30 maja, 2008

Od dziś Luc Tuymans w warszawskiej Zachęcie


Dziś jedno z najważniejszych wydarzeń tego sezonu w sztuce najnowszej – wernisaż wystawy Luca Tuymansa „Idź i Patrz” w warszawskiej Zachęcie. Poprzednia wystawa Tuymansa w Polsce była w 1995 roku – ale po pierwsze, było to bardzo dawno temu, a po drugie, malarz nie był wtedy tam, gdzie jest dziś. Dzisiaj jest guru malarstwa, artystą, do którego odnoszą się wszyscy zajmujący się malarstwem, malarzem o którego płótna biją się kolekcjonerzy.
Dlatego „Idź i patrz”, gdzie zgromadzono ponad 70 obrazów belgijskiego artysty urasta do rangi wydarzenia. Wczoraj mieliśmy przedsmak tego właśnie – gdyż malarz, przebywający zresztą od tygodnia w Polsce – oprowadzał po swojej wystawie dziennikarzy i krytyków.
Przed prawie dwie godziny podążał od płótna do płótna i opowiadał o swoich fascynacjach, inspiracjach, problemach, tytułach – wszystkim tym, co kryje się za tymi lekko namalowanymi obrazami. Było to duże poświęcenie dla Tuymansa, nałogowego palacza, wytrzymać dwie godziny bez papierosa. Dlatego tuż przed i zaraz po wernisażu Tuymans wyskoczył na dymka przed galerię. Tu go widać przed Zachętą, po oprowadzaniu.

Z drugiej jednak strony widać było, że Tuymans uwielbia opowiadać o swoich pracach. Że jest zapatrzony w siebie, a w swoich opowieściach balansuje na granicy impertynencji. Widać było olbrzymią różnicę między wycofanym, starającym się uciec przed popularnością Sasnalem, a brylującym na salonach Tuymansem.
Od porównania z Sasnalem nie uciekł i widać, że jest to dla niego problem – podobnie jak przyrównywanie do Gerharda Richtera. Próbował to obrócić w żart – ale nie wyszło to najlepiej. Przy opowieści o pracy „Die Zeit” (swoją drogą jednej z najlepszych na tej wystawie) mówił, że malował w szarościach, bo nie miał wtedy pieniędzy na kolorowe farby. „Nie zaś dlatego, że chciałem malować jak Richter, ani nie jak Sasnal, bo on był wtedy jeszcze dzieckiem” – zaznaczył trochę zirytowany tą sytuacją.
Mnie najbardziej zafascynowała łatwość, z jaką artysta opowiadał o tym, co go inspirowało do namalowania poszczególnych prac – zresztą w Sali Matejkowskiej w Zachęcie pod jedną ze ścian stoi gablota, w której na żywo możemy zobaczyć część „źródeł”.
Co to za źródła? Zdjęcia z obozów zagłady, kartki pocztowe, znaleziona na ulicy w Holandii kartka z fotografią ku pamięci zmarłego staruszka, fotografie z hitlerowskiego magazynu „Signal” (taki nazistowski „Paris Match” – zauważył Tuymans - stąd wziął słynną przerobioną na współcześnie (z okularami przeciwsłonecznymi) fotografię zbrodniarza hitlerowskiego Reinharda Heydricha, zabitego przez czeski ruch oporu [obraz „Die Zeit IV”],
świeczniki matki Tuymansa, praktykującej katoliczki,
okładka brukselskiej książki telefonicznej z „małymi” wieżami WTC, kadry z kreskówek Disneya, zdjęcia z muzeów osobliwości, zdjęcia chorób (przykłady) z książki medycznej „Der Diagnosische Blick”, witraż z ulubionego baru czy różowe okulary siostry – to tylko część inspiracji, o których opowiadał w czasie dwugodzinnego zwiedzania wystawy.
Na wystawie można też obejrzeć pierwszy obraz Tuymansa z 1975 roku (jeszcze podpisany z przodu) przedstawiający wariację na temat jedynego zachowanego portretu jego wuja. Już wtedy, jak widać artystę ciągnęło w kierunku „przetwarzania” i „fragmentaryzowania” rzeczywistości.
Na koniec jeszcze o specjalnym projekcie stworzonym specjalnie dla Zachęty – wielkim obrazie naściennym wykonanym przez artystę w Sali Matejkowskiej. Obraz, będący wielką kopią znajdującej się w muzeum w Osace pracy artysty. Robi kolosalne wrażenie – czujemy się jak w kościele – i takie też było zamierzenie artysty, który sportretował wnętrze jezuickiego kościoła w Słowenii. Od dziś ten mural będzie można oglądać w Zachęcie.


Wystawa potrwa do 17 sierpnia 2008 roku.

28 maja, 2008

Na naszym radarze - Sławek Pawszak

Rok temu Sławek Pawszak na tyle zaintrygował nas swoimi pracami, że pod wpływem jego twórczości stworzyliśmy stronę „Świeżo Malowane”, gdzie do dziś prezentujemy prace debiutujących artystów. Od tego czasu Sławek doskonalił swoją koncepcję fragmentaryzmu, szukał pretekstów do malowania obrazów, a także zaczął tworzyć obiekty przestrzenne i filmy wideo.

O ile w malarstwie artysta unika treści i narracji, redukując obraz do jednego lub kilku szczegółów, tak w pracach wideo i obiektach przestrzennych, ta narracja jest o wiele bogatsza. Szczególnie interesujące są makiety. Sławek pokazuje w nich miejsca, które szczególnie go zainspirowały. Mogą to być miejsca z przeszłości: jak domki letniskowe z młodzieńczych wakacji czy wszechogarniająca czerń spalonego pociągu, jak i miejsce ostatniej eskapady w białołęckie lasy. Interesujące jest to, jak obiekty prywatnych wspomnieć artysty wyzwalają u nas osobiste wspomnienia z podobnych miejsc.

Kariera Sławka Pawszaka dopiero się zaczyna, a już jego twórczość wzbudza też wiele negatywnych reakcji. Na początku roku, podczas trwającej na ASP w Warszawie wystawie prac artysty, jeden ze studentów macierzystej uczelni zniszczył kilka prac Pawszaka. Dał w ten sposób upust swojej wściekłości, że w ten sposób można malować i że tego typu malowanie jest akceptowalne w jednej z pracowni malarstwa.

Nam jednak malarstwo Pawszaka bardzo się podoba, uważamy, że to bardzo obiecujący początek jego kariery (ze skandalem w tle). Polecamy waszej uwadze tego artystę. Artystą interesowało się kilka galerii – on zdecydował się na współpracę z Galerią Czarną.
Link do wywiadu Oli Urbańskiej ze Sławkiem przeprowadzony przy okazji wystawy w Galerii Zakręt.


Wszystkie prace dzięki uprzejmości artysty.

26 maja, 2008

Portret własny - wystawa w Galerii Okna CSW

Serdecznie zapraszamy we wtorek 27 maja o godzinie 19.00 na wernisaż wystawy „Portret własny” w Galerii OKNA w CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie.

„Portret własny” to wystawa prac artystów z naszych kolekcji, którzy używają swojego wizerunku do tworzenia prac. Upraszczając, można to nazwać, wystawą autoportretów, ale wydaje się nam, że w przypadku tej wystawy jest to pojęcie zdecydowanie zawężone.

Na wystawie będzie można obejrzeć prace takich artystów jak: Wilhelm Sasnal, Zbigniew Rogalski, Rafał Bujnowski, Szymon Kobylarz, Joanna Pawlik, Bartek Materka, Piotr Janas, Michał Dudek, Robert Kuśmirowski, Aneta Grzeszykowska i Paweł Dunal.


Kuratorem wystawy jest Marcin Krasny
Wystawa czynna do 15 czerwca. Zapraszamy.

Na zdjęciach odpowiednio prace - Piotra Janasa (bez tytułu, autoportret, 2006) i Zbyszka Rogalskiego (cover picture, 2000).

23 maja, 2008

Rękopis "Manifestu surrealistycznego" sprzedany za prawie 2 miliony euro

Rękopis “Manifestu surrealistycznego” z 1924 roku Andre Bretona, jeden z najważniejszych dokumentów we współczesnej sztuce, został sprzedany na aukcji w paryskim Sotheby’s za ponad 1,9 miliona euro (6,5 miliona PLN). Rękopis miał estymację na poziomie 300-500 tysięcy euro.
21-stronnicowy rękopis należał do pierwszej żony Bretona, Simone Collinet i nigdy nie był dotąd sprzedawany. Teraz sprzedawała go, wraz z innymi pamiątkami surrealistycznymi, rodzina Collinet.
Praca była pokazana na wystawie „La Révolution Surréaliste” w paryskim Centrum Pompidou w 2002 roku. W manifeście są liczne poprawki i adnotacje na marginesach. Co ciekawe manifest pierwotnie był wstępem do innego tekstu Bretona „Rozpuszczalna ryba” (Poisson Soluble), którego to rękopis również trafił na aukcję w paryskim Sotheby’s. Wyceniany na 200-300 tysięcy euro osiągnął również zawrotną cenę 917 tysięcy euro (3,1 miliona PLN).
Na aukcji można było również kupić pierwsze wydanie manifestu (wraz z tekstem „Rozpuszczalnej ryby”) wydane przez Simon Kra w 1924 roku. Ta wyceniana na 15-20 tysięcy euro książka również po długiej licytacji została sprzedana za 78 tysięcy euro (265 tysięcy PLN).
Niewątpliwie surrealiści są dziś w cenie.

22 maja, 2008

Kradzież obrazu Marcina Maciejowskiego w Zderzaku

Dostaliśmy informację z galerii Zderzak, iż w dniu wczorajszym dokonano tam kradzieży obrazu Marcina Maciejowskiego. Obraz nalezal do kolekcji Zderzaka. Umieszczony w przedsionku galerii, od lat stanowil czesc stalej ekspozycji, wskazujac – zgodnie z tytulem – wejscie do toalety. Kradziezy dokonano miedzy godzina 12.00 a 14.45. Policja prowadzi sledztwo,

Na zdjęciu skradziony obraz.

20 maja, 2008

Kamil Stańczak na Świeżo Malowanym

Zapraszamy na prezentacje prac Kamila Stańczaka na naszej stronie Świeżo Malowane. Kamil jest absolwentem Wydzialu artystycznego Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie. Dyplom z malarstwa uzyskał w pracowni prof. Stanisława Żukowskiego w 2004 roku.
Zajmuje się malarstwem, instalacją, konstruuje specyficzne obiekty strukturalne i kinetyczne maszyny o bliżej nieokreślonym przeznaczeniu. Pracuje na macierzystej uczelni.
Wszystkie prace dzięki uprzejmości artysty.

19 maja, 2008

"Fabryka" Wilhelma Sasnala za 217 tysięcy dolarów

W cieniu wielkich dwóch aukcji w Christie’s i Sotheby’s odbyła się aukcja w trzecim dużym nowojorskim domu aukcyjnym – Phillips de Pury. A tam licytowano prace polskich artystów – Wilhelma Sasnala, Marcina Maciejowskiego i Magdaleny Abakanowicz. Ciekawa była licytacja pracy Sasnala „Fabryka” z 2000 roku, bo bardzo podobna, nieco mniejsza praca, znajduje się w polskich zbiorach – Kolekcji Sztuki Polskiej ING. Tę oferowaną w Phillips de Pury pracę na sprzedaż wystawił Charles Saatchi, a biło się o nią, według „Wall Street Journal” czterech kupujących. Ostatecznie wygrał nowojorski dealer Christophe Van de Weghe. Cena pracy to 217 tysięcy dolarów (ponad 470 tysięcy PLN) wobec estymacji 100-150 tysięcy dolarów. To wysoka cena prac Sasnala, ale pamiętajmy, że obraz ten ma swoją historię – był wystawiany na londyńskiej wystawie „Triumph of Painting”. Jako ciekawostkę dodam, że w katalogu aukcji, zamiast tekstu o pracy Sasnala Phillips de Pury umieścił angielskie tłumaczenie „Kombinatu” Republiki.
Dwie inne niewielkie prace Sasnala, oferowane na drugiej części aukcji w Phillips osiągnęły identyczną cenę – po 73 tysiące dolarów (160 tysięcy PLN). Tyle kosztowała zarówno „Untitled (Sponge)” z 2002 roku, oraz „Untitled (Woman)” z 2001 roku. Oba obrazy miały estymację 60-80 tysięcy dolarów.
W górnej granicy estymacji (100-150 tysięcy dolarów) wylicytowano też pracę Magdaleny Abakanowicz „Tłum (Pięć figur)” z lat 1986-1987. Ostateczna cena pracy polskiej rzeźbiarki to 145 tysięcy dolarów (ponad 315 tysięcy PLN).
Powyżej górnej granicy estymacji (10-15 tysięcy dolarów) sprzedała się natomiast praca Marcina Maciejowskiego TkO (WG. Kostium Tadeusz Kantor)” z 2005 roku. Osiągnął cenę 18.750 dolarów (prawie 41 tysięcy PLN), ale trzeba przyznać, że biorąc pod uwagę rozmiary obrazu (180x160 cm) jest to nadal niska cena.

Na zdjęciu: Na zdjęciach: Wilhelm Sasnal, Fabryka, 2000

16 maja, 2008

"The Art Newspaper" o kolekcji Jablonki dla Krakowa

„The Art Newspaper” napisała o przekazaniu przez kolońskiego dealera i kolekcjonera Rafaela Jablonki kolekcji sztuki współczesnej, w tym prac: Nobuyoshi Arakiego, Miquela Barceló, Francesco Clemente, Erica Fischla, Mike Kelley’a, Davida LaChapelle, Sherrie Levine, Andreasa Slominskegoi, Philipa Taaffe i Andy Warhola. Tytuł w „The Art Newspaper” jest co najmniej mylący, jakbyśmy byli całkowitą pustynią kolekcjonerską (a przeciez jesteśmy tylko "półpustynią") : “Poland gets its first contemporary collection” („Polska dostaje pierwszą swoją kolekcję sztuki najnowszej”). Z tego co wiem, to kilka kolekcji sztuki najnowszej w Polsce jest – jedna, Grażyny Kulczyk, była pokazywana nawet publicznie i są w niej nazwiska o podobnym ciężarze gatunkowym, co w kolekcji Jabłonki. Ale cóż….
Kolekcja Jablonki, o czym pisała już polska prasa, jest 10-letnim depozytem dla Muzeum Narodowego w Krakowie i 30 maja będzie otwarta dla publiczności. Wystawa potrwa do 31 sierpnia przyszłego (2009) roku. A więc już wkrótce zapraszamy ponownie do Krakowa!

Na zdjęciu: Mike Kelley, Butelka 2007, zdjęcie dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie

15 maja, 2008

We wtorek Freud, a w środę Bacon

Wczoraj pisałem o rekordowej licytacji płótna Lucienia Freuda w Christie’s. Dzisiejszy poranek przyniósł wieści z konkurencyjnej aukcji w Sotheby’s – tam wielką gwiazdą był tryptyk Francisa Bacona, który sprzedał się za 86,3 miliona dolarów. Nie muszę dodawać, że jest to rekord cenowy tego wybitnego brytyjskiego artysty.
Od początku było wiadomo, że walka o tryptyk, przedstawiający bezgłowego mężczyznę rozszarpywanego przez sępy, będzie ostra. Licytacja zaczęła się na bardzo wysokim poziomie 60 milionów i szybko dobiła do 70 milionów dolarów. Dalej biło się o pracę już tylko dwóch klientów: klient z Europy licytujący poprzez londyńskie biuro Sotheby’s i klient azjatycki reprezentowany przez biuro w Hongkongu. Ostatecznie „wymiękł” klient z Azji i obraz powędruje do Europy. Dotychczasowy rekord prac zmarłego w 1992 roku artysty to prawie 53 miliony dolarów za studium papieża Innocentego X z 1962 roku.

Aukcja w Sotheby’s była rekordowa pod każdym względem. Przede wszystkim, dzięki sprzedaży pracy Bacona, była to historczynie rekordowa pod względem sprzedaży – łącznie sprzedano prace za 362 miliony dolarów. Sotheby’s pobiło rekord i swojego głównego rywala – Christie’s, który we wtorek też miał bardzo udaną aukcję, ale nie do tego stopnia.
Po raz kolejny oddalone zostały (lub też odłożone na przyszłość, kto wie jak będzie?) spekulacje dotyczące załamania na rynku sztuki najnowszej. Obserwatorzy podkreślają, że klientów rzeczywiście jest mniej, ale ci co są licytują bardzo odważnie. Na aukcji w Sotheby’s aż osiem prac sprzedano za sumę ponad 10 milionów dolarów. Rekordy cenowe pobiły prace takich artystów jak Lee Krasner czy Yves Klein.


Rekord pobił również Takashi Murakami, o którego prawie dwumetrową rzeźbę „My Lonesome Cowboy” inspirowana japońską grą komputerową, kolekcjonerzy mało się nie pobili. Praca miała estymację 3-4 miliony dolarów, a ostatecznie po bardzo długiej aukcji osiągnęła cenę 15,2 miliona dolarów. A dodajmy, że jest to praca w edycji 3+2 AP.
Wielcy przegrani aukcji w Sotheby’s to właściciele prac Marka Rothki „Orange, Red, Yellow” oraz Banksy’ego „Sale Ends Today”. Obie prace się nie sprzedały. W przypadku Rothki jest to o tyle zaskakujące, że dzień wcześniej w Christie’s inny obraz tego artysty sprzedał się za ponad 50 milionów dolarów. A co do Banksy’ego – cóż po pierwsze cena była wygórowana (estymacja 600-800 tysięcy dolarów), a po drugie za oceanem Banksy nie robi aż takiego wrażenia, jak w Europie…
Na zdjęciach: Francis Bacon, Triptych, 1976, Takashi Murakami, My Lonesome Cowboy, 1998

14 maja, 2008

Lucien Freud najdroższym żyjącym artystą

Brytyjski malarz Lucien Freud stał się najdrożej wycenianym na aukcjach żyjącym artystą. Jego akt, przedstawiający pulchną Sue Tilley sprzedał się za 33,6 miliona dolarów na wtorkowej aukcji w nowojorskim domu aukcyjnym Chritie’s. 85-letni malarz, wnuk słynnego psychoanalityka, Zygmunta Freuda od tej pory może uchodzić za najdroższego żyjącego artystę. Estymacja tej pracy zatutułowanej „Benefis Supervisor Sleeping” i namalowanej w 1995 roku wynosiła 25-35 milionów dolarów. W ostatnim roku „prowadzenie” w rankingu najdrożej sprzedanych prac na aukcjach żyjących artystów zmieniało się kilkakrotnie i należało między innymi do Jaspera Johnsa, Damiena Hirsta czy Jeffa Koonsa.
To nie był jedyny rekord na aukcji w Christie’s. Łącznie swoje najwyższe ceny aukcyjne osiągnęło ośmiu artystów, w tym takie nazwiska jak Richard Prince, Tom Wesselmann czy Sam Francis.
Łącznie sprzedały się prawie wszystkie prace (tylko trzy zostały bez kupca), a uzyskany wynik – 348,3 miliona dolarów jest drugim najwyższym w historii aukcji sztuki najnowszej. Oczywiście z ferowaniem wyroków należy jeszcze poczekać do dzisiejszej aukcji w Sotheby’s i jutrzejszej w Phillips de Pury – ale na razie nie widać specjalnie śladów spowolnienia na rynku sztuki najnowszej. Faktem jest natomiast, że zarówno Christie’s, jak i Sotheby’s dobierały prace na majowe aukcje wyjątkowo starannie, decydując się na wystawianie tylko „pewniaków”. Stąd obecność aż ośmiu prac Andy Warhola, w tym obrazu „Double Marlon” z 1966 roku ze „złym chłopcem” Marlonem Brando, który sprzedał się za 32,5 miliona dolarów. Warto dodać, że w 1992 roku poprzeni właściciel kupił go za 935 tysięcy dolarów.
Podobnie wygląda sprawa z pracami Richarda Prince’a. Jeszcze pięć lat temu jego obrazy „sióstr” można było kupić za sto tysięcy dolarów. Teraz „Man-Crazy Nurse#2” sprzedała się za 7,4 miliona dolarów. A na kolejnych aukcjach będą do kupienia kolejne „siostry”.


Najdrożej sprzedaną pracą był obraz Marka Rothki „No. 15” z 1952 roku, który sprzedał się za 50,4 miliona dolarów. Słabo natomiast sprzedał się tryptyk Francisa Bacona przedstawiający serię autoportretów artysty. Osiągnął cenę 28 milionów dolarów, a estymacja tej pracy wyniosła 25-35 milionów dolarów.
Dziś, jak już pisałem najważniejsza wiosenna aukcja sztuki najnowszej w Sotheby’s, a jutro w domu aukcyjnym Phillips de Pury. Tam licytowane będą prace polskich artystów.
Na zdjęciach: Lucien Freud, Benefis Supervisor Sleeping, 1995; Mark Rothko, No. 15, 1952.

12 maja, 2008

Zakładamy galerię sztuki - część 1

W ostatnich tygodniach mieliśmy kilka interesujących rozmów na temat działalności galeryjnej, kilka osób wręcz wyraziło zainteresowanie założenia własnej galerii. Bardzo mocno kibicujemy takim projektom. Uważamy, że w Warszawie, Krakowie, Gdańsku czy w Lublinie jest miejsce dla kolejnych galerii. W przeciągu najbliższych kilku tygodni chcemy przygotować kilka artykułów, w których podzielimy się naszymi przemyśleniami i doświadczeniami z tym tematem związanymi.

Pomysł założenia galerii sztuki, wydaje się być bardzo atrakcyjnym pomysłem. Nie ma specjalnych zezwoleń ani wymagań w stosunku do właścicieli, wystarczy wynająć lokal, zaprosić artystów i gości i …..czekać na pierwszych klientów ( kolekcjonerów). W powszechnym odczuciu galeria komercyjna wydaje się być miejscem, w którym pokazuje i promuje się sztukę oraz miejscem, w którym pokazywaną tam sztukę można kupić. Przestrzeń działania jest to dość szeroka od „Sklepu z Obrazami” aż po instytucję naukową gdzie prowadzi się badania nad twórczością danych artystów.

Oczywiście koncepcja ‘Sklepu z obrazami’ ma pełne prawo bytu i tez może być atrakcyjnym pomysłem na życie. Jednak chcielibyśmy zwrócić uwagę na inne aspekty pracy galerii, które tak naprawdę będą stanowiły o jej sukcesie. Jeśli wasza wizja prowadzenia galerii kończy się na sprzedaży pokazywanych tam prac to radzimy przemyśleć wam ponownie ten pomysł gdyż jest to jeden głównych powodów porażek i rozczarowań debiutujących galerzystów.

Galeria naszym zdaniem to przede wszystkim miejsce pracy galerzysty z artystą i innymi uczestnikami świata sztuki – kuratorami, krytykami i kolekcjonerami (3K). Sukces w prowadzeniu nowoczesnej galerii sztuki to umiejętność współdziałania, rozmowy, utrzymywania relacji z artystą i 3K.

Względna prostota założenia galerii jako biznesu gdzie nie musimy mieć żadnych uprawnień ani koncesji, niskie koszty z tym związane (w porównaniu z innymi typami działalności gospodarczej gdzie musielibyśmy kupić maszyny, urządzenia czy też technologie) może okazać się pułapką gdyż to co będzie nam najbardziej potrzebne jest powszechnie niedoceniane lub niezauważalne a jest to wiedza, umiejętność współpracy i rozmowy z artystą i umiejętności interpersonalne.

Przygotowanie dobrej wystawy to nie jest przewiezienie obrazów z pracowni artysty do galerii i umiejętne ich powieszenie. Umiejętnością, jaką powinien pochwalić się przyszły marszand jest min. dialog z artystą, selekcja prac do wystawy, umiejętność dyskusji o konkretnych pracach i potrzebie (lub nie) ich ekspozycji na wystawie. Aby czuć się komfortowo w takiej dyskusji potrzebna będzie nam wiedza czy też doświadczenie.

Innym aspektem dość powszechnie mylnie ocenianym jest konkurencja. Dużo wysiłku i czarnego PR ponoszonego jest na walkę z innymi galeriami, tymczasem naszym zdaniem nie powinniśmy konkurencji postrzegać jako „walki z” tylko „walkę o”. Celem naszej pracy powinna być współpraca z artystami, którzy wspólnie wpisują się jakoś w wizje galerii, umieszczenie prac artysty w dobrych kolekcjach, przygotowanie wystawy w renomowanej instytucji.

Zamykając nasze pierwsze rozważania związane z założeniem galerii chcielibyśmy zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię jaką warto przemyśleć zanim podejmiemy się tego wyzwania. Warto na tym etapie wyznaczyć sobie kryteria według jakich będziemy oceniać sukces czy tez porażkę naszej działalności. Z pewnością po jakimś czasie, po 6 czy 12 miesiącach od założenia galerii, będziemy się zastanawiać czy warto kontynuować to co robimy. Jeśli przyjdą takie rozterki to najlepszy znak, że nie wszystko jest tak jak to planowaliśmy. Warto wtedy wrócić do celów, jakie sobie wyznaczyliśmy. Takie cele mogą być bardzo różne – możemy założyć, iż po 6 miesiącach galeria zacznie „zarabiać” na czynsz, że po dwóch latach zostaniemy przyjęci na targi sztuki, iż po dwóch miesiącach pojawią się pierwsze recenzje w prasie specjalistycznej czy codziennej (trafimy do „Co jest Grane” w Gazecie Wyborczej) etc. Dzięki tak sprecyzowanym celom łatwiej nam będzie podjąć decyzję o kontynuacji dalszej działalności galerii.

09 maja, 2008

Czy skandal z Estella Collection osłabi zaufanie do chińskiego rynku sztuki najnowszej?

Jak szybko zarobić pieniądze na sztuce najnowszej? Odpowiedź na to pytanie dali nam (byli) właściciele Estella Collection, która uważana była za jedną z lepszych kolekcji chińskiej sztuki najnowszej. Dziś jednak wiadomo już, że tak naprawdę Estella Collection nie jest żadną kolekcją, a była jedynie wehikułem do zarobienia szybko dużych pieniędzy, a artyści, dealerzy, kuratorzy i kolekcjonerzy na całym świecie dyskutują na temat etyki kolekcjonowania w świetle skandalu wokół tej kolekcji. Historię opisał „New York Times”. Oto ona.
Estella Collection miała się stać jedną z najlepszych kolekcji chińskiej sztuki najnowszej. Łącznie udało się kupić 200 prac naprawdę wielkich nazwisk, z Zhangiem Xiaogangiem na czele. Dziś artyści mówią (jak było naprawdę – nikt nie wie), że sprzedawali prace dealerowi z Nowego Jorku, Michaelowi Goedeniusowi – działającemu w imieniu Estella Collection – bo liczyli, że ich prace znajdą się w dobrej kolekcji, a w przyszłości w dobrych muzeach.

Rzeczywiście Estella Collection zrobiła „tour” po świecie. Latem ubiegłego roku była pokazywana w bardzo dobrym Louisiana Museum of Modern Art pod Kopenhagą, później w Israel Museum w Jerozolimie (pod tytułem „Made in China”). Wydany został katalog (a właściwie książka zatytułowana „China Onward”), do którego esej napisała Britta Erickson, jedna z najlepszych specjalistek od chińskiej sztuki najnowszej.
Dziś, po wydarzeniach, które nastąpiły później wszyscy – przedstawiciele obu muzeów, jak i kuratorka – twierdzą, że zostali oszukani i że gdyby wiedzieli, jaka będzie przyszłość kolekcji, nigdy nie zgodziliby się na współpracę z Estella Collection.
Co takiego się stało, że wszyscy czują się oszukani? Otóż w sierpniu ubiegłego roku właściciele Estella Collection (w tym obok Goedeniusa, właściciele jednej z nowojorskich firm inwestycyjnych) sprzedali kolekcję nowojorskiemu dealerowi Williamowi Acqauvelli za 25 milionów dolarów. Początkowo liczyli, że kolekcja w całości zostanie sprzedana innemu kolekcjonerowi i cała sprawa przycichnie.

Acquavella miałe jednak inne plany. Porozumiał się z domem aukcyjnym Sotheby’s i zdecydował się „rozbić” kolekcję. Pierwsza część prac trafiła na aukcję w Sotheby’s w Hongkongu w kwietniu. Tam sprzedała się świetnie – łącznie za 18 milionów dolarów (zdecydowanie powyżej górnej granicy estymacji). Sam obraz Hanga Xiaoganga sprzedał się za sześć milionów dolarów, co jest nowym rekordem cenowym tego artysty. Druga część kolekcji ma być sprzedana jesienią na aukcji w Sotheby’s w Nowym Jorku.
W środowisku artystów zawrzało – część z nich mówiła, że sprzedała prace z dyskontem, gdyż szefowie kolekcji obiecywali chęć zbudowania świetnej kolekcji, która może skończyć w muzeum. Byli właściciele kolekcji twierdzą, że to nieprawda. Że mówili części artystów, że mogą sprzedać ich prace. Dodatkowo mówią, że artyści powinni być zadowoleni, gdyż znaleźli się w bardzo ciekawym wydawnictwie i mieli wystawy w dwóch muzeach.
A całe zamieszanie pomoże zapewne w zwiększeniu zainteresowania aukcją drugiej części kolekcji, co w połączeniu z „boomem” na chińską sztukę może dać piorunujący efekt. Finansowo oczywiście.
A najlepszym podsumowaniem wydaje się być komentarz Britty Ericsson, która na zakończenie rozmowy z reporterem „New York Timesa” dodała: „Rynek sztuki nie może funkcjonować bez zaufania”. Przy tej historii to zaufanie zostało poważnie nadszarpnięte.
Na zdjęciach prace z Estella Collection: Zhang Xiaogang, “Bloodline: The Big Family No. 3” oraz Zeng Fanzhi, “Chairman Mao With Us”

07 maja, 2008

Sasnal, Maciejowski i Abakanowicz na aukcji w Phillips de Pury

Dom aukcyjny Phillips de Pury zawsze prezentował więcej niż Sotheby’s czy Christie’s sztuki z Europy Środkowo-Wschodniej, a także z Rosji czy z Chin. Tak samo zresztą pokazywał więcej sztuki młodej, ambitnej. Nie inaczej jest przy okazji majowych aukcji nowojorskich. W Philips odbędą się one 14 i 15 maja. Najpierw część pierwsza (Contemporary Art Part I), wieczorna i bardziej prestiżowa, a dzień później w ciągu dnia, druga aukcja (Contemporary Art Part II).
Na pierwszej pojawi się kolejny obraz Wilhelma Sasnala sprzedawany przez Charlesa Saatchiego. Ten mangant reklamowy i mega-kolekcjoner od pewnego czasu sprzedaje prace Sasnala ze swojej kolekcji już za pośrednictwem Phillips de Pury. Tym razem będzie to „Fabryka (Factory)” z 2000 roku o wymiarach 101x101 cm.
Licytacji tej pracy powinni bacznie przyglądać się bankowcy z ING, gdyż w zasobach Kolekcji Sztuki Polskiej ING znajduje się bardzo podobny obraz Sasnala, tylko trochę mniejszy. Ten sprzedawany przez Saatchiego ma estymację 100-150 tysięcy dolarów (220-330 tysięcy PLN).

Na drugiej aukcji będzie można też kupić dwa mniejsze obrazy Sasnala – przedstawiający kobiecą twarz w dużym zbliżeniu „Untitled (Woman)” z 2001 roku (wymiary 30x27 cm) oraz gąbkę „Untitled (Sponge)” z 2002 roku (wymiary 35x35 cm). Oba te obrazy mają estymację 60-80 tysięcy dolarów (132-176 tysięcy PLN).
Na tej aukcji będzie też obraz kolegi Sasnala z Grupy Ładnie, Marcina Maciejowskiego. Bardzo dobry zresztą, namalowany w szarościach „TkO (WG. Kostium Tadeusz Kantor)” z 2005 roku. Po tytule możemy się domyślać, co przedstawia.
Ten bardzo duży obraz (180x160 cm) ma bardzo niską jak na Maciejowskiego estymację 10-15 tysięcy dolarów (22-33 tysiące PLN).

I last but not least – „Tłum (Pięć figur)” Magdaleny Abakanowicz – pięć kroczących figur, z których znana jest na świecie polska rzeźbiarka. Estymacja tej pracy z lat 1986-1987, wynosi 100-150 tysięcy dolarów (220-330 tysięcy PLN).

Na zdjęciach: Wilhelm Sasnal, Factory, 2000; Untitled (Woman), 2001; Untitled (Sponge), 2002; Marcin Maciejowski, TkO (WG. Kostium Tadeusz Kantor), 2005; Magdalena Abakanowicz, Crowd – five figures, 1986-87.

"Błękitny" Mao za 120 milionów dolarów?


Christie’s będzie próbowało sprzedać w Hongkongu olbrzymi (ponad 4 metry wysokości) „błękitny” portret Mao, ostatni taki portret namalowany przez Andy Warhola, który pozostał w rękach prywatnych – pisze Bloomberg. Cena wywoławcza tej pracy to 120 milionów dolarów. Jeśli dom aukcyjny znajdzie nabywcę, to będzie to nowy rekord cenowy prac Warhola i jedna z najdroższych prac w historii.
„Błękitny” Mao pochodzi z kolekcji europejskiej. To ostatni tej wielkości Mao (dodajmy, że w ogóle jeden z największych), który pozostał w rękach prywatnych. Pozostałe są w takich muzach jak nowojorska MOMA, berliński Hamburger Banhof czy Art Institute w Chicago.
Obraz będzie pokazany na wystawie portretów Mao namalowanych przez Andy Warhola. Organizuje ją Christie’s wspólnie ze znaną nowojorską galerią L&M. Będzie ją można obejrzeć od 22 do 29 maja w byłej brytyjskiej kolonii.
Hongkong został wybrany nieprzypadkowo. W końcu to właśnie kolekcjoner z tego miasta, Joseph Lau, kupił w listopadzie 2006 roku na aukcji w Christie’s inny portret Mao za ponad 17,3 miliona dolarów. Poza tym bogacące się Chiny stają się poważnym rynkiem sztuki – w ubiegłym roku wyprzedziły Francję i zajęły czwarte miejsce po USA, Wielkiej Brytanii i Niemczech, jeśli chodzi o wielkość obrotów na rynku. Christie’s liczy, że obraz kupi jeden z nowych chińskich kolekcjonerów.
Dlaczego ten Mao jest tak drogi? Bo to jedyna taka praca Warhola, którą można kupić – odpowiada Christie’s. Czy uda mu się przekonać kolekcjonerów? – zobaczymy. Na razie najdroższą pracą Warhola jest „Green Car Crash” z 1963, który został sprzedany na majowej aukcji w ubiegłym roku za 71,7 miliona dolarów.

Na zdjęciu: „Blue Mao” Andy Warhola w ofercie Christie's

05 maja, 2008

Monika Sosnowska w Schaulager

Zapraszamy na relację VernissageTV ze wspólnej wystawy Moniki Sosnowskiej i Andrei Zittel w Schaulager w Bazylei. Monika Sosnowska pokazała tam zestaw dziewięciu obiektów. Wystawa jest otwarta do 21 września tego roku. Z okazji tej wystawy przygotowany zestaw dwóch katalogów wydanych przez Schaulager i Steidl Verlag.





Materiał video dzięki VernissageTv.