Wraz z końcem roku nastaje czas podsumowań - tym razem także w Londynie, gdzie sezon rozpoczął się wystawą Theo van Doesburg'a w Tate Modern. Wystawa, konfrontująca prace twórcy De Stijl z pracami innych przedstawicieli międzynarodowej awangardy (Arpa, Brancusiego, Mondriana, Taeubera), stanowiła część programu stworzonego przez dyrektora Tate, Vicente Todoli. Postawił on sobie za cel badanie różnych aspektów sztuki okresu modernizmu.
W Tate Modern odbyła się także 11 edycja Unilever Series, w ramach których Halę Turbin wypełniła instalacja Ai Weiwei. Sto milionów porcelanowych słoneczników wywołało ożywione debaty o chińskiej rzeczywistości. Tym bardziej, że zaledwie miesiąc po otwarciu wystawy artysta został aresztowany, a jego blog skasowany. Dużym rozczarowaniem było rozporządzenie Tate, aby ze względów bezpieczeństwa zakazać wstępu na istalację, po której w pierwszych dniach można było chodzić. Mimo tego ograniczenia, praca Ai Weiwei uważana jest za jedną z najlepszych w historii Unilever Series.
Nie rozczarowała także Susan Philipsz, tegoroczna zdobywczyni Turner Prize. Philipsz nagrała trzy wersje szkockiej piosenki ludowej, przypominającej lament. Lowlands Away to pieśń opowiadająca historię mężczyzny, który utonął, lecz wraca do swojej kochanki, aby ją powiadomić o własnej śmierci. Lament, śpiewany przez artystkę pod mostami nad rzeką w Glasgow, smutno rozbrzmiewał w Tate Britain, sprawiając, że ludzie zaczęli się snuć bezcelowo po pustej sali. Praca Philipsz to także pierwsza w historii Turner Prize nagrodzona instalacja dźwiękowa.
Jak co roku, dużo szumu było także wokół targów Frieze, na których z polskich galerii zagościłyRaster i Fundacja Galerii Foksal. Warszawskie galerie zaprezentowały prace Anety Grzeszykowskiej, Oskara Dawickiego, Przemka Mateckiego (Raster), jak i Wilhelma Sasnala, Piotra Janasa i Pauliny Ołowskiej (FGF). Rekordowe sumy osiągnęła praca Damiena Hirsta pt. The True Artist Helps the World by Revealing Mystic Truths wystawiona przez White Cube i sprzedana za 3,5 miliona funtów. Z kolei Tate Modern poszerzyła swoją kolekcję o trzy prace słowackiego artysty, Júliusa Kollera reprezentowanego przez wiedeńską Galerie Martin Janda. Zakup umożliwił fundusz Outset, który wynosi 120tys. funtów i ma na celu wspieranie „ geograficznych dziur” w kolekcji Tate.
W tym samym czasie co Frieze, odbyły się też niszowe targi Sunday skupiające 20 młodych galerii z całego świata. Stanowiły miły oddech dla tych, którzy poczuli się zmęczeni biznesową atmosferą Frieze. Konwencja Sunday jest zdecydowanie rozluźniona: sami artyści stoją za barem przygotowując autorskie drinki. Brytyjska artystka Fiona Banner, nominowana w 2002 roku do Turner Prize, zaprezentowała drink, który należało pić w bokserskich rękawicach, podczas gdy inni zwiedzający odliczali od dziesięciu, jak na prawdziwym meczu bokserskim.
Równolegle z targami rozpoczęła się wystawa Christiana Marclay’a The Clock zorganizowana przez londyńską White Cube. Tytuł wystawy to równocześnie tytuł 24 godzinnego filmu- kolażu, złożonego z tysięcy kadrów zaczerpniętych z kinematografii. Wszystkie łączy wspólna cecha: zawierają ujęcie zegara z widoczną godziną bądź godziną wypowiedzianą przez aktorów. Kolejne kadry ukazują upływ filmowego czasu, który biegnie równolegle do tego w świecie rzeczywistym- okazuje się jednak, że czas filmowy zsynchronizowany jest z lokalną strefą czasową. Praca Marclay’a przyciągnęła tłumy, które przez cały czas zapełniały galerię zarówno w trakcie dnia, jak i w nocy.
Z kolei Institute of Contemporary Arts (ICA) zorganizował kolejną edycję Bloomberg New Contemporaries, która co roku prezentuje prace najciekawiej zapowiadających się studentów lub absolwentów szkół artystycznych. W tym roku, wśród 49 uczestników, znalazły się też polskie artystki, Agata Madejska, absolwentka fotografii na londyńskiej Royal College of Art, i Agnieszka Kucharko, która ukończyła University of the Arts w Londynie.
Pod koniec roku w Whitechapel Gallery można było zobaczyć rekonstrukcję wystawy This is Tomorrow zorganizowanej w 1956. Ta bazowała na filozofii architekta i pisarza Theo Crosby, który postrzegał wystawę jako dzieło końcowe zespołu artystów, architektów, teoretyków i projektantów. 38 uczestników, wśród nich wielu z renomowanej Independent Group, uformowało 12 grup, z których każda pracowała nad osobną instalacją. Tegoroczna wystawa pokazuje zarówno proces koncepcyjny wystawy, jak i finalne prace. Została dodatkowo wzbogacona o dokumenty archiwalne galerii, oryginalne plakaty zapowiadające wystawę, jak i korespondencję prowadzoną między uczestnikami. Po przeszło 50 latach, ikoniczna wystawa będąca nadal w centrum zainteresowania teoretyków, artystów i kuratorów, została przypomniana londyńskiej publiczności.
Tak wyglądał 2010 rok w Londynie - obfity, różnorodny i ambitny. Na Wyspach odkryto Philipsz, która wcześniej znana była w Nowym Jorku, Amsterdamie oraz w Berlinie, gdzie obecnie mieszka. Jak sama mówi, teraz dopiero dostaje propozycje udziału w wystawach w Wielkiej Brytanii. Z kolei instalacja Weiwei podtrzymała wysoki poziom Unilever Series, zwiększając ciekawość przyszłorocznym projektem, który wykona brytyjska artystka Tacita Dean.
Czego możemy się spodziewać w kolejnym roku? Saatchi Gallery zapowiada wystawę przekrojową prezentującą rzeźbę współczesną (New Sculpture), z kolei Royal Academy of Art organizuje wystawę obejmującą rzeźbę brytyjską (Modern British Sculpture). Tate Modern planuje retrospektywę Gerharda Richtera, a Turner Prize nie odbędzie się już w Tate Britian, lecz w Baltic Centre for Contemporary Art w Gateshead. Zapowiada się nie gorzej, niż rok, który dobiega końca.
Z Londynu Kasia Falęcka