb powstałych podczas pleneru: http://www.saldat.pl/upload/pr-odslona/
Tekst: Karina Dzieweczyńska, kurator „Przebudzenia-Rekatywacji”
Zdjęcia: Marcin Saldat
Foto-relacja autorstwa Marcina Saldata z montażu i odsłonięć rzeźb powstałych podczas pleneru: http://www.saldat.pl/upload/pr-odslona/
Projekt „Przebudzenie-Reaktywacja” dofinansowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu operacyjnego „Wydarzenia artystyczne. Sztuki wizualne”.
Na zdjęciach odpowiednio:
1. „Kombinezon robotnika” Wandy Swajdy z Sopotu
2. „Koła zębate” Piotra Butkiewicza z Wrocławia
3. „Dźwigający rurę” Wita Bogusławskiego z Warszawy
4. „Puzzle” Magdy Ciopińskiej z Krakowa
5. „Postać dźwigająca belę papieru” Agi Trojak z Wrocławia
6. „Proletariat” Jacka Adamasa z Warmii
03 października, 2009
Maciek Stępiński w Leto
W Leto jeszcze przez tydzień wystawa Maćka Stępińskiego „Skleroza”. U nas krótka impresja z wystawy. Zapraszamy.
02 października, 2009
Z półki kolekcjonera - Pola Dwurnik - Młodzi malarze krakowscy
Warto dołączyć do kolekcji katalogów.
01 października, 2009
Dwie aukcje sztuki współczesnej – dziś w Desie Unicum
Trochę później licytowana będzie klasyka współczesności. Zainteresowanie z pewnością wzbudzi „Autoportret” Edwarda Krasińskiego (cena wywoławcza 57 000 zł. Prezentowana praca to zdjęcie z kolażem, na którym w dolnej części jest przyklejona niebieska taśma. Praca ma z tyłu osobistą, przyjacielską dedykację: „Miłej, pięknej i mądrej Zosi – Edzio Krasiński”. Na licytacji będzie można nabyć dwie prace Wojciecha Fangora. Pierwsza z nich „Spacer” (cena wywoławcza 90 000 zł) pochodzi z 1946 roku, druga z kolei – „Blue 3” pochodzi z późniejszego okresu, powstała w dojrzałym „op-artowskim” stylu Fangora (cena wywoławcza 65 000 zł. W ofercie znajdują się także inne prace klasyków polskiego malarstwa abstrakcyjnego: Stanisława Fijałkowskiego, Ryszarda Winiarskiego, Alfreda Lenicy czy Leona Tarasewicza.